Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Szczyt wieży astronomicznej Najwyższa wieża w Hogwarcie. To tu odbywają się zajęcia Astronomii, na ktorych uczniiowie zyskują wiedzę o gwiazdach i planetach. Ze względu na potrzeby przedmiotu lekcje odbywają się zawsze o północy. Przeprowadzane są tu również egzaminy z astronomii.
Gryffindor |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 228
9 września, 16:30
Może faktycznie nie powinien był iść na tą imprezę. Przecież nie lubił imprez, co go podkusiło? A jednak przy tym też zastanowił się czy faktycznie nie byłoby tak samo, tylko tak całkiem bez jego udziału, a nie tylko połowicznie. Alex zawsze działał tak samo - był wkurwiony, wylewał to na innych. Lał ich kwasem, bo sam czuł się wtedy lepiej. Naturalnie, jak każde z nich, miał swoje do uciszenia w głowie, jednak zbyt bardzo w tym wszystkim kojarzył mu się chwilami z jego ojcem. Szczególnie ta tyranistyczna część.
Trochę czuł się mimo to winny, że zmył się zostawiając Valeriana i Alice na pastwę Alexa. Valerianowi nigdy w życiu nie powiedziałby tego nawet w sugestii skrytej między wierszami, ale zwyczajnie bał się go. Bał się tego gniewu i niszczycielstwa. Zazwyczaj to ich chroniło w szkole, jednak bywało, że ten gniew obracał się na nich, a Hiro czuł się znowu jakby był w domu, mały, bezbronny, pełny poczycia frustracji i niesprawiedliwości, jak i niemocy, stojący przed ojcem niczym statuą okrutną, bezwzględną i równie niszczącą każdą cząstkę siły i buntu, jaką uparcie starał się zgromadzić by przetrwać. I choć mimo wszystko różnili się od siebie, bywały te pojedyncze momenty, ten specyficzny błysk w oku, gdzie Hiroshi nie potrafił nie widzieć ich jako jedno. Czy to bardzo spierdolone, że uciekając z domu, widać znalazł wzorzec ojcowski w szkole?
Nie od dziś miał takie myśli, ani nie od tej imprezy. Zwykle nie chodziły za nim tak bardzo, bo było bezpiecznie. Dopiero po takich sytuacjach jak ta sprzed kilku dni potrzebował kilku dni na przekonanie samego siebie, że Alex nie chce dla nich źle, dla niego. Że nie skrzywdzi go, bo ktoś mu nadepnął na nogę. Są drużyną, tak? Gangiem.
Nie umknęło jednak jego uwadze, że nie on jeden unika "alfy" jak ognia. On i Alice niemalże traktowali się jak powietrze i wyglądało jakby nie miało się to zmienić w najbliższym czasie. Nie wiedział co się stało na imprezie, z żadnym tak naprawdę praktycznie nie zamienił słowa przez te trzy dni, walcząc z własnymi demonami i też uciekając od wstydu bycia tym frajerem, który zamiast zostać na statku razem z załogą, skacze z aburtę, ratując tylko własny tyłek. Nie był z tego dumny. Nigdy nie był, jednak ostatecznie czy to był pierwszy raz?
Idąc na wieże astronomiczną, nie spodziewał się tam nikogo. Bardziej po prostu chciał uciec od ludzi i się wyciszyć przy papierosku, może po raz tysięczny pomyśleć jak zabrać się za poskładanie tej sytuacji z powrotem do kupy. Ich, jako drużyny, do ładu. I los widać zdecydował się w końcu sam mu pomóc, jako że pomysłów miał zero, i gdy wszedł na samą górę, jego oczom ukazała się znajoma sylwetka. Zatrzymał się na przedostatnim schodku w chwili zawahania, aż mu się zrobiło gorąco ze stresu. Ze wszystkich osób, z nią chciał porozmawiać w zasadzie najbardziej. Może dlatego ostatecznie podszedł, by oprzeć się obok niej - choć jak zawsze umowne pół metra dalej - o barierkę i w pierwszej chwili w milczeniu zapalić papierosa. Zerknął na nią niepewnie, krótko, zaciągając się tytoniem.
- Ciężki dzień? - zagaił w końcu sztywno, próbując jakoś... Na początek zagaić, wyczuć jak się do niego dziewczyna ma.
Gryffindor |
0% |
Klasa V |
15 |
b. ubogi |
Asek |
Pióra: 74
Nie wiedziała, czy jest bardziej wkurwiona, czy zrozpaczona, a może bardziej przerażona. Szczerze żałowała, że dała się wyciągnąć na tę imprezę – i chociaż miała nadzieję, że na niej odreaguje całe wakacje, to tak naprawdę dorobiła się tylko kolejnej… traumy.
Może aż tak ekstremalnie nie mogła tego nazwać, ale ani odrobinę jej się nie polepszyło. Czuła się gorzej. A w dodatku było jej cholernie ciężko.
