Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Zapomniane Lochy
Niemal nikt już nie pamięta, że pod lochami, w których znajdują się pokoje wspólne dwóch domów, mieści się kolejna plątanina korytarzy, znacznie mroczniejsza i niebezpieczna. Bardzo łatwo się tu zgubić, a wyjście z pewnością nie będzie zbyt proste. Lepiej zastanów się, czy faktycznie chcesz zapuścić się tak daleko, narażając się tym samym na wielogodzinną lub dniową tułaczkę.
Rzuć kostką:
Parzyste - Postąpiłeś dość nierozważnie przychodząc tutaj. Już po kilku minutach orientujesz się, że zgubiłeś drogę. Lepiej, żeby ktoś ci pomógł, bo kto wie, jak długo będziesz szukać wyjścia.
Nieparzyste - Tułaczka zajmuje kilka godzin, jednak ostatecznie udaje ci się odnaleźć drogę. Następnym razem pomyśl, zanim powtórzysz przygodę.
Hufflepuff |
0% |
Klasa VII |
17 lat |
b. ubogi |
Homo |
Pióra: 184
22 września; 22:12
Jeśli akurat pogoda nie dopisywała i było naprawdę chujowo na dworze, zimno, nieprzyjemnie, Bellamy często po prostu wybierał się na wycieczkę wgłąb lochów. Było to o tyle wygodne, że choć wydawało się chłodno, to było raczej pusto, cicho i w odczuciu Puchona, po prostu bezpiecznie. No i tutaj nie padał śnieg kiedy na dworze szalała zima... Teraz co prawda nieco się zamyślił jak chodził i nie był pewien do końca, gdzie jest, ale to nie miało większego znaczenia, bo główny cel wyprawy był spełniony - był tylko on z Cinnamonem i było spokojnie, cicho.
Siedział w jednym z korytarzy, bo jakoś odechciało mu się iść i usiadł gdzie był i bawił się z Cinną. Na kolanach miał swój notes A4, w którym bazgrał pomysły na teksty czy fragmenty piosenek, nuty melodii i dosłownie wszystko, co przyszło mu na myśl. W międzyczasie trochę na odczep rzucał gdzieś na bok niewielką bawełnianą piłeczkę, po którą szczur biegł wesoło by zaraz ją przynieść w podskokach i czekać by znowu rzucił. A on rzucał, ledwo zerkając, bo nikogo tu się nie spodziewał, na chwilę tylko przerywając bazgrolenie czegoś albo bezsensowne rysowanie kółek i kwiatków na marginesie w zamyśleniu.
Kostka: 9
Hufflepuff |
50% |
Klasa VI |
16 lat |
zamożny |
Homo |
Pióra: 44
Jak można zgubić się w drodze do własnego dormitorium na szóstym roku nauki w Hogwarcie?
Właśnie to pytanie krążyło po głowie Elíasa, kiedy krążył po obcych sobie korytarzach w lochach... Jakim cudem miał skręcić w obce miejsce? Tym bardziej denerwował się sam na siebie! Był pewien, że szedł dokładnie taką samą trasą, co zawsze. Co gorsza, miał rację. Zamek jednak od zawsze był znany z tego, że lubił płatać uczniom figle. Najwyraźniej było to tylko tym bardziej prawdopodobne po ciszy nocnej.
Oczywiście między pytaniami, które krążyły po jego głowie, wyklinał też sam siebie za taki błąd. Aż w końcu zatrzymał się, przekonany że jest tu całkiem sam i co gorsza, będzie tu całkiem sam przez kolejne kilkadziesiąt minut... Lub więcej.
- Kurwa... - mruknął rozglądając się na boki na rozdrożu korytarzy.
I wtedy kątem oka dostrzegł ruch na ziemi. Obrócił głowę, by ujrzeć zaraz małego szczurka z... Aż musiał zmrużyć oczy. Piłeczką? Czy to był moment, kiedy z samotności zaczyna widzieć myszki cyrkowe? Czy zaraz miała zacząć żonglować? No dobrze, szczerze nie miał takich obaw, ale cała sytuacja wydała mu się głupio ironiczna, stąd wpadła też podobna myśl.
