Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Jezioro Jezioro znajdujące się na południe od zamku może nie jest zwykle obleganym miejscem, ale uczniowie często decydują się na spacery w tych okolicach. Oczywiście pływanie jest surowo zabronione, jednak nie wszyscy zdają się postępować zgodnie z regulaminem szkoły...
Slytherin |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 137
poniedziałek, 7 września 2020, 15:30
Nico zdążył zajść do dormitorium przebrać się po ostatnich zajęciach - w końcu szczerze nienawidził szkolnych mundurków - a następnie ruszył na błonia z ważną misją, która chodziła za nim od pierwszego dnia nowego roku szkolnego... Tylko jakoś nie mógł się zebrać. Może liczył, że ktoś potowarzyszy mu w jego wycieczce i zbiorach? Ale ile w końcu musiałby czekać, żeby udało mu się kogoś zaciągnąć? Nie wspominając już o tym, że spore grono swoich znajomych zdawał się irytować - nie wiedzieć czemu! - a jeszcze wielu, przede wszystkim Ślizgonów, zdawało się preferować kiszenie się w murach zamku!
Nie było zaskoczeniem, że z oddali dostrzegł już kogoś nad jeziorem. Był już przekonany, że zagadnie tę osobę bez względu na to, kim była! A jednak z każdym krokiem sylwetka zdawała się coraz bardziej znajoma. Wreszcie, gdy był ledwie parę kroków za kolegą, był pewien że to on, na co uśmiechnął się lekko do siebie.
- No tak... - zaczął kiwając głową z powagą. - Wiedziałem, że tu będziesz.
Choć nawiązywał do swoich umiejętności wróżbiarskich, absolutnie nie miał pojęcia, że znajdzie tu Romilly'ego. A gdyby tylko jakimś cudem przepowiedział sobie taką wersję wydarzeń, uznałby, że ten jeden raz karty - czy jakakolwiek inne metoda, którą mógł stosować - mylą się. A jednak naginanie prawdy było czymś, co bardzo świadomie robił stosunkowo często.
Zaraz przykucnął bez słowa obok Romilly'ego i zaczął podnosić pozornie losowe kamienie, jakby chciał przyłączyć się do wesołej zabawy w rzucaniu kaczek... A jednak zamiast tego, po chwili spakował jeden z płaskich kamieni do torby i najwyraźniej nie był to koniec jego tajemniczych poszukiwań.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 219
Więc przyszedł nad jezioro, sam. Nie miał zielonego pojęcia co to było, co przed chwilą zaszło z rudowłosą Puchonką, i czemu nie może jak wszyscy inni, po prostu zapytać. Naprawdę chciał zapytać. Ale nie mógł, i to frustrowało. Ale nie poddawał się, to najważniejsze, i intensywnie kombinował jak zrobić żeby obie strony się zrozumiały, a przy tym on sam nie wyszedł ze swojej strefy komfortu.
Rzucał kaczki jedna za drugą, pogrążony w swoich myślach. Zupełnie nie kontaktował co się działo dookoła. Jedyne, co miał w głowie, to jej oczy, uśmiech, zapach, i to jak bardzo chciałby żeby tak po prostu się ułożyło. Tylko to było w jego głowie i doprawdy nigdy nie był tak oddany czemukolwiek, jak tej relacji, tak sam z siebie. Nigdy nie byl zaangażowany, ot powiało go gdziekolwiek i było lepiej lub gorzej. A tu? Nie umiał nawet się od tego odsunąć, choćby chciał. To było uczucie, ale nie tylko. Nadzieja, bezpieczeństwo. Nadzieja.
Nigdy nikt nie powstrzymał jego napadu złości. Nigdy nie został u jego boku widząc jego najmroczniejszą stronę. Nigdy nie sprawił, że choć czuł w sobie, że wkrótce się złamie pod wpływem uczuć niczym zapałka, przeciągał go na dobrą, przyjemną stronę, w stronę słońca i ciepła, a uczucie ciężkości i zagrożenia znikało niepostrzeżenie. Nigdy nikt go nie uchronił, a Saoirse...
Odetchnął, mocniej rzucając kamień, przez co zatopił się zamiast pofrunąć po tafli w podskokach. Wtedy usłyszał znajomy głos, choć drgnął i tak w zaskoczeniu, oglądając się zaraz na kolegę z dormitorium.
