Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 118
12 września: 00:08
W sumie niewiele zastanawiał się po drodze jak tuptał do lochów do swojego dormitorium. Kręciło mu się w głowie i czuł się jak gówno ostatnie, to fakt. Nie był pewien czy idzie prosto nawet, ale przynajmniej w miare jednostajnie. Jakoś do połowy drogi sądził, że mu przejdzie i wszystko będzie spoko, w drugiej połowie w sumie szedł nie do dormitorium, a konkretnie do Philipa, myśląc, że chyba to nie skończy się najlepiej. Nie śmiercią może, ale i tak było chujowo.
Po schodach wszedł jakby chciał a nie mógł, w zasadzie. Na szczycie bardziej się wtoczył, odetchnąwszy. Czuł się jakby cała krew odpłynęła gdzieś w dół do nóg, a w głowie nic nie zostało. I chyba zaczynały siniaki się pokazywać, naturalnie, jebnął w drzewo dwa razy i to z dużą prędkością. Rozciął sobie pewno jakieś zjebane miejsca na twarzy i wygląda jak siedem nieszczęść. Przy łóżku Philipa niemalże padł na twarz, podpierając się rękoma, po czym dopiero po chwili potrząsnął bratem żeby go obudzić.
- Phil, mniejsza dlaczego, ale chyba umieram. - Powiedział, przysiadając obok, bo stanie jakoś nie było najłatwiejsze. - I mi niedobrze. Znaczy nie umieram tak serio, ale... Weź chodź ze mną.
Trzeba być spierdolonym jak Ian żeby ot budzić brata i tonem zupełnie swobodnym zagadać żeby zaciągnął go do szpitala. Nie wiedział co prawda, że z rozciętej brwi widać było ściekającą, rozmazaną krew, zaschniętą teraz, tak samo dolna warga była po jednej stronie spuchnięta od skaleczenia. Wyglądał jakby go kto złapał na boku i pokazał gdzie jest parter. A on sobie sam pokazał...
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Cóż, Philip nawet miał wybrać się na ten cały wyścig... To miała być tylko krótka drzemka, która miała dać mu energię na wspomnianą konkurencję. Z tym że jak przyszedł czas się zbierać, kontynuowanie drzemki zdawało się jakoś bardziej kuszące i szusowanie na miotle przez ciemny las. To znaczy, sam pomysł brzmiał zajebiście! Z tym że Philip ostatnio coraz słabiej sypiał i zdaje się, że potrzebował tej chwili dla siebie. Zresztą, Ian mógł sobie polecieć i potem streścić mu, którzy idioci wyjebali się na głupie ryje.
Spodziewał się jednak, że jego kochany brat może później wpaść do dormitorium w środku nocy i ogłosi okrzykiem, jak to bardzo wygrał, przegrał, świetnie, albo beznadziejnie było. I nawet nie miałby mu za złe. W końcu pewnie gdyby znaleźli się w odwrotnej sytuacji, też zaatakowałby bez względu na to, jak dobre spanko by akurat w tamtym momencie miał.
Nie spodziewał się jednak tego, co stało się faktycznie.
Niechętnie otworzył oczy i przeturlał się na plecy, by spojrzeć na Iana zaspany i to w ciemności i... Jeszcze w tamtym momencie nic nie zdawało się być tak złe.
- Dlaczego? - oczywiście to było jego pierwsze pytanie po słowach "mniejsza dlaczego". To absolutnie normalne.
Jednak ogarniał na tyle, by nadążyć, że to ważne, więc zaraz podniósł się do siadu. To jeszcze tylko kroczek i wstanie...
Westchnął cicho i przetarł oczy.
- Dokąd idziemy? - spytał jeszcze nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 118
Opadły mu ramiona nieznacznie na jego pytanie. Nie to żeby się dziwił, że padło, bo nie, ale naprawdę to nie był moment! Zresztą chyba oczywiste, że cokolwiek się stało, to po prostu jest to efektem wyścigu, na którym był? Nie to żeby nie należały mu się wyjaśnienia, mimo że pewnie nagada mu jak to jest frajerem, że w ogóle te drzewa twarzą wykosił... Sam pewnie by niewiele lepiej sobie poradził!
- Do skrzydła kurwa. - Syknął na niego. - Chyba że mam ci puścić pawia na łóżko.
I to nawet była realna groźba, jako że było mu obrzydliwie niedobrze, zawroty głowy nie pomagały i szczerze nie był pewien czy zwyczajnie zaraz się przez to nie porzyga. I to nawet nie ze złośliwości, ale jak się ma odruch, nie będzie się zastanawiał w którą stronę ma się obrócić. Odetchnął nerwowo.
- Słuchaj, jebnąłem w drzewo, dwa razy, w chuj mocno, i kurwa jest mi niedobrze, kręci mi się w głowie, sam nie dotrę, rusz dupsko i się przydaj może na coś.
