Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Kwiecista Komnata Sporej wielkości komnata, która do złudzenia przypomina zamknięty ogród. Znajdują się tutaj różnego rodzaju kwiaty wydzielające przyjemną woń oraz stojąca na środku ławka, która aż prosi się o to, by na niej usiąść. Idealne miejsce do chwili relaksu, jak również do spotkania z naturą bez opuszczania szkolnych murów.
Ravenclaw |
75% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 111
9 września 2020, godzina 16:30
Po wczorajszym niewypale eliksirowym April obawiała się, że nie uda się jej i Ramseyowi wykonać zadania poprawnie. Nawet poświęciła wieczór na dokładne studiowanie przepisu, żeby mieć pewność co do kolejnych kroków i ilości dodawanych składników. Przez to nawet poszła spać dość późno, bo dręczyły ją myśli o niepowodzeniu, a Vates nie pomagał ani trochę ze swoimi komentarzami.
Ale udało jej się ostatecznie zasnąć. Niestety zamiast snów miała nieprzyjemne koszmary. Całe szczęście nie budziła się z krzykiem, ale rano miała wrażenie, że zupełnie nic nie wypoczęła, a sen był tylko złudzeniem. Dlatego też przez cały ranek była wyjątkowo cicha i odżyła trochę przy lunchu, jak wypiła kolejne dwie dość mocne kawy.
Ku własnemu zaskoczeniu dostała informację, że Ramsey nie będzie już jej partnerem do warzenia eliksiru, ponieważ miał przygotować się na rychły wyjazd na wymianę, a teraz przydzielony jej został Valerian Blackwood.
No lepiej trafić nie mogła. Rozważała nawet błaganie profesorki o zmianę, ale czy to miałoby jakiś sens? Zdobyła się jedynie na zagadnięcie chłopaka gdzieś pomiędzy lekcjami, żeby ustalić kiedy i gdzie zrobią eliksir. Im szybciej, tym lepiej. Całe szczęście zgodził się na ten sam dzień i o sensownej godzinie szesnastej trzydzieści.
Oczywiście April dotarła na miejsce przed czasem. Nie łudząc się, że kolega cokolwiek przyniesie, zabrała ze sobą cały potrzebny sprzęt: kociołek, składniki do łatwiejszego balsami z płonącej lewizji, podręcznik i ewentualne przyrządy do cięcia, miażdżenia, siekania, proszkowania, mieszania, rozlewania eliksiru.
Przynajmniej miejsce jakie ustalili było ładne i przyjemne. Zapach kwiatów zdecydowanie koił zmysły i Kingsley nawet pozwoliła sobie nie myśleć o tym, jak mało przyjemnie spędzi kolejną godzinę. Czy znowu będzie musiała znosić naśmiewanie się i docinki? Miała nadzieję, że nie, ale obawiała się jednak najgorszego.
Przygotowała stanowisko pracy na jednej z kamiennych pół kolumn przy ścianie i w oczekiwaniu na pojawienie się Blackwooda zajęła się studiowaniem przepisu.
Gryffindor |
25% |
Klasa VI |
16 lat |
b. ubogi |
? |
Pióra: 108
Eliksiry właściwie nie były takie złe, jako przedmiot... Może samo warzenie mikstur zajmowało całe mnóstwo czasu, a Valerian wcale nie należał do osób cierpliwych, ale przynajmniej wymagało to ruchu, niemal stałego robienia czegoś, a nie wpatrywania się godzinami w podręcznik, albo przepisywania jego fragmentów w ramach esejów.
Tak więc zadanie, które miało polegać na wykonaniu eliksiru nie było końcem świata. Dopiero etap dobierania partnerów okazał się być problematyczny. Jemu na przykład trafiła się April, z którą na co dzień może nie miał kontaktu, ale to nie bez powodu... To znaczy, on sam oczywiście był specyficzną osobą i możliwe, że utrudniał większości kontakt ze sobą, ale przede wszystkim to właśnie Kingsley była ostro pieprznięta. No dobrze, może w ostatnich latach nie zauważył, by gadała sama do siebie, ale już na pierwszym roku zauważył, jak to robiła i nie omieszkał skomentować jej zachowania! Ani dać jej o tym zapomnieć...
