Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Przedział prefektów Jeden z ostatnich przedziałów pociągu przeznaczony był dla prefektów. Choć nie musieli przebywać w nim przez całą podróż, był to moment, kiedy wracali do swoich obowiązków, a więc powinni też umówić się na parę patroli po pociągu - tylko na wypadek, gdyby któryś z uczniów wpadł na jakiś głupi pomysł w trakcie podróży.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Po pospiesznym usunięciu się z peronu - trochę w bardzo udanej próbie ucieczki od przydługich pożegnań z rodziną, trochę z frustracji, kiedy nie wypatrzył nikogo znajomego w tłumie, a jeszcze trochę, żeby mieć swoje obowiązki z głowy jak najszybciej - odnalazł przedział prefektów, znajdujący się niemalże na samym końcu pociągu. Zupełnie jakby uważano ich za najbardziej odpowiedzialne osoby zaraz po nauczycielach, którzy zajmowali przedział tuż przy początku pociągu... Cóż, jeśli Philip miał być jedną z najbardziej odpowiedzialnych osób w szkole, ten rok nie miał prawa skończyć się dobrze. Przynajmniej stwarzał przez większość czasu wystarczające pozory. Najwyraźniej to wystarcza.
Ku swojemu nieszczęściu, ujrzał przed sobą wciąż pusty przedział. No dobrze, było jeszcze wcześnie, ale czy naprawdę jeszcze nikt nie zdążył tu dotrzeć? Czy aż tak dobrze odgrywał swoją rolę w próbach sprawiania odpowiednich pozorów. Przez myśl przemknęło mu, że może to jednak niewłaściwy przedział, jednak ostatecznie zdecydował, że jeśli tylko tak było, nic o tym nie wiedział. Trudno! Każdemu zdarzały się pomyłki, prawda? Odsiedzi tu swoje kilka minut, a potem ruszy się na bardzo profesjonalny obchód w poszukiwaniu przyj-... Problemów oczywiście! Żeby je rozwiązać!
Opadł na miejsce tuż przy oknie, jednak zamiast przez nie wyjrzeć, osunął się nieco w siadzie. Od tego zgiełku chyba zaczęła boleć go głowa. Może i lepiej, że miał chwilę dla siebie.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
|
Pióra: 31
Spotkanie Kai jeszcze na peronie zdecydowanie wprawiło Dani w jeszcze lepszy nastrój, niż sam fakt powrotu do Hogwartu. Miała przed sobą ekscytujące dwa lata jako jeden z najmłodszych prefektów naczelnych od wielu lat, ale to nie znaczyło, że zamierzała ostawić jakiekolwiek znajomości na bok. Każdy przecież potrzebował szaleństwa i luzu, przynajmniej raz na jakiś czas! Oczywiście będzie wywiązywała się ze swoich prefektowych obowiązków, ale to nie znaczyło, że stanie się sztywniakiem. A jeśli miałaby takie zapędy, to wierzyła, że właśnie Kaia kopnie ją w tyłek i przypomni o wyluzowaniu się raz na jakiś czas.
Wsiadła do pociągu najbliżej ostatniego wagonu, jak tylko pozwalały tłumnie zebrane młodsze klasy i ich rodzice, po czym już w środku z uśmiechem wymijała innych przechodniów, witając się krótko z rówieśnikami i innymi znajomymi. Nie musiała długo manewrować, żeby po kilku minutach dotrzeć do ostatniego przedziału, który był przeznaczony właśnie dla prefektów. Okazało się, że nie była w nim pierwsza, choć niewiele brakowało. Za to miała nadzieję, że pozostali prefekci nie przyjdą zbyt późno, pewnie każdy z nich chciał spędzić przynajmniej część podróży ze znajomymi.
Weszła do przedziału, nie pytając o to czy wolne i czy można, w końcu to przedział prefektów. Ale oczywiście przywitała się, jak kultura nakazuje.
