Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Korytarz mnóstwa posągów Jak sama nazwa wskazuje, ot korytarz, wzdłuż którego znajduje się ogrom popiersi znanych czarodziejów czy artystów. W przeciwieństwie do obrazów, popiersia nie mówią, są zwykłymi rzeźbami, a ich obecność jest jedynym, co wyróżnia ten korytarz spośród masy innych.
Gryffindor |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 228
10 września, godzina 16:00
Przemierzając korytarz z jak zwykle mało przychylną dla świata miną, krocząc jakby ta szkoła należała do niego, Hiro zmierzał właśnie do dormitorium, w sumie szukając Valeriana żeby wyrzygać na niego swój rage, ewentualnie wspólnie poszukać kłopotów. W sumie czasem lubił po prostu komuś wpierdolić for whatever reason, lepiej mu było potem spać z wylanym gdzieś gniewem, jaki zawsze w sobie nosił. Trouble kid, którego trauma dzieciństwa ciągnęła się cieniem za nim, ale najgorsze, że trwała dalej. Szczególnie po wakacjach czy dłuższym wolnym wracał pełny buntu i potrzeby przelania na kogoś agresji, jaką wylano w wolne na niego samego.
W sumie to był nieco zakotwiczony w swoim humorku mordu i chęci rozlewu krwi - może dosłownie, try to guess - i ci, co go znali już z bliska lub daleka, a szczególnie ci z bliska, umykali żeby przypadkiem nie dostać w mordę za to, że spojrzeli nie w ten sposób co powinni, albo się garbią, albo cokolwiek innego. Hiroshi jeśli chciał, znajdował powód, po prostu. I Camden miał tego pecha, że w jego póki co pewnie nie aż tak emocjonalnym dniu jego ścieżka się skrzyżowała z krokami tego Gryfona. Korytarz był wąski, a Hiro nie ustępował nigdy nikomu, chyba że nauczycielowi, bo nie chciał być wylany, chyba ojciec zupełnie serio i dosłownie zwyczajnie by go zabił. Ale Camden profesorem nie był, i choć był starszy, wyższy nieco też, to nijak nie uchroniło go to od dostania z bara gdy Hiro absolutnie nie usunął się z drogi. Przeprosiny, co? Minding his business?
- Patrz jak leziesz, tleniona blondyno. - syknął agresywnie, gubiąc nieco rytm kroków i oglądając się na niego by jeszcze wyniośle rzucić mu agresywne, pełne pretensji spojrzenie. Nawet zatrzymał się niemal, tak jakby jednak rozlew krwi miał wydarzyć się szybciej niż sądził.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
17 lat |
zamożny |
Homo |
Pióra: 120
Camden nie należał do osób konfliktowych, a już na pewno nie uciekał się do przemocy fizycznej... I to nie tylko dlatego, że spędzał tyle czasu w towarzystwie duchów i tam takie zagrania nie miałyby najmniejszego zastosowania! Nie, on zwyczajnie z natury był dosyć pokojowo nastawiony. Oczywiście póki nie musiał myśleć o samoobronie, lub ewentualnie pomocy słabszym. Nie należał przecież też do osób, które ze strachu będą udawały, że nie widzą, jak komuś ewidentnie dzieje się krzywda.
No, to dziś krzywda stała się jemu. Nieduża i byłby skłonny ją zignorować... Ale młodszy chłopak zdecydował się jeszcze dorzucić parę słów.
Krukon już to przechodził. Wyzwiska, mniejsze czy większe groźby... Tyle że największe stężenie takich wydarzeń było parę lat temu, a osoby, które się na to decydowały były większe, silniejsze, starsze. Gryfon nie miał w porównaniu z nimi żadnej przewagi nad Camdenem. Tylko patrzeć jak podskoczy do niewłaściwej osoby...
Cam nie był niewłaściwy. Ale nie miał ochoty pozostawać też obojętny. Nie, nie miał zamiaru wcale ratować dzieciaka od przyszłych błędów i układać mu w głowie, że każdej takiej walki nie wygra. Chciał uprzejmie zwrócić złośliwość, której nie zamawiał.
- Wyglądasz wystarczająco dobrze, by nie czuć się tak niepewnie. Co jest? - spytał obracając się do niego tuż po oberwaniu.
Bo skoro aż tak zwrócił uwagę na jego wygląd, to może faktycznie ma ze sobą jakieś problemy?
Gryffindor |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 228
Uniósł brwi, po czym prychnął śmieszkiem zupełnie nie rozbawionym. Spojrzał gdzieś w bok, smakując niemal te słowa w ustach, ale jednak w twarz prosto została mu rzucona rękawica, ot po prostu powód do agresji, jakiej szukał, powód jaki mógł przypisać i wytłumaczyć fakt, że niewiele był lepszy od ojca czy bullych, którzy kiedyś go prześladowali. W sumie może wcale nie był lepszy. Ale był lepszy, jego zdaniem.
