24-12-2020, 08:59 PM
Gospoda pod Świńskim Łbem
Obskurny lokal mieszczący się przy końcu jednej z bocznych uliczek. Cieszy się on niezbyt dobrą sławą, ponieważ przyciąga dosyć specyficzną i tajemniczą klientelę.
Gospoda pod Świńskim Łbem
|
24-12-2020, 08:59 PM
Gospoda pod Świńskim Łbem Obskurny lokal mieszczący się przy końcu jednej z bocznych uliczek. Cieszy się on niezbyt dobrą sławą, ponieważ przyciąga dosyć specyficzną i tajemniczą klientelę.
03-04-2022, 04:31 AM
Dla wielu osób Hogsmeade było sposobnością, by spędzić czas w szalony sposób, wydając ciężko zarobione pieniądze rodziców na pierdoły typu słodycze, czy niepotrzebne rzeczy do żartów. Można było je wydać siedząc w lodziarni lub w Trzech Miotłach, spożywając dowolną ilość kremowego piwa. Dla samego Moona była to idealna okazja, by odpocząć od szkolnego gwaru, jak również pozwolić sobie na kompletne zignorowanie jakiejkolwiek osoby, nie obawiając się, że zaraz ktoś na niego wpadnie. Ot, szedł gdzie chciał, oddalając się bardziej od centrum, w którym kręciła się połowa szkoły. Ta sama, której miał dość każdego innego dnia. Jak można było się spodziewać, ominął Miodowe Królestwo uznając, że zajrzy do niego później, kiedy pierwsza, druga i trzecia fala napalonych uczniów postanowi uderzyć w inne lokacje. Nie, to nie było dla niego. W pierwszej kolejności skierował się do miejsca, w którym nie planował zobaczyć nikogo, a przynajmniej nikogo porządnego. Zero Puchonów, zapewne Krukonów także - byli na to zbyt mądrzy, przynajmniej za takich się podając. Co najwyżej mógł natknąć się na Gryfonów, ale póki nie był to jakiś kiep, nie powinno być tak tragicznie. Przeczesał włosy, zmierzając do gospody. Wystarczyło mieć układy, aby być pewnym, że dostanie wszystko, czego potrzebował. A wiadomo, że na trzeźwo tej wycieczki nie przetrwa. Nie, o upijaniu się mógł pomarzyć; był to wyjątkowo głupi pomysł na oberwanie szlabanu lub całkowitego zakazu opuszczania Hogwartu. Potrzebował tych wycieczek. Niespodziewanie dostrzegł kogoś, kogo nauczył się rozpoznawać nawet po samym chodzie. Philip. Co on robił w takim miejscu wiedząc, że nie wskóra niczego? Zwykły spacer, czy stwierdził, że na tak delikatną twarz cokolwiek dostanie. Aaron, który wyglądał znacznie poważniej, miał szanse, ale Leighton? Wyglądał bardziej jak dwunastolatek. Uśmiechnął się pod nosem, kierując podążając za nim tak, by przez kilkanaście kroków nie zdawał sobie sprawy z jego obecności. -Co jest, krasnalu? Pomyliły ci się miejsca? - rzucił na powitanie, kładąc mu ręką na głowie, na którą lekko nacisnął. Nie za mocno, nie w jego interesie było złamanie mu karku. - Miodowe Królestwo zostało w tyle, jeśli miałeś ochotę na jakieś kolorowe słodkości - dodał, uśmiechając się lekko, leciutko. Kochał go prowokować, bo kochał jego usilne starania, by dopiec Aaronowi. To była gra idealna.
03-04-2022, 04:37 AM
Philip tak naprawdę nie zdecydował jeszcze, w którym dokładnie kierunku się udać. Z pewnością było dużo miejsc, które chciał odwiedzić - w końcu wychodzili do Hogsmeade stanowczo za rzadko! Póki co rozglądał się po okolicy, którą co prawda zdążył mniej więcej poznać już w poprzednich latach nauki, ale zawsze warto ponownie się zorientować. Zwłaszcza, że bardzo chętnie natknąłby się również na kogoś znajomego. W końcu, kto chodził tu samotnie? Większość uczniów poruszało się w grupkach, ewentualnie w parach. Nie bez powodu. Po prostu większość była towarzyska, jak on sam.
Dopiero gdy sądził, że zobaczył kogoś znajomego w oddali, usłyszał i bardzo szybko poczuł obecność osoby, która ostatnio budziła w nim bardzo mieszane uczucia, spędzając tym samym sen z powiek. Tym bardziej nie wiedział już, czy jego towarzystwo w tym miejscu było tak dobrym pomysłem. Jakoś dziwnie było móc zobaczyć i porozmawiać z nim za dnia. A jednak oczywiście go to nie zniechęcało. Zwłaszcza, że Aaron sprowokował go już w pierwszych słowach. Zatrzymał się, a nawet sprawnie obrócił się w jego kierunku i złapał go za nadgarstek, by zaraz przegonić jego rękę z własnej głowy. To tyle w temacie rozważań, czy aby na pewno traktował go jak dziecko... - Znaczy, że byłeś i polecasz, czy coś stawiasz? - spytał patrząc na niego troszkę zbyt uparcie. Miał nowe postanowienie - nie spuszczać z niego wzroku i nie dawać mu znów podobnej satysfakcji. Dopiero teraz rozejrzał się nieznacznie, żeby ocenić, do czego Aaron pił, pytając, czy aby na pewno nie pomyliły mu się miejsca. Przecież musiał się wybronić, a skoro tak, to musiał wiedzieć z czego! - Próbujesz zabronić mi gdzieś iść, szukasz towarzystwa, czy wpierdolu? - spytał, wbrew pozorom spokojnym tonem, marszcząc brwi, no bo chyba nie myślał, że może go zniechęcić do czegokolwiek? Inna sprawa, że nie rozpatrywał tego w kategorii prowokacji... A jeśli tylko nią była, to Aaron mógł być z siebie dumny. Co prawda ostatnia opcja, jaką podał Philip raczej nie była do spełnienia, a już w szczególności nie w tych warunkach, ale kto by się tym przejmował? Ich potyczki i tak były zwykle jedynie werbalne. Póki co nie sądził, by to szybko miało się zmienić.
03-04-2022, 04:39 AM
Nie planował mieć towarzystwa podczas tej wycieczki. Nie planował go mieć również w szkole, starając się zrobić wszystko, by pozostali uczniowie dali mu spokój, na który zasłużył. Kiedy jednak naszło go na to, by mieć jakąkolwiek interakcję z innymi, doprowadzał do tego sam niezależnie, czy druga strona była zachwycona, czy niekoniecznie. Łamanie moralnych zasad przyzwoitości było dla niego zupełnie normalne, ale czego można było oczekiwać po osobie wychowanej w taki sposób? Bierz to, co ci się należy, tak mawiał jego dziadek. A należało mu się wszystko.
Kiedy zobaczył Philipa wiedział, że nie da mu spokoju. Nie w sposób nachalny, chociaż czy nie w taki sposób się zachowywał? I czy miałoby mieć to dla niego jakieś znaczenie? Jego skromnym zdaniem młodszy Ślizgon aż sam się prosił, aby do niego podejść, zabrać trochę jego cennego czasu, dając mu swój. Skromna wymiana, nic więcej. Obaj mogą na tym skorzystać, bo przecież Leighton wcale nie reagował na niego obojętnością. Stawiał się, to pewne, ale z tego akurat Moon był zadowolony. Dzięki temu nie narzekał na nudę i monotonię, która sprawiała, że odechciewało mu się wszystkiego, zwłaszcza rozmowy. Uśmiechnął się kpiąco, kiedy złapał go za nadgarstek. Nie był to uścisk zbyt mocny, tyle mógł powiedzieć. Był zabawny, z pewnością. -Gdybym stawiał, musiałbym potraktować to jako wiesz, co najmniej randka. A przecież to zaledwie przypadkowe spotkanie - wzruszył ramionami, nie przejmując się jego słowami. Odwzajemnił jego spojrzenie. Uderzyło go to, że Philip zmienił taktykę. Wcześniej wzrokiem uciekał, a teraz wręcz nim prowokował, kusząc do zachowania się w sposób niemal nieprzyzwoity. Randka. Czy faktycznie chciał na taką z nim iść? Nie chodził na nie, on ich nawet nie uznawał, wypowiadając to słowo za każdym razem dość sarkastycznie. Było ckliwe, nijak do niego nie pasujące. Nie, on jedynie zmuszał młodszego chłopaka do jakichkolwiek działań, nawet słownych. Nie chciał wyjść z wprawy, a znajomość z tym dzieciakiem dostarczała mu przyjemnych umysłowych doznań. -Jeśli ci zabronię, tym bardziej to zrobisz. Taki już jesteś. Towarzystwo… jeśli mi je proponujesz, to czemu nie. Chociaż nie jesteś zbyt młody na schadzki w takich miejscach? - spojrzał na niego kątem oka, zmierzając do podejrzanie wyglądającej Gospody. Idealne miejsca dla ludzi jego pokroju. Komentarz o spuszczeniu mu wpierdolu pominął. Obaj wiedzieli, że Philip nie miał szans. Oboje również wiedzieli, że gdyby w ogóle taki miał miejsce, to właśnie Moon byłby prowodyrem. Jak niemal zawsze.
03-04-2022, 04:42 AM
Puścił jego rękę, gdy tylko udało mu się pozbyć jej ze swojej głowy, ale jakoś pożałował tego całego ruchu widząc jego uśmiech. Nawet to sprawiało mu satysfakcję? Może trzeba było dać mu chwilę, żeby sam odpuścił.