Dziś byli na siebie skazani, jednak Valerian nie czuł się wcale szczególnie zmotywowany i w umówione miejsce przyszedł jakieś dziesięć minut po czasie. Bez zbędnego tłumaczenia się ze spóźnienia, wszedł do sali i podszedł do niej, rozglądając się nieznacznie. Tylko czemu pasowało jej akurat to miejsce? Może na jakąś dziwną randkę, ale nie na warzenie eliksiru...
- Nie mogłaś już zacząć? - spytał właściwie z nutką irytacji w głosie.
I tak była tu pierwsza. I tak czekała... Mogła przecież ulżyć obojgu.
Ravenclaw |
75% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 111
Ani nie zdziwiło ją spóźnienie Valeriana, ani jego jakże uprzejmy ton, co wcale nie oznaczało braku zdenerwowania tym faktem. W dodatku komentarz Vatesa "Zapowiada się niebywale ciekawa godzina!" rzucony bardzo entuzjastycznie, tylko pogłębił pochmurny nastrój April. Zaledwie zerknęła w kierunku Gryfona, bo chociaż zirytował ją tym stwierdzeniem, że mogłaby zacząć, skoro panicz się spóźniał i chciała mu się odgryźć... nie mogła. Język odmówił posłuszeństwa, jak zresztą zwykle w takich sytuacjach.
- Woda się grzeje... - Wymamrotała to chyba bardziej do siebie, niż do niego, ignorując Vatesa stojącego obok Blackwooda i przyglądającego mu się badawczo, ale z cynicznym uśmiechem. Aż obawiała się myśleć co takiego wymyśli...
Rumieniąc się odrobinę ze złości i na Valeriana i na siebie, spojrzała raz jeszcze na przepis, marszcząc brwi w geście wyrażającym dezaprobatę. Jedynie cieszyła się, że przynajmniej już wcześniej ustawiła pod kociołkiem ogień, więc nie trzeba było długo czekać, aż woda zaczęła bulgotać. Bez słowa sięgnęła po składnik standardowy i dodała do odpowiednią ilość, zaraz odsuwając się odrobinę na bok i wyciągając otwarty podręcznik w kierunku, hm, kolegi.
- Nie będę robić wszystkiego sama. - Rzuciła to dość cicho, niepewnie, ale nie miała wątpliwości, że usłyszał. Spojrzała też na niego wyczekująco. Jeśli nie chciał sam patrzeć do podręcznika, to mogła w drodze wyjątku mówić mu jaki jest następny składnik, ale jednak miała nadzieję, że wykaże trochę inicjatywy...
Punkty Eliksirów: 8
Kostka: 3
Wynik równania oraz bonus: 3+8+1(bo Ape ma więcej niż 5pktów)=12
Czy udane? (jeśli nie, wpisz kostkę na efekt uboczny): Udane i +1 do kolejnego kroku
Gryffindor |
25% |
Klasa VI |
16 lat |
b. ubogi |
? |
Pióra: 108
Nie będzie robić wszystkiego sama...
- Jak kiedyś nawet gadanie samej ze sobą ci nie przeszkadzało... - wytknął jej już przy pierwszej okazji.
Zdaje się, że w ciągu ostatnich lat zamienili naprawdę niewiele słów, z czego co najmniej połowa była prawdopodobnie właśnie tym. Stałymi nawiązaniami do czasów, kiedy to faktycznie mówiła do siebie.
- Ale dosłownie mogłaś zrobić to, co teraz, nim przyszedłem, nie musiałem na to patrzeć - odparł zaraz dosyć ponurym tonem, powstrzymując jeszcze przewrócenie oczami. Pytanie, ile jeszcze tak wytrzyma.
Zaraz po tym zerknął faktycznie na podręcznik i na moment skupił się na treści instrukcji, marszcząc przy tym brwi. Następnie odnalazł fiolkę z krwią salamandry i nieco niedbale dolał ją do całego wywaru. Na szczęście ten nie postanowił jeszcze eksplodować i zaraz mógł jeszcze zamieszać parę razy, aby zmienił kolor na niebieski.
Punkty Eliksirów: 2
Kostka: 3
Wynik równania oraz bonus: 2 + 3 + 1 + 1 = 7
Czy udane?: udane!