Spojrzał znowu na Krukona, po czym krótkim, sprawnym ruchem zdjął torbę z ramienia, rzucając ją gdzieś na bok. Widział w tle znajomą twarz, jaką nie raz też raczył zapoznać z własnymi pięściami. Szanowna osoba była mądrzejsza this time i wycofała się, szukając jednak innej drogi do jakiegokolwiek miejsca, do jakiego zmierzał. Hiro jednak wlepiał agresywne, wyzywające spojrzenie w chłopaka przed nim, widać myślącego, że jest lepszy i rok zobowiązuje do pokory ze strony niższych roczników. Się zdziwi.
- Czuję się absolutnie wspaniale, za to na twoim miejscu nastawiałbym się na inną przyszłość. - Powiedział pewnym tonem, mrużąc lekko oczy i wykonując barkami kolisty ruch gdy uniósł pięści. Już czuł jak jego mięśnie spinają się w oczekiwaniu na realia, jakie doskonale znał, ruchy jakie ćwiczył i jakie wielu, wielu wątpiło, że w ogóle ma. Niektórzy przekonali się i nie zachodzili mu drogi, niektórzy po prostu uważali by nie sprowokować chujowej sytuacji, Alex i świta przyjęli go do grupy uderzeniowej Hogwartu, niekoniecznie takiej pozytywnej. A ten tu? Cóż, miał niedługo dołączyć do pierwszych lub drugich.
- W zasadzie dobrze się składa, akurat jestem w humorze. - skomentował sam do siebie.
W sumie nie potrzebował zaproszenia, wielkiego otwarcia pojedynku, fanfarów, czegokolwiek. On był gotowy i wręcz nie mógł się doczekać. Jeszcze może nie wiedział, że odpuka, ale... Tak czy inaczej, bez dodatkowych wstępów postąpił ku niemu, zawsze gotowy na to, że może nastąpić opór, próba obrony, i jaka z tych najczęściej, podstawowo spotykanych. Że co, że niby w ciemno pchał się z łapami i liczył, że wyjdzie? Not this guy.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
17 lat |
zamożny |
Homo |
Pióra: 120
Nie wiedział co i dlaczego wkurzyło to dzieciaka... A może taki już był, tylko Cam nie miał do tej pory przyjemności go spotkać? W każdym razie był niemal całkowicie przekonany, że to nie on go sprowokował. Bo czym? Przechodzeniem tędy? Odpowiedzią na jego złośliwość? Co, naprawdę liczył, że nikt mu nie odpowie, jak będzie podskakiwał? I kto tu się zdziwi...
- Na to, że popsuje ci się humor? - spytał absolutnie nie będąc pod wrażeniem tym pokazem siły, próbą dominacji, pewnym tonem... No, niczym w gruncie rzeczy.
Widząc jak kieruje się z powrotem ku niemu, cmoknął cicho, mierząc go wzrokiem. Nie dość, że nie był osobą, która bała się oberwać, to jeszcze nie spodziewał się zbyt dużych szkód autorstwa nowego kolegi. No, chyba że miałby zaraz trafić w któreś z popiersi po ich bokach. Ostatecznie było tu dosyć ciasno.
- Wystarczy przeprosić - mruknął, przekrzywiając lekko głowę. - Nie za przyglądanie się, to ostatecznie nawet miłe.
Mówiąc to przeczesał palcami włosy, jasno nawiązując przy tym do jego pierwszych słów.
Jednak Gryfon najwyraźniej nie miał ochoty się wycofać. Camden z kolei nie miał ochoty uciekać przed, jak sądził, piętnastolatkiem. Zamiast tego zrobił szybki krok w bok i spróbował chwycić go za nadgarstek ręki, która wyprowadziła cios.
Gryffindor |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 228
Oh no, jego humor już bł naprawdę spierdolony. Chyba bardziej się nie dało, gdy robił się TAK destrukcyjny, znaczyło to, że wstał lewą nogą (lub coś innego go tak wstało, psychicznie bardziej niż fizycznie) i cały dzień będzie pod widmem "bić czy nie bić, oto jest pytanie". Teraz odpowiedź znalazła go sama, zanim on znalazł Valeriana czy Alice, którzy mogli przekierować ewentualnie jego emocje w cokolwiek innego. Jeśli naturalnie sami nie rwali się do bitki, ale zakładając, że nie mieli na to ochoty, czasem nawet zdarzało się, że i Hiro jakoś odpuszczał, skupiając się na czymś innym. But it was not this day.