- Nie to, żebym się zdziwił, jakbyś wyjechał z tekstem, że to niby randka - mruknął nieco ciszej niż zwykle, jakoś nie czując się w pełni swobodnie uskuteczniając podobne rozmowy na środku ulicy. Jednakże, po poprzednich spotkaniach z Aaronem czuł już, że jest przygotowany na podobne komentarze i dziwne insynuacje. Czy był naprawdę? Prawdopodobnie nie, ten zawsze mógł go czymś zaskoczyć. Wychodziło mu to za każdym razem. Niemniej jednak, oczekiwania Philipa wobec samego siebie również rosły. Miał nie spuszczać wzroku, sprawnie radzić sobie z Aaronem jeśli tylko podszedłby zbyt blisko, nie zacinać się w swoich wypowiedziach, a najlepiej jakby sam zagiął chociaż raz starszego chłopaka. Na razie wszystko szło po jego myśli. A przynajmniej patrząc na wierzchnią warstwę tego, co naprawdę od niego chciał. A co było głębiej? Wszystko to, czemu do tej pory zaprzeczał. Zdążył jednak jakiś czas temu przyznać przed samym sobą - i wciąż tylko sobą - że Aaron w jakiś sposób mu się podobał. To już duży krok. Inna sprawa, że przekonywał również sam siebie, że nie należy tu robić sobie jakichkolwiek nadziei. To jakby zamykało temat. Ledwie sekundkę czy dwie szukał odpowiedniej, godnej odpowiedzi na jego kolejne słowa, które mimo wszystko trochę zagięły go już w pierwszym punkcie. - Nie proponuję, ale rozumiem że masz dosyć samotnego gnicia wszędzie, gdzie cię widzę? - spytał, zerkając ledwie chwilę na Gospodę obok. - Zresztą, pierdol się, to rok różnicy, kogo to, kurwa, obchodzi? Może ty rok temu trzymałeś się ubocza, ale to nie znaczy, że ja się boję, okej? Wyrzucił z siebie całą frustrację w stosunkowo przemyślanej odpowiedzi. Doskonale wiedział, że jak spotkają się po raz kolejny, Aaron znowu będzie wyrażał się kpiąco w stosunku do jego wzrostu, czy wieku. Wiedział w takim razie mniej więcej, w jaki sposób odeprzeć taki atak i miał szczerą nadzieję, że jego słowa zadziałają.
03-04-2022, 04:47 AM
Aaron był chory. Może nie śmiertelnie, nie psychicznie, ale wszystko to, co odbiegało od ogólnie przyjętych norm, było właśnie tak traktowane. Satysfakcję sprawiały mu rzeczy dziwne, być może nawet niebezpieczne. Igrał z nimi tak, jak igrał z cierpliwością Philipa, który póki co się poddawał. Ale co, jeśli któregoś dnia linia zostanie przekroczona i stanie się coś nieodwracalnego, co nie spodoba się Moonowi? Nie myślał o tym, nie było potrzeby, ale przeczuwał. Przeczucia podobno nie myliły, ale jego zdolności emocjonalne były popsute, jakby gdzieś zablokowane przez to, co do głowy wpoił mu dziadek i przez to, czego się dowiedział o rodzicach. Był zepsuty, tak myślał o nim każdy. To zepsucie pchało go do robienia rzeczy, które sprawiały, że stąpał po krawędzi. I to podnosiło poziom adrenaliny tak, jak podnosiły go spotkania z tym niskim Ślizgonem. Były uzależniające.
-Chciałbyś, żeby to była randka? Zresztą po co pytam, nie odpowiesz mi - powiedział, wzruszając ramionami. Był tego pewien, on też nauczył się przewidywać niektóre odpowiedzi tak, jak najwidoczniej nauczył się Leighton. - Ale nie będzie. Randki są oklepane, przecież to dla dzieci, prawda? My nimi nie jesteśmy - spojrzał na niego, lekko się uśmiechając. Nie wiedział nic na ich temat i nie sprawiało to, że chciał. On chciał, sam nie wiedział czego, zapewne zabawy, niczego więcej. Zabawy, w której będzie uczestniczył również Philip, tylko tyle było mu potrzeba. Tylko na nikt aktualnie się skupiał, niespecjalnie rozglądając się na boki za kimś innym. Był wystarczająco interesujący i wymagający. To było wciągające. -Gdzie mnie widzisz… zabrzmiało, jakbyś co najmniej mnie śledził. Nie tyle osobiście, ale chociaż wzrokiem. To schlebiające - kolejny uśmiech. Czy tak było naprawdę? Czy za nim patrzył? Czy zastanawiał się, gdzie Aaron chodził, co myślał, co robił? Zdecydowanie, bo to właśnie Moon przyjął jako pewne. - Te, nie unoś się tak, krasnalu - poklepał go po głowie, zaraz cofając rękę, zanim ten postanowi mu ją urwać. Zakładając, że by mu się udało. Nie, ta ręka jeszcze miała spełnić ważną rolę. -W takim razie zapraszam - skomentował i lekko go pchnął, by wszedł do środka. Sam postąpił za nim, bez słowa udając się do baru. Miał znajomości, miał pewne układy, których nie powinien mieć żaden uczeń. -Ognistą dla mnie, a dla tego dżentelmena piwo kremowe. Żaden z nas nie chciałby, aby się upił - powiedział do barmana, który jedynie skinął głową. Podparł się jedną ręką, łokieć umieszczając o blat czekając, aż jego zamówienie zostanie zrealizowane. Obskurna melina, nawet jak na niego.
03-04-2022, 04:50 AM
Na jego pierwsze pytanie, oczywiście Philip od razu chciał zaprzeczyć, jednak to Aaron ubiegł go, uznając że przecież i tak nie odpowie. Miał to zrobić bez zastanowienia, jednak ledwie chwila, w której nie miał jak wciąć się między słowa chłopaka, dała mu pole do przemyśleń. Zaraz jedynie skrzywił się w ramach odpowiedzi i pokręcił głową jakby z dezaprobatą. A jednak szybko uznał, że to może zostać źle odebrane. Zupełnie tak, jakby był niepocieszony faktem, iż spotkanie to randką nie jest! A to nie tak, to wymagało szybkiego sprostowania.
- Jasne, tak, ale to ty zacząłeś z takimi... Ckliwościami... Czy coś - odparł, zupełnie jakby miało to cokolwiek zmienić w odbiorze jego stanowiska na temat randek. Ale co miał mu odpowiedzieć? Sam absolutnie nie znał się na tego typu spotkaniach! Nie oczekiwał randki z Aaronem i to nie tylko dlatego, że ledwo co przyznał przed sobą jedynie, że jakkolwiek starszy Ślizgon mu się podobał. Również dlatego, że zwyczajnie nigdy na randce nie był i sama wizja spotkania, które miałoby nosić taką szumną nazwę napawałaby go pewnym stresem. Przynajmniej chłopak dodał jedno zdanie, które jakkolwiek Philipowi pasowało, a sugerowało, że może jednak Aaron nie uważa go za dziecko. Nie do końca w to wierzył, zwłaszcza kiedy dostrzegł jego uśmiech, niemniej jednak był to jakiś promyczek nadziei. Czemu aż tak mu na tym zależało? Gdyby chodziło o kogokolwiek innego, jedynie spróbowałby zemścić się za wszelkie zniewagi, a tutaj musiał się starać, udowadniać przed nim mnóstwo rzeczy. Niemniej jednak, po raz pierwszy coś, co mogło być równie dobrze z założenia ironiczne, potraktował jakkolwiek jako komplement. Może nawet na chwilę nieco się uspokoił. - Znaczy, ciężko cię nie widzieć, jak jesteśmy w tym samym domu, tak? - odparł starając się jakoś wybronić z tych insynuacji. - Zresztą, to ty cały czas zaczepiasz mnie? Ponownie przewrócił oczami, kiedy usłyszał już znajome przezwisko. - Ja pierdolę, serio, jeśli nie skończysz z tym krasnalem... - zagroził mu, patrząc na niego ponownie ze sporą determinacją. A jednak zaraz wcale nie rzucał się bardziej, kiedy Aaron pchnął go lekko ku wejściu do Gospody. Może i zdążył go zdenerwować, ale doskonale wiedział, że w innym wypadku starszy Ślizgon go wyśmieje. Nie wspominając już po prostu o tym, że chciał spędzić z nim czas. A jednak czuł się nieco nieswojo, wchodząc głębiej na salę Gospody. Wystarczająco by zwolnić nieco kroku i dać poprowadzić się Aaronowi. - Mhm. Że niby upiłbym się szybciej niż ty? - spytał, głupio wierząc, że wcale nie. - Może chcesz się założyć, co? Przecież na pewno nie jest tak łatwo się upić. Zdążył próbować kiedyś alkoholu - co prawda w niewielkich ilościach... I nigdy nic mu nie było. Stąd miał też plan zwyczajnie zabrać niedługo trunek starszego Ślizgona jemu sprzed nosa, jeśli tylko sama propozycja zakładu nie wystarczy.
03-04-2022, 04:59 AM
Nie był typem, który poświęcał drugiej osobie przesadnie dużą ilość czasu. Nie skupiał się na emocjach, a tym bardziej na potrzebach drugiej strony, bardziej dbając o to, na czym jemu zależało, wielokrotnie kończąc znajomość po pierwszym dniu, jeśli nie po pierwszych godzinach.
