Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
17 lat |
zamożny |
Homo |
Pióra: 120
Z tym, że wcale się nie nabijał! W tych normalnych rozmowach zdawał się wcale z niego nie nabijać. Dopiero kiedy Hiroshi zachowywał się jak dzikus, rzucał intencjonalnie może nawet lekko prześmiewcze przytyki, ale to tylko dlatego, żeby uświadomił sobie, że zachowywał się, hm. Idiotycznie? Tak, zdarzało mu się. Dosyć często, jakby tak podliczyć ich spotkania.
Jednak teraz wybrnął i Camden pozwolił sobie nawet na nieco szerszy uśmiech.
- Wow, gdybyśmy nie gadali nigdy wcześniej, uznałbym, że masz nawet poczucie humoru.
No dobrze, wierzył już, że je ma, ale drobny przytyk jeszcze nikomu nie zrobił krzywdy, prawda? W końcu do tej pory podczas większości spotkań cała postawa Gryfona sugerowała, że cały czas knuł, jak go zamordować i/lub obrazić.
Poddał się jednak w próbach przekonywania go, że jego własne spojrzenia nie były przypadkowe. Zamiast tego spoważniał i pokiwał głową, już planując lekko ironiczny komentarz, ale przecież mógł to odebrać jak chciał! Zdaje się, że jeśli weźmie to na poważnie, wyszłoby nawet na jego.
- No tak... W takim razie muszę zacząć lepiej się rozglądać. Dziwnie często czuję na sobie czyjś wzrok, wygląda na to, że jeszcze nie ustaliłem czyj.
Gryffindor |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 228
Uniósł brwi lekko na pierwsze stwierdzenie. Miał poczucie humoru! Tylko Camden niekoniecznie je z reguł ogarniał, albo wkurzał go zanim zdążył tym poczuciem zabłysnąć. Oczywiście nie miał zamiaru się z nim sprzeczać i bronić, nie zależało mu na tym żeby był uznawany za króla dowcipu. A przynajmniej nie zależało dostatecznie, na ogólnie dobrej względnie renomie, żeby cokolwiek z tym zrobić. Uniósł nikle kącik ust, i to nawet przyjaźnie!
- Całe szczęście to kolejna rozmowa, byłoby straszne tak się pomylić. Zawód smutną prawdą bywa bolesny. - Pokręcił głową lekko, krótko, niby to w pewnego rodzaju ubolewaniu nad potencjalną krzywdą.
Temat był dość niepewny i dla Hiro żenujący, ale nie dość by odebrać mu całkiem humor. Nie był aż tak skrajny! Trochę co prawda faktycznie żenujące, że Camden zwrócił uwagę na jego spojrzenia i obiecał sobie, że albo przestanie się gapić, albo będzie się pilnował żeby nie było to widoczne, jednak ostatecznie rozmowa nadal była w całkiem miłej atmosferze. Znacznie milszej na pewno niż jakiekolwiek rozmowy, jakie do tej pory prowadzili.
- Brzmi jak scenariusz z kryminału albo dramatu, faktycznie. - Pokiwał głową, nie biorąc nadal pełnej winy na siebie. Ale czy to w sumie było takie ważne? Przyglądał mu się uważnie i trochę badawczo, zastanawiając się na ile Camden będzie chciał drążyć temat, a na ile możliwa jest jego zmiana. I jakoś przy tym znowu miał lekką myśl, głównie przez to, że znowu chciał dopytać o ten przeklęty znak, zaciekawił go.
- To czytałeś horoskopy specjalnie żeby nadać mi imię zodiaku czy aktualnie wierzysz w to co piszą?
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
17 lat |
zamożny |
Homo |
Pióra: 120
Fakt, pewnie bym się zawiódł przy najbliższej okazji, kiedy terroryzowałbyś jakiegoś dzieciaka o zapalniczkę, czy inny śmieć... - pomyślał, a nawet otworzył usta, żeby to powiedzieć, jednak ostatecznie się zawahać.
Nie był typem, który na co dzień prowokował innych bez powodów... A przynajmniej nie, jeśli sobie na to nie zasłużyli. W przeciwnym wypadku faktycznie potrafił być złośliwy, ale nie chciał zniechęcać Gryfona, który wstąpił na jakąś drogę, czy raczej wąską dróżkę odkupienia, z której wypieprzy się na twarz przy najbliższej okazji. Camden po prostu nie chciał być tym, który podstawi mu nogę i ponownie wyprowadzi go z równowagi jakąś głupotą. Może dzieciak miał gorszy czas. Ostatecznie, jak teraz z nim gadał, nie wydawał mu się tak ograniczony, jak przy pierwszej rozmowie. Może nawet mógłby uchodzić za bystrego... Nie był pewien. Trudno było to ocenić, kiedy to właśnie dziś zamienili ze sobą najwięcej słów we względnym pokoju.