Alex wcale się na niej nie mścił. Widziała go kilka razy w pokoju wspólnym, ale zamiast podtrzymać kontakt wzrokowy, zagadać, cokolwiek, udawał, że Alice nie istnieje. Może to i nawet lepiej – ona odwzajemniała mu się tym samy, zaszczycając go co najwyżej przelotnym spojrzeniem, nie dłuższym niż było konieczne. Była wkurwiona, a cała złość kumulowała się obecnie wokół jego popierdolonej osoby. A co ją wpieniało jeszcze bardziej, to to, że absolutnie nie poczuwał się do winy.
Za to ona czuła się skrzywdzona. Skrzywdzona przez niego, bo chociaż doskonale wiedział o tym jednym dziwacznym warunku kontaktów z nią, i tak wystawił ją dla własnej frajdy i przyjemności na kolejną dawkę strachu i zmagania się z lękami.
Pierdolony egoista. Nienawidziła go z całego serca i miała szczerą nadzieję, że w końcu zniknie z jej życia. Po czymś takim nie było nawet szansy, żeby zapomniała o tym, co jej zrobił.
On podniósł aferę o polaną koszulkę. Co powinna zrobić ona za zafundowanie jej nocy pełnej napadów lęku, niemalże szlochania, i powracającymi, jeszcze niewygasłymi do końca wspomnieniami z wakacji? Chyba go na miejscu zamordować, po bardzo długim Cruciatusie.
Inna sprawa, że wtedy nie byłaby w stanie tego zrobić, bo chociaż była wściekła, to wśród jej emocji dominował lęk.
Szukała ukojenia w beztroskich objęciach powieści i muzyki. Praktycznie na całą niedzielę zamknęła się w muzycznej komnacie, gdzie mogła ukoić swój ból poprzez dźwięki płynące z dotyku białych i czarnych klawiszy… a poniedziałek, poza zajęciami, zajęła czytaniem książki w pokoju wspólnym.
Nie zmieniało to faktu, że czuła się okropnie.
W dodatku ten niewyżyty chuj jutro miał mieć urodziny. I nie miała pojęcia, co powinna zrobić – czy jednak złożyć mu życzenia z taką samą pogardą, jak pożegnała go na imprezie, czy potraktować go z chłodną ignorancją. Obie opcje wydawały jej się dobre, ale jedna musiała być w czymś lepsza od drugiej. Musiała tylko wybadać, która szpilka zaboli go mocniej.
Po zajęciach uciekła dosłownie na moment na wieżę astronomiczną, gdzie wyciągnęła papierosa z paczki zwiniętej jeszcze z domu, i podpaliła go drobną iskrą. Jej płuca wypełniły się dymem, który za moment powoli z nich wypuściła i odchyliła lekko głowę.
Usłyszała za sobą kroki. Przez własne doświadczenia nauczyła się być czujna. Rozróżniała ludzi po sposobie chodzenia – dzięki temu ciężej było ją zaskoczyć. I dzięki temu wiedziała już, że zbliżał się do niej Hiroshi.
Prawie zapomniała, że on również wypadł z łask Alexa, głównie przez ulotnienie się z imprezy. Ale szczerze, wolałaby być na jego miejscu, niż przeżyć to, co zgotował jej Dickman.
Słyszała, jak zawahał się przy ostatnim schodku. Zapewne ją zauważył przy balustradzie. Czy się wystraszył? Spodziewał awantury za to, że ich opuścił? Jeśli tak, mógł już teraz sobie to darować, miała gdzieś, czy był czy nie. Jak dla niej, mogło go nie być na tej imprezie w ogóle. Nic nie stracił. Powiedziałaby nawet, że zyskał. Na pewno nie sprowadzoną do parteru i podeptaną psychikę.
W końcu jednak zdecydował się podejść. Chociaż nie zwróciła ku niemu swojego wzroku, dostrzegła, jak staje w pewnej odległości od niej. Przynajmniej on choć trochę szanował granice, które nałożyła Alice.
Uśmiechnęła się pod nosem, słysząc zaczepne pytanie Kojimy.
— Ciężkie życie – odpowiedziała mu, w sumie rozbrajająco szczerze. – Przyszedłeś dołączyć do grona wygnańców? – uniosła brew, dopiero teraz zwracając ku niemu swoją twarz.
Zło nigdy nie umiera. Przybiera tylko nowe formy.
Jeśli raz spotkało nas nieszczęście,
to nie znaczy, że jesteśmy odporne na powtórne zranienie.
Piorun może uderzyć dwa razy.
Gryffindor |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 228
Niewypowiedzenie mu ulżyło gdy nie spotkał się z agresją, a wręcz zdawało się, że Alice nie jest na niego zła. Nie sądził, że stresował się AŻ TAK póki nie usłyszał w jej głosie łagodnej mimo wszystsko nuty, a gdy na nią spojrzał, zobaczył uśmiech. Zawiesił się może na sekundę, po czym odetchnął z lekkim, pełnym sympatii spojrzeniem.
- Pewnie znalazłem się w nim pierwszy.