- Nie w dobrym znaczeniu. - Skomentował chwilę zanim wymierzył uderzenie. Krukon chwycił go za nadgarstek, na co Hiro natychmiast drugą ręką wymierzył, do decyzzji czy udane, uderzenie w brzuch pięścią. Że co, jak praworęczny to tylko prawą umie pić? Ha, amatorzy.
W sumie to nie zawsze kończył jako wygrana. W swoich stronach było to mniej więcej wyrównane, choć stopniowo przechylało się, kroczek po kroczku, na jego korzyść. Mimo to sama agresja i wszystko, co temu towarzyszyło, adrenalina, podwyższone ciśnienie, blood rushing in his veins, to wszystko było niemal uzależniające, było czymś, czego szukał nie tylko jak był wściekły, ale kiedy był zdołowany, gdy czuł się słaby i kruchy. Nic tak nie podbudowuje człowieka like good old fight.
Zatem gdy trafił w brzuch, wymierzył natychmiast kopniaka w piszczel, that always hurts like hell, choć głównie by rozbić jego czujność, rozproszyć, i mieć łatwiej z kolejnymi uderzeniami.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
17 lat |
zamożny |
Homo |
Pióra: 120
No dobrze, może i Camden mógł jakoś załagodzić sytuację... Może wystarczyło powiedzieć mu kilka słów, odwrócić się i odejść, licząc że ten postanowi się na niego nie rzucić z łapskami, czy choćby płomieniami ciskanymi z różdżki. W końcu Krukon wcale nie miał ochoty się bić. Ale jak trzeba się bronić, to trzeba. Dawał Gryfonowi czas aż do pierwszego udanego ciosu. I trzeba było przyznać, że po kimś młodszym i mniejszym spodziewał się nieco mniej siły. Niezbyt miła niespodzianka, przez którą był zmuszony skrzywić się jeszcze nim dostał w piszczel.
Ale doprawdy, czy akurat kopniak miał rozbić jego czujność? No nie, teraz Gryfon miał absolutnie pełną uwagę Camdena, który wiedział już, że musi unieszkodliwić go tak szybko, jak to możliwe. Dlatego też, nim ten zdążył opuścić nogę, spróbował go podciąć, licząc że wyląduje na ziemi.
Gryffindor |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 228
W sumie spodziewał się, że chłopak odpowie, nie będzie chyba stał i się patrzył jak dostaje wpierdol? Często zresztą było tak, że zanim kogoś sprał, dostał swoje. Może to był ten rush, może to było czymś, co go napędzało. A może po prostu patologicznie wracał do tego, co znał, bo nieznajome kojarzy się z niebezpieczeństwem, nawet jeśli znajome również nim jest.
Zatem podnął go, na co Hiro trochę złagodził upadek ręką. No i to była zabawa. Szkoda, ze byli sami, ale w sumie jeden an jednego też było ciekawe. Mimo ze wolał większe pojedynki, wtedy jakoś ogólnie fajniej wszystko się robiło, w kupie siła czy coś. Nie zamierzał leżeć jak śledź w każdym razie, a od razu jak upadł, odrzucając myśl o oddechu, za to oddychając adrenaliną basically. Wymierzył konkretne uderzenie pięścią w kolano. Oh, złamie mu coś? Zwichnie? Would be sad. Nie pierdoli się w tańcu.
Może trafił, może nie, acz chwycił rękoma za jego nogi, szarpnąwszy żeby i jego przewalić na plecy. Nie godzi się siedzieć samemu, prawda?
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
17 lat |
zamożny |
Homo |
Pióra: 120
Camden naprawdę nie chciał bawić się w bijatyki... Nie tylko nie czerpał z tego żadnej radości, czy satysfakcji - nie czuł nawet potrzeby grać honorowo i zostać przy sile fizycznej. Przecież po to mieli magię, żeby załatwiać takie rzeczy sprawniej i to właśnie w tym był lepszy. Zresztą, o jakim honorze mieliby tu w ogóle mówić? Dzieciak po prostu wystartował do niego bez najmniejszego powodu.
Choć na ten moment Krukon dosyć sprawnie posługiwał się magią bezróżdżkową, to nie była jakaś tam zabawa i zwykle polegał bardziej na mocy różdżki niż wyłącznie swojej własnej. Zresztą, póki nie musiał osłaniać się przed ciosami Gryfona... Dobył różdżki i wymierzył nią w chłopaka, by zaraz skutecznie rzucić w niego zaklęcie i unieruchomić go.
- Petrificus Totalus - mimo złości na dzieciaka, nawet nie podniósł głosu. Raczej wysyczał na niego zaklęcie, czując dodatkowy ból w kolanie.
Przynajmniej udało mu się unieszkodliwić Gryfona, nim ten sprowadził go do swojego poziomu.
