Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Ogród Całoroczny Dość spory, zaczarowany ogród znajdujący się w jednym z setek pomieszczeń tej szkoły. Najczęściej odwiedzane miejsce w zimę z uwagi na naturalną potrzebę nieco zieleni i ciepła. Sklepienie zaczarowane jest by ukazywać niebo o porze, jaka jest na zewnątrz, jednak stale z co najwyżej kilkoma białymi obłokami. Dla bojących, nie ma tu gryzących muszek ani komarów, nie znajdzie się też pająk, jako że to miejsce regularnie z nich oczyszczane. Za to z pewnością można się natknąć na małe, urocze ptaszki, rybki w stawie, żabki i motyle o wszelkim rozmiarze i barwie.
Slytherin |
50% |
Klasa VI |
16 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 0
15 września, godzina 14:59
Te dni były takie okropne. Ciągle tylko deszcz i deszcz. Pochmurno i pochmurno. Wiatr wiał jak oszalały, rozrywając na strzępy nawet najbardziej ułożoną fryzurę – a jeśli jeszcze wziąć pod uwagę siąpiący deszcz i całą tę wilgoć, jak włosy kompletnie doklejały się do twarzy i wyglądało się jak paskudny, zmokły kundel.
Takie boleści przeżywała, gdy opuszczała szklarnię i usiłowała dotrzeć do zamku na transmutację. Ale kiedy tylko na korytarzu odetchnęła głęboko i wyciągnąwszy lustereczko, dostrzegła paskudną maszkarę o włosach rozwianych i obklejonych deszczem, ze ściekającą wodą po ubraniu, wiedziała, że nie może tak pokazać się ludziom. Bo co, jeśli ktoś inny – na przykład Mickey, który, jak słyszała, wygrał ten nielegalny wyścig zorganizowany w Zakazanym Lesie – spojrzy na nią i dostrzeże kogoś tak paskudnego? Bestię nie kobietę!
Ukrywając twarz jak tylko mogła, pobiegła do dormitorium, aby przebrać się, szybciutko umyć i wysuszyć, ułożyć włosy i wtedy dopiero w pośpiechu pobiegła na transmutację… oczywiście solidnie spóźniona. Jeszcze przed drzwiami zatrzymała się, wzięła kilka wdechów, bo przecież damie nie wypadało ani biegać, ani być zdyszanym, i wmaszerowała do sali, przy okazji zwracając na siebie uwagę wszystkich uczniów.
Tak, teraz mogli patrzeć. Nawet naganę nauczyciela zniosła z wysoko uniesionym podbródkiem, ale była bardzo z siebie dumna, że zażegnała szybciutko ten niewielki kryzys, który przecież mógł okazać się wielką wizerunkową porażką. Teraz przynajmniej nawet pachniała kwiatami, a nie brudem, ziemią, mokrą trawą i potem.
Zjadła lunch w doborowym towarzystwie, aczkolwiek kątem oka zerkała już na Cavingtona, jednym uchem słuchając tego, co jej przyjaciółki do niej mówiły, natomiast z drugiej strony zastanawiając się, co powinna zrobić, aby zwrócić na siebie jego uwagę. No przecież rozstali się przez zwyczajne nieporozumienie! Pomylił się, zauroczył w jakiejś dziwacznej siksie, w dodatku metamorfomagu, myślał, że to bratnia dusza, no trudno, zdarza się – ale przecież im nie wyszło, a teraz ona ganiała za kimś kompletnie innym (oczywiście, że o tym wiedziała – Laurel Zimmerman wiedziała o wszystkim, co działo się w jej szkole, nawet jeśli akurat nie widziała czegoś osobiście).
Po lunchu natomiast dała wyciągnąć się dziewczynom do ogrodu na pierwszym piętrze. Zgodziła się, bo było tam ładnie, estetycznie, a przede wszystkim – nie padało i nie było żadnych szkodników w postaci niepotrzebnych muszek, od których trzeba było się odganiać – i jak wyglądało takie machanie łapami?
Któraś z nich w końcu zauważyła jej wgapianie się w Cavingtona i zapytała o jej plany. A Laurel jej powiedziała. I obiecała również, że jeszcze w tym miesiącu wrócą do siebie. Mogło stać się wszystko, ale akurat jego chciała mieć. Po prostu mieć.
Pozostała tu nawet, gdy jej koleżanki ja opuściły. Musiała opracować w głowie plan, a do tego potrzebowała ciszy i skupienia. I odrobiny przyjemnej oku scenerii.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 118
Choć z reguły widząc Leightonów razem, ludzie spodziewali się najgorszego albo przynajmniej czegokolwiek słabego (dla nich, bliźniaki bawili się z reguły absolutnie przednio), Ian zupełnie szczerze mógłby sprostować, że cokolwiek robią, przychodzi samo, zupełnie bez wcześniejszego planowania. Oni po prostu spędzali razem czas, byli blisko i dogadywali się świetnie, a to, że myśleli podobnie i po prostu kula złośliwości sama się toczyła, to zupełnie inna sprawa. I nawet nie uważał by aż tacy byli źli, tylko większość ich otoczenia jakoś nie miała za grosz poczucia humoru czy dystansu wobec siebie. Tylko to jednak dodawało zabawy we wbijaniu szpilek przewrażliwionym, jeśli nie zależało im na czyjejś sympatii albo wiedzieli, że mogą sobie na to pozwolić. Ze sztywniakami i tak nie ma co się układać.