Ravenclaw |
75% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 111
Zdenerwował ją. Już samym faktem bycia w tym samym pomieszczeniu, ale tym przytykiem - zawsze, dosłownie ZAWSZE będzie się to za nią ciągnęło... - wprawił ją w tak nerwowe zakłopotanie, że aż zarumieniła się dorodnie i zacisnęła szczęki na moment. Zerknęła w bok, na Vatesa, który z szerokim uśmiechem zadowolenia z siebie obszedł kolumienkę, na której stał ich eliksir i wpatrywał się w April z wrednym wyczekiwaniem, prowokując ją tym samym do odezwania się właśnie do niego. Najwyraźniej czerpał przyjemność ze jej upokorzenia.
No co? Odebrało ci mowę? April, przecież kiedyś rozmawialiśmy non stop i nie przeszkadzało ci, że inni to słyszeli. Wstydzisz się mnie?
Jego ton aż ociekał złośliwością. April musiała zagryźć na moment wargi, żeby go nie uciszyć, bo w ten sposób tylko dałaby Valerianowi kolejne powody do przytyków. A tego nie chciała. Zerknęła przelotnie na Valeriana, zanim odwróciła wzrok na składniki i zajęła się przygotowywaniem kolejnego, jakby było to najbardziej interesujące zajęcie pod słońcem.
- Mogłeś przyjść na czas, to nie miałbyś z tym teraz problemu. - Odpowiedziała cicho, wcale nie tak pewnie jak sama sobie tego życzyła.
Obserwowała kątem oka, jak Valerian dodaje kolejny składnik i o mało nie wytrąciła mu tej fiolki z krwią salamandry z dłoni, jak tak po prostu chlusnął jej zawartość do eliksiru. Aż dłonie jej zadrżały, odliczając odpowiednią ilość kłów węża. Całe szczęście, pomimo jej przerażenia że zaraz coś wybuchnie, eliksir zdawał się zaakceptować taki stan rzeczy i po chwili przybrał pożądany kolor. Wyraźnie odetchnęła z ulgą, nie zdając sobie nawet sprawy, że do tej pory wstrzymywała oddech. Wyciągnęła dłoń z kłami, nie ruszając się ani o krok bliżej kociołka, wrzuciła je ostrożnie i zostawiła wszystko samo sobie, żeby gotowało się bez mieszania. Po zadziwiająco krótkiej chwili ciecz zmieniła kolor na pożądany fiolet.
Modliła się znowu w duchu, żeby Valerian nie zjebał kolejnego kroku, bo jakoś nie wierzyła w jego eliksirowe skille i jednak z automatu zakładała duże prawdopodobieństwo porażki. Tak jak i Vates, bezustannie podjudzający te myśli, sterczący teraz nad jej ramieniem i mamroczący złośliwości do ucha. Aż odruchowo zamachnęła ręką koło twarzy żeby go odgonić, jakby był natrętnym owadem bzyczącym wkurwiająco tuż obok ucha.
Punkty Eliksirów: 8
Kostka: 4
Wynik równania oraz bonus: 8+4+1=13
Czy udane? (jeśli nie, wpisz kostkę na efekt uboczny): Udane! +1 do kolejnego kroku
Gryffindor |
25% |
Klasa VI |
16 lat |
b. ubogi |
? |
Pióra: 108
Ale jak miałby inaczej traktować Kingsley, skoro zachowywała się tak? Nawet durna odpowiedź zajmowała jej nie wiadomo ile czasu, bo najwyraźniej przechodziła kryzys za każdym razem, gdy Valerian się do niej odezwał. Nawet uniósł brwi i popatrzył na nią z pożałowaniem, kiedy jednak coś z siebie wykrztusiła. Bo co, może powinien jeszcze jej zaklaskać, że się zdecydowała?
- Ty byłaś na czas i się opierdalałaś - odparł kręcąc nieznacznie głową.
W dodatku miał pełne przekonanie, iż ma rację... Skoro już była taka pilna i chciała doprowadzić ten projekt do końca - a zapewne była w końcu pilniejsza od Valeriana - to czemu stała tu i patrzyła po ścianach? Co, jeśli nie przyszedłby kolejne dziesięć, czy dwadzieścia minut nie zaszłaby dalej niż gapienie się w sufit? Ale to nie jego sprawa. W gruncie rzeczy, to swój czas straciła.
Przynajmniej teraz się zebrała i szło w miarę sprawnie. Tuż po zmianie koloru eliksiru, na moment ponownie wrócił do czytania przepisu. Zdążył się tam nawet zgubić i dwukrotnie musiał przeczytać kolejny krok, ale był na dobrej drodze. Zaraz chwycił lewizję i dodał ją do wywaru - może tym razem nawet z nieco większą rozwagą.