A jednak z tym chłopakiem było inaczej. Nie zakochał, się na to nie było co liczyć, bo pod tym względem Moon faktycznie był dziwnie nienormalny. Nie darzył go też ciepłym uczucie. To było coś innego, bardziej fascynacja i chęć zgłębienia tajników jego umysłu. Pociągał go, chociaż w dziwny sposób. -Ckliwościami - powtórzył po nim, spoglądając pytającym wzrokiem. Więcej nie powiedział, skupiając się raczej na obserwacji chłopaka, jakby chcąc sprawdzić czy pod tą maską niedostępnego chłodu, jak również złośliwych odpowiedzi, które tak lubił, nie kryło się emocjonalne zafascynowanie tego typu rzeczami. Sam nie wyobrażał sobie, by nagle miał siedzieć z kimś w jakimś romantycznym z założenia miejscu, karmiąc się wzajemnie czy mówiąc w sposób tak słodki, że każdego na około by zemdliło. On sam miał niemal odruch wymiotny na podobne myśli. -Jestem w domu z wieloma osobami, a osobiście nie zwracam większej uwagi na jakieś dziewięćdziesiąt pięć procent z nich, więc fakt przebywania w tym samym Pokoju Wspólnym niewiele tłumaczy - skomentował. Philip nie musiał być tak, jak ona. Czemu jednak wydawał się być chociaż trochę podobny. Nie należał do typu przesadnie towarzyskiego, może Moon pomylił się w obserwacji? - Nie ja zacząłem, ale tak, teraz ja zaczepiam ciebie. Ale jeśli ci to przeszkadza, powiedz, żebym spierdalał, ale tak szczerze - rzucił, po raz pierwszy nawet przyznając mu rację. Nachylił się nad nim, spoglądając mu w oczy, jakby chcąc upewnić się, że nie powie. Nie chciał tego, akurat tutaj Moon faktycznie był pewien. -Młody, nie stawiaj mi wyzwań, w których nie masz najmniejszych szans - powiedział, patrząc na niego z rozbawieniem, kiedy ponownie się stawiał. Nawet teraz, kiedy zwycięstwo zdecydowanie było po stronie Aarona? Nie chodziło już o wiek, byli niemal w tym samym. Ale postura. Philip wyglądał bardziej jak baletnica lub łyżwiarka o filigranowej budowie, a on był zdecydowanie tego przeciwieństwem. Zgarnął oba zamówienia, kierując się do stolika w rogu. Usiadł na ławce, stawiając po przeciwnej stronie napój dla Philipa.
03-04-2022, 05:03 AM
Co z kolei z emocjami Philipa? Czy można było mówić tu o zakochaniu? Czy chłopak w ogóle wiedział, co to znaczy? Na pewno doskonale wiedział, że jeszcze nigdy wcześniej się tak nie czuł. Wiedział też, że ciągnęło go do Aarona dużo mniej, kiedy jeszcze nie zamieniali ze sobą aż tylu słów na raz. Czymkolwiek było, to uczucie się pogłębiało i choć Philip uparcie trzymał się z dala od słów takich jak "miłość", czy "zakochanie" w obawie, że może w tym coś być, nie do końca o to chodziło. Na tym etapie było to zauroczenie, które rosło w siłę i które również wywierało na nim bardzo silny wpływ. Oczywiście przy tym wszystkim towarzyszyło mu też mnóstwo innych emocji, które nieco zakłócały tu odbiór. Była frustracja, kiedy czuł, że musi udowadniać coś Ślizgonowi - to znaczy niemal cały czas. Było też zdenerwowanie, kiedy ten robił różnego rodzaju przytyki do jego wzrostu. Wreszcie była też radość ze wspólnego spędzania czasu, która może kryła się pod powyższymi, niemniej jednak była jak najbardziej obecna. Inna sprawa, że i po niej nie miało zostać śladu, bo gdy już się rozstaną zamieni się ona w zdwojoną frustrację z dodatkiem ogólnego zmieszania.
Popatrzył na Aarona, kiedy ten spojrzał na niego pytająco, powtarzając za nim ostatnie z wypowiedzianych słów. Tylko co było tu dla niego niejasne? A jednak wywoływał presję samym spojrzeniem, którego Philip chwilami nie mógł znieść bez słowa. W dodatku miał nie odwracać wzroku, co starszy Ślizgon znacznie mu w tym momencie utrudniał. - No co? - spytał w końcu, szczerze chcąc się dowiedzieć, co takiego niezrozumiałego powiedział. Zaraz prychnął na jego wyjaśnienia, które z założenia chyba miały go pogrążyć i zagiąć. Nie tym razem! - Super, serio, tylko ja zwracam uwagę też na innych? To znaczy, jasne, niewiele tłumaczy to, że zwracasz tyle uwagi na mnie, ale w moim przypadku liczby rozkładają się trochę inaczej - odparł z dumnym uśmiechem, jakby sądził, że teraz wynik będzie wynosił 1:50 w konkursie na zaginanie siebie nawzajem. Oczywiście gdyby faktycznie liczył i był świadomy takiego wyniku - który pewnie nie różniłby się za bardzo od powyższego szacunku - może i byłby nieco mniej zadowolony z siebie, ale w błogiej nieświadomości liczył na chociaż jedną szansę, kiedy to sprawi, że Aaron będzie w tej relacji zakłopotany. Warto jest marzyć. Oczywiście uśmiech zaczął stopniowo zanikać, kiedy starszy chłopak wypowiedział kolejne słowa, po których pochylił się, najwyraźniej by uważniej mu się przyjrzeć. Czy mógł szczerze kazać mu spierdalać? No właśnie nie. Dlatego jednak wbrew sobie, po raz pierwszy dziś uciekł od niego wzrokiem. Nie było tu nawet żadnej poprawnej odpowiedzi, tym razem to on poległ. - I czemu niby zawsze zakładasz, że nie mam szans? Skoro tak bardzo nie nadaję się do niczego, to po co się do mnie przywaliłeś? - spytał nieco ponuro, zajmując miejsce na przeciwko niego. Teraz tylko czekał aż Aaron odstawi i swoje zamówienie na stół, by móc je od niego zgarnąć, bez zbędnego proszenia się jak dziecko, które po raz pierwszy chce spróbować jakiegoś trunku. Alternatywnym sposobem mogła być co najwyżej próba pociągnięcia wyzwania... Jakoś.
03-04-2022, 05:07 AM
Nie wiedział, czym jeść miłość. Nie wiedział, czym było zakochanie, czy zwykłe zauroczenie. Nie posiadał wzorca, który mógłby mu to zademonstrować, kiedy jeszcze był dzieckiem. Rodzice, którzy nie poświęcali mu z początku czasu, tak naprawdę nie mając do niego większego dostępu, bo zakazał im tego dziadek? On, który widział w nim jedynie dziedzica, którym Moon nie chciał być? O tak, z całą pewnością to właśnie od nich wszystkich mógł się nauczyć jakichkolwiek pozytywnych emocji, które mógłby (gdyby chciał) wykorzystać w przyszłości. Z tym, że miał na to porządnie wywalone. Nie planował się w to bawić, wszystko spychając w głąb siebie. Ktoś zwrócił na siebie jego uwagę? Krótka fascynacja, chwilowe zainteresowanie, które szybko zniknie, pochłonięte przez coś innego. Tak działał świat. Rzeczy się pojawiały, by zaraz została po nich pustka. To nie było dla niego. On był zdania życiem chwilą.
Jak teraz, kiedy znalazł się z Philipem w Świńskim Łbie. Nie powinien przyprowadzać tutaj tego młokosa, niewiele młodszego od siebie a jednak nie pozwolił mu też odejść. Byłoby zbyt nudno, a on potrzebował jego towarzystwa. Dość dziwne, ale nie rozwodził się nad tym przesadnie. Bardziej był pochłonięty obserwowaniem jego twarzy, postawy i słuchaniem tego, co dzisiaj miał do powiedzenia. Kręciły go jego pyskówki, co zrobić. -Ty jesteś ciekawy, inni niekoniecznie. Ale jeśli chcesz, mogę to zmienić. Następnym razem zamiast tobie, poświęcę uwagę komuś innemu. Czy to bardziej będzie ci odpowiadać? - spojrzał na niego z góry ciekaw, czy faktycznie odpowie. I co dokładnie powie. Droczył się z nim, dla niego to było pewne, jednak Philip w wielu przypadkach udowadniał mu, że wcale tak tego nie odbiera. On raczej czuł się atakowany? Ale na co on dokładnie liczył? Że nagle Moon mu powie, że czuje się zazdrosny, bo chłopak zwraca uwagę na innych? Że na nich patrzy? Niech robi, co chce, jaki to miało wpływ na niego? Bo poniekąd tak to odebrał. Jak próba wywoływania zazdrości. - Jeśli chcesz, żebym był zazdrosny, powiedz. Nie podejrzewałem, że jesteśmy już na takim etapie znajomości, chociaż ostatnim razem zdawało mi się, że nie podobało ci się towarzystwo mojej koleżanki- rzucił jedynie, lekko się uśmiechając. Był chory, z całą pewnością, ale w tej chwili pomyślał, że idealnym urozmaiceniem byłoby zobaczenie rumieńców na jego twarzy. Niewinnej, jeśli ktoś zapytałby go o zdanie. Ławka była niewygodna, nie spodziewał się innego obrotu sprawy. Samo to miejsce było podejrzane, ale przydatne. Na tyle, aby nikt nie pytał go o wiek. -Nigdy nie powiedziałem, że do niczego się nie nadajesz - oparł się plecami o ścianę. - Nie musisz mi udowadniać swojej wartości jakimiś zadaniami. Paleniem, piciem, nie wiem, kopaniem mnie. Ja przecież wiem, że jesteś interesujący. Inaczej bym tu z tobą nie siedział - uśmiechnął się, nie spuszczając z niego wzroku, upijając przy tym łyk alkoholu, który przyjemnie rozlał się po jego wnętrznościach. Philip powinien być z siebie dumny - Aaron jeszcze nigdy nie wypowiedział do nikogo tylu słów naraz. -Ale proszę… pij - podsunął mu szklankę, uważnie go obserwując. Ponownie zrobi na przekór temu, co ktoś mu powie?