Zaciągnął się papierosem, znowu zwracając wzrok na horyzont, chwilę zbierając myśli. Chciał zapytać, ale nie wiedział czy mu wolno. Chciał przeprosić, ale też nie czuł by to zmieniało fakt, że był tchórzem i nawiał jak ostatnia świnia. A najgorsze było to, że nawet mając tą świadomość, wiedział, że zrobiłby, i pewnie zrobi, to znowu. Taki już był, i o dziwo dobrze mu wychodziło gubienie się w tłumie.
- Co przeskrobałaś u panicza? - zapytał w końcu po chwili, choć nie patrzył na nią, a na tlący się tytoń na końcu papierosa, i dym uchodzący w przestrzeń powoli. Zaniepokoiło go, że wszyscy zdawali się skłóceni, jednak przy tym sądził, że skoro WSZYSCY są nie w nastroju na siebie, to może prędzej minie i się pogodzą niedługo?
Gryffindor |
0% |
Klasa V |
15 |
b. ubogi |
Asek |
Pióra: 74
Może sobie to wyobraziła, ale zdawało jej się, że Hiroshi jest spięty, jakby trochę zestresowany, chociaż kompletnie nie mogła połączyć kropek, dlaczego niby. Gdyby na jej miejscu był Alex, zrozumiałaby to bez większych problemów. Może nawet w przypadku Valeriana byłoby to zrozumiałe, ale ona? Hiroshi zawsze szanował jej przestrzeń, starał się jej nie naruszać, nie startować z łapami i na dobrą sprawę chyba nigdy nie zamachnęła się nawet, żeby mu zdrowo przyjebać. Więc tym bardziej nie za bardzo rozumiała, czym miałby się stresować.
Stwierdzając, że i tak do tego nie dojdzie, zaciągnęła się papierosem, pozostawiając jego słowa bez odpowiedzi. Ciężko jej było stwierdzić, co Alex sobie ujebał w tym durnym łbie, może faktycznie Hiroshiego też omija. Jeśli tak, to świetnie mu idzie odpychanie od siebie ludzi. No, ale przynajmniej ma laski do bzykania. To chyba większa wartość dla niego.
Pozwoliła, aby między nimi wybrzmiewała przez moment cisza. Nie czuła się nią wcale skrępowana – zdawała jej się nawet dość naturalna. Zaciągnęła się raz jeszcze papierosem, wydychając dym w stronę słońca, któremu do zachodu pozostało mniej czasu niż więcej.
Dopiero słysząc pytanie Kojimy, skrzywiła się nieznacznie. Z jednej strony nie chciała o tym rozmawiać… Ale z drugiej chciała to wszystko z siebie wywalić. A jako że Hiroshi zapewne nie miał pojęcia, co działo się tamtej feralnej nocy (nadal), ktoś w końcu musiał go oświecić.
— Poza tym, że przez głupie pomysły Valeriana wylałam poncz na koszulkę Alexa i kazał mi ją natychmiast wyprać? – uniosła brew i odwróciła się przodem do Hiroshiego, bokiem oparłszy się o balustradę. W gruncie rzeczy wcale nie była wkurwiona za pranie. Wzięła na siebie to, że zjebała i naprawiła błąd tak szybko, jak potrafiła. Tak robią odpowiedzialni ludzie. – Cóż, jak wróciłam, Alex upolował sobie wzrokiem jakąś dziunię, na którą się napalił. Kazał Valerianowi wycałować jej tyłek od niego. Uprzedzając Twoje pytanie, tak, zrobił to – raz jeszcze dym wypełnił płuca Alice, wypełniając pauzę w jej wypowiedzi. W zasadzie ta część show jej się nawet podobała, kretyn Blackwood dostał to, na co zasłużył. – Laska wylała wino, kazała Valerianowi spierdalać i pogrozić, że Alex sam będzie zlizywał to wino jak jeszcze raz odwali, czy coś. – Naprawdę, tematy wszelkich perwersji i fantazji nie tylko jej nie interesowały, ale przy okazji też i obrzydzały. – A potem wymyślił, żebym zbajerowała przydupasa tej jego cizi i zakosiła wino – wzruszyła odrobinę ramionami. – Szło nawet nieźle, poza tym, że mnie mdliło. Ale wstawiony gość wyskoczył do mnie z łapami. Dobra, może nie bezpośrednio do mnie, ale zaczął obmacywać moje włosy – prychnęła z oburzeniem, a wkurwienie z powrotem zaczęło osiągać swoje apogeum. Żeby nie strzelać laserami z oczu, odwróciła wzrok w stronę przestrzeni znajdującej się na samym parterze. – Dałam radę mu nie przyjebać. Zabrałam to jebane wino, dałam Alexowi i powiedziałam, że nigdy więcej nie wykorzysta mnie, bo mu się ruchać zachciało. Ukłoniłam się jak przed jej królewską mością i wyszłam.
Pokrótce. Pominęła ten element z późniejszym przeżywaniem, traumą oraz leżeniem w łóżku z poduszką przyciśniętą do piersi, gdy próbowała opanować nagły napad strachu i bezwładności. Kojima i tak by nie zrozumiał.
— Jak tak teraz myślę, to trochę tego żałuję – mruknęła, zaciągając się papierosem po raz kolejny. A gdy wypuściła dym, dodała: - Mogłam wsadzić mu to wino w dupę.
