Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Przedział numer 1 Ośmioosobowy przedział, w którym w czasie drogi do szkoły uczniowie spędzają wspólnie czas na plotkach i nadrabianiu informacji z wakacji. Nad wygodnymi siedzeniami znajdują się półki by schować bagaż podręczny, za to pod nimi można w schowku znaleźć ciepłe koce gdyby w razie ktoś potrzebował się zagrzać czy uciąć sobie drzemkę. Bo podobno nie śpi się za dużo pierwszej nocy w szkole, trzeba nabrać sił!
Slytherin |
100% |
Klasa VI |
16 |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 26
Czasami wątpiła czy pomaganie przed laty bratu w nabraniu pewności siebie w kontaktach z płcią przeciwną było właściwym wyborem. Szczególnie wątpiła, kiedy stawała się świadkiem podobnych tyrad - co, o dziwo, nie zdarzało się często. Być może za dużo dziewczyn leciało na podobne zachowanie. Szczerze? Katherine Conners zaimponowała Oriane swoją tyradą. Skinęła ku dziewczynie głową że owszem, postara się pilnować braciszka lepiej, po czym skierowała się ku dopiero co przybyłemu Raphaelowi.
- Bonjour monsieur Raphael - odparła radośnie.
Cieszyła się na widok znajomej twarzy, której na dodatek nie-nienawidziła. Dużo przyjemniejsza opcja niż tłum obcych. Uśmiechnęła się łagodnie, nieco zalotnie, na komplement. Odpowiedziała jednak jedynie wdzięcznym skinieniem głowy, znajdowali się bowiem w sytuacji nie sprzyjającej wymianie wzajemnych pochwał.
Pokręciła głową na Pascala, nie racząc nawet westchnąć. Być może obca była fascynująca, nie zmieniało to jednak niewłaściwości jego zachowania. Na szczęście z reakcji Raphaela na Conners dało się względnie zapewne trafnie wywnioskować, że dziewczyna nie była szczególnie ważną osobistością pośród Angielskiej czystej krwi. To uspakajało Ori - mogła sobie odpuścić wywód na temat reputacji rodziny za której budowanie oboje byli odpowiedzialni w szkole.
- Ach, doskonały pomysł! - przytaknęła na ofertę jaką brat wysunął ku Raphaelowi. - Prawie jakbyś korzystał czasem z przestrzeni między uszami, drogi bracie - dodała ze złośliwym półuśmieszkiem, jak to miewała w zwyczaju.
Szła jako pierwsza za służącym - ze swoim wzrostem i wagą była doskonałym materiałem na przepychadło w podobnym tłumie. Trzymając się blisko za mężczyzną, mając dwójkę za sobą, była niemal całkowicie bezpieczna. Nie tylko chroniło ją to przed stratowaniem ale i niechcianymi zaczepkami co odważniejszych ogłupiałych chłopców. Wsiedli do wagonu tuż za lokomotywą, minęli przedział oznaczony jako zarezerwowany dla nauczycieli. Nie był to zły pomysł - siedzieć z samego przodu pociągu, za kadrą. Pracownicy w liczbie ośmiu zajmujący cały przedział pyk! pyk! zaczęli się deportować kiedy tylko prowadzący ich gęsiego służący otworzył drzwi. Kufry bezpiecznie siedziały na półkach, zasiedziane miejsca zapraszały żeby usiąść. Oriane opadła na miejsce przy oknie, plecami zwrócona do lokomotywy, nieszczególnie ciekawa tego co będzie na wprost; raczej tęskna tego, co zostawi w tyle. Mieszkali z bratem w Hever jedynie parę miesięcy i znowu, och, znowu zmieniają miejsce zamieszkania. Nie myślała nigdy w ten sposób gdy opuszczała dom na rok szkolny w Beaux. Ale tam sytuacja była inna: posiadłość znana od dziecka, szkolni znajomi tak samo... Szczerze? Ori liczyła w tej podróży na humor brata, na jego swobodną osobowość. Jeśli jej nie rozbawi to przynajmniej... Nie wiedziała. Może odwróci uwagę od obaw? Od wszelkich czarnych scenariuszy? Trzymać kciuki.
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.
Ravenclaw |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 99
Obserwował scenę z panną Conners w milczeniu, choć z niemałym rozbawieniem. Doskonale zdawał sobie sprawę z, hm... Figlarnej natury Pascala. Nawet w zasadzie nic do tego nie miał, jeśli to przynosiło problemy, to nie jemu, na szczęście. Ich francuska wymiana zdań również była dla niego niemal tak naturalna, co angielska, choć naturalnie miał swoje trudniejsze momenty.
- Ciekawie ujęte. - Skomentował z rozbawieniem ku Pascalowi. - Z przyjemnością do Was dołączę. - Dodał po chwili, posyłając Oriane uprzejmy, ciepły uśmiech, który dosięgnął lekko tylko jego oczu.