Punkty Eliksirów: 2
Kostka: 5
Wynik równania oraz bonus: 2 + 5 + 1 + 1 = 9
Czy udane: udane!
Ravenclaw |
75% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 111
W irytacji zacisnęła dłonie w pięści na moment, sięgając po kolejny składnik, który jej przypadał w udziale. No tak, jasne, opierdalała się, bo przyszła na czas i czekała żeby przypisany jej do projektu partner również się pojawił. Pewnie, to jej wina, jakżeby inaczej. Chciała mu odpyskować i powiedzieć, że jeśli ktoś się tu opierdalał, to był to on przychodząc spóźnionym, ale ani trochę nie dziwił ją brak odwagi u siebie samej. Tak wiele razy chciałaby coś komuś odpyskować, odgryźć się... to nie, język kołkiem w gardle stawał, rumieniła się z zawstydzenia i w żaden sposób nie broniła, bo po prostu nie umiała.
- Możemy po prostu skończyć ten eliksir i mieć go z głowy? Kto się spóźnił i kto nie zaczął wcześniej i tak w tym momencie nic już nie zmieni... - Burknęła to pod nosem, obserwując nadal zawartość kociołka i nawet nie spoglądając na Valeriana.
Jak tylko dodał lewizję i eliksir zmienił kolor na pożądany, przez dwie sekundy czekała, aż może zacznie łaskawie mieszać, ale się nie doczekała. Zagryzła własne wargi i westchnąwszy płytko przez nos z irytacją, sama zabrała się za mieszanie. Jak tylko eliksir zmienił całkowicie kolor na dorodną pomarańczę, dorzuciła stopniowo trzy uszy nietoperze, nie przerywając mieszania. W końcu na powierzchni pojawiły się małe języki ognia. Przed nimi ostatni krok, a April jedynie błagała w myślach, żeby Valerian tego nie zjebał.
Punkty Eliksirów: 8
Kostka: 1
Wynik równania oraz bonus: 8 + 1 + 1 = 10
Czy udane? (jeśli nie, wpisz kostkę na efekt uboczny): Udane! +1 do kolejnego kroku
Gryffindor |
25% |
Klasa VI |
16 lat |
b. ubogi |
? |
Pióra: 108
Tymczasem Valerian nie miał najmniejszego pojęcia, co mogło dziać się w głowie April. Już pomijając jej małego przyjaciela, nie mógł mieć pojęcia o tym, że nawet zbierała się do odpysknięcia, tylko... Nie wychodziło. Może to i lepiej. W przeciwnym wypadku mógłby próbować prowokować ją z większym zainteresowaniem.
Zmarszczył zaraz brwi w reakcji na jej głupi komentarz.
- A co myślisz, że kurwa robię? - spytał znudzonym tonem, nawet na nią nie spoglądając.
Przecież ani na chwilę nie przestał pracować. Robili po równo! A to że przed chwilą stwierdził fakt, nie powinno jej tak zaboleć. To była zwykła logika. Szybciej skończyliby, gdyby zaczęła, kiedy go nie było.
W końcu sięgnął po kolejną dawkę lewizji i dodał ją do wywaru, a następnie zamieszał, tym samym kończąc cały proces i wreszcie zerknął ku April. Cóż, to mieli odwalone... Najwyraźniej. A przynajmniej wszystko wskazywało na to, że eliksir był co najmniej zadowalający.
- Okej, to nie było takie trudne... - mruknął w taki sposób, że nie było do końca jasne, czy mówi do siebie, czy też do niej.
Punkty Eliksirów: 2
Kostka: 5
Wynik równania oraz bonus: 2 + 5 + 1 + 1 = 9
Czy udane: udane, skończone, gotowe
Ravenclaw |
75% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 111
I całe szczęście, że Valerian nie miał pojęcia o tym, co w obecnej chwili dręczyło April. Chyba umarłaby ze wstydu, jakby okazało się, że się domyśla. Na jego komentarz zacisnęła tylko usta i zerknęła w stronę Vatesa, który w tej chwili bardzo ordynarnie i wymownie imitował oburzenie Valeriana. Może i by ją to nawet rozbawiło, ale chyba była zbyt zestresowana, żeby pozwolić sobie nawet na wzięcie takiej opcji pod uwagę. Poza tym jakby nagle roześmiała się bez powodu, to chyba byłoby jeszcze gorzej.