- Spierdalaj, czasem nawet ja wychodzę. - Rzucił mimo słów zupełnie bez agresji. Schylił się po chwili po kolejną garść kamyków. - Śledzisz mnie czy wspaniały los skrzyżował nasze drogi? - Ironia aż krzyczała. Rzucił kaczkę, odbiła się trzy razy.
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Slytherin |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 137
Oczywiście nie miał pojęcia, że Romilly'ego może trapić coś innego niż zwykle, ale gdyby tylko otrzymał jakąkolwiek podpowiedź, która nakierowałaby go na prawdę, zacząłby drążyć z zainteresowaniem! W końcu co takiego mogłoby się zmienić? U kogoś takiego? Nie chodziło nawet o to, że go nie lubił... Raczej uważał go za osobę, która jest przekonana o świetności swojej wypracowanej rutyny. Za swoje przeciwieństwo - a więc zero elastyczności i otwartości.
Uśmiechnął się lekko na jego odpowiedź, która jedynie utwierdzała go w przekonaniu, że w rzeczy samej, nic się nie zmieniło.
- Ale to nie był przytyk - odparł, podnosząc na niego wzrok. - To znaczy, nie tym razem.
Musiał to podkreślić. Wiele poprzednich razy i zapewne całe mnóstwo kolejnych podobne teksty były oraz będą przytykami!
- Mówię serio, że wiedziałem, więc póki los nie kazał mi się dowiedzieć... To chyba bardziej cię śledzę - wzruszył ramionami, wciąż przeglądając kamienie przy brzegu, szukając tych najbardziej odpowiednich. - To jak, przyszedłeś tu pobyć sam i odpocząć od ludzi?
Tuż po tym pytaniu ponownie podniósł na niego wzrok i posłał mu pogodny uśmiech, mówiący że za cholerę nie da mu spełnić tego drobnego pragnienia. Co prawda przyszedł tu tylko na chwilę, ale mógł przez tę chwilę się podroczyć.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 219
Sam nie uważał żeby wielce się zmienił. Nie widział w każdym razie tej zmiany, może poza stosunkiem do Saoirse. Ale poza tym? Twierdził, że wszystko było jak dawniej, nadal nie lubił ludzi, nadal był bucem, nadal unikał wszystkich, bo chciał być sam. Nie myślał wcale o tym, że niekoniecznie tak teraz było.
- Aha. - Mruknął ponuro, zerkając na niego podejrzliwie, ale nie podejmując już tematu. Bo może faktycznie akurat go nie atakował? A nawet jeśli, nie miał ochoty na tą potyczkę, inne rzeczy były ważniejsze niż to.
Spojrzał na niego krótko kiedy mówił, jednak na jego otwarte pytanie skrzywił się nieświadomie, wracając do rzucania kamieni odbijających się więcej lub mniej razy na tafli wody. Nie odpowiedział od razu, przez chwilę formułując odpowiedź i weryfikując czy na pewno chce powiedzieć to na głos.
- Tak i nie. Miałem nadzieję na kogoś innego niż ty, ale nie można mieć wszystkiego. - Powiedział po chwili, szczerze, acz w formie przytyku zwrotnego, jaki w ich relacji zdawał się być obowiązkiem w jakimś stopniu.
- Powinienem pytać na co ci te kamienie? - zadał pytanie trochę spodziewając się, że pożałuje, jednak ciekawośc wygrała gdy zwrócił uwagę na chowane do kieszeni przedmioty.
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Slytherin |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 137
Parsknął cichutko na jego oszczędną odpowiedź. Był chyba jedyną osobą, z którą rozmawiał w ten sposób, a bynajmniej nie jedyną, którą zdarzało mu się denerwować! Niemniej bardzo szybko się opanował.
- A to ciekawe. Kogoś dowolnego? - spytał ze szczerym zainteresowaniem.
No dobrze, widywał, że czasem rozmawia z nim jakaś garstka osób, ale zwykle nie skupiał się tak na jego życiu prywatnym... Nie dotarło do niego jeszcze, że pewna Puchonka zdawała się mieć u niego specjalne traktowanie. Wszystko było jednak jedynie kwestią czasu. W końcu zwróci uwagę na pewną prawidłowość!