Zło nigdy nie umiera. Przybiera tylko nowe formy.
Jeśli raz spotkało nas nieszczęście,
to nie znaczy, że jesteśmy odporne na powtórne zranienie.
Piorun może uderzyć dwa razy.
Gryffindor |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 228
Niby też cisza mu nie wadziła, sam generalnie był dość małomówny większość czasu. Tym razem jednak nie tyl ebyła to cisza niewygodna ze względu na towarzystwo, a jedynie przez jego własne kryzysy wewnętrzne. To jego cisza była tu trudna, nie ich wspólna. Ale miało się może wyjaśnić skąd to spięcie, choć Hiro nie był raczej zbytnio wylewny.
Słuchał całej opowieści w milczeniu. Kojarzył kwestię zalania Alexa jakby z dna umysłu. Już był w trakcie odwrotu, lub ogarniania ścieżki ucieczki dopiero, acz świtało mu, że coś takiego się zadziało. Aczkolwiek im więcej słuchał, tym bardziej nie wiedział jak się do tego odnieść. Naturalnie, nie wspominając już o tym, jak wdzięczny był sam sobie, że nawiał. Przecież to by się skończyło miazgą. Chociaż, w sumie to chyba się skończyło, tylko nie dla niego.
W zasadzie słuchał bardziej z poczuciem, że przesrane, ale jakoś nie dziwiło go nic tak całkowicie, póki Alice nie przeszła do zmacania jej przez jakiegoś zjeba. Spojrzał na nią, wyraźnie samemu też się jeżąc i nabierając powietrza przez noc ze złością. Nie był najbardziej empatyczną osobą na świecie, ale jakoś z Alice potrafił się utożsamić w pewien sposób, choć może pokrętny i ostatecznie bardzo różny. Ale jednak reakcje mieli całkiem podobne, i szanowali swoje niechęci. I nienawidził, jak ktoś nie szanował jej niechęci.
Milczał chwilę, w sumie nie wiedząc aż jak to skomentować. Teraz i on był wściekły na Alexa! Wcześniej po prostu się go obawiał, ale teraz jednak był bardziej zły niż przestraszony.
- Mogłaś. - Powiedział w końcu chłodno, kiwając głową. - To absolutnie poniżej pasa.
I w sumie pewnie nawet by wtrącił się, zaprotestował całej sytuacji. Wiedział, że nie potrafiłby stać i się gapić jak Alice nagina ostro swoją przestrzeń komfortu. Nie był już teraz nawet pewien czy to dobrze, że nawiał. Może byłby w głębszej dupie co Alice, albo byłby w niej zamiast niej, ale chyba już i tak przyzwyczaił się do wpierdolów raz na jakiś czas. Jeden w tę czy we wtę...
- Przepraszam, że się zmyłem. - Powiedział pewnie, choć skrzywił się przy tym w poczuciu wyrzutu sumienia. Zerknął na nią, po czym odetchnął cicho. - Pewnie bym się z nim pożarł, ale chociaż jedno przyjęłoby kulkę na siebie, nie większość... Albo wszyscy, bo i tak pewnie mam przesrane.
Dopiero wtedy spojrzał na nią przepraszająco.
- Ale i tak to było słabe.
Gryffindor |
0% |
Klasa V |
15 |
b. ubogi |
Asek |
Pióra: 74
Hiroshi co prawda z większym spokojem wysłuchiwał całą resztę tej historii, lecz nie umknęło jej uwadze, że gdy przeszła do części z jej udziałem, a raczej zabawą jej kosztem, również odrobinę się wkurwił. I mógł myśleć co chciał, ale chyba była wdzięczna za tę chwilę zrozumienia. I to, że ktoś stanął faktycznie po jej stronie w tym wszystkim.
Bo cholera, to było w chuj niesprawiedliwe! Ona wykonywała idiotyczne zadanie Valeriana, a przypadkiem oblała Alexa i to była jej wina, tak? No spoko. Tylko że kiedy on zlecał jej zadanie do wykonania i Mickey wystartował ku niej z łapami, to już nie była jego wina, nie on był odpowiedzialny, on rączki miał czyste, tak? Bullshit! To działało dokładnie tak samo, a że nie umiał się przyznać do błędu i w tym momencie był bardziej gówniarski niż oni sami, to już jego problem.
Pokiwała głową na stwierdzenie, że to było poniżej pasa. Było. A mogło być bardziej. Mogła, na przykład, kopnąć go jeszcze w jaja na zachętę do przeruchania tamtej laski. Na pewno napaliłby się jeszcze bardziej.
— Skończony kretyn – burknęła na komentarz jeszcze na temat Alexa, nim wyrzuciła dopalonego peta za balustradę wieży. Chrzanić go. Miała nadzieję, że kiedyś sam będzie musiał się zmierzyć z własnymi demonami, cokolwiek nimi było. Nie zamierzała, w przeciwieństwie do niego, przykładać do tego ręki, ale serdecznie mu tego życzyła.
Niech chociaż raz poczuje się mały i nieznaczący w tym całym świecie gówna.
