11-09-2021, 01:18 AM
Alex Dickman
Data urodzenia
10.09.2002
Dom i klasa w Hogwarcie
Gryffindor, VII
Status krwi
0%
Status majątkowy
bardzo ubogi
Miejsce zamieszkania
Sierociniec im. Norvela Twonka, Brixton, Londyn
Orientacja
generalnie woli laski, może zdarzyć się wyjątek
Wizerunek
Freddie Thorp
Freeform
Tak w jednym słowie można skutecznie opisać całe dzieciństwo Alexa. Przede wszystkim nie był chcianym dzieckiem i gdyby nie brak środków finansowych, to w ogóle nie miałby szansy się narodzić. Uzależnioną kobietę z problemami raczej nie było stać na aborcję, co nie znaczy, że własnoręcznie nie próbowała przerwać ciąży.
Przyszedł na świat w domu okupowanym przez wiele osób pokroju jego rodzicielki. Nie było przy tym okrzyków radości, zachwytów i łez szczęścia, a jedynie tłumione zagryzanym paskiem krzyki bólu, siarczyste przekleństwa i chęć zakończenia tych cierpień.
Jako kilkugodzinny niemowlak po raz pierwszy w swoim życiu został potraktowany jak zwykły śmieć - zawinięty w zakrwawione prześcieradło wyrzucony do kontenera na śmieci. Musiał mieć niesamowitą wolę przetrwania, bo jego przeraźliwy płacz w końcu zwabił jakiegoś nocnego wędrowcę, a ten z kolei zlitował się nad dzieckiem i zaniósł do szpitala.
Tak jak w przypadku szczeniaczków, tak i niemowlę całkiem szybko zostało zaadoptowane - małe, niewinne, słodkie… tylko okropnie dużo płakał. Wraz z wiekiem, zaczynały się też kolejne problemy, domagał się niemalże ciągłej uwagi, podnosił wielki lament, jak budził się sam w swoim dziecięcym pokoiku, czy też jak próbowano zaprowadzać go do przedszkola. Inne dzieci niekoniecznie chciały się z nim bawić, bo przez łzy dziecięcej złości rzucał zabawkami, odpychał, uderzył.
Trafił do domu dziecka z prostej przyczyny - przybrani rodzice nie potrafili sobie z nim poradzić. Wciąż był dzieckiem o wyjątkowo urokliwych niebieskozilonych oczach, więc po kilku miesiącach dostał szansę od kolejnej pary chcącej go zaadoptować. Zdobył ich chyba tym, że… nie płakał. Po tamtym odrzuceniu po prostu zaczął izolowac się od wszystkich, przez jakiś czas nawet przestał mówić. Unikał kontaktu z innymi dziećmi, opiekunami, nauczycielami. Dziecięca złość ukryta była pod ogromnym smutkiem i niezrozumieniem, których młodziutki umysł nie był w stanie pojąć.
Chociaż przed przeprowadzką do nowego domu wiedział, że będzie miał “rodzeństwo”, to jakoś tak zapomniano uprzedzić go ile, w jakim wieku i jakiej płci. Był najmłodszym, czwartym chłopcem w domu. Na początku zdawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku, ale po kilku miesiącach zaczęły się zazdrości, zabieranie zabawek, kłótnie, “bracia” nie chcieli się z nim bawić, bo był od nich… inny. Dokuczali mu, zaczepiali, więc i coraz częściej dochodziło do bijatyk.
Wrócił do domu dziecka jako ośmiolatek, który zaczynał rozumieć pewne rzeczy. Na przykład to, że najłatwiej zdobyć czyjąś uwagę krzykiem, zaczepkami, bijatykami. Tym razem i w ośrodku zaczął dawać do wiwatu - zaczepiał młodsze dzieci, rówieśników, a w końcu i te starsze. Nauczył się, że im większego kolegę wyzwie, postawi mu się, zaczepi, czy sprowokuje, tym większy podziw wzbudzało to wśród innych dzieciaków. I to ta bezpośredniość i odwaga w tak młodym wieku sprawiały, że wiele innych wychowanków domu dziecka po prostu się go bało.