Nie zamierzał być chamski, choć ten ton jeszcze był dla nich dość normalny, ale naprawdę frustrował się i stresował, że coś się dzieje i nie wie co. Może i nie umiera, ale i tak była to stresująca sytuacja, nie był lekarzem, nie znał się na tym czy coś jest poważne czy nie. Mógl dostać świństwo do wypicia i będzie wszystko dobrze, albo mógł mieć przed sobą tydzień w skrzydle, skąd miał wiedzieć? Jeszcze nawet nie wiedział jak wytłumaczy się z tego, że w środku nocy przyłazi jak po wojnie, gdzie powinien przecież dawno spać.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
- Wal się, wtedy to ty tu śpisz.
Skąd miał wiedzieć, że to zły moment na takie pytania? No dobrze, sytuacja brzmiała poważnie, ale nie na tyle, by nie mieli czasu na szybkie omówienie, co go ominęło. W dodatku Philip potrzebował tej chwili na dobudzenie się - wyjaśnienia na pewno mogły załatwić sprawę! I w gruncie rzeczy tak właśnie się stało. Wystarczyły te trzy zdania, by poczuł się nieco bardziej przytomny i gotowy do działania. Oczywiście zmartwienie też zdziałało swoje, choć na ten moment nie miał jeszcze tego okazywać.
- Jak w ogóle można jebnąć w drzewo... - wymamrotał krzywiąc się, jednak te informacje skłoniły go do wstania.
Zaraz po tym zatrzymał się na moment, kiedy musiał poukładać sobie w głowie, co właściwie mają teraz zrobić.
- Ale co, chcesz się wygadać, gdzie byłeś? W sensie, dasz radę się przebrać, czy jebać to i idziemy od razu?
Nie był pewien, na ile Ian czuł się źle, a na ile dramatyzował... Niby zdarzały im się kiedyś bójki i kłótnie - między sobą, czy też z innymi ludźmi - które kończyły się nawet krwawo, ale nie pamiętał, by jego brat tak narzekał na jakiekolwiek dolegliwości, a już na pewno nie groził mu, że na niego zwymiotuje. Jednak musiał spytać. Niby to nie jego sprawa i w razie czego, to Ian będzie miał przerąbane. Musiałby się tłumaczyć, a potem na pewno zarobiłby jeszcze jakiś szlaban... Ale przecież nie chciał dla niego źle, więc będąc tym bardziej trzeźwo myślącym, co najmniej na ten jeden moment, zaproponował jakieś wyjście z sytuacji. A jak Ian zamiast tego zwymiotuje im na podłogę, albo kategorycznie zdecyduje, że Philipa chyba pojebało, pójdą od razu... Proste. Tylko wtedy martwiłby się jeszcze trochę bardziej.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 118
Cóż, wtedy by sobie zaklęciem łóżko oczyścił, ale jednak chodziło mu bardziej o samą groźbę niż podejmowanie tego jako faktyczny problem. Wcale nie chciał wymiotować!
- Jak się ściga po ciemku w lesie, to kurwa, zdarza się. - Zauważył z poddenerwowaniem, nawet nie bezpośrednio na Philipa, bardziej po prostu będąc rozdrażnionym swoim stanem.
Zmarszczył brwi na pytanie Philipa. W sumie o tym nie pomyślał, był rozproszony, ale faktycznie to było dosyć istotne. Dlaczego w ogóle był cały ubrany, i w butach? No musiał cokolwiek powiedzieć. Odetchnął, by dopiero po chwili pokiwać głową.
- Dobra, przebiorę się w piżamę i tak pójdziemy, a wymyślimy coś po drodze.
Wstał nawet żeby podejść po piżamę do łóżka obok, ale aż się zachwiał, bo za szybko się podniósł i w tym stanie jakoś to nie służyło, naturalnie. Dobrze, że sięgnął do wysokiej nogi łóżka, łączącej łóżko z baldachimem, bo najpewniej rąbnąłby twarzą w posadzkę jak stał. I dopiero po chwili oddechu i mrugania gorączkowego, poczuł się pewniej na tyle by puścić i faktycznie zdjąć bluzę, buty, spodnie, i choć mozolnie, to przebrał się w końcu w piżamę.
- Dobra, idziemy. - rzucił słabo, po raz setny wzdychając jakby to miało jakkolwiek mu pomóc. Nie pomagało.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
- Dosłownie powinienem tam być, nawet nie dla wyścigu, ale żeby lecieć za tobą i patrzeć, jak się o to wszystko obijasz - rzucił złośliwie, jak to zwykle bywało w ich rozmowach.
Zwyczajnie do takiego sposobu rozmawiania z Ianem był przyzwyczajony i zmartwiłby się tylko dodatkowo, gdyby ten nie był już zdolny do odpowiedzi... A tak wystarczyło troszczyć się działaniem. Słowa nie miały znaczenia.