- Fakt - odparł, wybierając nieco ocenzurowaną wersję wypowiedzi, która tłukła mu się po głowie.
Tak, to wystarczyło.
Ale zaraz, czy on mu się już nie tłumaczył z czytania tego horoskopu? Czy nawet nie przyznał, że to ze względu na niego? Czy raczej ten po prostu mu nie uwierzył.
Uniósł lekko brwi.
- Nie, wiesz, ja naprawdę czytałem go przez ciebie. Z ciekawości. Skoro już mam być czyimś problemem, z horoskopu, to chyba cała sprawa dotyczy mnie wystarczająco, żeby chcieć dowiedzieć się czegoś więcej - odparł wzruszając ramionami. - Ale zakładam, że coś w nich jest. Tylko raczej ich nie czytam, bo... Nie... Jakoś tak wyszło.
Gryffindor |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 228
Bardzo dobrze, że powstrzymał się od powiedzenia wszystkiego, co chodziło mu po głowie. Z pewnością przy tym już Hiro co najmniej skończyłby tą rozmowę wymarszem. plusem było, że przynajmniej już nie podskakiwał do niego z łapami, nie wszyscy mieli takie szczęście. Ale ich wątła chwila porozumienia z pewnością rozwiałaby się jak dmuchawiec na wietrze. Nie to żeby normalnie tak bardzo go dotykały podobne uwagi, ale po prostu z Camdenem relacja była niepewna i dość burzliwa. Może z czasem Hiro nabierze większego dystansu do jakichkolwiek jego słów, teraz dopiero robił ku temu małe kroczki.
Uniósł brwi wyżej, po czym po chwili pokiwał głową jakby sobie coś uświadomił.
- Czyli jednak to był flirt... - Rzucił bez większego przemyślenia. I w sumie to tylko sobie żartował, w rzeczywistości nie tylko nie sądził by ten miał z nim flirtować, szczególnie z uwagi właśnie na charakter ich znajomości, ale też kto normalny podrywa w ten sposób? Zatem po tych słowach nawet uniósł znowu kąciki ust w rozbawieniu. Zerknął przy tym gdzieś na bok, jakby w zastanowieniu. Trochę niezręcznie mu się tak stało na korytarzu, w zasadzie. Niby miło się rozmawiało i był ciekawy, ale jednocześnie czuł pewnego rodzaju... Nawet nie stres, po prostu spięcie. Nie bał się ani nie złościł, ale widać jakoś póki co nauczył się pewnego rodzaju ostrożności i "gotowości" będąc w towarzystwie Krukona, zupełnie niepotrzebnie, ale to nie takie proste żeby ot powiedzieć sobie, że może wyluzować, i ciało posłucha.
Ewentualnie po prostu chciał zapalić. I nawet miał zapalniczkę!
- W każdym razie, szedłem akurat zapalić więc jak wspomniane szczęście nie obejmuje kłębów dymu to... - Zrobił wymowny krok sugerujący, że będzie się zbierał.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
17 lat |
zamożny |
Homo |
Pióra: 120
Camden nie wiedział, czemu tak uczepił się tego flirtu, ale może to najwyższy czas, żeby podłapać tę grę.
Kiwnął więc głową i odparł z powagą osoby nieliczącej się z ewentualnymi konsekwencjami swoich słów:
- Tak, to był flirt.
Co prawda uśmiechnął się na to, ale to już pozostawało do oceny Gryfona - czy to szarmancki uśmiech, czy też zabawa, którą podjął na jego prośbę?
Z tym, że dla Camdena jeszcze na ten moment podobne pytanie byłoby absurdalne. Wciąż mieli ze sobą niewiele wspólnego i nadal czuł, że przy kolejnym spotkaniu Hiroshi podejmie ponownie temat knucia, w jaki sposób mógłby go wykończyć. Może się mylił. Chciał się mylić.
Uczniowie mieli okropną tendencję do wypowiadania niewłaściwych rzeczy w niewłaściwym czasie. Ophelia Everett wiedziała to świetnie, równie dobrze pamiętając swoje szkolne lata i słowa, które nieopanowanie wylatywały z jej ust w najbardziej nieodpowiednim towarzystwie - zwykle nauczycieli, którzy potrafili wyrosnąć zza jej pleców. Nie spodziewała się, że kiedyś spełni swoją ambicję rozegrania tego samego przedstawienia w odwrotnej roli... To znaczy, ona rzecz jasna kończyła z wyjcem i nie życzyła tego uczniom za coś tak małego - jej zdaniem - jak chęć zapalenia.