Dostał kolejną szansę na dom i rodzinę, bez innych dzieci. Para psychologów, którzy w swoim wyborze mieli ukryty motyw - przygarnąć problematyczne dziecko i je “naprawić”. Z początku nie wiedział, że jest tak na prawdę obiektem skrupulatnie zapisywanych badań, zrozumienie tego też przyszło z czasem. Co prawda nie czuł pokładów uczucia płynących od przybranych rodziców, ale przynajmniej miał niemal całą ich uwagę, jak tylko był w domu, a nie w szkole. Ale to właśnie szkoła stała się jego nową areną kreowania osobowości, która miała zalążek wyhodowany w domu dziecka. Wcale niekoniecznie chciał mieć przyjaciół, bo dobrze pamiętał jak bardzo neprzyjemne jest uczucie odrzucenia, jeśli do kogoś się przywiąże. Za to z ochotą przyjmował pełne podziwu spojrzenia kiedy stawiał się nauczycielom i pyskował tak, jakby nie potrafił wyczuć granicy. Wbrew pozorom dobrze wiedział gdzie te granice są, ale po prostu nie bał się ich przekraczać, bo to za nimi czekały go uznanie i chwała wśród innych dzieciaków.
Oczywiście stawiał się i pyskował również kolegom i koleżankom, nie bał się stanąć twarzą w twarz ze starszymi o kilka lat chłopcami i wyśmiewać ich, otwarcie poniżać przy znajomych, doprowadzać do łez, prowokować do bijatyki. Jego przybrani rodzice średnio raz na tydzień wzywani byli na rozmowę z nauczycielami, a mamy dzieci z sąsiedztwa skarżyły się na porządku dziennym.
Prawdopodobnie podświadomie wchłoną trochę psychologicznych zagrywek manipulacyjnych jakie zaobserwował w domu i stopniowo, coraz częściej wykorzystywał wśród równieśników. Dzieciaki bały się go głównie dlatego, że on zdawał się nie odczuwać żadnego strachu, nie sposób było go onieśmielić, a w bijatyce nie poddawał się nigdy, jedynie utrata świadomości (o dziwo to nie on tracił świadomość, ale zawsze druga strona, niezaleznie od tego w którą stronę przechylona była szala zwycięstwa) lub interwencja osób trzecich były wtedy ratunkiem dla sytuacji.
W jego jedenaste urodziny doświadczył kolejnego odrzucenia. Po niespodziewanej wizycie kogoś, kto podawał się za przedstawiciela niejakiego Hogwartu i długiej rozmowie o tym, że magia istnieje, a Alex jest tak naprawdę czarodziejem, przybrani rodzice najzwyczajniej w świecie stwierdzili, że w takim razie nie chcą takiego dziecka. Mogą go sobie zabierać, ale oni rezygnują z roli opiekunów prawnych i zwrócą go do domu dziecka. I tak najwyraźniej był niereformowalny, bo choć w domu zachowywał się względnie dobrze, to poza nim już dużo mniej.
Ale nie wrócił do tej samej placówki, w której wylągował wcześniej dwa razy. Tym razem został zabrany do miejsca, gdzie przebywała tylko garstka dzieciaków w różnym wieku i wszystkie z nich było dokładnie takie same jak on - miały magię. I te starsze chodziły już do tego Hogwartu.
Z początku szkoła wydawała mu się dużo bardziej inna niż ta mugolska podstawówka, ale oczywiście czas pokazał, że to nie była prawda. Tu również napotkał kozaczące dzieciaki, które uważały się za lepsze od innych i szczyciły się nie wiadomo czym. Bardzo szybko zaczął aplikować wyuczone mechanizmy w życie szkolne - stawiać się nauczycielom, innym adeptom magii, dokuczać przede wszytkim tym, którzy zdawali się najbardziej kozaczyć, prowokować, aż to oni atakowali. Z tą różnicą, że teraz mógł oberwać jakimś wymyślnym zaklęciem, nie tylko pięścią.
Już od pierwszej klasy zaczął wyrabać sobie opinię rozrabiaki, bo zawsze jak pojawiały się problemy, to on był w ich epicentrum. Prowokował pojedynki i bójki, pyskował, wyzywał i nie bał się konsekwencji. Z czasem ta oponia zaczęła żyć własnym życiem i wiele osób zaczynało bać się go dla zasady, bo był agresywny słownie i potrafił bez strachu postawić się największym szkolnym zabijakom.
Nie trafił już więcej do żadnej rodziny zastępczej, na wakacje wracał do domu dziecka, gdzie mieszkał z innymi obecnymi i przyszłymi uczniami Hogwartu. Oni też przyczynili się do kreowania jego opinii na korytarzach zamku, bo stopniowo i skutecznie uświadamiał ich, że nie chcą wejść mu w drogę i mieć w nim wroga.