Z kolei przed odpowiedzią na jego pytanie, zastanowił się chwilę.
- Dobra, a zamknij oczy - odpowiedział, licząc, że Romilly w ogóle załapie, że jest to wymagane do jego faktycznej odpowiedzi oraz że doskonale wiedział, iż nie jest to tylko jakiś durny chwyt, który ma doprowadzić od obrzucenia go kamieniami. Dobrze, bywał złośliwy, ale był też ponad takie zabawy! Jakkolwiek podejrzanie nie brzmiała jego prośba...
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 219
Cóż, Romilly o nim też mógł powiedzieć, że tylko z nim tak rozmawiał, ale też nie był pewien czy to tak do końca był komplement. Nie, w zasadzie był przekonany, że nim nie był. Ale może jednak się mylił, w pewnym sensie? Nie rozmyślał nad tym szczególnie.
- Nie. - Odpowiedział krótko, nie zamierzając zupełnie się wgłębiać w szczegóły ani wyraźnie nie planował rozwijać jakkolwiek tej myśli. Nie, nie była to byle dowolna osoba. Była to TA osoba, i tyle wystarczało jego zdanie do wiadomości chłopaka.
Uniósł brwi, zerkając na niego z powiątpiewaniem. Chyba oszalał jeśli myślał, że ot tak Romilly zgodzi się na zaufanie mu w dowolnej kwestii. Przede wszystkim nie był typem, który ufał komukolwiek, nie czułby się z tym bezpiecznie, lekko mówiąc, i nie znosił uczucia poplegania na kimkolwiek, jakkolwiek. Dlatego zaufanie Nico w podobnej kwestii zdawało się dziwnie... Nie na miejscu. Czuł się wręcz, że gdyby nawet tak zrobił, bo to tylko niewielki gest, to działałby wbrew swojemu przekonaniu, i że niezależnie od odczucia ma pewien dziwny obowiązek odmowy.
- Nie. A co, dowalisz mi rzewnym przemówieniem o istocie kamieni we wróżbiarstwie? - Zapytał sucho, trochę atakująco, jakby sam nieświadomie bronił się przed prośbą chłopaka.
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Slytherin |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 137
Uniósł brwi, dla odmiany patrząc na niego z dużo większym zainteresowaniem. Czyli oczekiwał tu towarzystwa kogoś konkretnego? Nico musiał naprawdę wiele przeoczyć!
- O, wow... To o kogo chodzi? - spytał siląc się na spokojniejszy ton, tylko dlatego, że naprawdę chciał się dowiedzieć. To przecież coś nowego! Nawet nie wiedział, jak ma to rozumieć. Czy ktoś podpadł Romilly'emu i to ustawka? Jakieś dziwne wyzwanie? A może szczerze liczył kogoś tu spotkać? Czy chodziło o jakąś wspólną pracę? Ale tu z kolei nie pasowało mu miejsce... Chętnie zadałby mu te wszystkie pytania na raz, ale doskonale wiedział, że wtedy Ślizgon tym bardziej złośliwie nie odpowie... A więc odwrócił nawet wzrok, licząc, że nie za bardzo zdradził zainteresowanie tematem.
Na odmowę z kolei wzruszył ramieniem, licząc że będzie dzięki temu tajemniczy.
- Nie, niekoniecznie, raczej chciałem odpowiedzieć. Krótko, zwięźle i na pewno bezboleśnie, ale nie to nie.
Chciał brzmieć jakby mu nie zależało... A zależało tylko trochę, bo miał idealną odpowiedź na tę okazję. Cóż, w takim razie Romilly mógł nie zaspokoić swojej ciekawości! Trudno!
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 219
Chyba śnił, że Romilly mu cokolwiek powie! On nie był typem psiapsi opowiadającej o swoich aktualnych miłostkach, raczej odpalał mu się wręcz odruch obronny i potrzeba pilnowania czy aby na pewno zainteresowanie nie jest czymś zagrażającym mu czy rudowłosej. W jakikolwiek sposób, w zasadzie był osobą tak przepełnioną nieufnością wobec innych, że nawet jeśli nie były to sytuacje faktycznie mające pole do krzywdy, on i tak się jej spodziewał. Nie chciał wcale sprawdzać co mogło nią być, lepiej zapobiec i tak, w razie W.