- Cześć. - Posłała Philipowi uprzejmy uśmiech, po czym zajęła miejsce naprzeciwko niego, tuz obok okna. W przeciwieństwie do niego wyjrzała na peron, choć wcale nie spodziewała się zauważyć nikogo znajomego, pod oknem ich przedziału raczej nie było nawet małego tłumku, bo i kto stałby na końcu pociągu? Dopiero jak usadowiła się wygodnie, znowu przeniosła wzrok na kolegę i uniosła lekko brwi, nieco bardziej zwracając uwagę na jego odrobinę "zjechaną" z siedzenia pozycję. - Wszystko ok?
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Przynajmniej nie musiał długo czekać w niepewności... A jednak był w tym pewien zawód. Należało jeszcze poczekać na całą resztę - a w pełni zdawał sobie sprawę, że przed oraz w trakcie podróży dzieją się rzeczy nie do przewidzenia, które mogłyby zatrzymać każdego i byłby niezmiernie wdzięczny losowi, gdyby zatrzymały właśnie jego. A przynajmniej tak mu się zdawało. Ostatecznie uciekające zwierzęta, zostanie oblanym napojem, czy podobne absolutnie go nie bawiły. Niemniej rodzice bardzo skutecznie uchronili go od problemu ze zwierzakami - przecież pod pretekstem braku wystarczającej odpowiedzialności żadne z jego rodzeństwa nie miało zwierzęcia... Och, niech tylko tego dnia jakiś prawdziwie nieodpowiedzialny właściciel na niego nie wpadnie...
Oczywiście nie zignorował Gryfonki. Od razu zwrócił głowę w jej stronę i machnął jej niemrawo ręką na powitanie.
Następnie padło pytanie, o które... Cóż, sam się prosił. Tylko uświadomił sobie to dopiero po tym, jak je wypowiedziała, na co wyprostował się w siadzie z cichym westchnieniem, które obyło się bez nutki pretensji tylko i wyłącznie dlatego, że w gruncie rzeczy do Dani osobiście nic nie miał.
- Tak, ok, w porządku. A co u ciebie? - zagrał, jakby nie zrozumiał do końca pytania, żeby tylko nie hejtować jeszcze zbyt otwarcie sytuacji, w jakiej się znalazł i która szczerze mówiąc obiektywnie nie była wcale aż tak zła.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
|
Pióra: 31
Uważnie obserwowała ruchy kolegi, kiedy prostował się pod wpływem jej odrobinę zmartwionego pytania. Nie spodziewała się wylewnego powitania i przedstawienia ewentualnych przyczyn oklapniętej sylwetki, więc reakcja Philipa i odbicie pytania ani trochę ją nie zaskoczyła. Nie musieli się wcale przyjaźnić, żeby znać się całkiem dobrze i wiedzieć jak to drugie może zareagować w niektórych sytuacjach. Na przykład teraz, choć Philip nie do końca przekonująco powiedział, że jest w porządku, to Dani nie zamierzała naciskać i drążyć, byle dojść do sedna. Nie chciał mówić, to nikt mu nie kazał. W zamian uśmiechnęła się przyjaźnie, jakby jego pozycja sprzed chwili w ogóle nie miała miejsca.
- Bardzo dobrze. Tęskniłam za Hogwartem, więc tym bardziej cieszę się powrotem. - Wzruszyła nieznacznie jednym ramieniem, żeby kolega nie poczuł się jakoś specjalnie zobowiązany do ciągnięcia konwersacji, jeśli nie miał ochoty na rozmowy na ten temat. - I mam nadzieję, że wszyscy przyjdą w miarę szybko. Domyślam się, że każdy będzie chciał być w innym miejscu, niż spędzać całą podróż tutaj, na dyskutowaniu o strategii i obowiązkach. Będzie na to czas w szkole. - Jakkolwiek nie byłaby dumna ze swojej pozycji prefekta - w tym roku już naczelnego - to też była zdania, że nie muszą spędzać całych dziewięciu godzin razem i rozmawiać na tematy dotyczące tego roku szkolnego. Mogli się tym zająć w tygodniu, a teraz dać sobie czas na nadrobienie dwóch miesięcy rozłąki z przyjaciółmi.