Zmierzył go ostrożnie wzrokiem, żeby upewnić się, że nie może się ruszyć, a następnie westchnął chowając różdżkę z powrotem do kieszeni.
No cóż, to czas pozbyć się jego zmrożonych w miejscu rąk, przytwierdzonych do jego nogawki. Trochę głupio.
Pochylił się, by podjąć się próby rozluźnienia jego palców... Początkowo bezskutecznie. Chyba mógł lepiej przemyśleć to zaklęcie.
- Eee... Kurwa.
Dopiero po chwili prób, przeniósł wzrok na oczy napastnika.
Może i spróbowałby pociągnąć jeszcze mocniej, ale nie chciał przecież przypadkiem połamać mu palców.
- Dobra, wyczilujesz, spuścisz z tonu i pójdziemy każdy w swoją stronę - zdecydował po chwili i kiwnął głową, na znak, ze Gryfon się z nim zgadza. Nie miał wyjścia...
Zaraz z braku innego pomysłu, przysiadł ostrożnie obok niego, ze zgiętą, wciąż trzymaną przez niego nogą. Może i mógłby spróbować zakończyć działanie zaklęcia, ale szczerze nie wierzył, by temperament chłopaka tak szybko opadł. A on? Jemu się nie spieszyło.
- To skoro mamy już trochę czasu dla siebie, możemy pogadać.
To znaczy, Camden miał gadać, a jego nowy kolega miał słuchać.
- Pomijając takie grzecznościowe rzeczy, jak pytanie o imię, czy wiek, okej? - spojrzał mu ponownie w twarz, jakby szukał potwierdzenia. - Super.
kostka: 6
Gryffindor |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 228
Nie spodziewał się takiego posunięcia, to fakt. To nie tak, że nie wiedział, że magia w szkole magii jest używana, po prostu on akurat był względnie honorowy. Posuwał się daleko w bójkach, ale jak wręcz to wręcz, nie żadne zaklęcia, dechy czy cokolwiek. To nie było fair.
Ale dał się zaskoczyć, po prostu, i zamarł. W środku darł się z wściekłością i Camden nawet lepiej, że nie słyszał wszystkiego, co mu wyrzucił w twarz Hiro na takie zagranie. Całkiem kreatywnie czasem umiał ubliżać. Teraz jest the time. Ale w sumie widząc jak Camden jest uwięziony i nigdzie się nie rusza, jego oczy zabłysły prześmiewczym rozbawieniem. And now what, fucker?
W sumie myślał, że go ot rozmrozi. No bo co, będzie tak stał? Otóż nie. Usiadł. He fucking. Sat down. Z niedowierzaniem patrzył jak ten sobie przykuca i zaaczyna do niego gadać. Really? Przewrócił oczami, by posłać mu spojrzenie pełne z pewnością ujemnych chęci rozmowy, albo raczej słuchania o czym ten tleniak chce mu opowiedzieć. Co, jak mu minął dzień? Jak kolano go boli? O tym jak przyjaźni się z duchami? Jebany dziwak.
Nie mógł w sumie nic zrobić poza poruszaniem oczami, a bardzo próbował. Że też w ogóle zaklęcie przyszło mu do głowy! Jednocześnie jednak był absolutnie bezbronny i nawet jakby miał odzyskać głos i zalać go nienawiścią, jaka wirowała mu w głowie, hamował go strach i przezorność by nie sprowokować sytuacji, gdzie ten zrobi z niego miazgę, bo nie będzie w stanie się bronić. Wolał milczeć. Mimo że chłopak nie wyglądał na okrutnego.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
17 lat |
zamożny |
Homo |
Pióra: 120
Dla Camdena niefair było zaczynanie całej bójki, kiedy całkowicie obiektywnie nic mu nie zrobił! A jednak byli tu, w tej właśnie sytuacji i żaden z nich nie był zadowolony. Faktycznie naprawdę bolało go kolano... Ale przecież nie da mu tej satysfakcji i nie będzie się żalił!
Zamiast tego uśmiechnął się lekko widząc jego niezadowolenie na niewinną pogawędkę.
- To tak... Wiesz, w zamku mamy wystarczająco dużo idiotów i narwańców, którzy z chęcią dadzą obić sobie ryj, jeśli zwrócisz przysługę... Osobiście nie wiem, czy to żeby podnieść sobie poziom adrenaliny, czy może jakiś rodzaj fetyszu... Ale do czego zmierzam. Znajdź sobie inny cel - ściszył lekko głos przy ostatnim zdaniu, pochylając się bliżej niego.
Następnie wyprostował się, by spróbować ponownie wydostać swoją nogę z uścisku jego rąk. Wciąż bezskutecznie, na co sapnął.
- To co lubisz robić? Wiesz, poza udawaniem po wąskich korytarzach szerszego niż jesteś w rzeczywistości i warczeniem?