- O nie twój interes. - rzucił nieco ponuro, angażując się jakoś bardziej w nieszczęsne kaczki skaczące po wodzie. Było to oczyszczające w jakiś sposób, faktycznie, i nagle żałował, że nie robił tego przedtem zbyt często, niemalże wcale. Teraz obiecał sobie, że będzie zaglądał tu częściej, i tak naprawdę zima mu również nie przeszkadzała póki nie było zamrażająco zimno i miał pełen zestaw otulenia, wraz ze skarpetami puchowymi, czapką i rękawiczkami. Generalnie najlepiej jakby widać było tylko oczy, wtedy najcieplej.
- Aż tak nie chcę wiedzieć. - rzucił trochę spokojniej, choć nadal był w tym złośliwy w swoim stylu. Trochę nie był pewien dlaczego w ogóle chłopak wiecznie próbuje z nim rozmawiać, i choć sam nie mógł przecież powiedzieć, że go nie lubi... Dlaczego? Dlaczego i on i Saoirse zdawali się odporni na jego naturalne motywy obronne w postaci bycia złośliwym bucem? No dobrze, Saoirse wiele razy mu tłumaczyła skąd u niej takie zachowanie, i może na tym etapie zaczynał w to wierzyć. A może było w tym coś jeszcze?
- Nie masz przyjaciół, że zdecydowałeś się spędzić czas akurat ze mną? - Zapytał, w teorii będąc jak zwykle sobą, w rzeczywistości sprytnie chcąc może uzyskać namiastkę odpowiedzi.
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Slytherin |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 137
Defensywne nastawienie Romilly'ego tym bardziej go zainteresowało. Czyli to był ktoś ważny i być może coś przeoczył! To właściwie nie byłoby takie dziwne, bo mimo iż właściwie mógł powiedzieć, że przepada za kolegą z dormitorium, nie śledził dokładnie jego poczynań, a już na pewno nie wiedział wiele o jego życiu prywatnym. W końcu nie należał do osób wylewnych... W dodatku jego życie nie zdawało się być szczególnie interesujące... W każdym razie aż do tego momentu, kiedy czuł, że musi dowiedzieć się, co się zmieniło i na ile to faktycznie pasjonująca historia. Może tylko w odwrotnej kolejności. Tylko właściwie jak mógł go podejść?
Zastanowił się chwilkę milcząc przed zadaniem kolejnego pytania.
- Czy nie-mój-interes ma dostać wpierdol, czy raczej odwrotnie? - wciąż starał się brzmieć na obojętnego. W końcu, gdyby ktoś inny chciał się od niego dowiedzieć czegoś za wszelką cenę, najpewniej nie oparłby się szansie na zrobienie z tego tajemnicy dużo większej, niż w rzeczywistości!
Z kolei zaraz to Romilly ogłosił, że nie jest tak zainteresowany jedną z jego tajemnic i czuł się w tym śmiertelnie urażony! Jak to nie wpadł w jego pułapkę? I jak to nie chciał wiedzieć, po co mu kamyki?! Przecież Nico doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że dla kogoś o tak ignoranckim nastawieniu do jego zainteresowań musiała być to piekielnie dziwne zachowanie. Nie chciał odpowiedzi? A przynajmniej nie wystarczająco, by dać sobie zamknąć oczy na jakieś trzy, czy dziesięć sekund? Co mógłby mu zrobić w tym czasie? A może węszył w tym taką pułapkę, jaką faktycznie zaplanował? Ale to tylko drobna złośliwostka...
- To nie - odparł, choć ponownie starając się brzmieć możliwie neutralnie, dało się wyczuć nutkę zawodu w jego głosie. Cóż, nie zawsze da się nad tym w pełni zapanować... Zwłaszcza jak ktoś zgrabnie omija twoją pułapkę.
Za chwilę zmarszczył brwi, podnosząc wzrok z kamieni na jezioro przed sobą. Następnie rozejrzał się teatralnie, by w końcu jego wzrok padł na drugim chłopaku.