Sam nie miał problemu z kwestią bycia stratowanym, na szczęście wzrost sam w sobie mu to zapewniał, jak i szersze ramiona. Poza tym po prostu nie pozwalał sobą poniewierać. Nie przeszkadzało mu siedzenie blisko przedziału nauczycielskiego, a jednak był szczerze zdziwiony obstawą zajmującą miejsca w wagonie. Starał się po sobie nie pokazywać, jednak mimowolnie lekko uniósł brwi gdy ci zabierali się w trzy diabły by oni mogli zająć miejsca.
Podjął decyzję nic nie mówić w tej sprawie, jednak wydało mu się to nieco... Właśnie, nie mógł zbyt znaleźć na to słowa. Niepotrzebne, może też zamykające w pewien sposób? Zarozumiałe? Nic, co myślał, nie pasowało tak dobrze, jak czuł, może też dlatego nie zwrócił uwagi, że nigdy w życiu sam tak nie robił. Lubił ludzi, uwielbiał wręcz. Chciał ich poznawać i wielu z nich nawet nie było blisko czystej krwi. Ale nie musieli przecież od razu wiązać się na życie, a wielu z nich było wspaniałymi ludźmi. A ile z nich było kreatywnych!
Usiadł obok Oriane, choć roztropnie zostawił jej trochę przestrzeni. Nie chciał się narzucać ani zabierać strefy komfortu. Poza tym, oficjalnie nie byli nawet jeszcze parą, jedynie prawie-narzeczeństwem. Durna sprawa, nie było wiadomo jak się zachować tak do końca. Dobrze, że trochę jednak był nauczony takich sytuacji.
- Dziewięć godzin brzmi długo, ale zobaczycie, że minie jak kilka chwil. Kilka razy w tym czasie wzdłuż pociągu idzie pani z wózkiem sklepowym, można kupić bardzo dużo słodyczy i pochodnych. Poza tym jest też wagon obiadowy, naturalnie. Toalety są na końcu każdego wagonu.
Tłumaczył im cierpliwie i dzielnie, zdając sobie sprawę z tego, że pierwszy raz przeżywają tą podróż. W zasadzie trochę im współczuł, jednak będąc dzieckiem wszystko zdawało się prostsze. Teraz dużo utrudniały przyzwyczajenia i więcej realnych bardziej lub mniej obaw, jakie w sobie każdy nosił.
Gryffindor |
100% |
Klasa V |
15 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 115
Może i dla Raphaela nie było normalnym być eskortowanym przez służbę, ale Boleynowie wychowywali się w zupełnie innym kraju, ich rodzina miała całkowicie inną historię i przez wzgląd na pochodzenie ich status również był nieco inny - obecność pracowników była zarówno dla Pascala, jak i dla Oriane czymś tak naturalnym, jak samo chodzenie. Dziwnym byłoby, gdyby służba nie pojawiła się na peronie i w pociągu przed pierwszą podróżą do Hogwartu. Może za rok już tego przepychu będzie mniej, ale jakże rodzice mogliby nie zadbać o to, żeby ich pociechy zostały odprawione w sposób, na jaki wskazywało ich królewskie nazwisko?
Jak tylko ostatnie pyk! oznajmiło całkowite zniknięcie pracowników, a Oriane zajęła miejsce tuż przy oknie tyłem do kierunku jazdy, Pascal usiadł naprzeciwko siostry i z zainteresowaniem wyjrzał przez okno. Kolorowy tłum - który dla niego mienił się odcieniami różu przeplatanymi jakimiś niebieskimi akcentami - był zupełnie inny, niż ten dobrze znajomy w Beauxbatons.
- Dziewięć godzin! Wy, Brytyjczycy, chyba bardzo lubicie trzymać się tradycji, nieprawdaż? - Zwrócił się do starszego kolegi z czystym zainteresowaniem tematem. Nie było w jego wypowiedzi nic oceniającego, wręcz przeciwnie - w tonie rozbrzmiało osobliwe rozbawienie zabarwione ukontentowaniem. Tradycja była bardzo ważna, ale żeby do takiego stopnia, jak niewyobrażalnie długa podróż do szkoły? To godne podziwu, że przez te wszystkie lata ktoś nie wpadł na dużo szybszą formę transportu studentów do ośrodka edukacji.
- To z pewnością wystarczająco, żebyśmy Oriane i ja choć trochę osłuchali się z tym, co powinniśmy wiedzieć przed dotarciem do Hogwartu. I może nawet zostanie jeszcze trochę czasu na ewentualne rozeznanie terenowe, orientacyjne... rozpoznanie wśród innych studentów? - Nawet jeśli ciekawiło go co też takiego kryje w sobie nowa szkoła, to jednak dużo bardziej interesowali go potencjalni koledzy i koleżanki. Jeśli program nauczania Hogwartu nie zawierał tak bogatego repertuaru zajęć dodatkowych, to z pewnością socjalizowanie musiało należeć do codzienności! - Słyszałem, że macie jezioro na terenie zielonym. To prawda? - Jeśli tylko będzie miał możliwość rozwinięcia żagli raz na jakiś czas (nie wierzył, żeby marnowano tak wspaniałą okazję i nie wykorzystywano zbiornika wodnego do jakichkolwiek aktywności), to może nawet polubi Hogwart szybciej, niż nawet sam podejrzewał?