03-04-2022, 05:11 AM
Kolejna wypowiedź Aarona zabrzmiała niemal jak groźba. Miał zainteresować się kimś innym? Najpierw Philip chciałby w takim razie wiedzieć, czy faktycznie to wszystko było jednym wielkim żartem, czy też starszy Ślizgon darzył go szczerym zainteresowaniem. W pierwszym wypadku może lepiej, gdyby faktycznie się odwalił, a w drugim... Cóż, zdecydowanie wręcz przeciwnie.
A więc po raz kolejny stanął przed koniecznością odpowiedzi. Przemilczenie sprawy było głupią, choć wymowną opcją. Skłamanie, że będzie mu to bardziej odpowiadało, wiązało się z dużym ryzykiem... A gdyby tak był szczery? Wtedy z kolei byłoby mu wstyd za siebie. Przydałaby się tu jakaś czwarta opcja. Coś neutralnego, może tajemniczego? Tylko chyba nie potrafił taki być. - Zależy czego chcesz - mruknął, w tej chwili ledwie na niego zerkając. I tyle było z całego wielkiego planu nieuciekania wzrokiem na boki... Zaraz oczywiście spojrzał na trunek przed nim - już nie dlatego, że chciał zwinąć mu go sprzed nosa, a zwyczajnie dlatego, iż potrzebował utkwić w czymś wzrok. Lepsze to niż podłoga, sufit, czy kąt pomieszczenia. Bezwiednie i nieco nerwowo zaczął stukać palcami o blat stołu. Trwało to ledwie chwilę, bo póki starszy chłopak nie odezwał się ponownie, niemniej jednak była to jedna z wielu okazji, kiedy jego odruchy zdradzały wszystkie emocje po kolei. - Zazdrosny o co? Dlaczego? - spytał szczerze zdziwiony, jak również z pewną nutką niesmaku na wspomnienie koleżanki Aarona. Chyba jednak za mało wiedział o związkach i wszelkich relacjach pochodnych. Jakoś nie zarejestrował, jak wiele osób świadomie stara się wywołać zazdrość u innych. Tak więc też nie był w stanie wykombinować nic podobnego, żeby jakoś... Zdobyć Aarona? Nie, o planowaniu tego już w ogóle nie było mowy. Cokolwiek działo się między nimi, Philip absolutnie nad tym nie panował. Co gorsza, wiedział, że nie ma kontroli. Za każdym razem planował w samotności, że przy kolejnym spotkaniu właśnie ją odzyska. Za każdym razem zawodził sam siebie... Jakoś łatwiej było mu prowadzić wyimaginowane dialogi tuż przed zaśnięciem, lub podczas prysznicu. Chyba powinien był przekazać Aaronowi scenariusz tego, co zdążył przećwiczyć. - Nie, tylko sugerujesz mi to za każdym razem - odparł wyjątkowo bez wyrzutu w głosie. Ot, stwierdził fakt, właśnie tak to widział, ale nie miał zamiaru robić tu z siebie ofiary. - Interesujący niby w jaki sposób? Mimo że silił się tu na obojętny ton, dotknął dosłownie sedna swojego problemu z tą relacją. W jaki sposób był dla Aarona interesujący? Co to za gra i co właściwie się działo? Następnie zawahał się chwilę, jednak wyciągnął rękę po szklankę i zaraz upił z niej spory łyk. Troszkę za duży, nie spodziewał się jakoś, jak mocne to będzie, przez co skrzywił się lekko. Nie mógł jednak powiedzieć, żeby było złe i oczywiście zaraz zamanifestował, że wcale nie oddaje mu szklanki, łapiąc ją w obie dłonie, kiedy ponownie stała już przed nim na blacie.
03-04-2022, 05:20 AM
Zależy, czego chcesz…
Czego właściwie chciał Aaron? Czy zaczepianie młodszego Ślizgona miało na celu jedynie zabicie nudy, która ostatnio wkradała się w jego życie, czy jednak wiązał się to w czymś zupełnie innym? Zapytany, powiedziałaby, że to nie jest chwilowa zachcianka, która znudzi mu się po dwóch dniach, ale tego nikt nie mógł być pewien. Owszem, Philip był interesujący, ale mogło to trwać zaledwie kilka godzin dłużej, po czym Moon nagle wstanie i odejdzie. Takie sytuacje się zdarzały, bo on sam nie wiedział, kiedy i gdzie najdzie go jaka ochota. Chwilowo nie chciał się z Leightonem rozstawać, bo idealnie wypełniał dziwną pustkę w czasie, który Aaron posiadał. Wpasował się idealnie w jego oczekiwania. Nie podlizywał mu się, umiał postawić. Był niemal idealny, nawet z twarzy, którą nie raz już dokładnie lustrował wzrokiem. Gówniarz, który przyjmował wszelkie rzucone wyzwania. Nawet te wypowiedziane między wierszami. Jak miałby zrezygnować z kogoś takiego? Dodatkowo musiał stwierdzić, nawet jeśli tylko przed sobą, że byłby wyjątkowo wkurzony, gdyby nagle to Philip uznał, że nie chce więcej z nim rozmawiać. Teoretycznie musiałby to uszanować, ale chyba każdy domyślał się, jakby to wyglądało. Nachodziłby go z jeszcze większą częstotliwością, jak teraz, nie mogąc oprzeć się pokusie. Nie teraz, kiedy wiedział, na co chłopaka stać. Nie teraz, kiedy wciągnął się w to wszystko ciekaw, gdzie ostatecznie się to skończy i jak daleko zabrnie. -Tak po prostu, bez większego powodu. Jeśli ludziom nie podoba się, że koło ich obiektu kręci się ktoś niepowołany, robią się zazdrośni. Odpowiadałoby ci, gdyby nagle zaczął się koło mnie kręcić ktoś, na kim bym się skupił? Powiedz, Philip, mam szansę zostać takim twoim obiektem? - spytał cicho, nachylając się w jego stronę. Dzielił ich stół, dlatego nie mógł zrobić tego tak, jak robił zawsze - patrząc mu z góry w oczy, zawstydzając. Brakowało mu tego, ale wolał nie wstawać. Miał dziwne przeczucie, że Ślizgon mógłby uciec, a nie o to chodziło. -Sugeruję ci jedynie, jeśli coś ci nie pasuje, Leighton. To nie jest równoznaczne ze stwierdzeniem, że nie nadajesz się do niczego. Masz swoje talenty - wzruszył lekko ramionami, nie spuszczając z niego wzroku. Czyżby się przejmował jego opinią? Czyżby ważne dla niego było, co o nim mówił? Wydawało się, że jest ponad opinią innych, a jednak Aaronowi udało się chociaż trochę okiełznać małego diabła. - Naprawdę to dla ciebie istotne? - uniósł lewy kącik ust na znak lekkiego uśmiechu. Wiedział, że było. Inaczej by nie pytał. Patrzył, jak wypija alkohol. Widział, jak się krzywi, co kazało mu sądzić, że nie miał styczności z alkoholem tak często, jak Moon. Wspaniale, aż chciało się zobaczyć, jak zachowywał się wstawiony. Nie powinien, ale moralność Aarona pozostawiała wiele do życzenia. Bez słowa wstał od stołu, kierując się w stronę baru. Porozmawiał chwilę z barmanem, zapłacił należycie i wrócił z całą butelką trunku wiedząc, że Philip nie dotrwa nawet do połowy. -Żeby urozmaicić sobie to jakże wspaniałe posiedzenie, zagramy w pytania. Nie chcesz odpowiadać, pijesz. Możesz zacząć pierwszy - uśmiechnął się z satysfakcją. Na jak wiele rzeczy Philip nie będzie chciał mu dać odpowiedzi?
03-04-2022, 05:23 AM
Oczywiście liczył tu na odpowiedź. Był szczerze ciekaw, czego Aaron tak właściwie chce, a ten zgrabnie przeszedł tylko do kolejnego tematu, który rzecz jasna miał okazać się niedługo równie niewygodny jak co najmniej połowa z zadawanych do tej pory pytań.