Uważnie obserwowała, jak Gryfon dodaje ostatni składnik do eliksiru, w myślach błagając, żeby naprawdę tego nie zjebał, bo z pewnością żadne z nich nie chciało siedzieć tu dłużej, niż było to absolutnie konieczne - czyli do skończenia zadania. Nawet wstrzymała oddech i zacisnęła nerwowo palce na własnym swetrze.
Jak tylko ostatni płomyk zniknął z powierzchni, odetchnęła z ulgą. O matko, skończyli to i nic nie wybuchło nikomu w twarz! Co więcej, wyglądało na całkiem dobrze wykonany eliksir!
Zerknęła na Valeriana kontrolnie, nie będąc pewną, czy mówił to do niej, czy sam do siebie.
- I całe szczęście, że nie było to trudniejsze, nie chciałabym spędzić całego dnia na warzeniu eliksiru. - W sumie brzmiało to w miarę neutralnie, chociaż między wierszami zdecydowanie krył się przekaz jak bardzo April nie cieszyła się towarzystwem Gryfona. Podszedłszy do kociołka z drugiej strony, zabrała się za rozlewanie skończonego eliksiru do przygotowanych wcześniej fiolek. Wolała zrobić to sama, tak w razie czego. Podsunęła jedną zatkaną koreczkiem buteleczkę w stronę Valeriana, od razu zabierając się za sprzątanie stanowiska pracy. I tak wszystkie rzeczy były jej i i tak wiedziała, że kolega jej nie pomoże. To nawet lepiej, bo jeszcze by się obwiała, że albo coś rozwali, albo zmiesza składniki - oczywiście wszystko w złośliwości. Wyczyściła zawartość kociołka, wrzuciła wszystko na osuszone dno i zdjąwszy go z kolumienki, zatrzymała się tylko na moment. Spojrzała na Valeriana i zawahała się ułamek sekundy. Mogłaby wyjść bez słowa, owszem, ale chyba zdecydowanie była na to zbyt miła, nie potrafiła tak.
- Dzięki. Miłego dnia. - Zawahała się jeszcze ułamek sekundy i ruszyła do wyjścia, a jak znalazła się za progiem, usłyszała i jego kroki. Ale nie obejrzała się, bo i po co? Chciała po prostu wrócić do swojego pokoju i odpocząć po tej męczącej godzinie.
/zt x2
Gryffindor |
0% |
Klasa VII |
17 |
średni |
Hetero |
Pióra: 43
16 września 2020, godzina 14:20
VII rok nauki w Hogwarcie. I... co dalej? Maddie nadal nadal rzucała się to w jedną, to w drugą stronę, nie mogąc zdecydować, jaką pracę podjąć. Teoretycznie, mogłaby ukończyć odpowiednie kursy, podszkolić zdolności językowe i rozpocząć karierę w ministerstwie jako tłumacz - z drugiej, pozostawały jej opcje z transmutacją artystyczną, ONMS... czy jeszcze inne ścieżki, których nawet jeszcze nie odkryła. Abstrahując jednak od tego, zdawała sobie sprawę, że musiała nieźle się przyłożyć, by którykolwiek z tych planów wypalił. Ostatecznie, mogłoby nie być głupim dać z siebie wszystko i decyzję podjąć na podstawie osiągniętych wyników.
Tuż po obiedzie, Maddie umówiła się z przyjaciółką, aby w jednej z zamkowych sal przygotować się do najbliższych zajęć z eliksirów. Obie dziewczyny nie były mistrzyniami w tej dziedzinie i wolały przejrzeć podręcznik do przodu, aby nie zostać w trakcie zajęć kolejną kompromitacją.
Niestety, mijały minuty a koleżanka z roku nadal się nie pojawiała. Maddie przewróciła oczami i wyciągnęła z torby notatnik, którego używała do ćwiczenia znaków. Nie tak, to tak, przynajmniej skośny podszkoli.