Ale szczury nie były straszne. Ludzie byli. Dlatego też w pełnym zaufaniu, podążył tę parę kroków za stworzonkiem, które umknęło z powrotem za rogiem, by ujrzeć jego. Tak, to człowiek. W dodatku człowiek z jego domu, któremu cholernie głupio byłoby przyznać się, że jako szóstoklasista zgubił się w okolicach własnego pokoju wspólnego.
Dlatego też zamarł, patrząc jakoś bez wyrazu na Bellamy'ego, nim uniósł lekko rękę, by machnąć mu zamiast przywitać się jak normalna osoba. Zaraz oczywiście skarcił się też za to w myślach... Ale stało się.
kostka: 8
Hufflepuff |
0% |
Klasa VII |
17 lat |
b. ubogi |
Homo |
Pióra: 184
Mógł w sumie domyślić się, że gdy myśli, że jest sam, nawet przekonany był, że nie ma bata żeby kogoś tu zawiało, to właśnie wtedy się ktoś pojawi. Jakby chciał kogoś spotkać to by chodził do rana i nikogo nie zobaczył, oczywista, ale skoro miał w planach inaczej... Szczęściem to nie był żaden Ślizgon, o czym przekonał się zaraz. Z początku usłyszał bowiem ciche przekleństwo, na które uniósł głowę, woglądając się za źródłem głosu. Dopiero po chwili zza rogu wyszedł Elias, zupełnie niegroźny jak dotąd Puchon, widać niepewny tego czemu przypadkowy szczur biega z piłką.
Skinął mu głową na przywitanie, przyjmując piłeczkę od szczurka, jednak chwilowo nie rzucił ponownie, trochę z przezorności by nie wystawić go przypadkiem na niebezpieczeństwo. Niby nie spodziewał się po Eliasie, ale kto go wie?
- Nocny spacer? - Zagadnął krótko. Chciał przyjaźnie, ale zabrzmiał co najwyżej neutralnie, najpewniej, szczególnie z dość poważną miną. Ignorował przy tym pełne roszczeniowości pyrganie nosem w dłoń, w której miał piłeczkę, aż ugiął się i rzucił w przeciwnym kierunku korytarza niż stał Elias. I wilk syty i owca cała.
Hufflepuff |
50% |
Klasa VI |
16 lat |
zamożny |
Homo |
Pióra: 44
Mógł się domyślić, że nie należy podążać za szczurkiem i jego piłką. Rzecz w tym, że nigdy wcześniej nie miał szansy tego zrobić. Teraz z pewnością nauczy się na swoim błędzie... Skoro rozmowa mogła okazać się potencjalnie niezręcznym doświadczeniem. Zwłaszcza, że z zaskoczenia!
Nocny spacer... Tak, tego się trzymajmy. A jednak na krótki moment skrzywił się, doskonale wiedząc, jak dalekie jest to od prawdy.
- Tak, i nie mogłem wpaść na pomysł lepszego miejsca na spacer... - odparł ironicznie omiatając korytarz wymownym wzrokiem i splatając ręce na piersi.
Być może brzmiał jakby atakował przy tym Bellamy'ego, ale absolutnie nie to było jego celem. Raczej stanowiło to próbę bycia przekonującym i... Zabawnie ironicznym? Szybko jednak zauważył, że wyszło jakoś nie tak, patrząc z powrotem ku chłopakowi.
- A ty? - dopytał zaraz dużo łagodniej.
Tu z kolei szybko zauważył, że pytanie nie miało tak wiele sensu w kontekście jego słów.
- Znaczy, a ty, co robisz? - dodał przewracając oczami i w efekcie odwracając od niego wzrok. - Tutaj.
Jasne, że tutaj, idioto...
Chętnie zacząłby tę rozmowę od początku.