Popatrzył na niego wyczekująco. Czy zaklęcie nie powinno powoli puszczać?
Gryffindor |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 228
On nawet nie chciał z nim rozmawiać. Nawet jakby mógł, to zwyczajnie był wkurzony i bardziej tylko złościło go, że w ogóle znaleźli się w takiej sytuacji. Co prawda było satysfakcjonujące, że chamsko uziemił blondyna, ale przy tym w sumie też dobrze jakby sobie poszedł w cholerę. Rozeszliby się wtedy siłą rzeczy każdy w swoją stronę, a tak... No, musieli sobie patrzeć w oczy romantycznie.
W sumie to czuł faktycznie, że powoli wraca mu czucie, ruch, wszystko. Nie w zawrotnym tempie i w sumie nadal był sparaliżowany, ale wład w gębie miał już na pewno, chociaż ciężko powiedzieć czy to plus czy minus tej sytuacji.
- Sprowadzać wkurwiających lalusiów do poziomu, chociaż z reguły ci przynajmniej grają czysto.
Teraz nawet miał powód żeby być złym! Wcześniej po prostu miał zły humor, ale absolutnie nienawidził nieczystej walki. Na honor dało się go złapać, unosił się dumą i w sytuacji jak ta czuł się osobiście dotknięty i oburzony, że tak go potraktowano. Tak, jego potraktowano, dokładnie. Zgroza!
- Jak spodziewasz się przegrać, przynajmniej przyjmij to na klatę, frajerze. - Dodał, patrząc na niego agresywnie, choć przy tym rozluźnił w końcu chwyt na nodze.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
17 lat |
zamożny |
Homo |
Pióra: 120
Również nie wiedział, czy to, że Gryfon zaczął mówić było zbawieniem, bo nie musiał już gadać sam do siebie, czy było po prostu przekleństwem, bo krótko mówiąc pierdolił. Camden nawet nie potrafił brać go na poważnie. Patrzył na niego, jak na skończonego idiotę, za którego w tej chwili zresztą go miał.
- Ale słuchaj, ja nie chcę z tobą w nic grać - odparł ze znużeniem. - Znajdź sobie kogoś, kogo to bawi, spiszcie sobie zasady, żebyś nie musiał się obrażać, jak coś pójdzie nie po twojej myśli?
Bo co, atakowanie losowej osoby było czystym zagraniem? Gdzie on się wychowywał?
Jeszcze raz spróbował wydostać nogę - tym razem z lepszym efektem. Przynajmniej nie czuł już, że palce chłopaka przymarzły mu do nogawki.
- Ale jak dla mnie, to bardziej kwalifikuje się pod psychologa - dodał, wskazując na niego okrężnym ruchem ręki.
To on. On w całości nadawał się według Camdena na terapię. W dodatku Krukon nie widział w tym nic obraźliwego. Dobra, zdawał sobie sprawę z tego, że chłopak odbierze to inaczej i może wcale mu to nie przeszkadzało... Ale w rzeczywistości był ponad rzucanie podobnych słów wyłącznie w ramach obelgi. Dlatego też ani na chwilę nie zszedł z poważnego, spokojnego tonu.
Gryffindor |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 228
Cóż, w sumie mogli mieć z lekka podobne opinie o sobie, bo im więcej mówił Krukon, tym bardziej Hiro miał wrażenie, że trafił na bałwana, który nijak nie ma pojęcia o... Cóż, niczym. Naturalnie tak, załapał to, że chłopak zwyczajnie zwracał się do niego jak do pięcioletniego kretyna, i naturalnie mu się to wcale nie spodobało. But also, czy on żył pod kamieniem? Czy naprawdę jego sposobem na przetrwanie było... No właśnie, w sumie co nim było? Jak ten typ przeżył? Nie wszyscy może mają tak skrajne realia jak on, ale wychodził z założenia, że każdy w mniejszym lub większym stopniu spotyka się z przemocą w swoim życiu, jakąś.
Prawda?
- Obrażać? Ależ skąd. Poczekaj jeszcze chwilę i jedynie wsadzę ci tą różdżkę gdzie światło nie dochodzi. - milutkim tonem, po tym wykręcając głowę w rozciągnięciu lekko kiedy czuł jak wraca mu powoli normalny ruch w barkach, i ramionach. Dobrze, że szło to od góry, bo jak od nóg to by mógł co najwyżej sobie pomachać nóżką jak modelka w oczekiwaniu na wolność całkowitą. Nie wspominając o tym żenującym momencie końcowym gdy głowa opadałaby mu żałośnie. A tak? Jedynie posiedzi sobie trochę zanim wstanie, jak już się zbierze.
