17-01-2021, 03:27 AM
Meredith Dasha Lancaster
Data urodzenia
28.02
Dom i klasa w Hogwarcie
Slytherin VII
Status krwi
100%
Status majątkowy
bogaty
Miejsce zamieszkania
Dolina Godryka
Orientacja
hetero
Wizerunek
Ulya Trukhina
Freeform
Odkąd Meredith i Sky (Mer starsza o całe 137 sekund!) przyszły na świat było wiadomo, że ich życie do najłatwiejszych należeć nie będzie. Po pierwsze są bliźniaczkami, a to już w dużym stopniu ustawia je w świecie, definiuje relacje, jakie stworzą z ludźmi. A po drugie noszą szlacheckie nazwisko, z którym wiąże się historia i tradycja. Tradycja, którą złamał ich ojciec, nie zgadzając się na podążanie śladami rodziców. Lata temu sprzeciwił się i nie przyłączył się do szeregów Śmierciożerców, co zaowocowało wyrzeczeniem się go na kilka lat. Dopiero pojawienie się dwóch małych istotek sprawiło, że Seniorowie Lancaster zainteresowali się rodziną. Nadal nie akceptowali Nainy, nadal nie wybaczyli Henry'emu, ale maleńkie Meredith i Skyler były dla nich nadzieją na przywrócenie dobrej (w ich rozumieniu tego słowa) renomy nazwiska. Ingerowali w życie dziewczynek jak tylko mogli. Ciężko nazwać ich stosunek do dzieci miłością, skoro chcieli zrobić z nich kolejne figury w grze "Czystość krwi ponad wszystko", ale w jakiś sposób na pewno poruszyły ich zmartwiałe serca.
Meredith od zawsze była bardziej spokojną i cichą siostrą. Zawsze trzymała się z boku, obserwowała, zapamiętywała. Nie uciekała od zabaw, skądże! Po prostu w jej świecie zabawa miała inny wymiar. Kiedy przychodziło do psikusów i żartów z kolegami z osiedla, Mer nie brała w nich czynnego udziału, zawsze po cichu dopingowała siostrę. Ale jeśli już wzięła się za jakiś żart, to zawsze przebijał on standardowe psikusy pozostałych. W dzieciństwie na pewno więcej się śmiała, z wiekiem uśmiech coraz rzadziej rozświetlał jej oczy. Jedynie przy Sky i rodzicach śmiała się regularnie, tak jak i tylko przy nich potrafiła płakać. Te dwie skrajne emocje, szczęście i smutek, stały się czymś, co w jakiś sposób chroni. Obnażają słabości, dlatego lepiej nie ukazywać ich światu.
Beztroskie dzieciństwo spędzone na bezustannym czasie upływającym na wspólnych zabawach z bliźniaczką skończyło się, kiedy trafiły do szkoły. Może nie tyle "skończyło", co zostało nieco ograniczone. Meredith trafiła do jednego domu, a Sky do innego. Nie poróżniło ich to ani trochę. Obydwie były smutne, że nie są w tym samym domu, ale mimo to spędzały ze sobą bardzo dużo czasu. Czasem, jak była taka potrzeba, znajdowały sposób, żeby nawet razem spać. Odkąd zaczęły naukę w Hogwarcie, również dziadkowie Lancaster zmienili swoje stanowisko wobec sióstr. Skyler przestała dla nich istnieć, jej przynależność do “tamtego” domu uznali za zdradę, teraz tylko Meredith była dla nich wnuczką. Skoro większość roku spędzała poza domem i z dala od rodziców, starali się przekonać ją do swoich racji, czasem posuwali się nawet do bezczelnych czynów. Tuż przed trzynastymi urodzinami poinformowali ją, że zaaranżowali jej małżeństwo z jednym ze Ślizgonów, starszym o cztery lata, z równie wpływowej rodziny, dobrze rokującym młodym paniczem, który miał pielęgnować tradycję i zachować czystość czarodziejskiej krwi. To przeważyło szalę. Kiedy nie dało się załatwić sprawy polubownie (ona zdecydowanie ślubi nie chciała, on niekoniecznie akurat z nią), doszło do nieprzyjemnych sytuacji, kiedy to rzeczony młodzieniec próbował Meredith otruć. W tym miejscu warto wspomnieć, że Meredith od pierwszego roku nauki wykazywała niesamowite zdolności i zainteresowania w dziedzinie eliksirów. Przychodziło jej to wszystko z łatwością, naturalnie. W końcu stała się prymuską z tego przedmiotu, a eliksiry stopniowo przestawały mieć przed nią tajemnice. Zaczęła eksperymentować i wynalazła kilka mikstur, które okazały się doskonałymi środkami odurzającymi. Nie wspominając już o innych właściwościach. Testowała swoje wynalazki zawsze na sobie, ukrywając się z ich produkcją. Z czasem zaczęła je rozprowadzać, była nawet pewnego rodzaju zaopatrzeniowcem na imprezach. Mała Mistrzyni Eliksirów. Pupilek profesora. Dlatego próba otrucia jej pozostała jedynie próbą, z łatwością wyczuła i rozpoznała truciznę. Nie zniżyła się do poziomu chłopaka i nie szarpnęła się na jego życie, z pewnością by go zabiła. Skończyło się na tym, że oberwał kilkoma nieciekawymi zaklęciami, przez które musiał trafić do Munga. To była dosłowna wiadomość dla dziadków. Dosłowna, bo wyryta do krwi na jego klatce piersiowej, brzuchu i ramionach, zaklęciem. Nieistotne jaka była treść, istotne, że Mer nie była w żadnym stopniu zależna od ich decyzji. A miała wtedy zaledwie trzynaście lat i potrafiła być całkiem przerażająca. W swojej dewiacji dumni byli z jej umiejętności zadbania o siebie i tak pożądanej u członka rodziny Lancaster bezwzględności. Bo pomimo upływu lat po wojnie, nazwisko Lancaster wciąż wzbudzało grozę.
➤ Zdrabniać jej imię (Merry) mogą tylko Sky i rodzice. No i ewentualnie te kilka osób, którym na to pozwoli. Pozostali muszą się liczyć z konsekwencjami.
➤ Jest starsza od Sky o 137 sekund.
➤ Może to nieco absurdalne, ale boi się ciemności, przytłacza ją.
➤ Nie uśmiecha się. Prawie w ogóle. Regularnie chyba tylko przy siostrze.
➤ Lubi alkohol. I papierosy mugolskie. I środki odurzające, które sama wynalazła.
➤ Właśnie, wynalazła kilka środków, które mają przeróżne działanie.
➤ Chciałaby mieć skrzydła i móc po prostu odlecieć. Może kiedyś nauczy się animagii.
➤ Nikt nie widział jej nigdy płaczącej, poza Skyler i rodzicami.
➤ Uwielbia zapach i smak czarnej herbaty. Nie słodzonej, oczywiście.
➤ Meredith i Sky są podobne jak dwie krople wody, ale to Sky jest tą kolorową stroną, Mer jest raczej w kolorach czerni i bieli.