Gdy Ian zachwiał się, bez namysłu rzucił się w jego stronę. Było jasne, że nie zdążyłby go złapać, ale to impuls. Nie mówili sobie rzecz jasna takich rzeczy, ale przecież zawsze rzuciłby się do pomocy mu... Nawet jeśli to zdawałoby się głupie.
Na szczęście sam ustał, łapiąc się łóżka, a Philip mimo nieco mocniejszego ukłucia stresu, nie skomentował. Jedynie ustalił, że należy uważać na Iana nieco bardziej.
Sam wygrzebał sobie jakąś bluzę, żeby nie zmarznąć przemierzając pół zamku nocą i zaraz po założeniu jej usiadł niby bez powodu na łóżku, tuż obok przebierającego się brata. Jeśli jeszcze raz miałby ochotę wyrżnąć, tym razem by go złapał!
- A trzymać cię, czy nie planujesz już wyrżnąć? - spytał dopiero wstając i ruszając z nim do drzwi.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 118
- Ta, a zamiast tego zasnąłeś jak ostatni frajer. - Odpowiedział sucho, chociaż w sumie raczej nie tak złośliwie, jak zwykle mu się zdarzało. Później mu bardziej wygarnie, jak jednak nie umrze, bo coraz bardziej się stresował.
Trochę mu zajęło aż się w końcu przegramolił w nowe ciuchy, a na pytanie Philipa zwrócił na niego bardzo rozbiegane spojrzenie. Ale kręciło mu się w głowie na tyle, że nie mógł skupić na nim wzroku i raczej wodził nieco chaotycznie oczami, próbując jakoś skupić wzrok na bracie.
- Jakbym mógł iść sam to chyba bym cię dla sportu nie budził żebyś jeszcze mi dogadywał. - Powiedział z irytacją, chociaż normalnie też bardziej by go ofukał. Potrząsnął lekko głową, zarzucając ramię na ramiona Philipa jak ten raczył podejść i skierował się w końcu z nim do skrzydła, skupiając się bardzo na tym żeby dotrzeć na miejsce. Szkoda, że to kurwa kilka pięter, kto to w ogóle wymyślił? I jeszcze schodami, zajebiście po prostu.
Miał wrażenie, że idą całą wieczność i w sumie w pewnym momencie na schodku, ostatnim przed parterem, potknął się i szczęściem oparł się o Philipa i ręką o ścianę po drugiej stronie... Tylko po to żeby poczuć jak coś w żołądku mu się przekręca. Puścił Philipa tylko po to żeby zwymiotować na posadzkę. Może nie wyrzygał pół kolacji, jedynie puścił pawia, ale i tak chujowe uczucie, nawet jak na sekundy zrobiło mu się w sumie lepiej. Z drżącym oddechem wyprostował się, trzymając jedną ręką za brzuch.
- Nawet po piciu nie rzygam, ale wstyd. - Mruknął.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
- Przynajmniej we własnym łóżku, a ty, jakie plany? - odgryzł się jedynie dla zasady.
Bo chyba jego objawy były powodem dlatego, by został w Skrzydle Szpitalnym na noc? Chociaż szczerze mówiąc Philip wolałby mieć go na oku, kiedy był w takim stanie... Cóż, najwyżej pożre się z pielęgniarką, czy pielęgniarzem, jeśli zajdzie taka konieczność i posiedzi jakiś czas z Ianem. I tak nigdzie mu się jutro nie spieszyło...
- Jasne - mruknął przewracając oczami, jednak faktycznie podszedł, żeby móc go podtrzymać w drodze.
Dopiero gdy wyszli z dormitorium mógł dostrzec w lepszym świetle, jak bardzo poszkodowany był podczas wyścigu i oczywiście musiał powiedzieć pierwsze, co pomyślał. Tak już było, jak gadał z Ianem.
- Wow, serio wyglądasz chujowo.
Po dodaniu mu otuchy w ten sposób, mógł poprowadzić go dalej!
Właściwie zdawało mu się, że większość drogi było dosyć stabilnie. To znaczy, był pewien, że jego brat czuł się okropnie, ale był to raczej cały czas ten sam, stabilny rodzaj okropności. A jednak musiało zaraz być gorzej, co Philip skwitował tylko cichym "kurwa". No, to miał, tak jakby za mało się do tej pory martwił.
- Spoko, na przyszłość wiemy, że nie możesz wpierdalać się w drzewa i będzie ok - odparł starając się brzmieć przy tym tak naturalnie, jak zwykle.
Może też normalnie byłoby go stać na coś bardziej złośliwego, ale szczerze mówiąc, to nie na docinkach się teraz skupiał.
- Dobra, chodź, już i tak niedaleko - dodał dla odmiany z powagą, kładąc mu rękę na plecach i czekając aż będzie gotów do dalszej drogi.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 118
Szczerze nie wiedział jakie plany, był gotów wypić cokolwiek żeby być postawionym na nogi od razu, acz no, nie był lekarzem, nie wiedział, tylko nadzieję mógł mieć i nic więcej ponad to. Nawet też w drodze nie skomentował ultramiłych słów Philipa na temat jego wyglądu. Ciekawe jak on by wyglądał jakby jebnął w drzewo z dużą prędkością! Przecież to naprawdę duża prędkość! Nie bez powodu takich wyścigów w szkole nie ma i są zakazane... Chociaż idąc tym tropem, nie takie rzeczy czarodzieje wymyślają, quidditch też nie jest najbezpieczniejszy, a Turniej Trójmagiczny to w ogóle jakaś psychoza!