Slytherin |
100% |
Klasa VI |
16 |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 26
Oriane uśmiechnęła się delikatnie na widok brata przyglądającego się tłumowi; pozwalała sobie na troskliwy wyraz twarzy za każdym razem kiedy nie patrzył wprost na nią. Wydawał się być taki zainteresowany nowym środowiskiem, nowymi ludźmi, jakby całkiem pozbawiony obaw. Wygląda na to że, jak zwykle, to Ori przypadały wszystkie czarne myśli oraz planowanie strategii kiedy on cieszył się na przygodę. Nie chciałaby za żadne skarby świata by było odwrotnie. Bo wystarczyło, że sobie na niego popatrzyła, i jej też robiło się nieco raźniej - tylko tyle potrzebowała. Nie lubiła w końcu patrzeć na szklankę jak na w połowie pełną.
Zastanowiła się nad słowami braciszka, uprzednio dopilnowawszy żeby słodki uśmiech troskliwej siostry zmienił się w ten jej zwykły chłodny uśmiech, protekcjonalny, nie zdradzający żadnych emocji.
- Myślę, że to bardziej kwestia pragmatyzmu niż tradycji. W przeciągu dziewięciu godzin wszyscy zdążą się przywitać, pogadać o wakacjach, wymienić plotkami - wtrąciła swoje trzy grosze z leciuchnym wzruszeniem ramienia. - Ekscytacja ma czas opaść, przez co pierwsza uczta nie jest jedną wielką bieganiną od stołu do stołu.
Co, mówiąc szczerze, bardzo odpowiadało Oriane. Zdecydowanie wolała przesiedzieć dziewięć godzin we względnie komfortowych warunkach zamiast być zmuszoną znosić wrzawę oraz bieganinę uczniów galopujących od stołu po stół, piszczących z radości dziewcząt czy chłopców donośnymi głosami witających się zapewne z użyciem słów typu "bro". Tak, odosobnienie przedziału było dużo przyjemniejszą opcją. Bardziej kontrolowaną, spokojną.
Nie komentowała zaś kolejnych słów Pascala. Nie potrzebowała aż tak wielkiej dawki wiedzy na temat Hogwartu jak sugerował to brat. Przeczytała wszystko na czym mogła położyć ręce, włącznie z starymi numerami "Żonglera" z czasów reżimu terrorystów, który Anglicy bardzo hojnie określili wojną; oczywiście były to numery sprzed momentu gdy czasopismo zmieniło swoją narrację o 180°. Cóż, i tak nie miała wiele do roboty poza jazdą konną oraz czytaniem, kiedy siedziała wciąż w Hever.
Wiedziała też o jeziorze - i że Pascal będzie rozczarowany kiedy temat się rozwinie. Ale nie miała zamiaru popisywać się przed nim wiedzą, w końcu nie na tym polegała ich relacja. Niech pocieszy się myślą o żeglowaniu jeszcze odrobinę dłużej, dlaczego nie?
Zamiast się odzywać zwróciła twarz ku Raphaelowi, nadając uśmiechowi nieco ciepła, w końcu nie był jej obcym człowiekiem. Splotła dłonie na podołku jak najgrzeczniejsza z panienek, gotowa słuchać odpowiedzi Anglika.
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.
Ravenclaw |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 99
Raphael zaśmiał się lekko. Faktycznie optymizm Pascala był bardzo pocieszający i przyjemny, a co ważniejsze, zaraźliwy. Przynajmniej zdaniem Krukona, który zdawał się do tej pory pogodny, acz w bardzo ograniczonym stopniu, a teraz z kolei jego nastrój znacznie się poprawiał. Może to Pascal, może ekscytacja na kolejny rok szkolny, a może po prostu lubił jeździć pociągiem. Nie było to ważne, grunt to dobry humor.
- Tradycja to jedna rzecz, tak, ale i Oriane ma dużo racji, kwestia wylania pierwszych emocji zanim zacznie się uczta. Chociaż przekonacie się, że i tak pewnie i drugie tyle by się przydało.
Bo wrzawa jest ogromna, i choć faktycznie przy ceremonii przydziału jest względny spokój. Ale uczta? Wszystko inne? Zupełnie nie. Może by to lubił gdyby nie to, że w jego odczuciu hałas był podwójny i zwykle kończyło się nocną migreną.
- Oh tak, jest, i to dość duże. Ale nie ma zgody niestety na żadne wodne aktywności, przynajmniej póki co. - Posłał Pascalowi lekki uśmiech. - Ale jeśli będziecie w Slytherinie, podobno jest tam okno żeby oglądać głębie. Slytherin ma swój pokój wspólny na poziomie lochów, więc zamiast okien na otoczenie, są pod jeziorem. Poza tym spokojnie można spędzać popołudnie na plaży. Z kąpielami to zależy od odwagi i śmiałości, podobno niektórzy faktycznie się w nim kąpią. Acz tak naprawdę w samym zamku jest taki ogrom ciekawych miejsc na odpoczynek czy rozrywkę, że wielu pewnie nie odczuwa nawet braku wodnych sportów.