Hufflepuff |
0% |
Klasa VII |
17 lat |
b. ubogi |
Homo |
Pióra: 184
Najpewniej największym plusem dla Eliasa i jego sytuacji obecnej było to, że tak jak nie jedna osoba już by uznała, że jest jakiś dziwny i niezręczny, może by go nawet spławiła, tak Bellamy zupełnie nic takiego nie czuł. Okej, był specyficzny, ale absolutnie w przedziale, jaki dla samego Bellany'ego był absolutnie w porządku i w sumie nie widział tego jak cokolwiek negatywnego. A przynajmniej nie póki nie przeradzało się to w agresję.
Wzruszył lekko ramieniem na pierwszą odpowiedź, nie biorąc do siebie szorstkiego tonu. Nawet nie zwrócił uwagi, dla niego to własnie był ton normalny, a ten aktualnie miły bywał często jakiś taki... Bardziej nawet zauważalny.
- Spacerowałem, ale ostatecznie nie wiedziem już gdzie jestem i odechciało mi się chodzić. Więc siedzę, póki co.
I choć nic nie wspomniał o tym, co robił w zeszycie, to i tak uniósł go krótko ku górze jakby w okazaniu, że siedzi i robi coś. W sumie też nie można powiedzieć by było to coś konkretnego. O szczurze też nie powiedział, ale uznał, że to oczywiste skoro Elias widzi, że się z nim bawi.
Hufflepuff |
50% |
Klasa VI |
16 lat |
zamożny |
Homo |
Pióra: 44
Jeśli przed chwilą było głupio powiedzieć, że się zgubił, to teraz było jeszcze gorzej.
Przez moment patrzył na Bellamy'ego w ciszy - większość uznałaby zresztą, że oceniająco.
- A... - skwitował to ostatecznie pojedynczym dźwiękiem, marszcząc lekko brwi.
Na moment zerknął za siebie, co mogło właściwie zdradzać, że znalazł się w podobnej sytuacji.
- Czyli że zabłądziłeś... I błądziłeś, jak długo? - spytał z pewną dozą ostrożności, wracając do niego wzrokiem.
Jemu osobiście samo błądzenie zajęło może dziesięć minut... Ale Bellamy najwyraźniej postanowił zorganizować sobie mały postój. Chyba niemożliwe, żeby krążył po tych korytarzach aż do takiego wyczerpania?
Hufflepuff |
0% |
Klasa VII |
17 lat |
b. ubogi |
Homo |
Pióra: 184
Zmarszczył lekko brwi w zastanowieniu na to pytanie, spoglądając w drugą stronę korytarza, po czym na szczurka, który poddał się z czekaniem przy piłce i zglądał coś niedaleko. Po chwili spojrzał znowu na Eliasa, wzruszając lekko ramieniem.
- Nie wiem, pewnie z pół godziny. Znaczy chciałem iść się przejść więc spacerowałem tyle, a że teraz nie jestem pewien gdzie jestem to inna sprawa. Ale znajdę, raczej często tu chodzę.
A się rozgadał, zwykle nie był aż tak wyrywny. Nie to żeby też skrajnie milczał, ale nie czuł się zapraszany do rozmowy, a może też kwestia tego, że gdy był z kimś sam i czuł się względnie bezpiecznie, to i otwierał się na wymianę zdań. W grupach ludzi na przykład raczej dużo milczał i obserwował, czuł się niezręcznie i przytłaczał go ogrom ludzi wokół. Co było niezwykle ironiczne skoro jego marzeniem była kariera muzyczna, wszystko się kręciło wokół tego, a jeśli miałby spełnić taki cel, na samotność nie miał co liczyć. Ale cóż...
- Poza tym w nocy dobrze się tu chodzi, nie ma stu osób, a nauczyciele rzadko patrolują lochy, bo kto normalny po nich nocą łazi? - Po tych słowach nawet nikle, na króciutki czas, uniósł kącik ust w sygnalizacji, że to taki ironiczny żarcik. Nie brzmiał i nie wyglądał na rozbawionego, ale się starał.
Hufflepuff |
50% |
Klasa VI |
16 lat |
zamożny |
Homo |
Pióra: 44
Pół godziny to jeszcze nie aż tak źle... Na pewno obaj po prostu nie zauważyli jakiegoś jaśniejszego i przyjaźniejszego korytarza, który prowadził na wyższy poziom w okolice pokoi wspólnych. Tak... Z pewnością.