Ale wyścig to i tak beznadziejny pomysł, w każdym razie nocą, w dzień jakoś byłoby lepiej, ale przecież nauczyciele zaraz będą szczekać jak to jest to niebezpieczne. A potem wesoło będą oglądać jak wybija wszystkich tłuczek. Bez sensu.
- Nadzianie się na tłuczek też niekoniecznie łaskocze, a jakoś nikt nie odwołał quidditcha. - Skomentował z wyrzutem nie wiadomo do kogo, ale dzielnie skierował się dalej z Philipem, nic więcej nie mówiąc póki nie dotarli na miejsce. Nie widział nawet, że już tam ktoś jest z tego samego zgromadzenia, ale on przecież nigdzie nie był, nawet w piżamie przyszedł! A pielęgniarka przybiegła w sumie szybciej niż by się spodziewał, a może po prostu on sam już inaczej patrzył na upływ czasu?
- Co się stało? - zapytała od razu, a Ian... Nie wiedział. Zapomniał żeby o tym pomyśleć. Co się stało?
- Ee, spadłem z... - Co, spadł z łóżka pół metra na podłogę i ma wstrząs mózgu? Brzmi totalnie realistycznie...
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
O dziwo darował sobie tekst o tym, że mimo iż oberwał tłuczkiem nie raz, nigdy nie był w tak beznadziejnym stanie. Wystarczyłoby przecież spojrzeć w lustro! Ale faktycznie, może Ian niekoniecznie miał na to czas, czy ochotę... Ale z drugiej strony, przecież Philip dał mu znać, jak chujowo wygląda. Gorzej niż po najgorszym meczu Quidditcha. W dodatku stosując tamten argument byłby hipokrytą. W końcu sam miał wybrać się na wyścig i nie wiadomo, jak skończyłby się dla niego... Cóż, dobrze że obaj nie męczyli się teraz z podobnymi dolegliwościami. Może tak miało być.
A właśnie, mieli tylko wymyślić coś w drodze. Jaka mogła być wymówka? Myślał nawet o tym, póki Ian nie zwymiotował na podłogę po drodze.
Dopiero gdy stali przy łóżku puścił brata i położył mu rękę na ramieniu, by zaraz na nie nacisnąć i zmusić go tym samym do siadu.
- Spadł i uderzył się w i tak już głupi łeb, a potem wymiotował, więc chyba wypada się pospieszyć - wciął mu się właściwie w słowo, a więc wyglądało to, jakby Ian był zdecydowanie gotów dokończyć swoje zdanie, gdyby nie brat.
Może nie brzmiał też najmilej, ale nie dość że z reguły nie należał do najprzyjemniejszych osób, to jeszcze był nieco zestresowany i chciał jak najszybszą pomoc dla brata. A na to skąd i dlaczego spadł mieli w takim razie jeszcze chwilę... W końcu chyba priorytetem dla pielęgniarki będzie pomóc uczniowi, tak?
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 118
Akurat czasu to miał bardzo dużo, szczególnie teraz, absolutnie nigdzie poza skrzydło się nie wybierając. Właściwie to już chyba z każdym krokiem było mu szczerze wszystko jedno co tam mu Philip gadał, co samo w sobie było w sumie niepokojące, patrząc na ich relację. I faktycznie z tego wszystkiego jednak wolał tłuczek...
Pielęgniarka wiele nie czekała na wyjaśnienia, faktycznie najpierw wolała pomóc, potem dopiero dopytywać skąd spadł skoro aż wymiotował i wyglądał... Źle.
Ian wcale nie oponował na gest Philipa, wręcz opadł na tyłek na łóżku, niż usiadł, po czym poczuł jak w jego brzuchu robi się znowu niebezpieczny ruch. Położył dłoń na wysokości żołądka, drugą dłonią przykrywając sobie usta w zupełnym odruchu, choć przecież nic to nie da. Pielęgniarka zaczęła go oglądać i macać po twarzy, co tylko go zirytowało, jednak przynajmniej spod łóżka wyjęła miskę w porę żeby puścił pawia nie na jej buty, a do naczynia.
- Jak umieram to proszę mi chociaż powiedzieć. - Powiedział z wyrzutem, patrząc na nią ze złością, na co pokręciła głową niewzruszona. Kazała im chwilę zaczekać, odwracając się na pięcie i odchodząc po... Coś. Ian popatrzył za nią z wielkim "what the hell" na twarzy.
- Czy ona właśnie sobie poszła. - Powiedział martwo, nadal trzymając w obu łapkach miskę przy piersi, jakby znowu mu się zebrało.