Wcale nie wyjątkowo szli właśnie ot korytarzem, rozmawiając o czymś neutralnym, a przez chwilę po prostu milcząc, gdy przyszło im niespiesznie minąć się z wychodzącą z jakiejś sali grupką dziewczyn plotkującą między sobą absolutnie nie dyskretnie. Bo jeśli mówi się o czymś tajnym, raczej się szepcze, nie? One nie szeptały. I pewnie by to Ian olał gdyby nie znajome imiona i bardzo ciekawy temacik, jaki zakręcił się przez chwilę w zasięgu słuchu bliźniaków. Aż zwolnił jak tylko minął dziewczyny, jeszcze aż w rozproszeniu się za nimi oglądając i zatrzymując w pewnym momencie może trzy kroki za drzwiami do pomieszczenia, z którego wyszły. "Znaczy, może i wie lepiej, to ich relacja, ale znacie Cavingtona, to totalny flirciarz. Myślicie, że Laurel ma szansę?"; "Wróć i zapytaj, ja nie mam pojęcia." Ian powoli przeniósł wzrok na Philipa, wyraźnie absolutnie gubiąc temat, o jakim sami rozmawiali, już trybiki chodziły w głowie. A propos sztywniaków, którzy nie radzili sobie z ich żarcikami... Aż oczy mu złośliwie zalśniły jak uśmieszek wpłynął na jego usta, znaczący wyraźnie. Pokazał kciukiem na minięte drzwi. Nic nawet nie powiedział, uważał, że to oczywista sugestia.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
To nie tak, że zawsze zwiastowali nieszczęścia... W końcu Philip na przykład czasem nawet komuś pomógł! I to komuś, na kim wcale mu nie zależało. Jasne, musiało się to wiązać z jego obowiązkami i trzeba było jasno wskazać mu jego obowiązek, ale na przykład oprowadzał ostatnio nową uczennicę, a wcale mu się nie chciało...
Może jednak faktycznie sprawy miały się nieco inaczej, gdy byli we dwójkę. Te same złośliwości przychodziły im przecież do głowy niemal w tym samym czasie i wypowiedzenie, bądź wykonanie każdej z nich sprawiało, że nie kończyło się na tym jednym... W dodatku w grupie jest zwyczajnie raźniej i mogli pewnym krokiem wkroczyć do sali z ogródkiem. Bez planu. Nie potrzebowali planu. Wystarczyło jedno porozumiewawcze spojrzenie. To wszystko lata praktyki. W końcu od małego tak samo postępowali z młodszym bratem, który teraz pewnie odpoczywał z dala od nich... Z jakiegoś powodu w szkole często trzymał się z dala od nich. Ale jak nie on, to... Laurel, chociażby. Ślizgonka była ciekawym celem i zdaniem Philipa sama czasem wystawiała się na pośmiewisko. Cóż, tym razem to koleżanki ją wystawiły. Przynajmniej będzie mogła się domyślić, kto przypadkiem tak ją urządził.
Gdy tylko weszli do środka - a zadbał o to, by drzwi otworzyły się cichutko i tak samo je zamknął - Philip skinął nieznacznie głową w bok, by przeszli najpierw bokiem. Cóż, on już miał jeden drobny plan, jak zacząć. Udał, że całkowicie nie zauważył Laurel i zaczął iść nieco dalszą ścieżką.
Najpierw trochę gry aktorskiej... Improwizacja, start.
- Ale serio, Mickey jest już wkurwiający, jak tak jęczy o swoich eks, nie?
Za obrażenie kolegi z dormitorium przeprosi... Nigdy. Ale to musiało się stać. Może jeszcze oświecą Laurel, że zmyślali na poczekaniu, może sama się zorientuje... A może najbardziej zabawnie będzie zostawić ją z tym problemem.
- O chuj mu chodzi? Znaczy, rozumiem, że ma do odwalenia jakąś listę lasek, ale jak już kogoś zlewa, to niech potem nie marudzi, że mu się odwidziało. Zwłaszcza, że powinien wiedzieć, że mam na to wyjebane...
Slytherin |
50% |
Klasa VI |
16 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 0
Och, o tym, że nie była tutaj sama, wiedziała doskonale. Nie było to do końca tylko jej miejsce i tolerowała obecność innych uczniów, ale nie szkodziło, sama teraz trzymała się na uboczu, wpatrując się w kilka roślinek, które zdecydowanie różniły się od tych z zielarstwa, na które musiała chodzić, bo rodzice, lekarze, będą dumni, jeśli sama dostanie się na jakiś staż uzdrowicielski…
Nauka nie była do końca jej pasją, ale wyglądała dobrze. Dobra, pilna uczennica z przyszłością – to wizerunek, którego każda inna by pragnęła, a więc Laurel dokładała wszelkich starań, aby go utrzymać.