Gryffindor |
25% |
Klasa VII |
17 |
b. ubogi |
Hetero |
Pióra: 195
Nie musieli długo czekać - a przynajmniej nie aż tak - żeby kolejny prefekt się zjawił. Rosemary poważnie, bardzo poważnie traktowała swoje obowiązki i szczerze za utratę punktów rozszarpałaby każdego, zatem naturalnie nadawała się świetnie. Szczególnie, że miała wprawę w pilnowaniu gówniarstwa. A mówiąc o tym, najpierw oczywiście musiała dzieciaki posadzić w przedziałach, wstawić ich bagaże nad siedzenia, i dopiero po tym skierowała się do przedziału, w którym na nią oczekiwano.
- Hej! - Przywitała się z uśmiechem, jeszcze pełna dobrej, pozytywnej energii i sił na użeranie się z dzieciarnią. Weszła pewnie do środka, zamykając za sobą drzwi i siadając obok Dani. - Dobrze was widzieć. Doprawdy, jestem tak zmęczona tymi wakacjami, że nie macie pojęcia. Bycie prefektem przy tym to pikuś, jestem gotowa jak nigdy. A jak wasze wakacje? Mam nadzieję, że lepiej?
Pytając i patrząc na nich pogodnie, wsadziła walizkę nad głowy siłą własnych mięśni, nie wysługiwała się magią w takich sytuacjach. Potem ją zabierze, może, albo zostawi tu dla świętego spokoju, ale tak czy inaczej, póki co bez sensu żeby leżała między nogami i zawalała przestrzeń.
Fakt, że względnie byłą rozgadana, też świadczył o dobrym humorze. Zwykle była nieco nerwowa, to raz, i nie przepadała za Leightonem, a raczej obojgiem, to dwa. Ale na chwilę schowała dumę do kieszeni, mając nadzieję, że może Philip będzie aktualnie dobrym prefektem i może jego destrukcyjność nie będzie tak... Duża. Chociaż nie rozróżniała tych dwóch, a ponoć jeden tylko z nich był aż tak nieokrzesany, by tworzyć chaos wszędzie gdzie się da, ale na tym etapie łatwiej było nie lubić obu. Teoretycznie powinna się cieszyć, bo skoro Ślizgoni mają chujowego prefekta (jej zdaniem), to jej będzie łatwiej utrzymać więcej punktów Domu. A jednak nie o to chodziło, nie lubiła bardzo chaosu i obawiała się złego wpływu na jej rodzeństwo, a i tak wszystkie były... No, każdy miał swoje, czego z patologii nie dało się uniknąć.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Small talk nie był wcale tym, co Philip lubił najbardziej... Właściwie niesamowicie go męczył i niestety zdradzał to mimiką. Może nawet nie próbował tego ukryć? No dobrze, należało zamienić tę parę słów z Danicą, czy z Rosemary, która właśnie przyszła, ale nie oszukujmy się - nie chciał tego, nie potrzebował i szczerze mówiąc z chęcią wysłałby tu Iana zamiast siebie. Skoro poczuwa się do przywilejów, to mógłby też przesiedzieć swoje!
Pokiwał głową na wspomniane przez pierwszą z Gryfonek nadzieje, kiedy weszła Rose, która była... Cóż, może to on był zbyt oceniający, ale obie wydawały mu się przeraźliwie nudne. Ktoś kiedyś wykombinował, żeby wrzucić go w grupę nudziarzy-prefektów i Philip zaczynał zastanawiać się, czy aby na pewno opiekun domu nie chciał żeby świat stanął w płomieniach. Aczkolwiek na pozór wykonywał swoje obowiązki i nie robił głupot... Zbyt dużych i pod swoim imieniem.