- Jasne... - mruknął, wbijając na chwilę wzrok w podłogę.
Nie brzmiał na przekonanego. Nie chodziło jednak o to, że wątpił w orientację w terenie Bellamy'ego. W tej chwili wątpił jedynie we własną, w związku z czym mieli do czynienia z sytuacją wyjątkowo. Ten jeden raz, Elías nie chciał zostawać sam - wolał zostać z tą praktycznie obcą osobą z nadzieją, że wspólnie wydostaną się w końcu z tej plątaniny podziemnych korytarzy.
Zaraz uznał, że stoi tak niezręcznie nieco za długo, jak na tę wymianę zdań, więc oparł się bokiem o jedną ze ścian. Do zimnej ściany... Właściwie ta część lochów była szczególnie chłodna, przez co zaraz uniósł lekko ramiona, jakby chciał nieco osłonić nimi szyję i splótł ręce nieco ciaśniej.
- Niby tak...
Odetchnął cicho, czując się już nieco bardziej swobodnie w tej rozmowie. Może to też fakt, że byli tu sami i Elías mógł poczuć się nieco bezpieczniej. W razie czego, wyprze się wszystkiego! Nie miał świadków!
Ale szczerze mówiąc, Bellamy wydawał się... Wyrozumiały? Może to skłoniło Elíasa, żeby również powiedzieć nieco więcej.
- A kto normalny chodzi tak w ciągu dnia? Przekrzykuje się, czy przepycha... - ponarzekał, choć też nieco luźniej i nawet odwzajemnił lekki uśmiech.
Czuł, że istniała szansa, że starszy Puchon go zrozumie. Właściwie, z tego co widział do tej pory, był on... Inny. W najlepszym tego słowa znaczeniu. Przynajmniej według jego przypadkowych obserwacji.
Hufflepuff |
0% |
Klasa VII |
17 lat |
b. ubogi |
Homo |
Pióra: 184
Zdecydowanie Bellamy był inny, i często raczej wyrażano się o nim w ten sposób w bardzo negatywnym nacechowaniu. Sam też to czuł naturalnie, może dlatego, że był dość często zjarany, a może dlatego, że tylko on widział Onych. Teraz akurat ich nie było i czasem aż sam miał wrażenie, że to sen i sobie wszystko wymyśla, ale Oni zawsze wracają, prędzej czy później.
Uniósł krótko palec, pokazując na Eliasa w niemym przyznaniu mu racji, po czym skinął głową, opuszczając dłoń. Cinnamon zaczął zbliżać się coraz bliżej kolegi, a mimo miłej pogawędki jemu się to nie spodobało jakoś do końca. Sięgnął więc do kieszeni, niby ot przy okazji, wyjmując smaczki i tym natychmiast przykuwając uwagę pupila. Jakoś jak był obok to lepiej mu było, był protekcyjny wobec niego. Na tyle, że zabranie go do domu na wakacje odpadało i miała go jego koleżanka z Domu.
- Dokładnie, to są chorzy ludzie. Jak dla mnie spacer to relaks, a nie walka o przetrwanie albo zdrowie psychiczne. - Nie żeby u niego było co ratować. - Dlatego z reguły snuję się na dworze, tam się wszyscy jakoś lepiej rozpraszają. Ale nocą to trochę słaby pomysł.
Hufflepuff |
50% |
Klasa VI |
16 lat |
zamożny |
Homo |
Pióra: 44
Przez chwilę patrzył na niego pytająco, może nawet w pewnym spłoszeniu, rozumiejąc jego gest nieco inaczej. Przecież uniesienie podobnie palca mogło oznaczać też uciszanie go... A Elías dorastał w przekonaniu, że niekoniecznie ktokolwiek ma ochotę słuchać go na dłuższą metę. To jeden z powodów, dla których często milczał. Czasem w imię zasady, żeby nie mówić, o ile nie ma się nic do powiedzenia, a innym razem rozszerzał ją o nie mówienie, o ile nie ma się nic miłego do powiedzenia. Och, czasem mógłby powiedzieć naprawdę wiele... Niewiele miłych rzeczy, ale poza tym wiele! Tyle że, kogo właściwie by to obchodziło?