Puścił całkiem nogę Krukona, na tym etapie samemu czując się dziwnie z tym oplotem, choć wymuszonym.
- Jak dla mnie to padło ci na mózg. - skomentował agresywnie, coraz lepiej ruszając ramionami i powoli prostując i zaginając palce dłoni. No no, jak będą w pełni sprawne, może jeszcze to spotkanie nie będzie w pełni stratne.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
17 lat |
zamożny |
Homo |
Pióra: 120
- To na ciebie trzeba tyle czekać? - spytał zwracając złośliwość z lekkim uśmiechem.
Może trochę bawiła go ta dyskusja... Ale tylko trochę. Nie na tyle, by nie pomyśleć, że dużo bardziej wartościowe byłoby znalezienie się gdziekolwiek indziej. Tak, czas w drogę...
Czując, że całkiem oswobodził nogę, wstał i odsunął się o parę kroków.
- Może być - odparł po chwili zastanowienia.
W gruncie rzeczy mogło paść mu na mózg. W końcu starał się wyjaśnić coś wyraźnie nadpobudliwemu dzieciakowi, który szuka wrażeń tam, gdzie go nie chcą.
- Ale w takim razie rzucanie się na na gościa z zaburzeniami nie jest szczególnie czystą grą, nie? Właściwie wypadałbyś dużo żałośnie... Przede mną nie bardziej niż przed znajomymi.
Bo pewnie miał jakieś grono, które było gotowe mu przyklasnąć, tak? Jeśli wszyscy gardziliby jego zachowaniem, to chyba zdążyłby się opanować.
Zaraz po tym komentarzu, machnął mu ręką i obrócił się, by zacząć odchodzić dalej w swoją stronę.
Gryffindor |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 228
Nie trzeba! Wcześniej do roboty zabrał się bardzo szybko, tylko temu zachciało się swoją magię prezentować zamiast podejść chociaż do sprawy jak mężczyzna. Hiro przegrywał nie jedną bójkę, ale przynajmniej był to stary dobry wpierdol, a nie... Co to w ogóle było? Leżakowanie. Bardzo dojrzale.
Uniósł brwi na jego odpowiedź, lustrując go wzrokiem oceniająco. Well, this guy is fucking weird. Ale w sumie to wiele wyjaśniało, nikt, kto kumpluje się z duchami, nie może być tak w pełni normalny. Może faktycznie ma nierówne klepki? Patrzył na niego z wymalowanym na twarzy "what the fuck", po czym pokręcił głową lekko.
- I guess that's why you only talk with ghosts. - Skomentował sucho, nie jakoś głośno, ale w korytarzu poniosło się dość żeby Camden usłyszał.
On sam za to podniósł się do półsiadu na łokciach, by przesunąć się nieco pod ścianę czysto dla wygody. Musiał tu poczekać aż minie zaklęcie. Posiedzi sobie, pomyśli trochę. W zasadzie całkiem dobrym pomysłem byłoby zebrać świtę i typa sklepać po prostu później. Nawet przekonywał siebie, że to pierwsze, co zrobi, by nauczyć go nieco... Czegoś. Strachu może, pokory. Ostatecznie jednak, gdy już tak sobie odmarzał dalej, zdemotywował się, czy to przez nieco uspokojenie hormonów buntu, czy może zniechęcony zerowym odzewem agresji chłopaka. No może nie całkiem zerowym, ale nijak nie podłapał tego, do czego on dążył jednoznacznie. Bez sensu.
Ostatecznie więc, gdy już miał pewność, że nie wyłoży się przy pierwszym kroku, wstał i odszedł znowu w stronę dormitorium, porzucając w ogóle pomysł i decydując się na skreślenie Krukona z listy osób potencjalnie żywych w jego oczach.
zt.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
17 lat |
zamożny |
Homo |
Pióra: 120
Camden chyba nie potrafiłby na co dzień funkcjonować, gdyby przejmował się za każdym razem, gdy ktoś najeżdża na jego rozmowy z duchami. Czy to naprawdę tak dziwne? To też ludzie... No, co najmniej byli nimi w teorii wcześniej. W praktyce zdawało mu się, że to te same osoby, więc czemu mieliby nagle być czymś mniej niż ludźmi.
Obrócił się do niego na moment i niemal teatralnie położył rękę na piersi.
- Jak śmiesz tak mnie ranić - odparł ironicznie, po czym przewrócił oczami i poszedł dalej. - Ochłoń.