Przechodząc tuż za parą chłopaków, którzy najwyraźniej sądzili, że będąc w tym miejscu nie przeszkadzają pozostałym przechodzącym uczniom oraz byli praktycznie niewykrywalni. Otóż nie.
Ophelia zatrzymała się tuż za plecami Gryfona, przybierając groźny wyraz twarzy, którym obdarzyła najpierw Camdena, który mógł dostrzec ją jako pierwszy, a następnie Hiroshiego.
- Co zapalić? - spytała groźnie i donośnie.
Para przechodząca obok zwróciła nawet ku nim mało dyskretnie wzrok, słysząc że ktoś ma niebawem marnie skończyć. Instynkt samozachowawczy kazał im jednak się nie zatrzymywać.
Teraz wszystko było w rękach Gryfona. Wybrnie, czy nie mógł polegać na swojej kreatywności i jednak oberwie jakimiś kilkoma marnymi punktami ujemnymi?
Gryffindor |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 228
Fakt, to nawet nie było takie niespotykane. Gdyby zapytać wszystkich nauczycieli w tej szkole, lub w ogóle pracowników, czy był w takiej sytuacji, najpewniej każdy odpowiedziałby, że tak, nie pytając nawet o której stronie mowa, atakowanej czy atakującej. Hiroshi właśnie miał zaszczyć doznać pierwszej opcji.
Głos profesor poznał natychmiast. Obrócił się ku niej od razu, wykonując przy tym kroczek ku Krukonowi i stając przed nim tym samym, twarzą w twarz ze szkolnym psychologiem. W sumie ze wszystkich pracowników szkoły akurat jej obecność tu była najbardziej ironiczna. Za to jej surowy ton głosu sugerował co najmniej, że mógł mieć niemałe kłopoty. Nie to żeby bał się szlabanu, ale jakby ojciec posłyszał, że jego syn pali papierosy, w szkole w dodatku, to byłby przypał. Nic nowego, ale wolałby sobie nie dokładać wrażeń. Zatrzymał wzrok na oczach kobiety, po czym po sekundzie zawieszenia odpowiedział spontanicznie, niby oczywistym tonem:
- Moją motywację do nauki. W końcu jest sobota.
Nie, nie miał pojęcia czy w ogóle to brzmi wiarygodnie. W zasadzie był niemal pewny, że zupełnie nie i zaraz będzie szedł jak na skazanie, pewnie odprowadzany rozbawionym wzrokiem Camdena. Nie to żeby wstydził się czy to palenia, czy kłopotów, w których i tak dość często był, ale i tak trochę głupi sposób żeby się wjebać, niefortunny niezwykle.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
17 lat |
zamożny |
Homo |
Pióra: 120
Cóż, Camden widział przechodzącą Everett, jednak nie spodziewał się, by musiał ostrzegać o tym Gryfona, który zaraz miał palnąć jedną z głupszych możliwych rzeczy w towarzystwie kogokolwiek należącego do kadry szkoły... No dobra, nie wiedział, ale nadal o pewnych rzeczach nie mówiło się w ten sposób na głos w uczęszczanych miejscach. Z drugiej strony z pewnością Krukon sam kiedyś wpadł w kłopoty w podobny sposób - nie jemu oceniać. Gorzej, że nie bardzo wiedział, w jaki sposób mógłby uratować go od potencjalnych konsekwencji. Nie wspominając już o tym, że Hiro sam nie był w stanie podjąć takich kroków w ochronie samego siebie, bo zdaniem Krukona palnął kolejną niesamowicie głupią rzecz i popatrzył na niego ze szczerym niedowierzaniem. Naprawdę? To najlepsze, na co było go stać? Początek był zły, ale nie tragiczny... Drugie zdanie z kolei zdawało się zepsuć wszystko do reszty. A naprawdę wbrew pozorom nie chciałby odprowadzać go wzrokiem, kiedy narobił sobie kłopotów! Nie, nieszczególnie by go to bawiło.
Ponownie groźnie i bardzo uważnie zmierzyła wzrokiem Hiroshiego. Na Camdena przez cały ten czas ledwie zerknęła - nie było tu w końcu potencjału do leciutkiego sterroryzowania i przestraszenia. Cóż, nie miała złudzeń. Nie zmusi uczniów do zaprzestania palenia, czy robienia innych głupot, na które nie powinni byli wpaść w tym wieku... Ale mogła jasno zasugerować im, żeby robili pewne rzeczy mądrzej - że powinni być sprytniejsi. Nie bez powodu była Ślizgonką w swoich latach szkolnych! Niech nauczą się przetrwania, albo płacą w ramach konsekwencji swoich czynów. Mimo że podeszła do sytuacji bardzo na luzie - choć chłopcy nie mogli tego wiedzieć - była gotowa pozbawić paru punktów Gryffindoru za brak zaradności w sytuacji potencjalnie stresowej. Oficjalnie za coś innego...