- Burke, serio, to nazywasz spędzaniem czasu? Może jeszcze to właśnie tak stajemy się sobie bliżsi? Po tylu latach? Kurwa, ładniej bym się ubrał, gdybym wiedział.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 219
Zmarszczył brwi, zerkając na niego pytająco. Nie był społecznie zaznajomymi w podstawowymi odrucham, nawet jeśli są to tylko puste słowa, dlatego jakoś nie przekonało go to, co powiedział Nico. Pokręcił lekko głową.
- Dlaczego miałbyś komuś wpierdolić? - Zapytał ze szczerym niezrozumieniem. - Aczkolwiek nie, prędzej zresztą ty byś dostał.
Chlip.
Chociaż w sumie czy to nie była jedna z tych chwil koniecznych by nabrał trochę respektu i szacunku do rudowłosej, która stała się koniecznością jego codzienności? Możliwe.
Okej, Romilly był dziwny, ale nie na tyle by interesować się kamieniami chłopaka. Szczerze miał to gdzieś i zdawało się, że nie cieszyło to Ślizgona.
Przewrócił oczami, a jednak przy tym zaśmiał się bezgłośnie pod nosem. Starał się nawet troszkę powstrzymać, ale ostatecznie odpuścił, co również świadczyło o wewnętrznej przemianie, jaką przechodził.
- Nie myśl tylko sobie za dużo, Schuyler. Gdyby kto pytał, to się wszystkiego wyprę.
Niby mówił to tak, że brzmiał poważnie, jednak w jego wykonaniu to był żart. Coś takiego! Może to stres z niego schodził, ciężko było uznać.
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Slytherin |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 137
Parsknął krótko śmiechem.
- Ja nikomu. Mi jeszcze też nikt, póki co... Pytam tylko, czy osoba, którą miałeś nadzieję tu spotkać zasługuje na wpierdol, czy właśnie nie - poprawił go szybko i ponownie utkwił w nim wzrok, tym razem z jawnym zainteresowaniem i lekkim uśmiechem.
Cóż, odpowiedź nasuwała się właściwie sama. Romilly nie wyglądał na wkurzonego... A niemal zawsze tak wyglądał! O właśnie, coś jednak musiało się zmienić.
- Zgaduję, że nie? - dopytał jeszcze, nim drugi Ślizgon zdążył odpowiedzieć. Może powinien był być bardziej cierpliwy, ale było coś w tej nagłej zmianie, co jednak na jakiś sposób go fascynowało. - To prawie jak święt-...o.
Miały być święta, ale zawahał się przy tym, zważywszy na to, że jego własne domowe święta nie były jakieś bardzo świąteczne. Święto - to słowo pasowało lepiej. Sugerowało jakąś niecodzienność i to wystarczyło.
- Co myślę, to już moje... - mruknął bardziej do siebie, zwracając wzrok ku wodzie z wyraźnym zastanowieniem.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 219
Nie odpowiedział od razu, chociaż jego czujność została odrobinę tylko uśpiona. Nadal się doszukiwał i bybł znacznie ostrożniejszy niż normalni, dobrze funkcjonujący w społeczeństwie ludzie, a jednak nie był nastawiony całkiem agresywnie, co było już pewnym progresem w jego zachowaniu.
- Nie. - Odpowiedział w końcu krótko, zwięźle i na temat, nie mając wyraźnie zamiaru nic więcej dodawać. Ale chociaż jego ton był znacznie łagodniejszy, niemalże... Miększy. Jak na niego. - Dlaczego?
W zasadzie pytał bardziej z ciekawości co chodzi chłopakowi po głowie, chcąc jakoś go lepiej zrozumieć, czy też jego intencje, niż faktycznie przejmując się komentarzem.
Zerknął na niego gdy odpowiedział, jednak nie skomentował. W zasadzie, nawet czuł się nieco "udobruchany", przez co nawet był ciutkę mniej sceptyczny do wszystkiego, jak i zwyczajnie bardziej odprężony.
- To co tu robisz? Przyszedłeś specjalnie po kamienie czy zająłem ci miejsce tajemnego spotkania z kimś? - Zapytał mimochodem, ponownie wodząc wzrokiem tylko po skaczących co i raz kamykach po tafli jeziora.