Na nowo rozluźnił się ponownie, gdy Bellamy wyjaśnił swoje słowa.
Wzruszył lekko ramieniem, jedynie zerkając za szczurkiem.
- Niektórych to nie powstrzymuje.
Jego kuzynki na przykład... Był pewien, że jest stałym bywalcem błoni, czy nawet lasu nawet nocą. On z pewnością nie bawiłby się w podobne rzeczy tak często, ale faktycznie było coś w nocnych spacerach. Niekoniecznie po lochach. Te nieszczególnie przypadły mu do gustu.
- Ale w sumie tak, chyba rozumiem, co masz na myśli - dodał kiwając lekko głową.
I tu nagle się zaciął, szukając tematu do pociągnięcia rozmowy dalej. Czy to była jego pora na odwrót? Ale co jeśli miałby zabłądzić bardziej? Z drugiej strony, co jeśli Bellamy miałby chcieć spędzić tu więcej czasu.
Uniósł lekko rękę i wskazał jej ruchem ku zeszytowi chłopaka.
- To... Piszesz? Rysujesz? Czy to na zajęcia? - ostatnie dodał pospiesznie.
Chyba większość do tego używała kartek, długopisów, ołówków, czy piór... Czemu nie pomyślał o tym na początku?
Hufflepuff |
0% |
Klasa VII |
17 lat |
b. ubogi |
Homo |
Pióra: 184
No w zasadzie nie powstrzymywało, a niektórzy wręcz chcący lub niechcący znajdowali go w cieplarniach. Jak by się nie chował, zawsze się znajdzie jakiś ułom, co się napatoczy i doszukuje co za susz pali czy ma w torbie. Nie żeby to była ich strata, plus w zasadzie czasem szło złapać całkiem sensowne znajomości. Na przykład Valeriana lubił, mimo że chwilami nie wiedział jak się wobec niego zachować, jak i miał na uwadze, że był z niego kawał cwaniaka. Ale sympatycznego, dla niego przynajmniej. Nie to co jego koleżanka...
Tak czy siak, tu jakoś nikt go nie nachodził w łaskę ani żeby robić mu problemy, Elias akurat zdarzył się być trzecią, nieszkodliwą opcją ot całkiem miłego spotkania przypadkiem. Spojrzał na zeszyt gdy ten na niego wskazał, po czym pokręcił głową, wracając do niego spojrzeniem.
- A, nie. Znaczy, tak jakby piszę, ale to w większości pojedyncze frazy czy coś. Próbuję napisać piosenkę. - Posłał mu krzywy, krótki uśmiech. - Ale na kartce wszystko brzmi jakoś sztampowo albo żenująco więc szukam w gównie złota.
Szczere, ale też nie należał do osób, które by miały migać się od trzeźwych osądów sytuacji. No, może pomijając niektóre kwestie. Ale w większości był dość szczery nawet sam ze sobą, czasem może nawet zbyt krytyczny. Często. Zazwyczaj.
Hufflepuff |
50% |
Klasa VI |
16 lat |
zamożny |
Homo |
Pióra: 44
Przekrzywił lekko głowę słuchając jego wyjaśnień. Mimo wszystko były ciekawsze, niż to, o co ostatecznie go podejrzewał.
- Pretensjonalnie... - dopowiedział cicho, bez zastanowienia.
Sam sporo czytał, a więc dopadał go czasami etap chęci stworzenia czegoś własnego. Właśnie tak to brzmiało. Pretensjonalnie. Dlatego nic nie wychodziło na światło dzienne i nigdy się nie zaangażował.
- Znaczy, nie wiem. Chyba to taki częsty problem - dodał zaraz nieco defensywnie. - Nie to żebym pisał. W sumie się nie znam.
On z kolei robił zdjęcia... Choć sądził, że nie zna się też na tym. Może kiedyś miało się to zmienić, ale póki co? Było mu dobrze z zatrzymywaniem tego zainteresowania wraz z jego efektami dla siebie. Ewentualnie czasem mógł podzielić się jakimiś zdjęciami z rodziną, ale to tyle.