Ostatecznie jednak skinęła głową po chwili złowrogiego milczenia.
- No. Tak trzymaj - odparła z powagą i klepnęła go nawet lekko po ramieniu.
Ilu uczniów mogłoby uważać ją w tej sytuacji za naiwną? Ilu uczniów było na tyle naiwnych, by wierzyć, że to zadziałało? Cóż, miała nadzieję, że są jakkolwiek bystrzy i domyślą się, że przechodzili w podobny sposób jakąś drobną próbę... Co prawda Hiroshi nie spisał się najlepiej, ale powiedzmy, że zareagował stosunkowo szybko. A jeśli miałby pecha trafić na nią drugi raz w podobnych okolicznościach, podniesie poprzeczkę. Na razie był wolny. Odeszła spokojnym krokiem.
z/t
Gryffindor |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 228
Nie wierzył, że to się uda, w sumie przygotowywał się na to, że kobieta po prostu każe mu iść za sobą i pójdzie po dobroci. Bo i gdzie miałby uciekać... Nie pierwszy raz ot mówił, że idzie zapalić, nic takiego, ale zwykle faktycznie zwracał uwagę czy ktoś za nim nie stoi. Teraz głupio nie wyszło...
Mimo to Everett nie posłała go w diabły. Nie wyglądała jakby uwierzyła, nichuja. ON by sobie nie uwierzył. Znaczy fakt, że w sumie to uczył się dobrze, wyraźnie ponadprzeciętnie, niemal ze wszystkiego, co było dla niego istotne - czyli astronomia szła w odstawkę na przykład. A jednak jakoś nie był z charakteru osobą, która miałaby zarywać niby weekend na nauce. Chociaż w sumie może faktycznie ciężko było ocenić, według jego generalnego image'u nie powinien mieć lepszych stopni niż Nędzny, ewentualnie Zadowalający. A nie, mierzył wyżej! Może miała to też na uwadze wymierzając mu brak wyroku? Podejrzane i tak.
Popatrzył za nią w zupełnym braku zrozumienia, układając tylko usta w bezgłośne "what the fuck" gdy się odwróciła i już sobie szła w swoją stronę. Jeszcze chwilę patrzył za nią by dopiero obejrzeć się na Camdena, który stał zdecydowanie bliżej niż sądził. Tuż za nim, w zasadzie. Nie to żeby nie byli bliżej, choć w kontekście agresywnym, a nie tak neutralnym jak teraz, ale i tak jakoś się nie spodziewał i troszkę się dziwnie poczuł. Odsunął się od razu od niego, marszcząc nieco brwi i jeszcze zerkając za pedagogiem.
- To było co najmniej dziwne. - Skomentował sytuację. - Może faktycznie wezmę jakiś podręcznik żeby w razie co chociaż mieć coś pod ręką.
Posłał przy tym Camdenowi oszczędny, acz lekko rozbawiony uśmieszek, trochę biorąc tą sytuację na śmiech, bo nic innego nawet nie mógł z tym zrobić.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
17 lat |
zamożny |
Homo |
Pióra: 120
Właściwie Camden wierzył, że już po nim. Nie było ratunku. Powiedział, że zapali swój zapał do nauki... Argumentując, że jest sobota. Błagam. Toż to lepiej poddać się z godnością!
A jednak po chwili okazało się, że się... Mylił? Zmrużył lekko oczy odprowadzając szkolną psycholog wzrokiem. Cała ta interakcja zdawała się nie mieć najmniejszego sensu. Nie mogła w to uwierzyć... Prawda?
Opuścił wzrok na Gryfona dopiero, gdy ten odwrócił się ku niemu i zaraz odpowiedział mu lekkim uśmiechem, po czym skinął głową.
- Aha... Ale chyba ci nie uwierzyła - odparł, w trakcie mówienia jeszcze debatując w głowie, czy powinno być to pytanie, czy też zdanie twierdzące.
Ostatecznie oczywiście stwierdził fakt. Nie mogła mu uwierzyć, tego się trzymał. Inaczej byłby chyba zawiedziony szkolną kadrą.
- To moje szczęście z dzisiaj. Wisisz mi przysługę - dodał spontanicznie wytykając go palcem, kiedy ta myśl tylko pojawiła się w jego głowie.