Spojrzała na Hiroshiego w lekkim poczuciu zaskoczenia. W tym wszystkim nie sądziła, że chłopak miał wyrzuty sumienia, bo się zmył. Sama zapewne by to zrobiła, gdyby cała afera nie kręciła się wokół niej i… i gdyby nie była Alice, która potrafiła stać jak słup i przyjąć na siebie wszystkie ciosy w milczeniu. Czasem nawet się odwinąć, ugryźć słownie tam, gdzie bolało, trafić ripostą.
Więc w sumie gdyby nie była sobą.
Ale tak czy siak, nie uważała tego za jakąś wielką zdradę stanu. Zdawało jej się to nawet rozsądne w obecnej sytuacji. A to, że ona nie spierdoliła w podskokach, zanim jeszcze Alex otworzył oczy, to świadczyło tylko o niej.
— Twoja obecność nie zmieniłaby tam dosłownie nic – wzruszyła ramionami, zwracając się przodem do balustrady. – Gnój musiał się wyżyć. Nie musisz się go bać, teraz mnie zamorduje chętniej niż Ciebie – stwierdziła, zadzierając nieco podbródek, aby zerknąć w niebo. – Przyzwyczaiłam się już do otoczenia skurwysynów, którzy myślą tylko o własnym fiucie.
W tym przypadku Alex nie różnił się niczym od zasranego Clyde’a. Może poza tym, że Clyde jeszcze perfidnie szantażował, a Alex miał chęć zamordować za nieposłuszeństwo.
Mimo wszystko Alex wydawał jej się mniejszym i mniej szkodliwym złem. Nie znał jej czułych punktów. Nie wiedział, gdzie uderzyć. Jedyne, co mógł jej zrobić, to wyskoczyć do niej z łapami… A to nie było w jego stylu. Owszem, dotknął ją kilka razy, kilka razy mu się też odwinęła, ale nie było to… z tą intencją.
W jego oczach – tak jak i pewnie w oczach Valeriana i Hiroshiego – była bezpłciowa. Była kumplem z długimi włosami. I to jej pasowało.
Zło nigdy nie umiera. Przybiera tylko nowe formy.
Jeśli raz spotkało nas nieszczęście,
to nie znaczy, że jesteśmy odporne na powtórne zranienie.
Piorun może uderzyć dwa razy.
Gryffindor |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 228
Było mu źle ze wszystkim w tym momencie. Z tym, że Alice została tak potraktowana, przez co o dziwo i on sam poczuł się zdradzony. Z tym, że w przeciwieństwie od reszty, on był pierdolonym tchórzem i nienawidził tego. Ale nie potrafił wykrzesać z siebie tej odwagi, może gdzieś w nim była, powinna być, prawda? Był w domu lwa. Musiał być jednak kimś więcej niż szczurem pokładowym, naprawdę starał się w to wierzyć. A jednak gdy przychodziły momenty próby...
Zerknął na Alice gdy ta zapewniała go, że w sumie to dobrze zrobił. Nie czuł się z tym ani grochu lepiej, ale jakoś tak... Fajnie, że przynajmniej ona nie była zła, że go nie nienawidziła. Starczyło, że sam siebie nienawidził.
- Czy, uh... - Zastanowił się chwilę, trochę przetwarzając słowa, pytanie, jakie chciał zadać. Zapatrzył się znowu na papierosa, ponuro i nieco wręcz mrocznie, gdy zdawał się jakoś wcale nie zyskiwać na humorze, nawet jeśli czuł się lepiej z akceptacją Alice. - Myślisz, że nasz gang ma kryzys, czy to początek końca...?
Inna sprawa, że dosłownie za każdym razem jak się kłócili czy powstawała jakakolwiek drama, zawsze był niemal pewny, że to koniec. Ciężko znosił wszelkie kłótnie i zawsze bał się, że każda kolejna będzie tą ostatnią. Kiedy byli pogodzeni, czuł się względnie bezpiecznie, a w każdym razie "pod ochroną". Za to kiedy powstawał "kwas", liczył każdy dzień, obawiając się, że im więcej czasus minie, tym gorzej. Jakby w ciągu tygodnia każdy miał zapomnieć o reszcie i nauczyć się funkcjonować samemu, podczas gdy Hiroshi tak nie potrafił i nie chciał musieć się przestawiać. Niestety też nie był dość charyzmatyczny i pewny siebie by próbować jakoś naprawiać kłótnie i nie mógł zrobić nic, tylko czekać.
Gryffindor |
0% |
Klasa V |
15 |
b. ubogi |
Asek |
Pióra: 74
Trochę zdziwiła się, że Hiroshi tak bardzo się tym przejmował. W sensie… Chyba każdemu ta relacja i te bliskie więzi dodawały odrobinę poczucia bezpieczeństwa, jakiejś przynależności. Ona czuła się kompletnie nieatrakcyjna jako kobieta i było jej z tym kurewsko dobrze, nigdzie indziej nie znalazłaby takich chłopaków, przy których czułaby się… względnie bezpiecznie.