Hufflepuff |
0% |
Klasa VII |
17 lat |
b. ubogi |
Homo |
Pióra: 184
Zawiesił na nim wzrok, nie rozumiejąc w pierwszej chwili do czego nawiązuje Elias - do tego jak moga brzmieć takie słowa, czy do jego ogólnego wydźwięku słów czy tonu czy...
- Słucham? - dopytał spokojnie, nieco unosząc brwi.
Elias zdawał się jednak nie być zachwyconym szczególnie jego odpowiedzią. Nie żeby czuł się z tym źle, skoro pytał to odpowiedź dostał i wcale nie było gwarancji, że mu się to spodoba. A jeśli określenie dotyczyło Bellamy'ego, wcale pretensjonalny się nie czuł, ot mówił jedynie o swoim hobby, a nawet się nie przechwalał. Acz skoro nie chciał o tym mówić... To nie.
- A co robisz? Skoro nie piszesz. - Zapytał, przyglądając mu się. W sumie często czyjesz hobby mówią wiele o człowieku i może wyjasniłoby to wiele ze sposoby wyrażania się Eliasa? Poza tym był zwyczajnie ciekawy.
Hufflepuff |
50% |
Klasa VI |
16 lat |
zamożny |
Homo |
Pióra: 44
Zawahał się chwilę przed odpowiedzią, czując, że może zabrzmiał nieprzyjemnie. Nie mówił o Bellamym! Przecież nawet go nie znał. A na tyle, ile udało im się porozmawiać, nie sądził, aby był pretensjonalny.
- Eee... Czasem... Jak coś zapisze się na kartce, bez kontekstu, albo w twoim przypadku pewnie też bez muzyki... Czasem to brzmi pretensjonalnie - wyjaśnił pozornie beznamiętnie, choć sama konstrukcja tego zdania zdradzała pewien stłumiony popłoch.
Nie chciał, by zrozumiał go źle, a zdaje się, że większość ludzi miała do tego tendencję... Z tym, że jedynym wspólnym czynnikiem, jaki się zgadzał, był on. To on był problemem. Ale tym razem chyba nie było tak źle?
- Zdjęcia. Rzadko.
Wcale nie rzadko. Nie wiedział, czemu to powiedział.
- Raczej jestem z tych, co czytają, nie piszą, po prostu - dodał żeby zwrócić większą uwagę na jego bierność, niż faktyczne aktywne zaangażowanie w coś.
Dobrze, może wspominał niektórym, że robi zdjęcia... To znaczy, jeśli o to pytali, podobnie jak teraz Bellamy, ale nie chciał robić z tego czegoś wielkiego. Wiedział - a raczej sądził - że jego zdjęcia nie są najlepsze. Nie było o czym gadać.
Hufflepuff |
0% |
Klasa VII |
17 lat |
b. ubogi |
Homo |
Pióra: 184
W zasadzie ostatecznie wyjaśnienie było bardzo dobre i Bellamy faktycznie odebrał je tak, jak powinien był odebrać. Skinął głową w geście zrozumienia, wydając z siebie ciche "ah", po czym pokiwał głową krótko, zerkając na pojedyncze zdania i frazy w zeszycie. Może faktycznie tak to brzmiało...
- To też jest w porządku. - Skomentował, wracając wzrokiem do rozmówcy. Nie każdy musiał wszystko aktywnie tworzyć, za dużo byłoby twórców i za mało odbiorców. Aczkolwiek, przy tym aż podejrzanie dobrze mu się rozmawiało przez równie podejrzanie długi czas, aczkolwiek faktycznie dobrze ocenił chłopaka - nie był agresywny ani rąbnięty, wręcz wydawał się w porządku. Coś takiego.
- Zdjęcia ruchome czy zwykłe? Ruchome bardzo mi się podobają. - Nie chciał nawet jakoś na siłę ciągnąć go za język, po prostu był ciekawy. W zasadzie Elias mógł mu wprost powiedzieć, że ma spierdalać, bo to nie jego interes, i w zupełności by przyjął to i nie miał żadnego wyrzutu. Jak nie to nie, a ostre słowa go wcale nie ruszały. - Ale to jak się umie, ja akurat nie ogarniam nawet zwykłych.