Gryffindor |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 228
Hiro zaśmiał się krótko, na wydechu, na pierwszy komentarz Krukona. Cóż, nie łudził się i w sumie to chyba mieli podobne zdanie na ten temat - ta sytuacja była co najmniej dziwna. Ale nie można powiedzieć, jeśli faktycznie psycholog (ironicznie w zasadzie) przymknęła oko na jego słowa i zamiary tym razem, był jej wdzięczny. Bądź co bądź nie musiała, mogła na spokojnie go udupić w tej właśnie chwili.
- Jestem niemal przekonany, że nie. - Przyznał, skinąwszy krótko głową. - Albo ma w tym głębszy cel, albo po prostu mam farta.
A nie miał skłonności do jechania na farcie, raczej takie "dobre omeny" się go nie trzymały. Niezależnie od tego czy na własne życzenie czy też po prostu coś się mściło. Chociaż w sumie pewnie oba, i jedno wynikało z drugiego...
Uniósł brwi na stwierdzenie blondyna, spoglądając na niego uważnie. Przysługę? Znaczy, nie był z tych, co to mają żelazne niezłomne zasady i hasło "przysługa" wiązało niczym magiczna przysięga. Jakby co to po prostu śmiechnie mu w twarz, też zresztą nie poczuwał się do bycia mu winnym czegokolwiek. Mimo to jakoś nie był pewien na ile chłopak sobie żartuje, a na ile niekoniecznie, a jeszcze bardziej zastanowiło go co też mógłby od niego chcieć w razie co, w jakimkolwiek scenariuszu. Ot, z ciekawości.
- Nie mogę się doczekać, jest tyle rzeczy, które mógłbyś potencjalnie ode mnie chcieć. - Rzucił w lekko rozbawionej sceptyczności, patrząc z powątpiewaniem.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
17 lat |
zamożny |
Homo |
Pióra: 120
Tylko jaki głębszy cel miałaby w tym mieć? Camden jakoś nie pomyślał, że może kobieta była w tym nieco podobna do niego - nie chciała zrobić komuś większej krzywdy za robienie głupot, ale jednocześnie postanowiła chociaż trochę się podroczyć i rzucić jakąś złośliwością... Nie, nie wpadnie na to. Wraz z inną kategorią wiekową, podświadomie dzielił siebie i innych uczniów oraz kadrę szkoły na dwie różne odległe kategorie - niemal gatunki!
Jeszcze raz zerknął za kobietą, jakby miało dać mu to jakąkolwiek podpowiedź, jednak szybko poddał się w tych przemyśleniach. Zamiast tego obdarzył Hiroshiego jeszcze jednym uśmiechem. Cóż, faktycznie na poważnie nie chciałby od niego przysługi... Nie sądził, by kiedykolwiek nadarzyła się okazja, aby takiej potrzebował, ale może byłby to dla niego sygnał, żeby zakończyć ich... Jakkolwiek można byłoby nazwać wszystkie negatywne interakcje między nimi.
- Coś wymyślę - zapowiedział z absolutną świadomością, że nie wymyśli niczego.
Gryffindor |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 228
Zatrzymał na nim wzrok, zastanawiając się chwilę dosłownie nad jego słowami. Fakt, bym zaintrygowany. W zasadzie, coraz bardziej był po prostu ciekawy tego człowieka. Tego, dlaczego jest jakiś taki inny i zupełnie sprzeczny do jego własnego świata. Tego że ciągle ich drogi się krzyżują i nie był pewny czy aby na pewno jest to przypadek. W końcu sprawdzał jego horoskop, nadal dziwnie. mogła to być ot ciekawość, ale nie musiała. Tego, że po prostu robił na nim wrażenie, było w nim... Coś. Po prostu. I nie wiedział co, aż go to drażniło, że nie mógł dojść do tego, co było takiego niby innego w tym Krukonie. Zarozumiały i wyniosły jak każdy z nich. Myśli, że jest najmądrzejsi i reszta wokół to debile, też jak każdy Krukon. Hiro nawet nie udawał, że jest niewiadomo jak mądry, bez sensu, bo nie był. On po prostu był sobą, poniekąd. Jednym ze swoich dwóch wersji w każdym razie. Żadna z nich nie była najmądrzejsza, jedynie czasem takiego grał żeby wywołać pożądane wrażenie, z różnym skutkiem. Przypadek kiepskiego efektu na odbiorcy stał przed nim.
Nie rozumiał. I bardzo chciał zrozumieć, jednocześnie nie pokazując zbyt, że aktualnie go intryguje jakkolwiek. Tak jakby to ujmowało jego dumie czy czemuś. Pokiwał głową z lekkim uśmiechem, niezbyt pewnym, ale szczerym, lustrując go wzrokiem krótko.