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Slytherin |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 137
Cmoknął cicho ustami, patrząc chwilę enigmatycznie w stronę jeziora, mrużąc lekko oczy.
- Nie sądzisz, że w takim miejscu można zaplanować spotkanie tylko z dwóch powodów? - spytał zerkając ku Ślizgonowi.
Dla niego oczywiście te powody były jasne. Byli wystarczająco daleko od wzroku innych uczniów, że mogliby się tu bić, czy pojedynkować... Albo wybrać się na randkę. Nico dalej przyglądał się Romilly'emu z zainteresowaniem. Czy załapie, o co chodzi, czy raczej trzeba będzie mu to przeliterować?
- Czasem po prostu dowiadujesz się, że warto się gdzieś wybrać i to właśnie robisz... Z pełną świadomością, że możesz się zawieść, ale ufasz, że nawet wtedy wyjdzie z tego coś dobrego.
Tak, był to dokładnie jego sposób na odpowiedź na pytanie kolegi. Brzmiało dużo lepiej niż "tak, przyszedłem zbierać kamienie".
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 219
Zastanowił się chwilę.
- Sądzę, że w takim miejscu można zaplanować naprawdę wiele rodzajów spotkań. Nie wierzę, że to siebie uznajesz za kreatywniejszego.
W zasadzie nawet nie chciał go obrazić, ot powiedział co miał w głowie, jak zwykle. Raczej nie krył się ze swoimi przemyśleniami i nie obawiał się, że kogoś urazi, bo zwyczajnie miał to gdzieś. No, teraz to już nie ze wszystkimi (i nie tylko o Saoirse mowa!), ale wraz z większością. Poza tym, dlaczego miałby udawać, że mysli co innego? Przez takie udawanki nie ufał w końcu innym.
W zasadzie, popniekąd dlatego Romilly tu był. Uważał, że warto wyjść na spacer z Saoirse, której tu nie było, bo nie umiał zwyczajnie zaproponować spaceru... Więc był tu sam i rzucał kamienie z kolegą z dormitorium. Jakoś nie tak to sobie wyobrażał.
- I co, zawiedziony?
Nie to żeby to był sygnał dramy, nie, w zasadzie nawet jakby Nico wprost powiedział, że tak, bo mu on przeszkadza, to by pewnie podsumował wzruszeniem ramionami. Poczuł się jedynie głupio sprowokowany do zadania tego pytania, jak i w durny sposób czuł potrzebę... Rozmowy. O czymś. Czymkolwiek, żeby może rozproszyć ponure myśli, które kołowały nad jego głową.
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Slytherin |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 137
- Ale nigdy nie mówiłem, że jestem kreatywniejszy.
Chyba nigdy tak nie mówił. Mówił? Nie był pewien. Dużo zmyślał na poczekaniu, a później niektóre z jego historii zdawały się niespójne... Czy to jedno z podobnych potknięć? Cóż, trudno. Zwykle się nimi nie przejmował i upierał się przy swoim celem zmylenia przeciwnika, czy też po prostu wybrnięcia.
- Wydaje mi się, że to albo ładne miejsce, w które można się wybrać, albo wystarczająco odludne... - sprecyzował. - Chyba bym się tu z tobą nie umówił.
I było ku temu parę powodów. Po pierwsze, Romilly nawet nie chciałby się z nim nigdzie umawiać bez powodu. Po drugie, nie wydawało mu się, by ten widok mówił Romilly Burke...
- Jeszcze nie wiem - odparł szczerze pakując parę ostatnich płaskich kamieni, po czym wstał, prostując się tuż obok kolegi. - To jak, czemu ty jesteś zawiedziony?
Może nie wyglądał na swoje typowe, codzienne niezadowolenie, ale coś było na rzeczy, prawda? Sam powiedział, że to nie jego miał nadzieję spotkać, a więc musiała być tu mowa o jakimś zawodzie!
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 219
Nie mówił? Cóż, Romilly w jakiś sposób odebrał go jakoby właśnie tak uważał. Nie tylko on w zasadzie, ale każdy, nawet nie zadając sobie trudu żeby go poznać. Ale faktycznie, bezpośrednio raczej nie kojarzył żeby Nico tak powiedział, zatem trochę nie mógł się przyczepić. Wzruszył więc tylko ramionami, zostawiając domysły dla siebie samego.