Ale zaraz wróciła! W sumie dużo czasu nie minęło, a w dłoni trzymała kubeczek z parującym naparem. Ian patrzył na niego z dużą dozą nieufności, choć tak naprawdę wypije wszystko, co mu da, jeśli jest szansa, że jednak będzie żył.
- Wypij, to ci pomoże. Nie myśl o smaku, musisz wypić całe. Niestety nie zadziała od razu, jutro do wieczora musisz wytrzymać. - Powiedziała rzeczowo, podtykając mu niemal pod nos kubeczek. Ian poczuł zapach i samo to sprawiło, że poczuł jak robi się na twarzy zielony. Nie myśl o smaku. Jeśli to TAK smakuje, to powodzenia żeby wypił całe! Wziął od niej kubeczek, ale zamiast wypić, patrzył się na niego z absolutnym obrzydzeniem, drugą ręką nadal trzymając miskę.
- To skąd spadłeś? - Zapytała podejrzliwie pielęgniarka, splatając ręce na piersi i patrząc na Iana, a z uwagi na brak kontaktu wzrokowego, na Philipa.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Szczerze mówiąc jedyny powód, dla którego Philip nie umierał teraz ze strachu o brata był taki, że miał pewne zaufanie do osób pracujących w Skrzydle Szpitalnym. Dodatkowo dalsze złośliwości dawały mu pewne poczucie komfortu - iluzję, że właściwie to wszystko jest w porządku. Dlatego też nie mógł jeszcze odpuścić Ianowi i gdy tylko pielęgniarka ich zostawiła, usiadł obok i wzruszył ramionami.
- To chyba jednak brzmi jak stracona sprawa.
Oczywiście było dla niego jasne, że poszła po jakiś eliksir... Przynajmniej miał nadzieję, że w jakiś głupi sposób o nich nie zapomni, ani nie pójdzie warzyć dopiero wywaru, który mógłby pomóc Ianowi.
Pewnie po powrocie pielęgniarki wciąż siedziałby sobie wygodnie na jednym z łóżek, ale nieszczęśliwie obrócił twarzy ku bratu, kiedy ten tylko dostał miksturę w swoje ręce i... Oj, nie. Poczułby jakby sam zaraz miał zwrócić coś z kolacji. Nawet otworzył lekko usta, potrzebując nabrać więcej powietrza. Ale nie, to nie było wystarczające, więc zaraz zakasłał, wstał i odszedł na parę kroków.
- Dobra, pij już to - popędził go, ignorując pytanie kobiety.
Jednak ta wcale nie spuściła z niego wzroku i w ten sposób wymusiła odpowiedź. I to odpowiedź całkowicie zaimprowizowaną i zmyśloną na poczekaniu.
- Eee... No dobra, może nie spadł tak całkiem sam - zaczął przewracając oczami i zerknął na chwilę na Iana.
Dosłownie będzie widział mu przysługę i liczył, że zauważył to w jego oczach. Oczywiście było to "wiszenie przysługi" bardziej dla zasady... Ostatecznie raczej pomagali sobie nawzajem dosyć bezinteresownie. I tylko sobie nawzajem.
- Pożarliśmy się i potem go zepchnąłem. Ale zasłużył sobie.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 118
Zerknął na Philipa jak usiadł obok, trochę się z nim zgadzając, a trochę okazując pewnego rodzaju zmęczenie obecnym stanem. Nie da się machnąć różdżką i o, działa? Sądził w sumie, że z reguły tak to się robi i raczej nie zostaje się w skrzydle szpitalnym na zbyt długo, chyba że prawie straciło się życie. Chociaż kto go wie, może prawie stracił? Ale AŻ TAK źle się w sumie nie czuł.
Patrząc na trzymaną truciznę, bo inaczej nie dało się tego nazwać, zamordował Philipa wzrokiem. Pij już to, łatwo powiedzieć, może podzielą się po połowie? Naprawdę, on mógł, albo nawet oddać większą część, może wymiotowanie nie było aż tak straszne. Na chwilę nawet nie myślał o tym, że pielęgniarka nie tylko zadałaa pytanie, ale w ogóle jest obok.
- Spierdalaj, chcesz ty łyka? - Burknął do Philipa. Wtedy jednak pielęgniarka zamordowała go wzrokiem i odchrząknął w autorefleksji, takiej malutkiej. Zamiast tego jak Philip zaczął się tłumaczyć, Ian odetchnął, policzył do trzech i zaczął na raz pić duszkiem gówno, jakie mu zaserwowano. Pierwszy łyk jeszcze nie dotarł do mózgu, ale każdy kolejny miał wrażenie, że coraz wyżej mu w gardle stawał, aż w połowie odstawił pospiesznie kubek na szafkę obok i z cichym plaskiem przytknął dłoń do ust żeby nie wyrzygać wszystkiego szybciej niż wypił. I tak siedział, kilka długich sekund, marszcząc brwi i próbując bardzo mocno utrzymać w sobie zawartość. I miał niby wypić drugie tyle? Chyba posrało szanowną pielęgniarkę.