- Do następnego w takim razie. - Powiedział, znowu zerkając mu w oczy, lekko mrużąc swoje przy tym, po czym odwrócił się i luźnym krokiem skierował się ku Błoniom. Ani na moment jego myśli jednak nie odeszły od Krukona, który z zagrożenia przeradzał się powoli w intrygującą tajemnicę.
zt.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
17 lat |
zamożny |
Homo |
Pióra: 120
Camden nie starał się nigdy nikogo intrygować. Był sobą, miał swój styl bycia i starał się trzymać z dala od problemów... A przynajmniej póki te same go nie znajdowały, albo póki się na nie nie natknął. Ostatecznie nie przechodził obojętnie obok krzywdy - jakiejkolwiek. To chyba najbardziej ich różniło. Całą krzywdę, jakiej doświadczył Krukon, przekształcał w swoją siłę. Może skrzywiła go ona na jakiś sposób, ale też właśnie dzięki niej był bardziej empatyczny. Wiedział, czego sam nie chciałby doświadczać, nie rozumiał, czemu czasem faktycznie doświadczał bullyingu, za to wiedział, że chciałby żeby kiedyś wstawiano się za nim. A więc teraz wstawiał się za innymi... Nie był w tym idealny i oczywiście wiele doświadczeń życiowych również go skrzywiło, ale wiele z nich starał się analizować i wyszło... Cóż, zdaje się, że nie najgorzej. Nawet jeśli dla niektórych jego ogólny styl bycia był całkowicie niezrozumiały.
Hiroshi z kolei reprezentował wiele, czym szczerze zwykle gardził. Chociażby to samolubne nastawienie, które pozwalało mu atakować innych, bo tak - dla satysfakcji, czy dóbr materialnych. Z tym, że zwykle na tym kończyły się jego relacje z podobnymi osobami. One nie miały żadnej drugiej strony. Były złe, tak po prostu i Camden nie chciał nawet tracić na nie czasu... Z tym, że w tym wszystkim w Gryfonie dostrzegł coś innego. Obawę, czy strach podczas co najmniej jednego ze spotkań - chociażby na gwałtowniejszy ruch ręką, co nadal wracało do niego co jakiś czas. Dostrzegał też próbę zakopania topora wojennego. A przynajmniej jeśli nie był to żaden rodzaj podstępu. A może to ten respekt, na jaki zasłużył sobie nie bojąc się dzieciaka?
Tak, było więc parę rzeczy, które go zaciekawiły. Może nie na tyle, by usilnie szukać kontaktu z chłopakiem, ale w okazjach takich jak ta, chyba obaj mogli liczyć na choćby krótką rozmowę. Przynajmniej do czasu, kiedy znowu Camden miałby ochotę wygarnąć mu, co myśli o okradaniu biednych uczniów z zapalniczek... Po co to komu?
Na pożegnanie skinął mu jedynie głową i bez zbędnych komentarzy ruszył swoją drogą.
z/t
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
czwartek, 1 października 2020 roku; godzina 00:05
Philip może zrezygnowałby z prefektowania, gdyby nie te liczne przywileje! A najważniejszy z nich, to oczywiście nocne spacery-... Ee... Patrole. Tak, właśnie. Te które pozwalały mu utrzymać porządek w szkole i... I właśnie.
Najgorsze, że w ostatnie dni naprawdę ciężko było mu zwlec się z łóżka - w szczególności te dwa dni, kiedy jego skóra przybrała zielony kolor i właściwie wcale nie chciał wychodzić z dormitorium. Z kolei nocami miał nagle trochę więcej energii. Nadal nie była to energia, którą mógł ukierunkować na coś pożytecznego, jak nauka, napisanie któregoś z zadanych referatów, którymi najpewniej będzie martwił się tuż przed terminem oddania prac... Była to raczej energia powiązana z gonitwą myśli, przez co nie mógł zasnąć i musiał zająć się... Czymś. Czymś innym niż myślenie o jakichkolwiek problemach. Więc uciekał na spacery, a myśli snuły się ponuro za nim.
Może właśnie dlatego poczuł ukłucie satysfakcji, a może nawet ekscytacji, kiedy usłyszał, że ktoś przemierzał korytarz, przy którym właśnie był. I oby nie był to żaden nauczyciel, czy woźny... Już nawet inny prefekt mógłby zwiastować cokolwiek lepszego - potencjalną rozmowę o... Czymkolwiek. Naprawdę, czymkolwiek. Po prostu tego właśnie potrzebował.