Ale jego pytanie nieco ją zaskoczyło. W sensie… Nawet przez chwilę nie przyszło jej do głowy, że cała paczka mogłaby się rozsypać.
— Czemu się tak bardzo tym przejmujesz? – spytała w końcu, przekrzywiając nieco głowę, aby na niego spojrzeć. – W sensie, to normalne, że ludzie się kłócą. Ja i Valerian kłócimy się prawie non stop – stwierdziła, wzruszając ramionami, jakby było jej to totalnie obojętne.
Poniekąd było. Taka była prawda – Valerian działał jej cholernie na nerwy lubił ją prowokować, a kiedy on ją prowokował, ona lubiła mu zdrowo przypierdolić. Alex nigdy się nie wtrącał, oglądał show i gdyby miał popcorn, to by sobie podjadał. Ale mimo wszystko się razem trzymali.
— To, że Alex najchętniej by mnie udusił, nie znaczy, że Wy musicie rezygnować ze znajomości z nim. Albo ze mną. A mi… mi przejdzie, jak ten dupek zacznie być bardziej odpowiedzialny. I przyzna, że przesadził – stwierdziła z obojętnością. Na tyle, że była prawie pewna, że to nigdy nie nastanie.
Zło nigdy nie umiera. Przybiera tylko nowe formy.
Jeśli raz spotkało nas nieszczęście,
to nie znaczy, że jesteśmy odporne na powtórne zranienie.
Piorun może uderzyć dwa razy.
Gryffindor |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 228
Przejmował się wszystkim, głównie dlatego, że żadnego poczucia bezpieczeństwa nie traktował jako pewniak. Trochę jakby oczekiwał, że ono zniknie, posypie się, pytanie było "kiedy", a nie "czy". I choć miał świadomość, że ich paczka już jakiś czas jest razem i podobne kryzysy miała, przy czym jakoś to wychodziło i przecież za każdym razem godzili się na nowo, to i tak zdawał się za każdym razem równie zdziwiony, że tak było. Jakby nigdy w pełni nie zaufał w stałość ich relacji. I pewnie tak było.
Wzruszył lekko ramieniem, trochę głupio czując się w tej chwili z własnymi uczuciami. Jakby miał być temu winien.
- Pewnie tak. - Skomentował, tracąc powoli cheć do rozwijania swoich obaw. Nie dlatego, że spodziewał się obruszenia Alice, jedynie na tą chwilę sam czuł się głupio z własnym rozumowaniem, choć to miał wrócić i tak niedługo w takim samym natężeniu.
Albo nawet szybciej, kiedy tylko Alice znowu się odezwała, mówiąc jakby już byli krok od rozpadu. Przynajmniej w pokrętnym rozumieniu Hiro, aczkolwiek samo oczekiwanie, że Alex przyzna się do błędu, było niczym jedno z marzeń gwiazdek z nieba - poleciało, pofrunęło, chuj wie gdzie spadło, ale nie ma go z nami.
Odetchnął cicho, zaciągając się papierosem do samej granicy możliwości wdechu.
- Nie przyzna. - Powiedział nieco bezbarwnie, patrząc na dym rozpraszający się przed jego twarzą.
Gryffindor |
0% |
Klasa V |
15 |
b. ubogi |
Asek |
Pióra: 74
Nie dowiedziała się ostatecznie, czemu Hiroshiemu tak bardzo zależało, aby wszyscy byli w jednej grupce, trzymali się ze sobą. Kłótnie się zdarzały, między nimi dość często nawet, głównie między nią a Valerianem, ale jakoś tak… czasami to wyglądało poważnie, ale koniec końców i tak wszyscy się schodzili i trzymali razem.
Tym bardziej nie rozumiała, dlaczego Hiroshi tak bardzo to przeżywał. Znaczy, doceniała jego wkurwienie za akcję Alexa – Alexowi się jak najbardziej należało, ale… poza tym? Nie oczekiwała od niego większej solidarności. Mógł nadal się z nim kumplować, rozmawiać… robić cokolwiek, co by mu się tylko spodobało. Na dobrą sprawę mogłaby zostać nawet samotna, a i tak by sobie jakoś poradziła.
I tak miała czasami wrażenie, że jest inna niż oni wszyscy.
Westchnęła głęboko i z dość kwaśnym uśmiechem pokiwała głową, kiedy Hiroshi powiedział na głos to, co ona przemyciła między zdaniami.
— Dlatego mu tego nigdy nie zapomnę – dopowiedziała. – A tym bardziej nie wybaczę. Ale w moim życiu jest znaczna większa liczba gnojków znacznie gorszych niż Alex i jakoś świat funkcjonuje – wzruszyła lekko ramionami.
Może to wszystko rozejdzie się po kościach. Albo asteroida przypierdoli w zamek, kto wie? Rzucać kamieniami w Alexa nie zamierzała, a co on z tym zrobi – to jego kwestia. Ona była na uboczu, może być jeszcze bardziej.
Zło nigdy nie umiera. Przybiera tylko nowe formy.
Jeśli raz spotkało nas nieszczęście,
to nie znaczy, że jesteśmy odporne na powtórne zranienie.