Ta z kolei uniosła wysoko brwi, patrząc na Philipa uważnie i z niedowierzaniem.
- Słucham? Zepchnąłeś? Skąd? - Niby nie powinna się dziwić, ale jednak ta dwójka zawsze znajdowała sposób żeby przesunąć nieco bardziej granice tego, czego się po nich spodziewała.
- Z poziomu swojej głupoty, w chuj wysoko. - Powiedział Ian cicho, zdławionym głosem, wlepiając mimo wszystko pokrzywdzony wzrok w miskę.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
- Nie i jeśli tylko kiedyś bym musiał wypić coś podobnego, zabij mnie od razu - odparł natychmiastowo z bezpiecznej odległości, z której smród wywaru go nie atakował.
No dobrze, może brzmiało to bardziej dramatycznie niż powinno i może powinien wspierać Iana w inny sposób, ale nawet nie zamierzał się do niego zbliżać, póki nie wypił całości. Spacer z wymiotami już zaliczyli - teraz jego brat był w dobrych rękach i mógł trzymać się choć chwilowo na dystans.
Philip miał też pełną świadomość, że o ile Ianowi ze względu na mocny upadek wypadało nieco więcej w doborze słów, to jednak głupio byłoby ryzykować utratą odznaki przez używanie podobnego słownictwa do, lub w towarzystwie kadry szkoły. Dlatego też hamował się od pełnej swobody wypowiedzi i naturalności w rozmowie z rodzeństwem...
- No co? Przecież nie specjalnie! - oburzył się na pytania pielęgniarki. - Wracaliśmy z Pokoju Wspólnego i pyskował, popchnąłem go na schodach... Lekko! A że wyrżnął, to już nie moja wina. Gra w Quidditcha, no to serio? Jakieś minimum równowagi?
Przynajmniej potrafił grać oburzenie... Odgrywał je dziesiątki, o ile nie setki razy przed rodzicami, kiedy był oskarżany o coś, czego absolutnie nie zrobił, a ich słowa raniły jego uczucia. Teraz paradoksalnie udawał oburzenie odnośnie czegoś, czego nie zrobił, ale w subtelny sposób chciał przedstawić sytuację odwrotnie.
- Ale mówię, zasłużył. I się nie gniewa - zakończył, splatając ręce na piersi.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 118
W zasadzie nawet Ian nie oczekiwał większego wsparcia, nawet nie widział jakiejkolwiek możliwości żeby sprawić by ta sytuacja była lepsza. Było chujowo, bo nawet jeśli pielęgniarka nie doszuka się kłamstwa w ich historii, to koniec końców musiał wypić jakieś totalne gówno. I żeby chociaż od razu miało pomóc, a ona mówi mu, że musi czekać dobę na pełny efekt? Co za chłam.
Pielęgniarka niedowierzała wręcz temu, co słyszy, i aż spojrzała na Iana w absolutnym załamaniu historią, jaką jej przedstawiono. Ciężko było stwierdzić czy wierzy czy nie, dla Iana ważne było żeby przestała dopytywać i zaczęła być użyteczną, a nie stać i się patrzeć jak mu żołądek na lewą stronę wywraca. Spojrzał na Philipa, na jego ostatnie słowa, po czym pokazał mu środkowy palec. Spojrzał jednak po tym na pielęgniarkę.
- Bywało gorzej. - Wzruszył ramieniem. - Nie wszyscy dobrze potrafią sobie radzić z tym, że nie mają racji. Ale pracujemy nad tym.
Pokiwał głową poważnie, zerkając na Philipa co najmniej jakby to on był chory, a nie Ian. Pielęgniarka jednak wtedy wyciągnęła przed niego kubek z połową wywaru i posłał jej niezadowolone, wręcz pełne wyrzutu spojrzenie. Wolał jednak sobie u niej nie przeskrobać i wziął naczynie, cicho wzdychając i patrząc na napój w środku smutno. No to podejście numer dwa. I dobrze się w sumie złożyło, że zaczął pić, z całym morzem dramaturgii w tym temacie, bo pielęgniarka zaczęła wtedy opieprzać ich obu za bycie nieodpowiedzialnymi, nierozważnymi, bo mogło mu się stać coś gorszego, blabla, w sumie w połowie przestał słuchać. Odstawił pusty kubek, ponownie walcząc o zatrzymanie w sobie zawartości tego obrzydlistwa. Pielęgniarka zdawała się z kolei rozumieć powoli, że jej wykład niewiele wnosi w ich życia, bo sapnęła i zamilkła na chwilę w bulwersie. Kilka sekund ciszy trochę może ją uspokoiło, bo choć brzmiała na wkurzoną, odezwała się jednak ciut spokojniej.