Jednak nie chciał wcale wyjść tajemniczej osobie na powitanie. Zamiast tego zatrzymał się tuż za rogiem - na przedostatnim stopniu schodów, do których zapewne zmierzała ta osoba.
Pozostawało chwilę poczekać. Oparł się bokiem o ścianę i w ciszy patrzył spokojnie przed siebie, by móc spotkać się wzrokiem z osobą, która być może dosłownie w tym momencie uświadomi sobie, że ma potencjalnie przejebane. I póki nie będzie to jedna bardzo konkretna osoba, on będzie szczęśliwy! Na tyle, by obdarzyć nocnego przechodnia uśmiechem, który pewnie w innych okolicznościach zdawałby się przemiły.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 55
Normalni ludzie spali już dawno o tej porze. Przekręcali się na drugi bok żeby mieć energię na następny dzień. Macavity miała inny system. Jako stworzenie nocne, zdecydowanie, uwielbiała robić wszystko nocą i czuła się tak najlepiej, z reguły drzemała po zajęciach by z czystym sumieniem iść spać późno i nie umierać następnego dnia. A co robiła w ogóle? Różnie. Czasem się uczyła, czasem ot czytała, nie raz jednak szła na wyprawę po zamku, zupełnie świadomie zahaczając o Dział Ksiąg Zakazanych w bibliotece. Po pierwsze, głównie dlatego, że był zakazany, a więc musiał mieć coś ciekawego. Po drugie, faktycznie szybko się przekonała, że są tam księgi znacznie bardziej interesujące niż pierdy o roślinkach w podręcznikach szkolnych.
Ta noc należała właśnie do eskapady po nową lekturę, bo tą zajumaną poprzednio już przeczytała. I to dwa razy! Nie spodziewała się by ktokolwiek miał ją złapać i trzeba przyznać, że była w tym niemalże bezczelnie pewna siebie. Kwestia żeby się dobrze przygotować - ciche buty albo po prostu grube skarpety, najcichsze w końcu, i czarne ubrania, najlepiej przylegające żeby łatwo się schować czy zlać z otoczeniem. Związywała też włosy w kucyk, dla wygody i lepszej widoczności, bo te dzikie bujne loki potrafiły być naprawdę nieznośne. Zatem w stroju niczym szpieg w filmie akcji, gdyby tylko oglądała jakikolwiek, wracała już do dormtiorium. Ile można w końcu łazić między regałami? Dobrze dość je znała, wiedziała gdzie mniej więcej iść żeby dostać czegoo chce. A jak nie znalazła to dopiero zaczynało się poszukiwanie, acz dziś jej się poszczęściło i wymieniła wcześniej podebraną książkę na nową, schowaną bezpiecznie na brzuchu w kieszeni wkładanej bluzy zz kapturem, czarnej naturalnie.
Nie spodziewała się by faktycznie za rogiem ktoś na nią czekał. W związku z tym wyszła naprawdę pewnym krokiem by zatrzymać się po dwóch kroczkach z zaskoczonym spojrzeniem utkwionym na wyraźnie ucieszonym Philipie. Zawiesiła się dosłownie na sekundę, po czym uśmiechnęła się, natychmiast nieco tylko się wyginając, odrobinkę a la ponętnie, przekrzywiając ciut głowę.
- Philiip... - Przyjaznym tonem, przeciagając nieco jego imię niczym łasząca się kotka. - Czy to nie mój ulubiony prefekt na posterunku? - Grunt to dobre relacje! Poniekąd. Z tymi opłacalnymi. Czy coś. Fakt jednak, że Philip wydawał się fajnym kolegą! Nie zaufałaby za kocie życie, ale i tak. Chociaż w ciągu dnia bywało, że myliła go z bratem, ale z reguły rozpoznawała ich po samym zachowaniu i sposobie wyrażania się.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Ha! Nie tylko nie była to żadna z osób, których nie chciał spotkać, ale jeszcze osoba, z którą mógł spodziewać się faktycznej rozmowy. Może nawet bez dogryzania, jeśli tylko życie za bardzo jej ostatnio nie dopiekło.
Oczywiście uśmiechnął się do niej niemal uroczo, jak na osobę, która właśnie miała moc zrujnowania jej nocnej eskapady.
- Macavity... Moja ulubiona koleżanka na... Czym, właśnie? - sparafrazował od razu, mierząc ją wzrokiem z zainteresowaniem.
Proszę, oto jej czas. Niech się tłumaczy. Zaczęła nieźle, pytanie tylko co dalej?
Nie wiedział, jeszcze co z nią zrobi. Może powinien chociaż odjąć jakieś punkty dla zasady... Pewnie powinien postraszyć szlabanem, ale z tym też jeszcze nie zdecydował. Niech zaczną od rozmowy, która być może miała właśnie poprawić mu humor. Samo spotkanie już na pewno było na plus.