Piorun może uderzyć dwa razy.
Gryffindor |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 228
Może Alice miała większe poczucie stałości relacji. Może po prostu też miała większą wiarę w to, że jak z kimś będzie jakkolwiek słabo przez chwilę, bo relacje są trudne, to nie znaczy, że od razu się rozstaną i nienawiść i wszystko idzie w łeb. I nie ze wszystkimi tak Hiro miał, albo może raczej nie tak intensywnie, ale jednak w większości on bał się takich sytuacji, bał się tego, że zostanie sam na pastwę... Cóż, ojca. Kogo by innego.
Bał się samotności, bo choć wydawał się gruboskórny i niezależny raczej, choć bywał bardzo agresywny i zdeterminowany by dać komuś odczuć, że wcale go nie potrzebuje, w rzeczywistości potrzebował tylu bliskich, ile się dało zgromadzić. Potrzebował Nico, jego przyszywanego brata, będącego nim zupełnie z przypadku, ale jednak ostatecznie okazującego się świetnym kompanem dni i nocy. Fakt, że żadne z nich nie aprobowało związku ich rodziców i czekali tylko aż ci ze sobą zerwą, ale mimo to Hiro bardzo doceniał jego osobę i fakt, że okazał się dobrym kumplem, może nawet poniekąd przyjacielem. Obawiał się go tak nazywać przez niepewność jak jest widziany przez samego Nico, ale jeśli chodziło o jego stronę, tak, widziałby go jako przyjaciela. Jako brata nawet, bo choć od niedawna w porównaniu do jego sióstr, to jednak po prostu jakoś... Dogadywali się, po prostu.
- Pewnie tak. - Skomentował jej słowa z westchnieniem, po czym zerknął na nią. - To nie jesteś zła, że sie zmyłem? - Dopytał jeszcze z bladym, lekkim uśmiechem nadziei, że może jednak nie jest znienawidzony przez wszystkich.
Gryffindor |
0% |
Klasa V |
15 |
b. ubogi |
Asek |
Pióra: 74
Westchnęła cicho, słysząc ponowne pytanie Hiroshiego. No przecież już powiedziała, więc po co pytał jeszcze raz? Zdania od tamtej pory nie zmieniła.
— Nie jestem – rzuciła, może nieco niecierpliwym tonem, spoglądając na Kojimę. – Ratowałeś dupę. Jakbym mogła, sama bym to zrobiła.
Ale w tym właśnie był sęk. Nie mogła. Bo się dała sprowokować idiocie Valerianowi, Alex dostał rykoszetem i… rozumiała poniekąd zemstę, ale nawet ona miała swoje granice. Ciężko było jej przetrawić to, co on jej wymyślił, byleby tylko sobie poruchać, skończony egoista, a jeszcze gorzej było znosić dotyk obcej osoby. Przecież, kurwa, Dickman wiedział, jak bardzo Alice nie pozwala się dotykać. Może sam w twarz nigdy nie dostał, ale McIntosh nieraz się na niego zamachnęła.
Spojrzała znowu na Hiroshiego, bo była jedna rzecz, która ciągle nie dawała jej spokoju.
— Czemu Ci tak bardzo zależy na moim wielkim wybaczeniu, czy czymkolwiek tam?
Hiroshi, który się pierwszy zmywał, gdy robiło się słabo, jakoś nie pasował jej do typa towarzyskiego, któremu faktycznie zależało na bliskich osobach. Bo jak się takie mało, to się nie spierdalało. Nie? Więc tym bardziej nie mogła go rozgryźć.
Zło nigdy nie umiera. Przybiera tylko nowe formy.
Jeśli raz spotkało nas nieszczęście,
to nie znaczy, że jesteśmy odporne na powtórne zranienie.
Piorun może uderzyć dwa razy.
Gryffindor |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 228
Może i pytał znowu, ale w nerwach szczerze mógł dopytać i trzeci raz, żeby się przypadkiem nie zdziwiła. A potem jeszcze jutro, żeby być pewnym, że wszystko jest okej. I to nie tak, że był debilem i nie docierało, jedynie potrzebował upewnić się w tym przed własnymi demonami i strachem wykluczenia, a przy tym zwyczajnie lubił Alice i nie chciał w niej mieć wroga.
Pokiwał więc głową na jej odpowiedź, na tę chwilę czując się odrobinę lepiej z całą sytuacją, jakby część ciężaru odeszła mu z barków. Kolejne zaciągnięcie się papierosem nie było już nerwowym odruchem, a bardziej mającym odprężyć czasem kiedy wraz z koleżanką mógł po prostu sobie tu nawet w ciszy postać i odzyskać troszkę równowagi psychicznej. A przynajmniej spróbować.