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
17 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 0
Wrzesień w Szkocji nie rozpieszczał nikogo. Wietrzne dni dawały się we znaki, a nieliczne przejaśnienia szybko wygasały, podobnie jak nadzieja na temperatury zapewniające komfort przebywania na zewnątrz. Zamek mimo to tętnił życiem, a korytarze były pełne uczniów. Rozgardiasz w pokojach wspólnych będący dziełem młodszych roczników dokazująch po wakacjach wciąż jeszcze osiągał drażniący poziom decybeli. Avery znudzony zatęchłym powietrzem biblioteki - jedynego miejsca, w którym panowała teraz błoga cisza, postanowił znaleźć inne, mało uczęszczane lokum. Sprawdził już kilka sal, ale żadna z nich nie wydawała się być odpowiednia, widać święty spokój w tym zamku był na wagę złota. Rozważał już nawet klasę Historii Magii, ale tam z kolei natknął się na obściskująca się namiętnie parę szóstorocznych Puchonów - jakby mu było trzeba więcej drażniących obrazków. Z niesmakiem powstrzymał się od rzucenia jakiejś zjadliwej klątwy i po cichu opuścił salę, starając się pozostać niezauważonym. Ostatnie miejsce jakie przyszło mu na myśl, było komnatą na kształt oranżerii, jednak spodziewał się tam prawdziwych tłumów rozchichotanych dziewcząt, szczebioczących o letnich romansach. Czy wrzesień był wiosennym miesiącem? A może ktoś rozpylał w powietrzu amortencję. Z kwaśną miną wszedł do pomieszczenia, poprawiając chwiejące się na lewym przedramieniu naręcze książek o zaklęciach uzdrowicielskich, które właśnie wypożyczył z biblioteki. Pech chciał, że gdy tylko odwrócił wzrok, jego nogi napotkały przeszkodę w postaci uroczej doniczki zdobionej fantazyjnymi wzorami. Trajektoria lotu książek utworzyła naprawdę wspaniały widok, kiedy potknął się o ciężką ceramikę, jednocześnie boleśnie obijając sobie łydkę.
- Kurwa, kto tu postawił to ohydne badziewie?! - zaklął gniewnie Arsene, zaciskając bezradnie pięści i patrząc na malowniczy obraz utworzony z rozrzuconych kolorowych okładek. Nie zdążył nawet wyciągnąć różdżki, by je lewitować i uchronić przed upadkiem. Schylił się by rozmasować nogę i wtedy, na domiar złego, zobaczył siedzącą na podłodze gryfonkę o przeraźliwie zielonych oczach. I te oczy były skierowane właśnie na niego.
Gryffindor |
0% |
Klasa VII |
17 |
średni |
Hetero |
Pióra: 43
Huk wywołany przez spektakularne wejście Ślizgona sprawił, że długopis Gryfonki równie spektakularnie ześlizgnął się po kartce, gdy stawiała ostatnią kreskę znaku 成, i zamiast delikatnego ogonka, na jego końcu pojawiła się ciągnąca się przez kilka kratek w dół niechlujna kreska, kiedy wyrwana ze skupienia dziewczyna podskoczyła lekko, z zaskoczeniem wbijając zielone oczy w intruza.
- Mam nadzieję, że jesteś w lepszym stanie, niż to badziewie? - zapytała pogodnie, podnosząc się z miejsca i szybką leviosą układając rozrzucone książki w schludną wieżyczkę. Następnie, za pomocą reparo, przywróciła uszczerbionej przez chłopaka doniczce jej dawny wygląd. Spojrzała na niego pytająco, widząc, jak schyla się, by rozmasować obolałą nogę.
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
17 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 0
I na tym można by zakończyć poszukiwanie świętego spokoju. Właśnie myślał nad tym, żeby wyjechać do Tybetu i oddać się odrywającej od trosk świata doczesnego medytacji, gdy zauważył notatnik pełen pokrzaczonych bazgrołów na kolanach dziewczyny. Przez całą kartkę ciągnęła się szeroka czarna linia. Kaligrafia. Kto się dzisiaj w to bawił. Widząc jak układa szybkimi zaklęciami książki na ładny, równy stos, kiwnął jej głową w podziękowaniu. Gryfonka nie wyglądała na zbyt ogarniętą osobę. Pół-mugolski ubiór wyraźnie świadczył o jej niskim pochodzeniu, niewiele w nim było czarodziejskich elementów. Wyglądał jednak na wykonany z dobrej jakości materiałów. Nie wiedział zbyt wiele o Madeline Cromwell, nigdy nie utrzymywali zbyt zażyłych kontaktów. Ich relacje ograniczały się raczej do czysto lekcyjnych dialogów. Ogólnie unikał zazwyczaj towarzystwa gryfonów, chyba że było to absolutnie niezbędne.