Uniósł lekko brwi, kiedy tylko Rosemary wysiliła się z uprzejmością, że miło ich widzieć.
- W to nie wątpię - mruknął ironicznie absolutnie zdając sobie sprawę, że ich relacja, to raczej wzajemna niechęć i chociaż nie rzucali się sobie do gardeł, nie potrzebował wcale podobnych zapewnień.
Może powinien być milszy? Ostatecznie żadne z nich chyba nie chciało tu być... I był to dopiero pierwszy dzień szkoły... I może teoretycznie powinni mieć dobry kontakt i współpracować, nie wspominając już o tym, że zwyczajnie by mu się to opłacało. Rzecz w tym, że na ten moment nie miał nawet siły udawać, że widok Rose ucieszył go na jakimkolwiek innym poziomie, niż przez wzgląd na fakt, że to jedna osoba mniej do odhaczenia. A jeszcze weszła gadając o tym, jak to wakacje ją zmęczyły! Nie znał jej sytuacji, nie powinien oceniać, ale szczerze wątpił, by było aż tak źle! I co? Mieli może zabrać się za dopytywanie, co strasznego jej się przydarzyło? A może zacząć ją pocieszać? O nie, zdecydowanie nie było go w tej rozmowie, co zasygnalizował odwróceniem głowy w stronę okna.
Hufflepuff |
100% |
Klasa VII |
17 |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 40
Chociaż miał być to jej ostatni rok w Hogwarcie, do szkoły wracała z optymizmem i uśmiechem. Żal jej będzie opuszczać te znajome mury, w których spędziła dobre sześć lat swojego jednego z ważniejszych okresów w życiu, ale – w końcu to nie był koniec, prawda? Zaraz po szkole mogła zacząć pracować nad dalszą realizacją marzeń… no i nikt jej nie kazał zrywać wszystkich kontaktów z przyjaciółmi! Była pewna, że wszystko będzie w porządku – i była pełna optymizmu.
Co prawda tą radość nieco podkopywała świadomość, że raczej nie pojedzie w jednym przedziale z siostrą, no ale… zawsze po uczcie mogą mieć tyle czasu dla siebie, ile będą chciały. I przez następne kilka miesięcy… tę chwilę (która w praktyce była kilkugodzinną podróżą – ale czymże była w porównaniu do całego roku…?) naprawdę mogła poświęcić… na podróż z innymi znajomymi!
Co prawda przychodziła z delikatnym poślizgiem (zwyczajnie zagadała się w korytarzu, bo w końcu trzeba było wyprzytulać dobrą połowę uczniów Hogwartu! I zwrócić uwagę na biegające wszędzie w ekscytacji pierwszaki…), ale dotarła w końcu do przedziału prefektów. Z szerokim uśmiechem odsunęła drzwi od przedziału i prawdopodobnie wcięła się w rozmowę, ale i tak się przywitała:
— Hej wszystkiii-! – nie zdążyła dokończyć, bo pociągiem nagle szarpnęło, czego Sky nie była w stanie przewidzieć i poleciała bezwiednie… wprost na kolana Rose.
Minęło dobre kilka, może kilkanaście sekund, kiedy otrząsnęła się z szoku i ze zdziwieniem spojrzała na Gryfonkę, jakby nie dowierzała, co właściwie tutaj robiła. Dopiero po chwili, z uśmiechem, w którym mieszały się niezręczność i rozbawienie, zeszła z kolan dziewczyny, żeby opaść na siedzisko po przeciwnej stronie.
— Wybacz, Rose – rzuciła z lekkim rozbawieniem całą tą sytuacją, dopiero po chwili orientując się, że to w sumie nietypowe, żeby pociąg się zatrzymywał niedługo po ruszeniu. Dlatego odchyliła się lekko na siedzisku, aby wyjrzeć przez szybkę na korytarz. – Macie pojęcie, dlaczego mógł hamować?
|