- Skąd wracasz o tej porze? - spytał dokładniej, przekrzywiając lekko głowę.
Cóż, było jasne, że skądś wracała - w innym wypadku nie kierowałaby się ku schodom w dół. Strzelałby nawet, że w drodze powrotnej do dormitorium. Tak blisko, a tak daleko... I przy tym wszystkim miał wrażenie, że wielu prefektów było zwyczajnie głośnych podczas patroli. On nie. Nie dość, że lata doświadczenia podczas latania po korytarzach szkolnych po ciszy nocnej, to stąpał po schodach wyłożonych dywanem. Miała sporego niefarta... A Philip podejrzewał przy tym, że gdyby tylko usłyszała go wystarczająco wcześnie, udałoby się jej zbiec, czy ukryć. Była przygotowana i wiedziała, co robi. I może przez to była bardziej interesująca?
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 55
Cóż, może to kwestia tego, że Macavity nie przejmowała się punktami, a szlabany co jakiś czas miała i tak, czasem ot dla zasady i potrzeby ukarania kogoś, niż faktycznie będąc winną. Ona była o tym przekonana. W każdym razie, nie zestresowała się tym spotkaniem, chociaż to nie zmieniało faktu, że chciała ugrać jak najlepszy dla siebie finał. A może po prostu lubiła gamonia, z jakiegoś niewyjaśnionego powodu.
- Cóż, kiedyś większości zajęć, ale tak szybko rośniesz, że teraz musisz poczekać rok na moje nieocenione towarzystwo. - Powiedziała lekkim tonem, po czym pokręciła z udawanym zawodem głową. - I co ja bez ciebie zrobię.
Wzruszyła lekko ramionkami na jego pytanie, podchodząc kilka kroczków bliżej, ot żeby nie drzeć do siebie jap z odległości kilku metrów.
- Ze spaceru. Nocą jest lepiej, nie potykasz się o ludzi i da się własne myśli usłyszeć. Skoro wybrałeś się na zwiady, zakładam, że też widzisz tą różnicę. - Uśmiechnęła się niewinnie. - Możemy pospacerować razem. Z twoją kompanią będę się czuła dużo bezpieczniej.
Nie potrzebowała nikogo do ochrony, zdecydowanie. W zasadzie, z uwagi na bezwzględność i duże prawdopodobieństwo nieczystych zagrań, nie jedną osobę by rozwaliła w pojedynku. A jak nie to chociaż szybko biega. A jednak nie chodziło tu o prawdę i fakty, a o ugłaskanie Philipa żeby poczuł się ważny, silniejszy i w ogóle.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Cóż, nie spodziewał się, by ktoś zaczął mu płakać, bo jest bliski szlabanu, czy odjętych punktów... Wiedział za to z doświadczenia, jak irytująca mogła być zmiana planów czasu wolnego na przesiadywanie najczęściej w jakimś obskurnym miejscu, żeby wykonać jakiś bzdurny obowiązek, którym nikt nie chciał się zająć od tygodni, a czasem i od setek lat! Jak najbardziej planował więc co najmniej postraszyć ją konsekwencjami.
Przewrócił oczami na jej pierwszą odpowiedź, jednak jego lekki uśmiech zdradzał absolutny brak irytacji.
- Nie mów, że tak tęsknisz za moim towarzystwem, kiedy stoisz w obliczu szlabanu, który przecież spędzimy razem - odparł złośliwie, choć wciąż z uśmiechem, patrząc uważnie, jak przyjmie tę informację.
Przecież w świetle tego, o czym właśnie mówił, powinna się ucieszyć!
- Możemy przespacerować się z powrotem - odparł pozornie chłodno, skinąwszy głową w dół schodów.
Szczerze mówiąc nie kupował też póki co tego jej spaceru. Wyglądała bardziej, jakby miała tu jakąś misję do wykonania... Niemniej jednak zdawał sobie też sprawę z tego, że nie za łatwo wyśpiewałaby mu całą prawdę - o ile w ogóle była na to jakakolwiek szansa.
- Ale spacer to chyba najgłupszy powód do wymknięcia się w środku nocy... - skomentował, próbując zachować powagę i wzruszając ramionami.
On jednak często korzystał z przywileju właśnie po to, by się przejść... Nie wspominając już o tym, że znał co najmniej jedną bardzo konkretną osobę, która również zdawała się wychodzić na spacery. Choć jak teraz o tym myślał, w złości na siebie oraz na niego, zdawało mu się, że mogło to być wszystko poza niewinnymi spacerami.
|