- W dostatecznie dobrym, żeby mu oddać - stwierdził, przesuwając sporą doniczkę z drogi stopą. - Liczyłem, że znajdę jakiekolwiek miejsce nadające się do nauki zaklęć, ale jak widać w tym zamku nie ma ani jednego pomieszczenia, które odpowiadałoby temu opisowi. Nawet tu spodziewałem się gromady rozgadanych gryfonek, ale wydaje się, że w drodze wyjątku trafiłem tylko na jedną. Nie poruszacie się czasem stadami?
Gryffindor |
0% |
Klasa VII |
17 |
średni |
Hetero |
Pióra: 43
Och tam, od razu bazgrołów. Wbrew dość chaotycznemu charakterowi, Mads miała dość sprawne manualnie dłonie i cierpliwość w dość starannym wykonywaniu tego typu prac. Równało się to więc, między innymi, całkiem ładnemu, zwartemu pismu. Przynajmniej, dopóki nie trzeba było gnać z notatkami na złamanie karku.
- Wiesz co, jakby nie patrzeć, jesteś na jej terenie - zauważyła żartobliwie, rzucając jeszcze okiem, czy zasadzona w doniczce roślina specjalnie nie ucierpiała w związku z tym nietypowym starciem. Arsene miał szczęście, że nikt nie zdecydował się posadzić tam kaktusa.
- Słuszna obserwacja - przyznała z cieniem rozbawienia, starając się puścić mimo uszu jego kąśliwą uwagę. - od jakichś dwudziestu minut czekam na przyjaciółkę, ale wszystko wskazuje na to, że o mnie zapomniała. Ale... gdybyś potrzebował partnera do ćwiczeń, jestem do dyspozycji.
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
17 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 0
Wzruszył obojętnie ramionami i obdarzył jeszcze raz pełnym pogardy spojrzeniem bogu ducha winną roślinę, która znalazła się bez swojej woli na jego drodze. Łydka promieniowała nieprzyjemnym, tępym bólem, ale nie zamierzał tego po sobie pokazywać. Podszedł do nieznajdującej się w głębi pomieszczenia ławki i usiadł na niej, sięgając po jedną książkę z wierzchu ułożonej sterty. Przez chwilę zastanawiał się, czy dziewczyna nie ułożyła celowo doniczki w tak absurdalnym miejscu, ale o taki zachowanie podejrzewałby raczej ślizgonów. Gryfoni nie byli zdolni do planowania tego typu zasadzek, o ile nie praktykowali swoich durnych wygłupów.
- Jakie ćwiczenia masz na myśli? - odparł sarkastycznie, nie podnosząc wzroku znad książki, Kącik jego ust zadrgał w powstrzymywanym kpiącym uśmiechu. Liczył na to, że dziewczyna się speszy i odzyska dla siebie całą przestrzeń tego cudownie spokojnego pomieszczenia. A wtedy tylko jedno małe zaklęcie i nikt już tutaj nie wejdzie, żeby mu przeszkodzić.
Gryffindor |
0% |
Klasa VII |
17 |
średni |
Hetero |
Pióra: 43
Brunetka uśmiechnęła się nieco krzywo, obserwując jak chłopak sięga po książkę i kieruje się w stronę ławki. Jakże typowo. Przecież nieignorowanie osób z innych domów byłoby plamą na honorze Slytherinu.
- Wszystko zależy, jakie zaklęcia chcesz ćwiczyć... o ile nie są to czary używane do ćwiartowania mięsa, możemy popracować razem - sarknęła, przewracając nieco oczami. Chociaż widmo wojny było problemem ich rodziców, a nie ich samych, pewne animozje pomiędzy domami nadal się zdarzały... a młodzi arystokraci nadal lubili znęcać się nad czarodziejami niższego urodzenia. Nigdy jednak nie doświadczyła, by w grupie doczepiających się do wszystkiego gnojków znajdował się Avery.
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
17 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 0
Oczywiście, że nigdy tego nie doświadczyła. Avery lubił polować sam. Nie interesowały go specjalnie grupowe nagonki, jakie rajcowały co poniektórych, którzy liczyli na okazję do popisania się przed kolegami. Dręczenie byle kogo go nie satysfakcjonowało. Zabawa w kotka i myszkę była o tyle ekscytująca o ile było za czym gonić. Ośrodek nagrody w jego mózgu był bardzo chciwy na tego typu pobudzanie.