Gryffindor |
100% |
Klasa V |
15 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 115
Pokiwał nieznacznie głową, przyznając rację słowom siostry, jak i zaraz potwierdzeniu ich przez Rafaela. Okej, miało to sens, dzięki wydłużonej podróży bez zorganizowanych atrakcji, studenci Hogwartu musieli sami zadbać o umilenie sobie czasu. Spotkania i rozmowy z przyjaciółmi i znajomymi, których nie widziało się przez okres wakacyjny, to zdecydowanie rozsądny wybór na umilenie dziewięciu godzin zamknięcia w metalowej puszce. W tym czasie faktycznie można było nadrobić wiele zaległości i na dodatek zmęczyć się na tyle, żeby kolacja przebiegła względnie spokojnie.
- Mo to sens, jak najbardziej. - Domyślał się, że angielskie tradycje szkolne wyglądały inaczej, niż te piastowane w Beauxbatons, ale harmider towarzyszący pierwszemu wspólnemu posiłkowi po przerwie wakacyjnej musiał być podobny, szczególnie w przypadku najmłodszych roczników, które z jakiegoś powodu zawsze robiły najwięcej hałasu.
Temat początku roku nie był jednak dla Pascala tak interesujący, jak sprawa szkolnego jeziora. Okej, mógł poczytać nieco więcej o swojej nowej szkole, zagłębić się w dostępnych informacjach, wyciągnąć z nich jak najwięcej... ale w nowym domu była cała masa dużo ciekawszych rzeczy do roboty! Godziny, które Oriane z pewnością poświęciła na czytaniu, on poświęcił na grze na skrzypcach lub pływaniu, grzechem byłoby nie poświęcić wolnego czasu swoim zamiłowaniom.
Uniósł nieznacznie brwi, z ciekawością słuchając wypowiedzi Raphaela, i z każdym kolejnym słowem określającym brak wodnych aktywności - wręcz ich zakaz! - wewnętrznie czuł rosnący... zawód. Nawet jeśli niekoniecznie odbiło się to na jego wciąż uprzejmie uśmiechniętym obliczu, to z pewnością Ori zauważyła drobne niuanse sugerujące smutek na usłyszaną odpowiedź: subtelne opadnięcie ramion, palce dłoni opartej o kolano wystukujące bardzo delikatnie jakąś wolną melodię słyszalną tylko Pascalowi, ledwo widoczne przygryzienie wargi od wewnątrz.
- Co za szkoda! Jezioro daje tak wiele możliwości edukacyjnych... Czy dyrekcja jest otwarta na petycje odnośnie zajęć pozalekcyjnych? - Zawsze warto spróbować! Może akurat dostałby zgodę na żeglowanie w wolnych chwilach? Nie chciał robić tego nielegalnie, a dobrze wiedział jak bardzo woda będzie go kusiła.
Slytherin |
100% |
Klasa VI |
16 |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 26
Patrzyła jak figura brata oklapła, jakby ktoś upuścił z baloniku powietrza i zakleił dziurę kawałkiem taśmy klejącej. Powietrze niby dalej nie uciekało ale rzecz nie tylko wyglądała nieco mizernie, była dodatkowo nieszczególnie trwałym rozwiązaniem. Znała upór Boleynów choćby po sobie - brat pewnie spróbuje przetransmutować coś w żaglówkę i wyruszyć na jezioro.
Powinna była bardziej na niego zwrócić uwagę kiedy się przygotowywali by wyruszyć do nowej szkoły. Czasem zapominała, że jest tylko piętnastolatkiem - miała ten dziwny zwyczaj traktowania go jak równego rozwojowo a, nie oszukujmy się, byli oboje w okresie życia gdzie różnica roku stanowi dużą różnicę. Powinna mu była powiedzieć zamiast pozwolić mu odkryć to w tak rozczarowujący sposób, że jezioro jest raczej na liście rzeczy, których powinien unikać.
- Nawet jeśli dyrekcja jest otwarta na podobne petycje nikt się nie zgodzi na aktywności wodne w jeziorze - zaczęła łagodnie, nie chcąc wywołać żywiołowej reakcji. - Mieszka w nim ogromna kałamarnica... Przypomnij sobie wszystkie obrazy z Krakenem zatapiającym statki... - dokończyła z przepraszającym uśmiechem.
Powinna była przemyśleć tę sytuację. Miała zaczątki planu na wszelki wypadek; był to bardziej pomysł do obmyślenia i rozpisania, wymagający wielu godzin spędzonych na wyszukiwaniu zaklęć i ich opanowywaniu. Zastanawiała się nad tym krótko kiedy przeczytała po raz pierwszy o kałamarnicy.
Pochyliła się ku Pascalowi kładąc dłoń na jego niespokojnych palcach.