- Znaczy że miałbym być zazdrosny o to, że co, że z kimś gadasz? - spytał w pierwszej kolejności powołując się na absurdalność pytania. W pierwszej kolejności właśnie takie się wydawało. Absurdalne. Dopiero po chwili miał szansę pomyśleć o tym nieco poważniej... Choć faktycznie może nie do końca podobała mu się ta wizja, wiedział równocześnie, że nie może i nie będzie mógł prawdopodobnie nigdy zabronić mu niczego. Nie miał na to wpływu. Wbił wzrok w blat stołu, jak gdyby to on miał mieć wypisane na sobie wszystkie odpowiedzi. - A jaką to w ogóle robi różnicę? - spytał już nieco innym tonem, niż przed chwilą. A konkretnie tonem dzieciaka, który ma ogłosić światu wielką nowinę - to znaczy, że w gruncie rzeczy nic w życiu nie ma sensu. Co prawda nie był jeszcze na etapie takiego dramatyzowania, niemniej jednak frustracja mieszała się tu z wieloma innymi emocjami i może chwilami zajmowała nawet pierwszy plan. Były to też momenty, kiedy zastanawiał się podczas spotkań z Aaronem, co właściwie tutaj robi i jaki nie starszy Ślizgon, a on sam ma w tym wszystkim cel? Starał się - o ironio - myśleć trzeźwo i nie robić sobie żadnych nadziei, a jednak z każdą kolejną rozmową lgnął do niego coraz bardziej. Ale to jeszcze nie czas na kryzys. Rozmowa skutecznie odciągała go od zajścia w podobnych rozważaniach zbyt daleko. Na takie myśli będzie miał czas po wszystkim. Stanowczo za dużo czasu na stanowczo za dużo myśli, którymi z nikim nie mógł się do tej pory podzielić. Nie chodzi o to, że nie chciał... Zwyczajnie nie wiedziałby nawet jak się za to zabrać. Wszystko to, co miało miejsce między nim a Aaronem - a przynajmniej z jego perspektywy - było dla niego dziwne, nowe, problematyczne i... Cóż, nie potrafił tego ubrać w słowa. Próbował! Co najmniej raz próbował zwierzyć się bratu. O ile w ogóle można nazwać to próbą - w rzeczywistości leżał na łóżku, gapił się w w sufit i pisał sobie w myślach scenariusz przebiegu potencjalnej rozmowy. Ostatecznie cały wylądował w wyimaginowanym koszu. Najwyżej kiedyś wybuchnie pod wpływem nadmiaru emocji, kolejnych pytań do siebie samego, czy nieproszonych myśli. Przy tym wszystkim naprawdę starał się też nie przejmować jego opinią. Opinią, której przede wszystkim nie znał. Wszystko, o czym Aaron mówił brzmiało dziwnie ironicznie, często prześmiewczo, a Philip chciał jedynie udowodnić mu w wielu przypadkach, że nie ma racji i zwyczajnie go nie docenia. Czy nie doceniał? Nie mógł wiedzieć tego na pewno, ale tak właśnie się czuł. I choć wielu osobom starał się już w swoim życiu udowodnić własne racje, czy własną wartość - chociażby za pomocą czegoś takiego jak te jego niewielkie, każdorazowe zemsty za najmniejszą zniewagę - faktycznie tu sytuacja miała się nieco inaczej. Innym osobom Philip chciał tylko udowodnić, że nie mają racji, niemniej jednak nie musieli wcale go lubić. Tu ewidentnie w wielu sytuacjach chodziło w jakiś sposób o popisanie się. Zaraz ponownie podniósł na niego wzrok i posłuchał uważnie - co rzecz jasna nie było żadną nowością. Odkąd zaczęli w ogóle tak naprawdę rozmawiać kilka dni temu, nie przeoczył ani jednego słowa, które Aaron wypowiedział w jego kierunku. I choć patrzył na niego z pewną dozą nieufności, szczerze rozważał, na ile prawdziwe były jego słowa. Kłóciły się nieco z tym, jak Philip sądził, że jest do tej pory postrzegany. To znaczy, konkretnie przez starszego Ślizgona. - Nie. - skłamał bez zawahania i zaraz sam zaczął się zastanawiać, dlaczego to powiedział. Chyba tylko po to, by się z nim nie zgodzić? By desperacko spróbować zagiąć jego? Ale przecież musiał wiedzieć, że to zdecydowanie zbyt słabe, żeby tak po prostu wyszło. - Nie, skoro nie potrafisz odpowiedzieć. Tu nawet odwzajemnił lekki uśmiech, uznając własny tekst za jakąś potencjalną, drobną wygraną. Nie musiała wcale się nią stać, a jednak przerabianie w kółko możliwych przyszłych rozmów z Aaronem raz się na coś przydały i nie zbył tematu odpowiedzią zamykającą się w jednym słowie! Następnie musiał podążyć za nim wzrokiem, kiedy bez wyjaśnień odszedł od stołu. Oczywiście, jak to zwykle bywało, poczuł drobne ukłucie niepokoju, sądząc, że równie dobrze mógł tak po prostu odejść i zostawić go tu samego, z czym wbrew pozorom, jakie chciał za wszelką cenę zachować, nie czułby się zbyt swobodnie. Uspokoił się jednak szybko, gdy zauważył, że zmierza jedynie do baru, dając mu tym samym chwilę na to by odetchnąć i może nieco lepiej zapoznać się z alkoholem, który wciąż miał przed sobą. W końcu, to jedna z nielicznych sytuacji, kiedy nie był podczas spotkania pod stałą obserwacją. Mógł przez chwilę nie czuć na sobie jego, jak sądził, oceniającego wzroku. Dlatego też, korzystając z chwili wytchnienia, ponownie uniósł szklankę oraz ponownie nadpił z niej trochę, tym razem spokojniej, wolniej, aby równocześnie dociec, co wszyscy widzą w tych trunkach oraz jaki rzeczona whisky w ogóle miała smak, skoro za pierwszym razem nie do końca był w stanie zarejestrować wiele więcej, niż samo ciepło. Kiedy z kolei wrócił, Philip podparł głowę ręką, patrząc na niego pytająco. Nie musiał długo czekać na wyjaśnienia. Z kolei pomysł Aarona był równie kuszący, co ryzykowny. Nie to, żeby nie lubił ryzyka. Przecież tu nie stchórzy! W dodatku, dostał pierwsze pytanie po swojej stronie. Gorzej, że spośród wszystkich kłębiących się teraz w jego głowie, musiał wybrać jedno. - Dobra, super - zaczął ochoczo, po czym zamilkł na moment, aby wyselekcjonować możliwie najlepsze pytanie. Oczywiście w pierwszej kolejności poczuł, jak wszystkie sensowne myśli, zdają się nagle głupie i niegodne, na co zmarszczył lekko brwi. Chciał spytać go ponownie o durny pocałunek w czoło, ale przecież o tym zdążyli już porozmawiać... Nie dostał odpowiedzi, a jednak nie chciał brzmieć na zdesperowanego, czy też jakby miał obsesję na tym punkcie. Pytanie o uczucia również byłoby tu skrajnie niewygodne. Czemu go tu przyprowadził? Dlaczego przy ostatnich spotkaniach przekraczał jego przestrzeń osobistą? Co się zmieniło między nimi? Kim dla siebie są i dlaczego? Wszystkie te pytania były ważne, ale doskonale wiedział, że nie może ich zadać. Przynajmniej nie w tej formie. Ale co zostawało alternatywą? Pytanie o ulubiony kolor? Ironicznie zadawanie pytań miało być tylko tą prostszą częścią zabawy... - To... Nadal nie mówiłeś, co jest takie interesujące? - spytał w końcu, tak naprawdę powtarzając tym samym własne pytanie sprzed paru minut. - Na tyle, że niby faktycznie... Poświęcasz mi tyle uwagi? Celowo posłużył się tu pobieżnie jego słowami. W końcu jeszcze przed chwilą niemal groził mu, że poświęci rzeczoną uwagę komu innemu, jeśli jemu to tak nie pasowało. Choć początkowo chciał poszukać innych słów, ten dobór wydawał się bezpieczny. Będzie mógł przecież całość zironizować!
03-04-2022, 05:27 AM
Utkwił w nim na dłużej spojrzenie, zastanawiając się. Faktycznie tak było? Faktycznie chciał, żeby był zazdrosny? I tu pojawiła się pierwsza niepewność względem Philipa - nie wiedział, czy może na to liczyć. Młodszy Ślizgon wydawał się być w niektórych momentach tak mało zorientowany w życiu, jak i relacjach międzyludzkich, że nie rozumiał. A co, jeśli Aaron tylko myślał, że tak jest, a Leighton jedynie się nim bawił, jak bawił się Moon? Co wtedy?