- Skoro nie spotkaliśmy się w kuchni, prawdopodobnie ćwiartowanie mięsa nie jest w programie moich ćwiczeń. Spróbujmy na początek czegoś prostego, np czaru składającego ubrania, formuła: Mutabis - stwierdził, wyciągając z torby kilka koszulek z kolorach zielonym, czarnym, szarym i białym. - Jednak najpierw teoria. Zacznę czytać, a jak będziesz chciała przerwać i coś wyjaśnić, to mów. Przerobimy kilka zaklęć w teorii i może potem spróbujemy jednego lub dwóch z nich.
Widząc, że może kontynuować zaczął czytać skomplikowaną teorię z podręcznika do zaklęć VII roku. Po kolei zgłębiał opisy ruchu różdżką, akcentowanie słowa, koncentrację woli. Kiedy czytał to wszystko miał nieustające wrażenie, że szybciej poskładałby całą zawartość swojej garderoby niż wydusiłby z siebie to zaklęcie. Ostatnie zaburzenia magii budziły w nim ogromną frustrację. Nawet ogromny wysiłek jaki wkładali na co dzień w naukę, nie pomagał, gdy magia szalała. Czuł się wtedy jak mugol skazany na niepowodzenie swoich działań.
Gryffindor |
0% |
Klasa VII |
17 |
średni |
Hetero |
Pióra: 43
- To dobrze - przyznała jedynie krótko, podchodząc bliżej chłopaka. Usiadła na ławce naprzeciw, by mieć na niego dobry widok. Widząc jego pewność siebie i nauczycielski ton, postanowiła jednak nie wyprowadzać go z błędu i chwilę poudawać, że wcale nie zna tego zaklęcia. Miała przerwać, gdyby coś wymagało dodatkowego wyjaśnienia? Zabawne.
- Jesteś pewien, że chcesz najpierw opracowywać teorię do kilku zaklęć, a dopiero potem próbować praktykę? A może jednak spróbujemy skupić się na jednym po kolei? - zapytała, gdy tylko Avery skończył czytać dość dobrze znane jej formułki.
- Spróbuję pierwsza, zobaczymy co z tego wyjdzie - powiedziała w końcu, wyciągając z kieszeni narzucanej niedbale na wyszperaną na szmatkach jedwabną koszulę szaty. Miała wielką nadzieję, że zakłócenia magii nie zniszczą jej doskonałego planu. - Mutabis.
Niestety, nie wszystko mogło być tak piękne, jakby tego chciała. Ubrania wprawdzie zostały złożone, ale efekty nie był zbyt spektakularny, a ilość zagnieceń zdecydowanie nie zachwycała. Maddie westchnęła z cieniem zrezygnowania. Głupia magia.
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
17 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 0
- Tak. Jestem pewien. Dobre opanowanie teorii to podstawa - stwierdził, przerywając czytanie Avery. - Znowu pieprzone zakłócenia? Czegoś tu nie rozumiem. W pobliżu Hogwartu nie ma skupisk mugoli. Otacza go rozległy teren, potężne bariery. Wszelka mugolska technologia przestaje działać w pobliżu dużych źródeł magii. Zawsze tak było. Wydaje mi się, że prasa próbuje wcisnąć nam kit. To żaden szum technologiczny. Podejrzewałbym bardziej eksperymenty w podziemiach ministerstwa i magiczny terroryzm. To nie mugole zakłócają magię. To muszą być czarodzieje. Pozostaje tylko pytanie: po co? Nie sądzisz, że wtedy bylibyśmy tak łatwi do zlikwidowania jak muchy przyczepione do lepu? Jak można żyć, kiedy najprostsze Accio z pierwszego roku wykonane w idealnej formie może nie zadziałać w każdej chwili. Ktoś robi z nas kaleki. Chce doprowadzić do wzrostu poziomu paniki i nienawiści do niemagicznego świata, którego rzekomo wynalazki są przyczyną zaistniałego stanu rzeczy.
Zamknął oczy i potarł dłonią czoło. To wszystko przekraczało granice absurdu. Nie chciał tłumaczeń. Chciał odzyskać pełną kontrolę nad swoją magią.
|