- Mam zalążek pomysłu jak mógłbyś żeglować. - Teatralny szept miał jedynie dodać podobnemu oświadczeniu dramatyzmu. Oriane nie starała się w żaden sposób ukryć przed trzecim pasażerem przedziału swoich słów. Wyprostowała się w swoim miejscu, mina stała się surowsza a oczy uciekły z twarzy Asa. - Byłam jednak zbyt skupiona na sobie w tygodniach przed wyjazdem. - Leciuchne skrzywienie. Nie lubiła być nieprzygotowana. Widocznie była poirytowana samą sobą. - I całkowicie wypadło mi z myśli sformułowanie aktualnego planu - westchnęła unosząc oczy na twarz brata. - Wybacz As, nie chciałam żeby tak to wyszło. Przepraszam.
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.
Ravenclaw |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 99
Raphael w zasadzie nie miał pojęcia - naturalnie - o podobnym zainteresowaniu Pascala, zatem uniósł brwi w zaskoczonym zainteresowaniu, unosząc lekko kącik ust. Nie spodziewał się by akurat to skupiło jego uwagę. Fakt jednak, że nie sądził by było to możliwe, chociażby z powodu, o którym wspomniała Oriane. Pokiwał głową potwierdzająco więc gdy powiedziała o kałamarnicy, patrząc na Pascala lekko tylko przepraszająco. Nie było na to akurat dobrej rady, ale może znajdzie cokolwiek innego, co mu się też spodoba? Może niekoniecznie zastąpi to hobby, ale jakkolwiek zrekompensuje. Tak jak on sam chadzał często do stajni szkolnych, najczęściej gdy było mu zbyt głośno lub trapiło go coś i potrzebował się wyciszyć.
Ale tym nie był gotów się dzielić.
- Wiesz, jest wiele miejsc w Hogwarcie, które też mogą okazać się interesujące. Przede wszystkim jest ogrom sal, które... Cóż, nikt nie wie do czego służą i czy w ogóle do czegoś poza samą rozrywką czy ciekawostką. Są sale z lampionami, imitujące kosmos, z chmurami, z pogodą, w pełni czarne, kiedyś natknąłem się też na salę muzyczną. I jest na pewno ogrom takich, których nie znam i nie widziałem, może i coś z wodą się znajdzie.
Wzruszył ramieniem delikatnie. Sam przecież nie wiedział czy takiej nie było, faktycznie ta szkoła była nieprzewidywalna i czasem zastanawiał się czy w pełni kontrolowana przez nauczycieli, bywało bowiem dość niebezpiecznie. Ze względu na Oriane i rozmowę z nią w wakacje nie miał jednak zamiaru o tym wspominać, coby bardziej jej nie zrazić. I tak była już dość wrogo nastawiona i czuł jej smutek gdy zostawiała za sobą poprzednią szkołę. Poniekąd i jego to smuciło. Wyobrażał sobie jak ważna musiała być dla niej ta szkoła, jak bezpieczna i znajoma. Wyraźnie czuła się w niej bardzo dobrze i był to jej dom, tak jak dla niego Hogwart. Było mu przykro, że była zmuszona to zmieniać. Ona i Pascal, nie tylko odcięty od szkoły i znajomych, ale i ukochanego hobby, jak widać.
- Będzie dobrze. - Podsumował ciszej, przenosząc nieco zamyślony wzrok za okno, wodząc spojrzeniem po mijanych szybko krajobrazach.
Gryffindor |
100% |
Klasa V |
15 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 115
Pomimo przygnębienia wywołanego faktem braku możliwości ucieczki na wodę, Pascal nie zamierzał być przez resztę podróży marudny. Ani nawet ponury, czy ze skwaszoną miną demonstrować jak go to zawiodło. Na Merlina, miał przecież piętnaście lat, rocznikowo szesnaście! Nie był już dzieckiem. A od jakiegoś czasu czuł się wręcz mężczyzną!
Uśmiechnął się nieznacznie do Oriane, kiedy tak opiekuńczo położyła dłoń na palcach wystukujących jakąś smętną melodię, która dopasowała się do smętnych myśli. Pokiwał głową na jej propozycję planu, jakby wiedział doskonale o czym mówi. W jakimś stopniu się domyślał, nigdy nie zatracili umiejętności niemalże telepatycznego porozumiewania się.
Nie chcąc być mrukiem i psuć nastroju i tak już spiętej Ori i wyraźnie smutniejącego Raphaela, westchnął powoli głębiej, co pomogło w wyprostowaniu sylwetki, uniesieniu ramion i rozciągnięciu ust w szerszym uśmiechu, niż jeszcze przed sekundą.