Szczerze zastanawiał się w drodze do dormitorium, czy jego nowy kolega nie będzie chciał się jeszcze odegrać... Jednak nie należało to do jego większych zmartwień.
z/t
Gryffindor |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 228
1 października 2020; koło 17
Choć Hiroshi nie był typem, który jakoś szczególnie mocno wierzył w horoskopy, z samej ciekawości nie raz mając w rękach gazetę zaglądał też do tego działu. Część głównych artykułów była całkiem ciekawa, lubił nawet sobie przejrzeć co się dzieje poza murami zamku. Wertował sobie od rana po kawałku strony, jednak zanim zdążył przeczytać chociaż połowę, mając w końcu wolny czas, przeskoczył do horoskopów od razu, ot żeby właśnie zobaczyć co niby go czeka w tym miesiącu. Z reguły wszystko brzmiało znacznie pozytywniej niż okazywało się w rzeczywistości, ale fajnie chociaż przeczytać nieco bardziej kolorową wersję wydarzeń. Nie spodziewał się jednak przy tym jak szybko dzisiejszy horoskop okaże się w punkt.
Od ponad tygodnia już unikał jak ognia Krukona, który ostatnio miał z nim specyficzne spotkanie na schodach. W zasadzie to nie tak, że było jakoś nieprzyjemnie czy agresywnie, o dziwo właśnie wcale nie. Nie licząc finału w każdym razie. Potem jednak ten na wiele sposobów sprawił, że Hiro chciał być wszędzie indziej, tylko nie w jego otoczeniu. A przy tym cały czas łapał się na tym, że albo myśli o nim w różnym kontekście (i to nie zawsze negatywnym! Nawet coraz mniej z każdym dniem...), albo podświadomie wodzi wzrokiem po korytarzach albo gdziekolwiek był, szukając czy nie ma go w pobliżu. Tłumaczył sobie, że to dlatego, że nie chciał go spotkać, bo faktycznie jak już go akurat dostrzegł, zmywał się w przeciwnym kierunku. A jednak ilekroć go widział albo wydawało mu się, że go widział, zalewało go gorąco i typowe dla niego cwaniactwo i kozaczenie jakoś tak słabły. Z początku sądził, że może się go boi, ale przecież wiedział kiedy ktoś go przerażał. Krukon nie był straszny, absolutnie to nie było to. Alex go przerażał. To tylko sprowadzało go z czasem do konkretnej myśli - że to zupełnie przeciwne uczucie. Uznał je domyślnie za jakąś dziwną fazę, która zaraz minie, i to nawet szybciej jak ten się od niego odczepi.
Paradoksalnie gdy więc czytał dzisiejszy horoskop, zupełnie nie zauważył, że Krukon idzie tym samym korytarzem, dokładnie na przeciwko. Jakoś rozproszyło go może to jak skrajnie trafna okazała się "przepowiednia". Czas coś zmienić, w przeciwnym wypadku trudności będą jedynie narastały. Porzuć rozmyślania nad problemami - zajmij się nimi dopiero, gdy zajdą ci drogę. W zasadzie to była dobra rada, nie ma problemu gdy nie ma Krukona. Tylko że...
Zatrzymał się gwałtownie tuż przed nim, w odruchu nagłej świadomości, że zaraz się z kimś zderzy. Podniósł wzrok, a widząc ostatnią osobę, jaką chciał widzieć (a jednocześnie przeciwnie, niestety), poczuł jak zalewa go gorąco, bardzo. Dobrze, że przynajmniej w takich chwilach automatycznie przechodził do bycia wyrachowanym sobą.
- Right. Zakładam, że ty to ten problem. - Rzucił na przywitanie, krótko bujnąwszy ku górze gazetą jakby to miało wyjaśnić o czym mówi. Mimo mało przyjaznych słów jednak nie brzmiał zupełnie agresywnie, bardziej... Cóż, stwierdzając na głos wysnuty wniosek.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
17 lat |
zamożny |
Homo |
Pióra: 120
Zdaje się, że ostatnim razem, gdy Camden wpadł na Gryfona, ten potraktował go solidnym confundusem... I od tego czasu nagle przestali na siebie tak wpadać, czy nawet mijać się na korytarzach. Przynajmniej takie wrażenie odniósł sam Krukon. Bo bądźmy szczerzy, zwracał już uwagę na młodszego chłopaka i nieszczególnie się z tym krył przed samym sobą. Rzecz jasna nie robił tego na tyle wyraźnie, by zwracały na to uwagę osoby z otoczenia jego, czy Gryfona, jednak zawieszał na nim czasem wzrok na sekundę, czy dwie w Wielkiej Sali, czy też innych losowych miejscach, w których... No właśnie, widywał go mniej. Jedynie posiłki były nieuniknione.