Już jako dwunastolatek zaczął spędzać niemal całe wakacje na ulicy, uciekając nawet na kilka dni z domu dziecka i wracając z siniakami, rozcięciami, zwichnięciami i złamaniami. Pakował się w te miejsca, gdzie każda osoba z rozwiniętym instynktem samozachowawczym świedomie by nie poszła. Pracował cieżko na “szacunek ulicy”, bo to dodatkowo kreowało jego wizerunek kogoś bezwzględnego i nieobliczalnego. Zaczął palić i pić w bardzo młodym wieku, mając lat czternaście spróbował pierwszych substancji psychoaktywnych, po raz pierwszy miał okazje poznać termin walk ulicznych i uciech cielesnych. Od tamtej pory tak właśnie wyglądają jego miesiące wakacji - wciąż na ulicy, ale tym razem na ustawianych bijatykach z innymi równie nieobliczalnymi nastolatkami. Jego pozycja w szkolnej społeczności też zaczęłą dzięki temu nieco się zmieniać. Może i nie był postrachem kamiennych murów, ale wiele osób zaczęło go unikać, schodzić mu z drogi, bać się, określać zbirem.
Nadal - jeśli nie jest to uliczna ustawka - niekoniecznie wszczyna bójkę, woli sprowokować atak i niczym surfer dać się ponieść fali agresji. Nie jest zbyt miły, ale z pewnością jest szczery i mowi to, co myśli. Stąd też ciągłe pyskowanie, złośliwości. Jeśli ktoś mu nadepnie na odcisk, to potrafi być bezwzględny w agresji słownej, która z wielkim prawdopodobieństwem może prowadzić do tej fizycznej. Tym bardziej, kiedy trafić na jego zły humor.
Pomimo tej całej postawy nieokiełznanego badboya, który za nic ma szlabany, utratę punktów, mialiardy rozmów z nauczycielami i psychologiem, jest osobą niebywale lojalną. Jeśli tylko ktoś sobie u niego nie przeskrobał, a wręcz w jakimś stopniu zaskarbił jego sympatię, to jest w stanie wykorzystać swoją opinię, żeby takiej osobie pomóc, stanąć po jej stronie, obronić. Ale w zamian wymaga tego samego. Ma nawet grono znajomych, w dużej mierze młodszych od siebie, u których chyba podświadomie wyczuwa jakąś skazę na psychice - tak jak i on ma swoją. Trzymają się razem, jak wataha wilków, bo grupę dużo trudniej jest zdominować, złamać, niż zostawioną na pastwę losu jednostkę - a nie każda jednostka jest w stanie tak bezwzględnie i skutecznie utrzymywać swoją pozycję i opinię, jak robi to Alex. Lubi ich na swój sposób, chociaż daleko mu do nazwania ich przyjaciółmi. Mimo to ma nadzieję, że podobnie jak on rozumieją jak ważna jest lojalność wobec swoich i jak różna od przywiązania oraz uczuć.
- Nie jest miły i przyjemny w obyciu, nagminnie i bardzo świadomie przekracza granice. Jest szczery, bezpośredni i bezwzględny.
- Podświadomie już z okresu płodowego ma wpisaną traumę odrzucenia i porzucenia, przez co świadomie raczej odpycha od siebie ludzi, żeby zminimalizować prawdopodobieństwo kolejnego odrzucenia.
- Bardzo ceni sobie lojalność, jest to dla niego jedna z najważniejszych cech, którą pielęgnuje również w sobie.
- Pije alkohol przy byle okazji i bez okazji, pali nie tylko tytoń i nie tylko w ukryciu, zdarza mu się konsumować inne substancje odurzające i psychoaktywne.
- Nie boi się bójek, wręcz je lubi. Wakacje niemal całe spędza w podejrzanych kręgach parających się nielegalnymi walkami ulicznymi, dzięki temu ma nie tylko siłę, ale również odporność i refleks.
- Bardzo źle przyjmuje odmowę, frustruje go i irytuje, od razu triggeruje uczucie odrzucenia, a to z kolei najzwyczajniej w świecie go wkurwia (bo uderza w bardzo czuły punkt).
- Nie podchodzi zbyt poważnie do nauki, chociaż jest zdolny i jakby tylko chciał, to mógłby mieć bardzo dobre oceny. Uznaje, że jeśli coś mu się w życiu przyda, to mózg sam to przyswoi. Dlatego niekoniecznie skupia się na nauce, robi wystarczająco, żeby zdać.
- Śpi na płasko, bez poduszki - tak jest dużo wygodniej!