Uniósł brwi, spoglądając na niego.
- Bo co, boisz się?
Nie to żeby go prowokował, w zasadzie pytał w pełni poważnie. I nie, nie chciał się z nim umawiać, chociaż w pokrętny sposób mogło to tak zostać odebrane. Ale w rzeczywistości, ponownie, jego odpowiedź mogła mu trochę może podpowiedzieć o spojrzeniu, nawet potencjalnym, Saoirse.
Jego pytanie za to było nawet trudniejsze. Nie tylko dlatego, że nie chciał mu mówić dlaczego, ale też ciężko nadal mu przychodziło odpowiadanie na podobne pytanie przed samym sobą. Ciężko po latach odrzucania dosłownie wszystkich przyznać, że na kimś mu zależy.
Nie rzucił kolejnego kamienia. Zamiast tego wpatrzył się w taflę wody z kamieniem ściśniętym w pięści, po czym usiadł tam, gdzie stał, wzdychając cicho przez nos. Jego oczy utkwione były w dali horyzontu, dopasowując się barwą tęczówek do błękitu nieba.
- Najpewniej po prostu cię nie lubię. - Powiedział swój zwyczajowy przytyk, jednak wyjątkowo zupełnie bez przekonania ani woli walki, jaką zwykle w sobie miał. Był zwyczajnie zagubiony.
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Slytherin |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 137
Czy się go bał? Ale naprawdę? Dzielił z nim dormitorium piąty rok! No dobrze, Romilly był większość czasu ponury, pretensjonalnie poważny i zdawał się niesamowicie nudny... Ale zauważył w nim też parę pozytywnych cech. Na przykład odpowiednio nie sprowokowany zdawał się nie stwarzać zagrożenia. Oczywiście Nico akurat czasem faktycznie go prowokował, ale czy to tylko nie potwierdzało, że się go nie bał?
- Myślisz, że ludzie tak po prostu się ciebie boją? - spytał całkowicie szczerze.
Może młodsze dzieciaki tak, chyba zdarzało mu się ich straszyć... Może też ci, którzy zwracają uwagę na wpływowe nazwiska? Ale Nico był nieco inny. W różnym tego słowa znaczeniu...
Na kolejny komentarz położył w teatralny sposób rękę na swoim sercu. Przynajmniej takie było założenie i taki miał być symbolizm, jednak wpierw ułożył dłoń na swojej piersi po prawej stronie. Uświadomiwszy sobie swój błąd, szybko go skorygował, przesuwając rękę.
- Najpewniej mnie nie lubisz. To absolutnie najbliżej wyznania, że jednak mnie lubisz ze wszystkich rozmów, które przeprowadziliśmy do tej pory... Czego nie było tak wiele, patrząc na to, ile przestrzeni dzielimy. Ale i tak! Jestem poruszony.
Zamilkł na chwilę, wreszcie opuszczając rękę.
- Dobra, to kogo tak lubisz?
Czy tylko mu się wydawało, czy Romilly troszkę zaplątał się w tej rozmowie? Wspominał, że miał nadzieję zobaczyć tu kogoś innego. Podkreślił, że nie chodzi o byle kogo, tylko konkretną osobę... Nie zrozumiał, że można wybrać to miejsce, żeby komuś wpierdolić, a więc zakładał milsze spotkanie. A teraz ten tekst, że jest zawiedziony, bo go nie lubi? Kogo lubił Romilly Burke? I jak blisko to jednak Nico był wspomnianego wpierdolu w wystarczająco odludnym miejscu, jak to sam zauważył?
- Hej, może potrzebujesz drobnej pomocy? - zaproponował spontanicznie, zawsze gotów do konkretnych rodzajów pomocy. - Może jest coś, o co chciałbyś zapytać karty, hm? Coś, nie wiem, związanego z przyszłością? Może drobne naprowadzenie na odpowiednią drogę?
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 219
Zastanowił się chwilę. Nie, nie uważał, by się go wszyscy bali. Część tak, jeśli się sam o to postarał. A część po prostu nie upodlała się próbami rozmowy z kimś, kto sobie tego nie życzy i w żaden sposób nie docenia. Chociaż w tym przypadku w głupi sposób złościło go to podejście, własne podejście, ze względu na Saoirse i myśl, że miałaby się upodlać. Tak jakby się nie zgadzał na to, ale przecież sam tak to ukierunkował, w swoim odczuciu.