Póki co, zastanawiało go zachowanie młodszego kolegi. Było niezrozumiałe, dziwne i zwyczajnie niespójne. A kiedy tylko coś jest niespójne, Krukoni muszą odkryć prawdę - to leży w ich naturze. Niemniej jednak nie oznaczało to, że Camden przywdzieje czapkę Sherlocka Holmesa i dobędzie lupy, by zaraz poszukiwać poszlak i wreszcie samego winnego, który być może w ramach dochodzenia okazałby się również ofiarą...! Nie. Nie był nachalny i odpędzał myśli, które miałyby doprowadzić go do skrajnego wścibstwa. Nie potrzebował tego w swoim życiu. Przynajmniej póki na siebie nie wpadali, albo młodszy chłopak nie postanowił zaczepiać jego, czy dowolnej słabszej pod jakimkolwiek względem osoby.
Wreszcie jednak miał nadejść dzień, w którym faktycznie los pośle ich na ten sam wąski korytarz, gdzie nie będzie ucieczki. W dodatku Camden nie zamierzał zejść mu z drogi. Wręcz przeciwnie - szedł samym środkiem. Najwyżej Gryfon na niego wpadnie, a przy odrobinie szczęścia nauczy się wreszcie chodzić na przyszłość! Może połączy kropki i zauważy, że poruszając się podobnymi częściami szkoły, wypada zejść na jedną ze stron, zamiast pyrgać kogoś ramieniem w drodze. Nie wspominając już o zwyzywaniu, ale... To Camden sobie odpuści. To jednak nie jego poziom. Podobnie jak obijanie innych ramionami w przejściu, najwyraźniej, bo zamiast wyminąć tak chłopaka, również zatrzymał się tuż przed nim z dosyć neutralnym wyrazem twarzy, choć los sprawił mu niemałą satysfakcję z możliwości udowodnienia swojego... Chyba.
Jednak już w pierwszych słowach Gryfon absolutnie zbił go z tropu.
Zmarszczył brwi i popatrzył to na trzymaną przez niego gazetę, to na niego, powoli łącząc niewielką garstkę kropek, jakie dostrzegł w tej sytuacji. Cóż, nie dawały mu one całego oglądu. Uznał jednak, że w Proroku znalazł się artykuł o jakichś problemach, może szkodnikach i chłopak starał mu się pojechać. To takie typowe i mało zaskakujące, szczerze mówiąc... Ale dobrze, ciekawość zwyciężyła. O czym był ten artykuł i jak bardzo go obrażał.
Westchnął cicho, kręcąc głową na to, jak łatwo było mimo wszystko wzbudzić jego ciekawość. Mógł winić tylko siebie.
- Dobra, niech będzie. O czym mówisz?
Był absolutnie przygotowany na to, że może pożałować sposobu, w jaki sformułował to pytanie. Chłopak mógł obrócić je przeciwko niemu w jakiś głupi sposób, ale... Nie, samego pytania by nie żałował. Lepiej pytać, niż zastanawiać się resztę dnia, co oznaczały pozornie losowo rzucone słowa.
Gryffindor |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 228
W zasadzie nawet nie oczekiwał, że blondyn zapyta o co mu chodzi. To był bardzo spontaniczny komentarz, bez głębszego rozumienia niż to, jakie sam miał znając horoskop, jak i zapełniający ten niezręczny moment kiedy zgubił schodek na widok Krukona tuż przed sobą. Aż miał ochotę samemu sobie przyłożyć za nieuwagę, doprawdy. W końcu to jemu zależało żeby trzymać się przynajmniej przez jakiś czas z daleka od tego dziwnego, dziwnego typa, który miał w sobie coś, co po porstu go interesowało. I było to na wiele sposobów przerażające, jak i dla niego zwyczajnie zabronione, no chyba że chciał prosić się o szubienicę w domu.
Ich pierwsze spotkanie w tym korytarzu, mówiąc lekko niezbyt przyjemne, było takie głównie przez zły humor Gryfona i szukanie guza gdziekolwiek. Normalnie nawet nie był takim dzikusem, ale nie można powiedzieć żeby był zawsze stabilny emocjonalnie, przeciwnie. Ale dzisiaj wcale nie miał złego dnia, racja, że był dość roztargniony i albo trzymał się blisko swojego stada, albo snuł się sam sobie znanymi ścieżkami, próbując nie myśleć o rzeczach, a w efekcie myśląc o nich jeszcze więcej. O tym zresztą teraz czyta, to aż przerażające.
Złożył palcami gazetę na pół, choć nie odwrócił wzroku od chłopaka przed sobą.
- Nic takiego, jakieś durne teksty z horoskopów. - Rzucił, wzruszając ramieniem i robiąc krok w bok żeby nawet (!) wyminąc go samemu i jak gdyby nigdy nic skierować dalej korytarzem. Przy okazji udawał przed sobą, że nie miał absolutnego zawału, spanikowanego serca nie słychać na niższych piętrach, a on sam nie jest jakoś głupio zestresowany. - Excuse you. - Mruknął przy ewentualnym wymijaniu.
|