Uśmiechnął się lekko. Kto by pomyślał, że ten chłopak sprawi, że będzie się zastanawiał nad tak wieloma rzeczami w jednym czasie, do tej pory nie przejmując się niczym. Punkt dla niego, chociaż o tym nie miał zamiaru go informować. Przeczesał włosy dłonią, nadając im bardziej chaotyczny wygląd. Miał wrażenie, że były zbyt ułożone. Może trzeba było je obciąć? Zastanowi się nad tym później, teraz ponownie skupiając się na chłopaku. Widział, że czeka na odpowiedź. -A mógłbyś być? Ale nie o to chodzi. Dość zabawne, że tak mało wiesz o kontaktach międzyludzkich. Pytałem, czy byłbyś zazdrosny, gdyby ktoś inny zaprzątał mi głowę. Wiesz, gdybym nie z tobą tu siedział, gdybym nie za tobą odwracał głowę, jak przechodzisz przez Pokój Wspólny. Gdybym zaczepiał kogoś innego. Rozumiesz… po prostu ktoś inny - wyjaśnił, nie przestając się lekko uśmiechać. Był szczery, a tego samego oczekiwał od swojego rozmówcy. Nie miał problemu z powiedzeniem tego, co siedziało mu w głowie, niezależnie od tego, co ktoś chciał wiedzieć. Ile razy z kimś spał? Nie ma sprawy, powie. Ile razy sam sobie dogadzał? Może nawet powiedzieć jak. Nie było niczego, czego miałby się wstydzić. -Dla mnie dość sporą - lekko wzruszył ramionami. Robiło? Jak najbardziej. Czemu? Nie do końca wiedział, ale chciałby poznać na to odpowiedź. Chciał wiedzieć, o czym Philip dokładnie myślał, napawając się wiedzą, że myśli o nim. Było tak? No właśnie tu Moon nie miał tej cholernej stuprocentowej pewności, bo o ile wcześniej wydawało mu się, że zasiał w Ślizgonie to odpowiednie ziarno, tak teraz zdawał się od tego oddalać. Musiał zmienić taktykę? Nie było problemu, ale dopiero, jak będzie pewien, że Philip ma do niego jakikolwiek interes, który Moon chciał. -Jestem w stanie odpowiedzieć na dosłownie wszystko, Philip. Pytanie, czy ty faktycznie chcesz poznać niektóre odpowiedzi. Prawda jest czasem przytłaczająca, pamiętaj o tym - rzucił. Co w ogóle miał na myśli? Brzmiało, jakby chciało go nastraszył, jakby nie chciał, by on pytał. Ale było wręcz przeciwnie, chciał. Prowokował go, by zadawał jak najwięcej pytać, by zaspokoił swoją ciekawość, przekonując się, kim był Aaron. Potrafił być niebezpieczny, potrafił manipulować i dobrze grać. Niemniej z jakiegoś dziwnego, niemal niewyjaśnionego powodu pragnął, by Leighton go poznał, nie sugerując się niczym, co mówiono na jego temat. Nie zjadał dzieci, nie molestował dziewczyn i z pewnością nie obracał połowy szkoły. Cenił się, nie każdy mógł sobie pozwolić na obcowanie z Moonem. Philip był na wygranej pozycji, chociaż o tym nie wiedział. Jeszcze. Uśmiechnął się, kiedy ten wyraził chęć wzięcia udział w zabawie. Wspaniale. Niemal prychnął rozbawiony, kiedy chłopak zapytał. Mógł się tego spodziewać. Teraz będzie pytał o wszystko, czego Aaron nie powiedział mu wprost. -Ciężko to wyjaśnić, paradoksalnie. Twój sposób bycia i fakt, że nie jesteś tak nudny, jak większość osób. Rozumiesz, co mam na myśli? Nachodzę cię, bo interesuje mnie twój charakter, Leighton. Jesteś dość skomplikowany - odpowiedział. Co jeszcze mógł powiedzieć? Ta niewinność na twarz gryzła się z jego charakterem. Oczy, w których płonęły iskierki, przyciągały, nie pozwalając o sobie zapomnieć. Przemilczał to, zostawiając na inną okazję licząc, że taka się nadarzy. - To teraz ja. Co byś czuł, gdybym teraz siedział tutaj z dziewczyną, z którą coś by mnie faktycznie łączyło? Ewentualnie z chłopakiem, bez większej różnicy. Pytam o twoje uczucia - wlepił w niego wzrok, upijając ze szklanki. Shoty szotami, ale na such siedzieć nie będzie.
03-04-2022, 05:30 AM
On mało wiedział o kontaktach międzyludzkich? To ile wiedział Aaron? Wydawał się dużo mniej przebywać wśród ludzi. Co prawda wszystko zależało od tego, jak definiowali tu w ogóle takie kontakty. Jeżeli chodziło o związki, relacje bliższe, czy zwyczajnie intymne, to niestety miał rację. Na tym Philip kompletnie się nie znał. Nawet ignorował do tej pory rozmowy znajomych na podobne tematy. Po prostu do niedawna nie były aż tak interesujące. Przynajmniej nie na dłuższą metę. A może po prostu mieli całkowicie różny gust i dlatego nigdy się nie wczuł?
- Dzięki, wiem wystarczająco, może po prostu nie interesuje mnie coś takiego jak zazdrość? - odparł wymijająco, a jednak ponownie wyraźnie starał się bronić, czując się atakowanym. Nie, nie był w stanie przyznać się przed chłopakiem do niewiedzy w jakimkolwiek temacie. Dlaczego? Z jakiegoś powodu było mu z tym głupio i nie chciał, by... Może nie chciał, by uważał go za idiotę, czy niedoinformowane dziecko? Chociaż to akurat nic nowego. Z bratem rywalizował cały czas, starając się być tym lepszym na każdym kroku. Oczywiście nie zawsze wychodziło i motywacja była zupełnie inna, niemniej bezwzględnie faktem było, iż Philip zwyczajnie nie potrafił w wielu sytuacjach przyznać się do niewiedzy, czy też słabości. - A na co niby miałbym nie chcieć znać odpowiedzi, hę? - zapytał pewnym tonem, brzmiąc przy tym nieco prowokująco, przy czym nie było to do końca zamierzone, jednak na pewno nie niepożądane. Cóż, Aaron w pewien sposób go tu zaintrygował. Niepierwszy i najpewniej nieostatni raz... Nawet dzisiaj. Philip szczerze bardzo chętnie dowiedziałby się w pierwszej kolejności, o czym według starszego Ślizgona wiedzieć nie chciał, a następnie równie ochoczo zapytałby o wszystko to w swojej kolejce. Skoro i tak w to grali, chciał wykorzystać ten czas jak najlepiej się da! Tak żeby potem móc wrócić do dormitorium z czystą satysfakcją, że wreszcie wie na czym stoi oraz co dalej z tym zrobić. - Skomplikowany... - powtórzył po nim nieco sceptycznie, unosząc przy tym lekko brwi. Co to właściwie była za odpowiedź? Na pewno nie takiej oczekiwał, nie wyczerpywała tematu i tak naprawdę nic mu nie wyjaśniła. Niemniej jednak nie zdążył zadać żadnego dodatkowego pytania, bo Aaron zbyt szybko przeszedł do swojej kolejki. Co by teraz czuł? Sam przed sobą nie potrafił odpowiedzieć w pełni szczerze, więc jak mógł odpowiedzieć jemu? Niemniej jednak nie zastanawiał się zbyt długo. Może to przypływ pewności siebie, kilka łyków alkoholu, a może sam klimat tego miejsca, w którym w ogóle nie powinien był się znaleźć? Nieistotne, liczyły się efekty! - No ale siedzisz ze mną... - zaczął głupio, pod wpływem impulsu, jednak szybko kontynuował. - Co miałbym czuć? Nie wiem, skąd miałbym w ogóle wiedzieć, że tak jest? Oczywiście odpowiedź na jego pytania była prosta - to hipotetyczna sytuacja i pytania pomocnicze wcale nie powinny cokolwiek zmieniać. - Nie wiem, nie-... Nie podobałoby mi się to... Gdyby tylko to powiedział, byłby w pełni szczery, przecież myślał o tym przed chwilą w kontekście zazdrości. Ale nie powiedział i nie miał zamiaru tak dokończyć tego zdania. Podniósł na niego wzrok, by po raz pierwszy odkąd usłyszał to pytanie przyjrzeć się mu ze szczerym zastanowieniem. Co by czuł? A najlepiej, co by czuł, o czym mógłby powiedzieć na głos, żeby mogli tylko przejść dalej? - No, nic takiego - mruknął przewracając oczami, równocześnie odwracając od niego wzrok. W dodatku było to ewidentnie kłamstwo. Co innego chodziło mu po głowie, jednak jeszcze nie był gotów aż tak się rozgadać. Jeszcze. I teoretycznie powinien był wypić za brak rzetelnej odpowiedzi na to pytanie, ale jakoś mu to umknęło? Nie, właściwie sądził, że jego odpowiedź mogła być wystarczająca. A jednak zaraz zerknął na ledwo co przyniesioną butelkę, jak gdyby czuł się jakkolwiek winny i uważał, że jednak Aaron może go upomnieć. - A co ty niby byś czuł? To znaczy, w odwrotnej sytuacji? - spytał podnosząc na niego ponownie wzrok.
03-04-2022, 05:31 AM
Słysząc słowa chłopaka, utwierdził się jedynie w przekonaniu, że Philip nie było ani trochę obeznany w temacie relacji pomiędzy ludźmi. Czy to możliwe, by znalazł się ktoś, kto wiedział jeszcze mniej, niż Moon, który ignorował niemal wszystko, co było związane z uczuciami i emocjami? Patrząc na młodszego Ślizgona odnosił takie wrażenie.
Nie był zainteresowany zazdrością. Nikt nie był, ale nie dało się nad tym zapanować, kiedy człowiek poczuł, że mu zależy. O tym sam Moon do końca nie wiedział, ale domyślał się, jak zazdrość działała. Była tym nieprzyjemnym uczuciem, które nawet on odczuwał, chociaż tylko, kiedy był dzieckiem. Z wiekiem wyzbył się tego, spychając niemal wszystko w głąb siebie. Tak było bezpieczniej. -Pragnienie zazdrości byłoby dość masochistyczne. Nie wydajesz się być kimś, kto ma takie zapędy chociaż… to byłoby dość ciekawe - powiedział, wolno przesuwając wzrokiem po jego sylwetce. Jego myśli zaczynały wolno odbiegać od cenzuralnych tematów, nie pozwalając mu się skupić. Wyobrażał sobie Philipa w sytuacjach, w których ten sam za grosz siebie nie widział. Jeszcze. Z rozmyślań na ten temat wyrwał go głos Leightona, który lekko uległ zmianie. Nie był niepewny, nie był natarczywy. Bardziej wyzywający, jak prowokował Aarona. Wpatrzył się w jego oczy, przez ładnych piętnaście sekund nawet nie mrugając. -Kiedyś, kiedy być może mnie poznasz, dowiesz się o czym mówię. Jeszcze na to za wcześnie, Philip. Nie psujmy tak wspaniałego i owocującego początku. Chociaż… jeśli zadasz odpowiednie pytanie, kto wie. Zobaczmy jak kreatywny jesteś - rzucił, podpierając głowę dłonią. Plan na przyszłość: zabić dziadka. Jak bardzo podobałoby się to temu dzieciakowi, który może i chciał uchodzić za groźnego, ale taki nie był. Nie sądził, by kiedykolwiek myślał o zabójstwie na poważnie. Aaron i owszem. Od ładnych kilku lat. Był również niebezpieczny, z czego Leighton nie chciał zdawać sobie sprawy. Jak by zareagował wiedząc, jak bardzo niecenzuralne myśli zaprzątają głowę Moona? Co by zrobił wiedząc, że tylko stół i obecność innych osób powstrzymywała go przed zaspokojeniem pewnych rządzy? Był na to wszystko zbyt niewinny, ale z czasem się przekona. A wtedy nie będzie już odwrotu. -Teraz siedzę. Ale co, jeśli jutro będę siedział z kimś innym? Jeśli siedziałbym tu z kimś siedząc i z tobą? - dodał, żeby była jasność. Oczywiście, że chciał usłyszeć, że chłopak byłby zazdrosny. To mile połechtałoby jego ego, które i tak było dostatecznie wygórowane. Chciał wiedzieć, jakie emocje nim targały. Jedna po drugiej. Ślizgon jednak nie chciał odpowiadać. Nie tak, jak chciał Aaron. Czyżby grał jego własną taktyką, którą obrał sam Moon? Mówić wymijająco, ale nie na tyle, by druga strona się zorientowała. Nie przeczył, że Philip był inteligentny, inaczej nie zaskarbiłby sobie uwagi chłopaka. Tylko czy naprawdę rozpracował go tak szybko? Uśmiechnął się lekko. Nie było mowy, by w najbliższym czasie dał mu spokój. -Ranisz moje uczucia - skrzywił się lekko, kiedy odpowiedział. Był pewien, że nie była to prawda, ale jeśli tamten wolał się przy tym upierać, proszę bardzo. Jeszcze Aaron sprawi by ten stan rzeczy się zmienił. Sprawi, że będzie zazdrosny i to bardziej, niż by tego chciał. - Ja? Zdecydowanie byłbym niepocieszony, że zajmujesz się kimś innym, skoro możesz mną. Niezależnie od tego, z kim będziesz się widział, ja będę lepszy i ciekawszy od tej osoby - skomentował, mieszając w szklance. Popatrzył na niego, lubił to robić.