- Och, daj spokój, Ori. Miałaś na głowie dużo więcej rzeczy, niż którekolwiek z nas by przypuszczało. Raphael wspomniał o sali muzycznej, więc będę miał więcej czasu na praktykowanie gry na skrzypcach. - Choć z pewnością właśnie na tym będzie się skupiał kiedy będzie potrzebował samotności (jeśli uzna, że nielegalne żeglowanie po jeziorze jest całkowicie nie do wykonania, bo i tak zamierzał spróbować, jeśli tylko zbiornik wodny okaże się wystarczająco duży, żadne krakeny nie były mu straszne), to i tak ciekaw był zupełnie innych aspektów życia w Hogwarcie, których nie miał w Beauxbatons. I jakby tylko usłyszał myśli kolegi, który najwyraźniej też nieco przejął się całą tą sytuacją, to uspokoił by go, że z dwójki Boleynów siedzących z nim w przedziale, to właśnie Oriane miała nieco większy problem z zaakceptowaniem nowej sytuacji. On nie zostawił za sobą grup przyjaciół, właściwie do momentu wyprowadzenia się z Francji jego życie towarzyskie ograniczało się do spędzania czasu z siostrą na ogrywaniu gości kasyna, braniu udziału w snobistycznych galach i imprezach, na których obecność latorośli Boleyn była konieczna, regatach, oraz ćwiczeniu umiejętności muzycznej z innymi uzdolnionymi uczniami Akademii Magii. Nie, nie tęsknił za żadnym z przyjaciół, bo jego jedyna i w dodatku najlepsza przyjaciółka siedziała naprzeciwko. Ale zdawał sobie sprawę z tego, że właśnie dla niej było to dużo cięższe przeżycie, bo miałą sieć znajomych w poprzedniej szkole, wyrobiła sobie pewną reputację i było to dla niej ważne. W Hogwarcie obydwoje będą zaczynać od zera, przy czym dla Pascala było to coś ekscytującego, bo poczuł odrobinę zewu wolności w braku nawału zajęć pozalekcyjnych.
- A może w końcu będziemy mogli skupić się na duecie? Już zdecydowanie za długo rozpisuję nam ten utwór na skrzypce i fortepian, więc jeśli tylko w Hogwarcie jest choćby pianino, to będziemy mieć możliwość pracy. - Nie lubił, kiedy siostra się smuciła. Tym bardziej, z jego powodu, co poniekąd miało miejsce w tej chwili. Spojrzał na Raphaela z uprzejmym zainteresowaniem i tym razem zwrócił się do niego po angielsku, żeby i jemu sprawić choć odrobinę przyjemności rozmowy w ojczystym języku. - Jakie instrumenty są dostępne w tej sali muzycznej? Byłbym wdzięczny, gdybyśmy mogli umówić się któregoś dnia na choćby niewielką… hm, wycieczkę[ po zamku, żebyśmy i ja i Oriane szybciej potrafili odnaleźć się w jego murach. - Z tego co wiedział i teraz również słyszał pomiędzy wierszami w wypowiedzi Krukona, to Hogwart był ogromnym budynkiem i łatwo było się w nim zgubić, dobrze więc mieć jakiegoś przewodnika, który pomoże zorientować się w najważniejszych punktach przynajmniej na samym początku ich pobytu, żeby nie musieli w pośpiechu i nerwach szukać kolejnej z klas na ostatnią chwilę.
Slytherin |
100% |
Klasa VI |
16 |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 26
Oriane, gdyby nie skupiała się właśnie na bracie, pewnie zacisnęłaby nieco usta na wieść o wielu salach, które nie wiadomo po co w ogóle istnieją lub istnieją jedynie jako rozrywka, i przewróciłaby oczami. Bo, nie oszukujmy się, wielki zamek oznaczał wiele łażenia w tę i we w tę oraz wiele możliwości zgubienia się. Wypełnianie go niepotrzebnymi pomieszczeniami brzmiało jak próba zachęcenia uczniów do gubienia się w korytarzach zamiast wypełniać ich czas potrzebnymi zajęciami.
Oriane jednakże skupiała się na bracie - puściła więc mimo uszu tę informację badając oczami twarz Pascala. Uśmiech? Chyba nieco wymuszony ale też nie do końca nieszczery.
- Nie będę się sprzeczać: rzeczywiście miałam dużo do zrobienia a jeszcze więcej do przemyślenia. Znasz mnie, najdrobniejszą rzecz potrafię zmienić w labirynt problemów, których rozwiązania trzeba rozplanować jak najdokładniej. - Zaśmiała się cicho, aksamitnie, szczerze rozbawiona własną nazbyt skłonną do analizy naturą. - A skrzypce zawsze możesz wyciągnąć i bez sali muzycznej, szczęściarzu! - Dodała weselej, między wierszami komentując, że ona ze swoją umiejętnością gry na fortepianie nie miała podobnego przywileju.
Już cicho sza, że miała ten sam przywilej z cytrą! Ważne było żeby wciągnąć braciszka w jakąkolwiek przekomarzankę, odciągnąć jego myśli od jeziora bardzo niesprzyjającego żegludze. Ona miała całe wakacje na pożegnanie się z myślą, że jest, ujmując to mało subtelnie, królową szkolnej drabiny socjalnej. Pascal za to dopiero się dowiedział, że z jego kobierca nadziei pozostały same strzępki nitek, i musiała pomóc mu utkać z nich coś nowego. Nawet jeśliby miał to być głupi żart albo nierozsądny pomysł do wprowadzenia w życie. Boleynowie w końcu nie są znani z rozsądku ale ze sprytu dzięki któremu ich nierozsądek, jakby za sprawą cudu, zmieniał się w coś realnego i korzystnego. Jak na przykład klątwa, którą Anna Boleyn nałożyła na ród - ktoś by powiedział co to za pomysł, przeklinać własny ród? A dzięki tejże klątwie każde pierwsze dziecko Boleynówny było synem; żadna już nie będzie dzielić losu Anny. Szaleństwo z metodą, ot co.