Zerknął na Alice na jej pytanie, w sumie dość trudne, bo też nieoczywiste w odpowiedzi. Nie wiedział do końca czy Alice i spółka cała, byli mu bliscy. A przynajmniej nie w sposób ogólnie przyjęty. Byli paczką i raczej stawali w swojej obronie, chyba że w grę wchodziły konflikty wewnętrzne i Alex. Hiroshi rzadko uciekał w ten sposób, chyba że widział w tym zbyt duże zagrożenie dla siebie, a za takowe w zasadzie póki co uważał przede wszystkim Alexa, ironicznie, choć ten był też częścią ich bariery ochronnej. Gdyby to inna osoba przylazła i niby oczekiwała od nich, że będą odkuwać się za zalanie ponczem, Hiro by wybuchnął mu śmiechem w twarz i był pierwszy na przypomnienie dziadowi gdzie jest parter. Ale to był Alex. Inna kategoria.
Wzruszył sztywno ramieniem, zerkając na dziewczynę z krótkim, wymuszonym uśmiechem.
- Jesteśmy kumplami, nie? Oczywiste, że nie sprawia mi przyjemności bycie z tobą w jakiejś dziwnej wojnie czy czymś. W końcu jesteś moją ulubioną osobą z gangu, nie? Tylko nie mów Valerianowi, bo się obrazi. - dodał ostatnie zdanie z szerszym, bardziej już szczerym uśmiechem.
Gryffindor |
0% |
Klasa V |
15 |
b. ubogi |
Asek |
Pióra: 74
Nie wiedziała, czy w sumie mówi szczerze, czy kombinuje jak koń pod górkę. I w sumie nawet nie chciało jej się dochodzić prawdy. Jego sprawa, chciał powiedzieć prawdę – powiedział. Chciał ją zataić – to jej nie powiedział. Trudno, życie. Ona też o sobie całej prawdy nie mówiła. Na przykład nikt nie wiedział, dlaczego tak bardzo szanowała swoją przestrzeń osobistą i reagowała agresją na praktycznie każdy dotyk, nie zezwalając przy tym na bliskość.
Każdy miał własne demony. Z jej demonami nikt się nie chciał mierzyć. Ona nie miała własnego rycerza, który stanąłby w jej obronie. I ona też nim nie będzie. Była już dla Tima, to wystarczy. Tim był warty starania się o jego przyszłość. To niego jego wina, że jego ojciec jest złamanym, tępym chujem.
Uśmiechnęła się jedynie, nim spojrzała na Hiroshiego.
— Zapomnij. Valerian będzie pierwszą osobą, która się o tym dowie. A potem cała reszta zamku.
Pewnie tak by było, gdyby była plotkarą. Ale nie była. Chociaż nie mogła też obiecać, że nie użyje takiego argumentu przeciwko Blackwoodowi, gdy ten będzie za bardzo kokosił. A to się zdarzało akurat dosyć często.
W sumie jak tak myślała, to ona też z całej ich bandy najbardziej lubiła Hiroshiego. Jakoś tak… najbardziej szanował jej przestrzeń osobistą. Valerian ją wkurwiał niemiłosiernie. Alex… czasem wkurwiał, ale potrafił też solidnie przestraszyć. A Hiroshi… ani się go nie bała, ani tak często się na niego nie denerwowała. No miał chłopak coś takiego, że po prostu go lubiła. I tyle. Może nie nazwałaby tego nicią porozumienia, ale… coś innego. Cholera, nawet jej słów brakowało.
Zło nigdy nie umiera. Przybiera tylko nowe formy.
Jeśli raz spotkało nas nieszczęście,
to nie znaczy, że jesteśmy odporne na powtórne zranienie.
Piorun może uderzyć dwa razy.
Gryffindor |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 228
Zaśmiał się bezgłośnie na jej słowa, mimo lekkości gestu szczerze rozbawiony. Już sobie to wyobrażał, niewypowiedzianą rywalizację o status bycia ulubionym. I to nawet nie dlatego, że może zależało im na zdaniu Hiro, absolutnie. Po prostu Gryfon był przekonany, że Valerian chciałby być "tym lepszym" od Alice w czymkolwiek by mu powiedziano, że lepszy być może. Jakby to zależało od umiejętności stania na głowie to pewnie by się zaraz nauczył.
Kolejne kilka minut stał w ciszy, po prostu paląc swojego papieroska i korzystając z miłego wieczoru. Znacznie poprawił mu się jakoś humor, a może lepiej powiedzieć, że uspokoił ze świadomością, że jednak świat chyba nie wali mu się na głowę. Może powinien czuć się stabilniej w grupce, jaką tworzyli w te kilka zagubionych osób, może powinien wierzyć bardziej w to, że jednak są gangiem, a nie przypadkowym zlepkiem ludzi na jeden sezon. Ale nie całkiem w to wierzył. W sumie to uważając za oczywiste, że tak jak w wakacje, tak po szkole przestaną się znać, tym bardziej w trudnych momentach nie był przekonany czy znowu tak stabilnie są wobec siebie pokojowo nastawieni.
Ale odrzucił na dziś te rozmyślania. Dość się tym katował w ostatnim czasie. Zamiast tego dopalając rolkę tytoniu, gadał z Alice o pierdołach, niezobowiązująco, póki nie skończył fajka. Po kilku minutach wietrzenia z dymu papierosowego w końcu wrócił do zamku, wracając do snucia się swoimi ścieżkami.
zt. x2
|