03-04-2022, 05:34 AM
Po raz kolejny najlepszą odpowiedzią zdawało się zwyczajnie przewrócenie oczami, a więc dokładnie tak zrobił. Oczywiście masochistą nie był, a sam komentarz odczytał tylko i wyłącznie jako złośliwość i nawołanie do sprecyzowania własnej wypowiedzi.
- Raczej nie mam i nie będę miał o co być zazdrosnym, okej? - odparł pozornie obojętnym tonem z zamiarem zamknięcia tematu tej bardzo niepożądanej emocji... A jednak zaraz sam zadał kolejne pytanie. - A co, aż tak ci na tym zależy? Akurat drążył, jakby faktycznie chciał wywołać zazdrość u Philipa w przyszłości? Tylko po co? Ponownie opcje były co najmniej dwie. Mógł chcieć go ośmieszyć, czego ryzyko absolutnie zniechęcało chłopaka do okazywania jakichkolwiek silniejszych emocji w obecności Aarona... Ale wciąż mógł też chcieć czegoś więcej? Tylko problem polegał na tym, iż zdaje się, że nie do końca w ten sposób ludzie okazywali podobne rzeczy. To znaczy, tak właśnie wydawało się młodszemu Ślizgonowi, niemniej jednak zerowe doświadczenie w tym obszarze było akurat czymś, czemu nie mógł zaprzeczyć przed samym sobą. Obiektywnie nie miał doświadczenia w bliższych relacjach i do tej pory nie zanosiło się, by cokolwiek miało się jeszcze zmienić. Tak więc istniała jakaś dziwna możliwość, że może tego typu znajomości wiązały się zawsze z jakąś trudną i zawiłą grą. Równocześnie, jak wiadomo, każdy był inny, ale Philip zwyczajnie nie wiedział nawet, co mógłby uważać za normę. Może trzeba było jednak słuchać, jak znajomi kiedyś biadolili o swoich podbojach miłosnych, emocjach, czy innych takich bzdurach, które w tamtym momencie zdawały się nie mieć dla niego żadnego znaczenia. Gdy starszy chłopak patrzył mu w oczy z pewnym uporem przez pełne piętnaście sekund, Philip oczywiście miał ochotę nie dać mu przy tym żadnej satysfakcji i zrobić dokładnie to samo. Z tym, że sekundy się dłużyły i z każdą kolejną stawało się to coraz bardziej niekomfortowe, dziwne... Ostatecznie spuścił wzrok przypadkowo akurat na szklankę, która okazała się świetnym pretekstem, z którego oczywiście skorzystał i dopił już jej zawartość. Z kolei następne słowa Aarona potraktował jako wyzwanie, a oczywiście nie ma opcji, żeby jakiegokolwiek wyzwania nie przyjąć - zwłaszcza tu i teraz. To świadczyłoby o jakiejś jego słabości. - No dobra, więc mówisz że jesteś w stanie odpowiedzieć na wszystko? - zaczął od pytania, przy którym popatrzył na niego dosyć wyzywająco, wytykając go przy tym palcem. - I to szczerze? Bo w to akurat wątpię, ale spróbujmy... W takim razie, o czym nie chcesz mi powiedzieć? Oczywiście przy powyższym pytaniu czuł się niesamowicie przebiegły, niemniej jednak nie sądził, by Aaron jakkolwiek by mu na to odpowiedział. A nawet jeśli, chyba nie byłby w stanie do końca mu uwierzyć. Po co miałby mówić mu takie rzeczy? A jednak, jeśli tylko samo pytanie miało go jakkolwiek zagiąć, to Philip będzie czuł się zwycięzcą chociaż przez chwilkę. To prawda, byłby zazdrosny, gdyby Aaron zaczął spotykać się w podobny sposób z kimś innym, ale czy on naprawdę oczekiwał, że powie mu o tym wprost? Czy był w ogóle świadom, jak ciężko przyszło mu przyznać się przed samym sobą, że w ogóle mu się podoba? To długa droga! - Mówisz, jakby to robiło jakąkolwiek różnicę. Co, myślisz, że zabronię ci przychodzić tu z kimś innym? Czy tam gdziekolwiek indziej? - dopytał kręcąc lekko głową. Rzecz jasna nie wziął na poważnie tekstu o zranionych uczuciach. To znaczy, gdyby tylko Aaron zasygnalizował mu jakoś bardziej, że jest z czegoś niezadowolony, pewnie faktycznie by się przejął, ale w tej sytuacji? Nie. Wciąż byli tu obaj, wciąż rozmawiali, to znaczy że było dobrze. Chyba. - Byłbyś niepocieszony... - powtórzył jakoś sceptycznie, a jednak miał nadzieję obrać tu pewną strategię, dzięki której być może wyciągnąłby z niego niepostrzeżenie nie co więcej. Warto spróbować. - Byłbyś niepocieszony, mimo że sam właśnie mówiłeś, że równie dobrze mógłbyś poświęcić uwagę komu innemu, jeżeli coś mi nie pasuje? To brzmi jakby jednak robiło ci to różnicę. Tak, słuchał go uważnie. Od pierwszego spotkania, przy którym zamienili więcej niż parę słów. Niektóre zdania zapadały mu w pamięć bardziej niż inne, niemniej potrafiłby mniej więcej opowiedzieć każdą z tych ich paru rozmów. W końcu po każdej z nich przerabiał je po kilka razy w myślach.
03-04-2022, 05:36 AM
-Skoro jesteś tego taki pewien, dobrze, zostawmy ten temat. Ale zobaczysz, Leighton - ja sprawię, że będziesz - uśmiechnął się lekko. Wiedział, że po raz kolejny miał rację. Mógł się założyć tu i teraz, że któregoś dnia, być może szybciej, niż sam Philip podejrzewał, stanie się o Moona zazdrosny. Bo jeśli on czegoś chciał, osiągał to, niezależnie od wszystkiego. Tym bardziej, jeśli traktował daną sytuację jak wyzwanie.
Zignorował pytanie o to, czy mu zależy. Zależało, ale sam nie wiedział na czym. Zresztą czy w jego przypadku faktycznie można było o tym mówić? Do tej pory był pewien, że to jedynie zachcianka i tak opisywał wszystko, z czym miał do czynienia. Teraz miało być inaczej, jednak nie rozpracował tego dostatecznie, by się wypowiadać. Skupiał się na tym, co działo się tutaj, a działo się wiele. Był jedynie pewien, że Leighton tak szybko się od niego nie uwolni. W jego przypadku nie miał się znudzić tak szybko. Ba, być może już pobił swój rekord, jeśli chodzi o poświęcanie komuś uwagi. Młodszy Ślizgon musiał być jeszcze bardziej interesujący i pociągający, niż zakładał. Wspaniale, będzie miał co robić w najbliższym czasie. Na kilka minut zapanowała cisza, podczas której każdy z nich był pogrążony we własnych myślach. Na czym skupiał się Leighton, Aaron nie wiedział liczą, że miał w tym swój udział. On zaś wolno lustrował każdy widoczny centymetr ciała młodszego chłopaka, próbując w sposób przemyślany zastanowić się, co tak naprawdę mu się w nim podobało, że postanowił go gnębić swoją obecnością? Duże, oczy, w których zawsze próbował czaić się gniew i obojętność, a w których on sam dostrzegał bardziej zadziorność i dziwną niewinność. Skąd wynikała czego dotyczyła? Chciał się dowiedzieć. Budową nie wyróżniał się niczym szczególnym. Znacznie szczuplejszy i niższy, niż Moon. Nie wyglądał na kogoś kto ćwiczy. O dziwo pasowało mu to idealnie. Burza włosów, najczęściej związana; korciło, by pociągnąć za gumkę pozwalając im opaść na około twarzy. Wyrwał go z myśli głos chłopaka. Jakiś natarczywy, jakby nakrapiany dumą. Uniósł lekko jedną brew, gdy zadał pytanie. Piętnaście sekund ciszy. -Tak, jestem w stanie odpowiedzieć na wszystko. Mogę zrelacjonować dosłownie wszystko ze szczegółami. I naprawdę mi schlebia, że zapamiętujesz każde moje słowa. Z tym Philip, że pytanie powinno brzmieć, czy chcę to robić teraz, od razu. Dowiesz się wszystkiego i co? Nie będzie niczego, czego chciałbyś się dowiedzieć za wszelką cenę - stwierdził, być może niemal obojętnie, mieszając alkohol w szklance. - Pamiętasz zasady gry? Odpowiadasz albo pijesz. Wybieram to drugie. I nie dlatego, że uciekam od odpowiedzi. Odkładam ją na później by mieć pewność, że będzie we mnie coś jeszcze interesującego i zastanawiającego, co będzie kazało ci do mnie wracać. Bo obaj dobrze wiemy, że teraz nie przestaniesz myśleć o tym, jakie tajemnice skrywam - uśmiechnął się, upijając spory łyk ze szklanki, która zrobiła się pusta. Uzupełnił obie. -A mógłbyś? - rzucił jedynie, uśmiechając się lekko. Faktycznie, niewiele by zmieniło, gdyby nagle mu zabronił, ale nadal byłoby dość zabawne. -Owszem, mógłbym poświęcić, ale wydaje mi się, że pytanie było o tobie. Byłbym niepocieszony, gdybyś poświęcał komuś innemu czas. Widzisz, Philip, ja naprawdę próbuję się dowiedzieć, czy mógłbyś być zazdrosny. To by wiele zmieniło - rzucił, nachylając się bardziej w jego stronę na tyle, że jeśli ten gwałtownie się nie odchylił do tyłu, co mogło grozić upadkiem, ich twarze znajdowały się w odległości kilku centymetrów.