A do pełnego wizerunku brakowało jej tylko chłopaka, który byłby również popularny w szkole i przyniósłby jej trochę więcej prestiżu. W tym przypadku był to Mickey, który, jak wiedziała, był już kompletnie wolny. A skoro ona również była wolna, może mogłaby go zainteresować po raz kolejny. I miłosiernie mu wybaczyć ten błąd, że pobiegł za tą Quidditchową idiotką, Harris.
Co on w niej widział, swoją drogą?
Odpowiedź mogła przyjść jej znacznie szybciej niż myślała, bo zaraz obok ucha usłyszała interesujące pytanie retoryczne, które było raczej stwierdzeniem.
Mickey jęczał o swoich eks… To interesujące. O których eks?
Powiodła wzrokiem za bliźniakami, którzy szli jakby niczego sobie dalej. Uch, byli cholernie irytujący i wredni, ale to, o czym rozmawiali… Mogli mieć dla niej nowe, przydatne informacje. W końcu mieszkają z Cavingtonem w jednym dormitorium, na pewno mają najświeższe informacje!
Z kolejnym zdaniem dowiedziała się, że mu się odwidziało… Czy to chodziło o nią? Może też myślał w ten sposób? Och, koniecznie musiała się dowiedzieć!
Ale… jakby teraz wbiła pomiędzy bliźniaków, wyszłaby na konkretną desperatkę. Dlatego postanowiła jeszcze poczekać i zrobić kilka kroków za nimi. Może jeszcze się czegoś dowie…
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 118
Cóż, Laurel mogła jeszcze się nie spodziewać, że podąża po nitce do kłębka prosto w paszczę lwa. A nawet takiego dwugłowego, można powiedzieć. Naturalnie, taki był plan i bliźniaki nie widzieli w tym nic złego, że chcą utrzeć nosa koleżance bez większego powodu poza byciem złośliwym, przecież i tak to tylko żarty. Ian podchwycił udawany dialog zupełnie jakby faktycznie toczył się od pewnego czasu już. Po latach doświadczeń potrafili przybierać narzucone wzajemnie role niemalże po mistrzowsku. Może sami powinni zapisać się do kółka teatralnego? Gdyby nie to, że z ich charakterkami wszyscy byliby zaraz wściekli i cała sztuka poszłaby w diabły. Nie żeby umiał powiedzieć dlaczego, przecież byli fajni...
- A daj spokój. Jeszcze jak ciebie nie ma to przyłazi do mnie, bo przecież wyjebane który to z nas, i potem ja słucham całego biadolenia. Łełe, bo ona taka ładna, łe bo w sumie to ją lubił, ale coś tam nie wyszło, nawet nie wiem, nie słuchałem. I taka inteligentna i zabawna, żeby się nie porzygał przypadkiem. Znaczy, ogólnie to Laurel jest okej, ale... No nie wiem, jak mi się ktoś podoba to nie pierdolę o tym do wszystkich myśląc, że ktoś nie wiem, ogarnie to za niego i da magiczną radę.
Nie żeby w ogóle kiedykolwiek mówił o kimkolwiek, kto mu się podoba, jeśli ktoś w ogóle zaczyna, ale naturalnie nie miało to teraz zupełnie znaczenia, bo nie tylko wkładali kumplowi do ust słowa, jakich nigdy nie mówił, ale i po prostu sami nie byli szczerze sobą, to wszystko była ustawka. Nie miało to i tak znaczenia.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
- No tak, bo jesteśmy tą samą osobą... - mruknął, przewracając przy tym oczami.
Nie to, żeby większość czasu mu to przeszkadzało. Zresztą Mickey znał ich na tyle długo, żeby wiedzieć, który jest który i czym się różnią, ale przecież mógł sobie ponarzekać na kwestie poboczne? Czy to nie brzmiało tym naturalniej? I czy nie byli naprawdę świetnymi aktorami? Gdyby tylko im się chciało... I gdyby tylko Laurel nie miałaby ich rozszarpać chociażby za to, co robili teraz, na tym całym nowym kole teatralnym.
Nie mógł jednak powstrzymać uśmiechu, kiedy Ian zaczął mówić, jaka to Laurel jest według ich kolegi ładna, inteligentna i zabawna.
- Ale inteligentna? Tak powiedział? - dopytał, najwyraźniej jako ta bardziej złośliwa ze stron. Cóż, kiedyś za to oberwie, ale chyba to jeszcze nie dzisiaj... - I może nawet zabawna, ale nie wiem, czy w taki sposób, jakby chciała.
Może nie taki miał początkowo plan, ale to też drobna kara za podsłuchiwanie - a Philip był pewien, że dziewczyna będzie podsłuchiwać. W końcu właśnie do tego ją prowokowali.
- Ale to pojebane, jak te jego teksty, że laska to ma o niego zawalczyć i on musi wiedzieć, że jej zależy... I co, będzie czekał, jak ona ma na niego pewnie wyjebane? To trochę żałosne?
z/t wszyscy - wątek przedawniony
|