- Zostaniesz tu do jutra do wieczora, póki nie będzie wszystko w porządku. A do tego czasu leżysz tu, nie ruszasz się i jak tylko zobaczę, że nie ma cię tu ani w łazience za rogiem, obaj zarobicie srogie szlabany. Teraz już powinniście dostać!
Powstrzymał się przed przewróceniem oczami, choć z ogromnym trudem.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Przewrócił oczami na kolejne słowa brata, jakby faktycznie trwał między nimi jakiś dziwny konflikt, który rozumieli tylko oni.
- Dokładnie tak. Ian już wie, kiedy powinien się zamknąć, zamiast gadać głupoty i obrażać wszystkich dookoła. Prawda? - spytał, dopiero na koniec patrząc na brata.
Tylko czego niby pielęgniarka nie zrozumiała w tej historii? Lekko go pyrgnął za bycie idiotą! To nie tak, że kiedykolwiek zepchnąłby go ze szczytu schodów licząc na jak największe obrażenia, nie był psychopatą! Nawet w historii wymyślonej na potrzeby ratowania go od szlabanów. A przecież to tak bezlitosne... I tak teraz swoje wycierpiał, a gdyby tylko ktokolwiek poznał prawdę, miałby jeszcze jakieś durne zadania do wykonania, jak... Sprzątanie toalety, czy coś podobnego.
Philip z powrotem przysiadł na łóżku, gdy tylko wywar, a raczej jego zapach już mu nie zagrażał. I był zmuszony siedzieć tak jeszcze chwilę w milczeniu, kiedy słuchali bezsensownego wykładu. Pomimo że cała historia z ich strony była oczywiście zmyślona, on nie widział w niej nic złego! Jednak dał kobiecie skończyć bez wchodzenia jej w słowo. Tylko dlatego, że mogliby bardziej ją tym zdenerwować.
- Dosłownie zaprezentowałbym, jak to wyglądało, bo to było lekkie pyrgnięcie w ramię, ale nie chcę, żeby teraz się coś z niego wylało... - odparł samemu tocząc walkę o nieprzewracanie oczami. Zwycięską, na szczęście.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 118
Ian uniósł brwi do Philipa, odchylając się nieznacznie w siadzie z niemym "excuse me?" wymalowanym na twarzy. Co prawda nie tak mimicznym jak tylko potrafił, bo czuł się jak gówno i było w tym dużo boleści, ale przekaz był raczej jasny. Nie odpowiedział jednak żeby już spławić szybciej pielęgniarkę. Gdyby to była prawdziwa kłótnia, nie powstrzymałby się, zupełnie nie, ale skoro to i tak była jakaś ściema wymyślona na poczekaniu, to nawet nie zależało mu żeby wygrać tą... Wojnę. Czy coś.
Pokiwał głową na "werdykt" pielęgniarki, prosząc w duchu żeby już się zamknęła i poszła w pizdu żeby mógł umierać w spokoju, nie miał nastroju na słuchanie biadolenia o tym jak to młodzież jest dziś straszna czy cokolwiek. Zerknął na Philipa jedynie jak ten się odezwał.
- Ja sam to chętnie wyleję. - Mruknął, choć miał dziwne uczucie jakby chciało mu się wymiotować, ale przy tym nie mógł. Dziwne, po prostu jakoś tak... Taka blokada? Coś? Czasem nawet jego przerastały pewne czary, choc wychował się w magii.
W końcu pielęgniarka pokręciła głową i przykazała Philipowi wracać do dormitorium najkrótszą drogą, zastrzegając, że może i jest prefektem, ale nie daje mu to pozwolenia na włóczenie się po nocy i ona potem sprawdzi czy nie zawiało go nigdzie indziej. Nie czekała jednak aż sobie wyjdzie tylko łaskawie dała im chwilę, odchodząc do swojego kantorka czy cokolwiek było za drzwiami, za którymi zawsze znikała idąc po leki czy po prostu być gdzieś indziej. Ian popatrzył za nią ponuro, po czym westchnął przez nos cicho.
- Jak jutro też mi da to gówno, oficjalnie decyduję się na śmierć. - Skomentował. I wyglądał pewnie jakby faktycznie był nna dobrej drodze ku temu... Zdjął kapcie, po czym wgramolił się ostatecznie pod kołdrę, kładąc się do odpoczynku. - Ale może chociaż wtedy rodzice dadzą ci w końcu sowę, i nazwiesz ją Ian. Deep shit.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Otrzymanie odznaki może zmieniło nieco zachowanie Philipa, ale nie przeszkadzało mu to wcale w pożegnaniu pielęgniarki kiwając głową z uśmiechem, jak porządny, dobry dzieciak, który tak naprawdę nie ma najmniejszego zamiaru się posłuchać. I nie miał. Wyjątkowo nie ze złośliwości, chęci łamania zasad, ani nawet nudy. Chodziło o jego brata, który umierał. A choć było to tylko umieranie, martwił się o niego wystarczająco, by chcieć zostać na miejscu. Bo kto da mu lepsze... Wsparcie moralne! Nikt!