03-04-2022, 05:37 AM
Cóż, zabrzmiało to Philipowi na groźbę, przez którą tym bardziej miał upierać się przy swoim - zdecydowanie nie powie Aaronowi tego, co chciał usłyszeć, ani nawet nie okaże tego w żaden sposób! A przynajmniej na tym polegał jego plan i niestety tu Ślizgon nie powinien czuć się szczególnie wyróżniony. Postępował tak do tej pory niemal z każdym. Nie pozwalał sobie na okazywanie słabości, chyba że akurat dana słabość była zwykłym blefem, ale to też nie miało miejsca aż tak często, bo przecież w innym wypadku nie działałoby w ogóle. Nie lubił też, gdy ludzie mu coś narzucali. Rozmowę o zazdrości też zidentyfikował w tym momencie jako narzucanie mu tej emocji.
- Powodzenia, w takim razie - mruknął w odpowiedzi, zupełnie jakby przyjmował przy tym wyzwanie. Niedługo po tym zapadła cisza, przy której Philip czuł na sobie wzrok chłopaka. Czuł, bo nie ważył się spojrzeć przy tym na niego na zbyt długo. Czuł się z tym dziwnie nieswojo. Nie dlatego, że podejrzewał, co Aaronowi chodzi po głowie. Wręcz przeciwnie! Nie miał pojęcia, czego tu szukał. Niemniej jednak nie skomentował tego zachowania w żaden sposób, aby nie zdradzać niepewności. Do kogokolwiek innego najpewniej warknąłby coś jak "i czego się gapisz?", może jeszcze parę niecenzuralnych słów... Tutaj mógłby z łatwością oberwać metaforycznym rykoszetem z własnego ataku i niestety doskonale o tym wiedział. Chwilami nieco go to hamowało, ale na jak długo? Z kolei cisza, jaka nastała po tym, jak zadał pytanie Aaronowi, wywołała u niego już bezwiedny uśmiech pełen dumy, który wcale nie zniknął, kiedy słuchał już wyjaśnień. Nawet wyrzucenie mu wprost, że tak uważnie słucha starszego Ślizgona nie popsuło mu tu zabawy. - Nie no, jasne, tłumacz to sobie, jak chcesz... - odparł spokojnie, wciąż z uśmiechem. Czy spodziewał się go sprowokować, albo zagiąć bardziej? Nie. A przynajmniej nie spodziewał się, by Aaron zareagował na tę drobną prowokację. Kto wie, co działo się w jego głowie... Kiedykolwiek? - Znaczy, że masz jakąś jedną tajemnicę, a poza tym jesteś totalnie nudny i boisz się, że się dowiem? Znaczy, jasne, pij, dla mnie to tylko jeden do zera. Czy właśnie podskoczyła mu trochę pewność siebie? Może. Może był też z siebie troszkę za bardzo zadowolony. Wydawałoby się też, że faktycznie odchyli się do tyłu, a jednak nie... Czy zaczął się przyzwyczajać do tego, że Moon bardzo chętnie przekraczał wszelkie niewidzialne bariery? Czy raczej czuł się tak pewnie mając pomiędzy nimi stół? A może jednak faktycznie alkohol miał tu już pewien wpływ? Ale czy to możliwe, że tyle mu wystarczyło? Bardzo możliwe. Jeszcze bardziej prawdopodobne, że chodziło o wszystko po trochu. Właściwie w tym momencie Philip miał nawet ochotę zrobić bardzo podobny ruch, zmniejszając odległość między nimi, żeby tylko pokazać mu jak bardzo na niego to nie działa, albo przynajmniej w jakiś sposób go zdziwić, jednak na to nie był jeszcze gotowy. Jedynie zawahał się spuszczając na moment wzrok na blat stołu, przy czym zastukał w niego bezwiednie palcami. Szybko ponownie spojrzał w oczy chłopaka. - W takim razie, co by niby zmieniło? - spytał pewnym tonem, po czym zamiast odwrócić wzrok, jak zazwyczaj, patrzył na niego wyczekująco.
03-04-2022, 05:38 AM
Pewnym było, że pogrywał z młodszym chłopakiem w większości na zasadach, które sam narzucił byleby tylko wygrana była po jego stronie. Nie wyobrażał sobie, że w tym starciu miałby przegrać w jakikolwiek sposób, skoro w przeszłości nie miał wielu porażek na końcu. Chciał się dowiedzieć co z tego wszystkiego wyniknie. Chciał, żeby Philip zaczął patrzeć na całą tę sytuację inaczej, niż teraz. Co z tego, że Aaron nie wiedział jeszcze do końca jak właściwie chłopak patrzy. Jakie jednak miało to znaczenie, skoro chciał to zmienić? Chciał namieszać mu w głowie i czuł, że jest na dobrej drodze, by przynajmniej to osiągnąć. A później będzie już tylko lepiej i przekona się o tym również Leighton. Co innego, że sam Moon nie miał pewności, co na tym końcu będzie.
Lekko się uśmiechnął, kiedy ten mruknął coś pod nosem. Wyprowadził go tym z równowagi? Bardzo dobrze. Lubił te wszystkie reakcje chłopaka, kiedy się unosił, kiedy chciał coś udowodnić, kiedy się peszył, gdy Ślizgon był za blisko, a on nie panował nad sytuacją. Dziwne upodobania Moon faktycznie mogły niekiedy uchodzić za jakieś chore. Ale ostatecznie sam nigdy nie powiedział, że jest normalny. Obrócił podpartą dłonią twarz w stronę brudnego okna, wyglądając przez nie. Pogoda wydawała się być ładna, zapewne dzięki temu tak wiele osób wolało spędzić dzień poza budynkiem. On jednak bawił się znacznie lepiej tutaj, w ciemnym pomieszczeniu dość nielegalnie spożywając alkohol z osobą młodszą od siebie. Niby rok, ale jakoś nie wydawało mu się, by Philip miał jakiekolwiek doświadczenie w piciu. Nie pasowało mu to do niego tak, jak nie pasowały i papierosy. -Po co mnie w ogóle pytasz o cokolwiek, skoro i tak nie zaakceptujesz żadnej mojej odpowiedzi? - rzucił beznamiętnie, nadal wpatrując się w okno, jakby znudzony. Tak, na zewnątrz było zdecydowanie wiele osób, jednak żadna a nich nie pomyślała o tym, by tu wpaść. Wszystko wydawało się mu dzisiaj sprzyjać. - Każda tajemnica prowadzi do kolejnej. Nie da się mieć tylko jednej, chociaż ta jedna może być początkiem wszystkiego. Nie uważasz? - tym razem spojrzał na niego, a po jego twarzy przemknął dziwny cień mający związek z jego przeszłością, o której nie miał zamiaru mówić. Ale był pewien własnych słów, to na jednej tajemnicy, która później przynosiła kolejne, oparte było całe jego dzieciństwo. A czy tajemnica nie była poniekąd również kłamstwem? - Bardziej miałem na myśli powolne poznawanie. No wiesz, chyba tak robią ludzie, co? - lekko wzruszył ramionami, upijając jeszcze jeden solidny łyk. Mniejsza już o to, że nijak nie wiedział, co właściwie ludzie robili. Miał jednak kolegów, którzy na prawo i lewo trzaskali beznadziejnymi radami, których nie dało się przegapić. Wodził chwilę spojrzeniem po jego twarz, niby przypadkiem na dłużej zatrzymując wzrok na jego ustach, bo zaraz ponownie oprzeć się o ścianę za sobą. -No wiesz, miałbym pewność, że mam u ciebie jakieś szanse - rzucił szczerze, unosząc lekko jeden kącik ust. Przechylił szklankę po raz drugi wszystko z niej wypijając. Philip pod tym względem nie miał z nim najmniejszych szans. |
« Starszy wątek | Nowszy wątek »
|