- Za długo? Mój boże, As, ty dopiero co go zacząłeś! - Zasłoniła dłonią usta żeby nie parsknąć nieprzystojnym śmiechem. Zdecydowanie: Pascal był muzycznym geniuszem w jej oczach i nic tego nie mogło zmienić. Kiedy opanowała potrzebę śmiechu skinęła głową na zgodę. - Przy okazji być może wyrazisz swoją opinię na temat mojej aranżacji "Sound of silence"? - Oczywiście miała na myśli aranżacje na cytrze. Kompozytor był z niej żaden ale mogła pochwalić się paroma ładnymi przekładami utworów na wersję cytrową. - Tyle czasu nad nią spędziłam, że nie potrafię już określić, które zakończenie z trzech wersji jakie napisałam brzmi najlepiej - dodała z westchnięciem oraz ledwie widocznym potrząśnięciem głowy; zupełnie jakby podobny problem zdarzył się jej po raz pierwszy.
Na angielskie słowa brata przeniosła wzrok ku Raphaelowi - nie skupiała się na nim zanadto przez tę część rozmowy, chcąc raczej wrócić braciszkowi nieco humoru oraz ducha, dlatego nieco zdziwiła się na melancholię Anglika. Och, było to całkowicie i niezaprzeczalnie urocze, że tak się przejął! Posłała mu więc wdzięczny uśmiech, kiwnięciem głowy potwierdzając, że i ona chętnie się na tę wycieczkę załapie.
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.
Ravenclaw |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 99
Słuchał rodzeństwa z przyjemnością, jak i lekkim rozczuleniem tego, jak blisko ze sobą byli. Ocieplało jego serce, że mieli siebie w tym wszystkim, i czuł bardzo dobrze, że dla obojga wiele to znaczyło. On nie miał aż takich relacji z rodzeństwem. Zresztą z własnej winy, mógł postarać się bardziej zamiast zasłaniać się obowiązkami.
Uśmiechnął się do Pascala, gdy ten się do niego zwrócił, wybijając go tym samym z tego lekkiego zamyślenia. Pokręcił nieznacznie głową.
- W zasadzie większość, wszystkie klasyczne, a jak czegoś brakuje, starczy powiedzieć nauczycielom i z pewnością zaraz będziesz miał to, czego sobie życzysz.
Zwrócił wzrok na Oriane, trochę chcąc jej przekazać odrobinę swojego spokoju i dodać otuchy, a trochę po prostu potrzebując ją widzieć. Dziwne, że czasem tak miał, że po prostu potrzebował być obok. Że czuł potrzebę patrzenia na nią, ujęcia jej dłoni, policzka. Pogładzenia włosów czy dotknięcia warg. A najgorsze, że choć domyślał się skąd takie odczucia, nie mógł nic z nimi zrobić, choćby chciał. Bo czy ot świadomość mogła ocalić przed wpływem wili? Chyba niekoniecznie, choć może troszkę pomagała.
- Z przyjemnością usłyszę wasz utwór jak już będzie gotowy, jeśli oczywiście będziecie chcieli się pochwalić. - Bo nie nalegał, nie był z tych, co kazali nagle sobie śpiewać, bo ktoś wspomniał, że się uczy. To nie jego wybór, a ich. - Ten, czy jakikolwiek inny.
Gryffindor |
100% |
Klasa V |
15 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 115
Przewrócił oczami na stwierdzenie, że mógł wyciągnąć skrzypce gdziekolwiek i po prostu grać. Z pewnością Ori dobrze wiedziała, że gdziekolwiek nie miało racji bytu - nie będzie przecież grał na środku korytarza, czy na otwartym terenie zielonym, bo akustyka takich miejsc wcale nie sprzyjała demonstracji atutów piękna dźwięków płynących z instrumentu. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie o to jej chodziło, a raczej o wygodny rozmiar skrzypiec i łatwość w ich transportowaniu, ale jednak jako muzyk nie potrafił nie pomyśleć o niestosowności szerokiej palety miejsc zawartej w słowie “gdziekolwiek”.
- Wcale nie tak dopiero! To już będzie dwa tygodnie! - Nawet jeśli proces twórczy czasem zajmował mu miesiące, a innymi chwilami tylko kilka dni, to mimo wszystko często frustrował go fakt, że nie jest w stanie przelać na papier całej muzyki, którą słyszał w myślach. Pokręcił przecząco głową, jakby z politowaniem dla własnej nieumiejętności szybkiego zakończenia ich duetu, po czym spojrzał w stronę wejscia do przedziału, jakby szukał w nim jakiegoś natchnienia.