Hufflepuff |
50% |
Klasa VI |
16 lat |
zamożny |
Homo |
Pióra: 44
Właściwie nie spodziewał się tego pytania. Chyba zwykle wszyscy zakładali, że chodzi o ruchome fotografie... Czemu miałoby nie? Te były wszechobecne w świecie magicznym. Inna sprawa, że Elías miał trochę odmienne preferencje. Zdecydowanie wolał nieruchome zdjęcia, sądząc, że jest w nich coś wyjątkowego. Że uchwycenie tej chwili w postaci jednego kadru mówi czasem dużo więcej, niż poruszające się elementy na zdjęciach, czasem przekłamujące rzeczywistość. Mugolskie aparaty pozwalały na pokazanie prawdy. Ale nie sądził, by wiele osób to zrozumiało, a Bellamy wyraził się jasno, co woli.
- Właściwie oba - odparł na dłuższy moment zawieszając wzrok na chłopaku.
Bił się tutaj z myślami, czy warto właściwie mówić więcej... Ale Bellamy sam pytał, a jego tak rzadko ktoś o coś pytał. Cóż, sam skutecznie odstraszał potencjalnych rozmówców, ale nie o to teraz chodziło.
- Z tym, że... Raczej zaczynałem od ruchomych, a potem przeszedłem do tych zwykłych. I chyba na ten moment bardziej mi się podobają.
Zamilkł na moment odwracając wzrok.
Zwykle nie miał nic do powiedzenia. Teraz miał dużo! I Bellamy go słuchał. Chyba nawet chciał go słuchać. Ponownie po chwili zawahania wrócił do niego, by zmierzyć go oceniającym wzrokiem. Nie, nie wyglądał na zniechęconego...
- Znaczy, to też trochę jak z obrazami magicznymi, prawda? Same w sobie są czymś nowym i tylko imitują to, co miało być na nich przedstawione... Zwykle bardzo dobrze imitują, ale to wszystko sztuczne.
Hufflepuff |
0% |
Klasa VII |
17 lat |
b. ubogi |
Homo |
Pióra: 184
To nie tak, że nie lubił zwykłych! Raczej był do nich po prostu przyzwyczajony, a jako mugolak naturalnie, że bardziej fascynował się obrazem ruchomym na fotografii, tak jak i żyjącymi obrazami na przykład. Ale tak ostatecznie w zasadzie jeśli fotografia była dobra, mogła być i ruchoma i nie, nie miało to takiego wpływu. Chyba.
- Chyba tak. Znaczy, mnie bardziej ciekawią pewnie dlatego, że w ogóle o magii wiem od pierwszej klasy. Alwe to nie kwestia podobania, chyba właśnie po prostu ciekawości, że coś na papierze rusza się, a nie jest... No, ruchome.
Trzeba jednak było kiedyś się zebrać, bo chyba głupio byłoby godzinę tak tu w korytarzu kiblować? Sam by nie miał nic przeciwko, ale jakoś tak kiedy chłopak stał, czuł presję, że chciał już iść. I normalnie pewnie czekałby aż pójdzie, ale miło mu się rozmawiało, bardzo nawet, i nie chciał żeby za szybko się to kończyło. Bardzo rzadko udawało mu się z kimś sensownie dogadać, bo był dość specyficzny i niewiele osób dobrze odczytywało jego intencje. Może dlatego, że nawet jak się uśmiechał, było to podobno chłodne czy wymuszone. Nigdy, przenigdy nie wymuszał nawet pół uśmiechu, ale nie to żeby ktoś pytał.
- Ale nigdy nie zastanawiałem się który rodzaj zdjęcia zdradza więcej prawdy, raczej kojarzyło mi się, że ruchome, ale faktycznie nie wiem jak dokładnie działają.