- Nie. - Powiedział szczerze w końcu, dość cicho. - Myślę, że rozmowa z kimś, kto tego wyraźnie nie chce, mało kogo bawi.
Z niewielkimi wyjątkami, jak Nico, którego miał wrażenie, że nic nie mogło zniechęcić jak sobie postawił za cel denerwowanie danej osoby. Bo tak to widział, usilne próby rozmowy i spędzenia czasu miały według niego na celu wkurwienie go, czy innych, ewentualnie chociaż poirytowanie. Może dlatego pilnował się by cierpliwości nie stracić, coby nie dać mu satysfakcji.
Przewrócił oczami na jego zwrócenie uwagi na półsłówka. Dobra, może nie było faktycznie tak, że go nie lubił, ale nine był pewien czy mógł przy tym powiedzieć, że go lubił. Był z reguły dość irytujący.
- To twoje słowa, nie moje. - mruknął, nie podpisując się więc pod wnioskiem Nico. - Nie twój interes, nadal. - Powtórzył siebie sprzed nastu minut temu. Nawet gdyby mu ufał, szczerze nie sądził by była to osoba odpowiednia do porad miłosnych. To jak zapytać nerda jak być popularnym.
Prychnął z pobłażaniem.
- Co, chcesz mi pomóc wyczytując z obrazków złote rady? Świetnie, dzięki. - Nie dało się być bardziej sceptycznym na tym etapie.
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Slytherin |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 137
Wzruszył lekko ramionami. Zdawało mu się, że Romilly wcale nie miał racji. Nie wspominając już o tym, że jeśli tylko komuś nie podoba się rozmowa, czy też rozmówca, są setki sposobów na wybrnięcie. Chłopak z kolei zdawał się nawet nie próbować. Dobrze, rzucił czasem jakimś niepocieszonym komentarzem, ale to tyle... Nic, co przekreślałoby dalszy kontakt.
- Zdziwiłbyś się - odparł dosyć szybko, pewnym tonem.
Oczywiście Nico nie mógł wiedzieć, że Romilly zdążył się już zdziwić gorszym natrętem niż on sam.
A choć drugi ze Ślizgonów starał się ładnie wymigać od każdej odpowiedzi, Nico z radością interpretował wszystko po swojemu. Nie mógł być pewien, czy jego domysły są słuszne, ale to absolutnie nigdy mu nie przeszkadzało. Tworzył sobie w głowie już pewną historię i to wystarczało.
- Mhm... - mruknął tylko, ten jeden raz nawet nie ciągnąc tematu.
Nie chciał, to nie powie, o kogo chodzi. W każdym razie nie dzisiaj, najpewniej nie w najbliższym czasie, możliwe, że nigdy. Ale może to było ciekawsze? Może gdyby odpowiadał na każde zadane pytanie Romilly straciłby pewien urok? Aurę tajemniczości? Może w takim wypadku Nico chętniej zostawiłby go już w spokoju?
- Wiesz, zawsze sądziłem, że ludzie reagują czasem zbyt pochopnie, zbyt... Czy można to już nazwać fobią? Przed jakimkolwiek rodzajem wróżbiarstwa. Bo patrz, to jest tak. Właściwie nie ma się absolutnie nic do stracenia, a jednak ta defensywna reakcja zdaje się być pewną prawidłowością. To tak jakbyś miał potencjalną odpowiedź na wyciągnięcie ręki - mówiąc to tonem, który z założenia miał ociekać mistycyzmem, wyciągnął rękę w kierunku słońca i zaraz wychylił się, by złapać nią powietrze. - Ale jak decydujesz się po nią sięgnąć, jest za późno.
Westchnął, a następnie wstał i przeciągnął się, jakby był gotów się zbierać.
- No, i jakoś popularna prasa, czy nawet Ministerstwo podejmuje tego ryzyka wielkiego ryzyka... I o zgrozo, w najgorszym wypadku mogą nawet znaleźć się... W punkcie wyjścia.
|