Otworzył nawet szybko usta, by powiedzieć coś motywującego, żeby Ian nawet ironicznie nie chciał umierać, ale zaraz go przekonał... Sowa, to jednak byłoby coś.
- I nie musiałbym się nią z tobą dzielić... - mruknął niemal konspiracyjnym tonem, jakby faktycznie układał sobie w głowie cały plan. - Niczym nie musiałbym się z tobą dzielić...
Zaraz władował się głębiej na łóżko, siadając po turecku na jego końcu, być może zabierając trochę przestrzeni na nogi Ianowi, ale kto by się przejmował? W końcu póki obaj żyli, chyba jeszcze musieli dzielić się dosłownie wszystkim. Nawet jeśli łóżka obok były wolne, a w rogu pomieszczenia stało nawet jakieś krzesło, które przecież mógłby tu przynieść. Tylko po co?
- W sumie to jedyny wyszedłeś na tym aż tak chujowo? - spytał po chwili ciszej, zastanawiając się już, ile wstydu mógł potencjalnie sobie narobić.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 118
Wsparcie moralne, jasne. Chociaż fakt, że choć gryźli się co chwila i nie szczędzili sobie złośliwości, jeśli faktycznie z jednym działo się coś złego, drugi był w pełnej gotowości na pomoc, wsparcie, cokolwiek. Troszczyli się o siebie, choć może dla wielu było to niemożliwe, bo przecież są dla siebie cały czas wredni. Ale tacy już byli i jakoś tak brali na to poprawkę, może z uwagi na to, że ich charaktery były faktycznie zbliżone i po prostu rozumieli to poczucie humoru. A może dlatego, że czuli się bezpiecznie w tej relacji dość by mieć pełne przekonanie, że mogą na siebie liczyć gdy będzie taka potrzeba, i to wystarczało.
Pokiwał głową, tak jakby go wręcz przekonywał, że dobicie go to całkiem dobry pomysł.
- Chyba że wróciłbym jako duch i nękał cię do twojej śmierci. - A jeśli można wybrać, to absolutnie by się pokusił, byłby najwredniejszym duchem tej szkoły, a z czasem, poza szkołą, bo nie gniłby tu cały czas, ot co.
Przesunął nawet nogi, miły, żeby Philip sensownie sobie usiadł, poprawiając pozycję i wzdychając ciężko, zupełnie jakby cały dzień tyrał w polu i teraz dopiero odpoczywał. No prawie!
- Nie wiem czy aż tak... Na pewno przynajmniej połowa wjebała się w drzewo. A nie ma tu nikogo? - Inna sprawa, że skrzydło szpitalne było wielkie, a parawanów też nastawiali więc żeby zobaczyć wszystkie łóżka, Philip musiałby zrobić bezczelny obchód po komnacie. - Jak nie to albo dotrą jutro żeby nie było zbyt podejrzanie albo zauważysz po obitych mordach. Harper chyba słabo się czuła, ale szczerze nie miałem energii pytać.
Nie rozumiał jak coś, co miało być lekiem i miało pomóc, mogło być tak obrzydliwe. Dodatkowo, jak coś przeciw wymiotom mogło sprawiać, że czuł jakby właśnie przez to miał zaraz puścić pawia, a jednocześnie właśnie nie mógł. To ten moment kiedy wszystko było nie tak, skręcało go w żołądku, zawroty głowy nie ustępowały i był bardzo nieszczęśliwym człowiekiem. Przykrył się bardziej kołdrą, szukając komfortu. Nie znalazł.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Zastanowił się chwilę nad wizją Iana, jako ducha i ogólnymi konsekwencjami całej sytuacji.
- Ale myślisz, że wtedy temat sowy znowu by umarł? - dopytał niemal z powagą, którą zaraz przerwał lekki uśmiech, kiedy to uświadomił sobie swój idealny dobór słów. - Znaczy, jeśli okazałoby się, że ty wracasz po śmierci?
Tak, z pewnością ich rodzice chętnie znaleźliby się przy tej rozmowie... Mógłby wtedy poczuć na sobie ich wzrok, który zabiłby i jego.
Na kolejny temat, wychylił się lekko, wyginając się za poza łóżko, przez co sam zaryzykował bolesnym upadkiem na podłogę... Jakie byłoby zaskoczenie pielęgniarki, gdyby tylko zauważyła, że i tym drugim należałoby się zająć. W dodatku z pewnością winą zostałby obarczony Ian - miał w końcu motyw, zemstę za zrzucenie go ze schodów.
- Nie to, żebym kogoś widział po drodze... - odparł wciąż nieco ciszej. - A co, tak się wlokłeś, że już by tu byli?
Westchnął zaraz, prostując się.
- Ale z drugiej strony musiałoby być ze mną naprawdę chujowo, gdybym po czymś takim zdecydował się tu przychodzić. Musiałbym wyglądać co najmniej jak ty.
|