Mógłby to nazwać zrządzeniem losu, albo przeznaczeniem, ale w tej samej chwili za przeszklonymi drzwiami mignęła mu pewna znana mu już całkiem nieźle blondynka. Niby wiedział, że chodzi do Hogwartu i z pewnością mógł wpaść na nią na korytarzu, ale szczerze nie spodziewał się, że już w trakcie podróży będzie miał okazję zamienić z nią kilka słów.
Spojrzał jeszcze na Oriane, żeby odpowiedzieć na jej pytanie, które usłyszał w sumie połowicznie. Jednocześnie już podnosił się z siedzenia.
- Bien sûr, ma sœur! Kiedy tylko chcesz, ale w tej chwili musze was na moment przeprosić, zdaje się, że widziałem moją muzę. - Posłał siostrze i Raphaelowi odrobinę przepraszające spojrzenie, po czym wyszedł z przedziału, zaraz za jego progiem spoglądając w kierunku, w którym poszła Heather. Oczywiście zasunął za sobą drzwi, zanim podążył za dziewczyną, która bardzo ciekawie ubarwiła jeden z ostatnich dni sierpnia w Hever.
/zt
Slytherin |
100% |
Klasa VI |
16 |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 26
Ha, wiedziała, że go rozproszy tym całym gdziekolwiek. Cieszyła się na łatwość z jaką tracił skupienie. Była całkiem pewna, że nie myślał już o jeziorze i zakazie wodnych aktywności. Spełniła swoje zadanie jako troskliwa siostra - wyciągnęła go z drobnego dołka w jaki wpadł.
- Ach, aż dwa tygodnie! - Obruszyła się teatralnie na tę opieszałość, z prześmiewczym półuśmieszkiem i złośliwym chochlikiem tańczącym w brązie oczu.
Zaraz zaśmiała się krótko kręcąc naraz głową, rozbawiona frustracją brata. W przyrównaniu do niektórych jego kompozycji dwa tygodnie równało się niemal zeru; prawie jakby napisał duet z dnia na dzień.
Cóż, może byli swoimi najlepszymi przyjaciółmi i wspierali się wzajemnie bez mrugnięcia okiem, nie zmieniało to jednak faktu, że są rodzeństwem. Jako starsza siostra Oriane wręcz miała obowiązek naśmiewać się z Asa od czasu do czasu. Zwłaszcza jeśli wzięło się dodatkowo pod uwagę ich rodowód - pośród Boleynów drobne złośliwości były jak dowody rodzinnej miłości. Kiedy złośliwostki przeradzały się w pasywną agresję - wtedy dopiero działo się źle.
Uniosła głowę nieco wyżej, broda za to przysunęła się bliżej szyi; podobnemu upozycjonowaniu główki towarzyszyło uniesienie brwi. Pozwoliła sobie wyrazić pełnię swojego zdziwienia a niezrozumienia na zachowanie brata, co tak nagle zaczął podnosić się z miejsca i zdawał się słuchać jednym tylko uchem. Podążyła za jego wzrokiem i rozpoznała blondynkę, co wpadła niespodziewanie do Hever ze znajomą jakiś czas temu. Opadły brwi, rozluźniła się szyja.
Oczywista, że za nią poleciał.
Potrząsnęła głową, rozbawiona, spuszczając w końcu z oczu plecy Pascala.
- Wybacz mu, proszę - zwróciła się z uśmiechem do Raphaela, gładko przerzucając na angielszczyznę. - Jest ogromnie podekscytowany myślą o Hogwarcie i nowych znajomych.
Zerknęła ku dłoniom splecionym na podołku z nowym ukłuciem niepokoju gdzieś w żołądku; niestety, już od długich lat odporna była na zaraźliwość Pascalowych nastrojów. Szczęściem tej chwili jednak był brak konieczności tłumaczenia Raphaelowi jej własnego braku ekscytacji; był go już świadom. Może się z nią nie zgadzał ale wiedział - a to było jak doza uspakajającego dekoktu. Westchnęła lekko unosząc zaraz potem wzrok na współpasażera.
- Kiedy As uzna, że nasz duet jest gotów ujrzeć światło dzienne, zaprosimy cię z pewnością, mon amie.
Rozplotła palce, oburącz sczesała pasemka blondu z okolic czoła w tył; parę z nich natychmiast opadło z powrotem na twarz i o ile wcześniej były ułożone starannie w uroczy kontrolowany chaos, o tyle po tej poprawce były prawdziwie nieporządne.
Próbowała opanować stres, który zaczął znów wzbierać wewnątrz falami; potrzebowała jakiejś myśli, planu, czegokolwiek czym mogłaby zająć głowę. Ale - och! - jak na złość głowa była pusta. Gdyby tylko w przedziale był ktoś obcy tak bardzo dużo łatwiej byłoby zachować spokój - tego Oriane była pewna. Mogłaby się pochwycić oceny ich mimiki, ubrań, wszystkiego co mogłoby zdradzić kim ta osoba jest, jak tonący chwyta brzytwę. A tak? Zerknęła ku obrazom za oknem.
Szare. Wszystko w Anglii zdawało się być poszarzałe. Jak dużo mgły może mieć jeden kraj?
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.
|