Dlatego, żeby trochę dłużej mieć kolegę, zamknął notatnik i podnosząc szczurka, wstał z podłogi. Gryzoń położony na ramieniu wczepił się wygodnie, przyzwyczajony do noszenia w ten sposób, a Bell, otrzepując tyłek, powoli skierował się korytarzem, patrząc na Eliasa wyraźnie z oczekiwaniem, że pójdzie z nim.
- Czas chyba się zbierać, co? Chyba że chcesz jeszcze poszukać spokoju po korytarzach. - Bo nie będzie go zmuszał... Choć przykro jakby jednak poszedł w swoją stronę.
Hufflepuff |
50% |
Klasa VI |
16 lat |
zamożny |
Homo |
Pióra: 44
Początkowo skinął jedynie głową, przyjmując do wiadomości jego wyjaśnienia. Nie znali się na tyle, by Elías mógł wiedzieć, że Bellamy wychował się w niemagicznej rodzinie. To właściwie nie zmieniało nic, poza oczywiście zrozumieniem obecnych upodobań. Co prawda, zdaje się, że wiele osób z rodzin magicznych również preferowało te ruchome obrazy, czy zdjęcia, tylko dlatego, że ich zdaniem oferowały coś więcej... Jakoś wyjaśnienie drugiego Puchona, mimo że było bardzo podobne, bardziej do niego przemawiało.
- Chyba w sumie tak to działa, że to co nowe, jest bardziej interesujące... - odparł cicho, nie wnosząc nic do konwersacji, choć w jego głowie wyraźnie działo się nieco więcej, co bezwiednie zakomunikował marszcząc lekko brwi.
Na przykład szkoła ogólnie... Szkoła była dla nich wszystkich czymś nowym w wieku jedenastu lat. W dodatku wszyscy uważali to za coś ekscytującego! W końcu to Hogwart. Ale jemu się nie podobało. Dla niego nowe otoczenie pełne obcych, głośnych ludzi było przytłaczające.
- Chociaż nie zawsze - dopowiedział więc po kilkusekundowej przerwie, kiedy to wlepił wzrok gdzieś w okolicy stóp Bellamy'ego, który w międzyczasie postanowił wstać.
Dopiero teraz podniósł na niego wzrok, tylko na moment zatrzymując go na otrzepywanym właśnie tyłku, mimo braku większych przemyśleń na jego temat.
- Ee... Nie, chyba jest późno.
Nie to, żeby był typem osoby, która od razu po ciszy nocnej leci do łóżka, ale spędzenie nocy na obcych korytarzach w lochach brzmiało okropnie. I to nie tylko dlatego, że czuł coraz bardziej doskwierające zimno.
Ustąpił o krok na bok, licząc że Bellamy pójdzie przodem i wyprowadzi ich z tego labiryntu.
Hufflepuff |
0% |
Klasa VII |
17 lat |
b. ubogi |
Homo |
Pióra: 184
Pokiwał głową w geście zgody na owe stwierdzenie. Nie jemu oceniać czy to zamykało rozmowę czy nie, w zasadzie on się czuł dobrze i komfortowo z jej tokiem i nie doszukiwałby się wad tej rozmowy. Wzruszył za to tylko ramieniem lekko na dalsze stwierdzenie, bo w zasadzie też się z nim zgadzał. Ostatecznie jednak nie miał nic do powiedzenia na ten temat i wolał go przemilczeć niż mówić cokolwiek. Z reguły nie mówił jeśli nie czuł potrzeby, a taka rzadko się pojawiała.
- Okej. Wydaje mi się, że to w tę stronę, jeśli mam dobre pojęcie naszego położenia. Ale z reguły raczej łatwo się tu odnaleźć, to trochę jak to powiedzenie, że wszystkie drogi prowadzą do Rzymu. Tu też trochę tak jest, mam wrażenie, że ostatecznie i tak wyjdziesz przy dormitoriach.
Albo po prostu miał szokująco dobrą orientację w terenie, szczerze mówiąc ciężko było mu stwierdzić, bo nie miał porównania z nikim, kto z kolei miałby słabą. W jego oczach to było jakoś tak oczywiste gdzie mniej więcej iść, a potem to już się szło po znajomych punktach. Chyba każdy tak działał, na pamięć? Zatem poprowadził, najwyraźniej nie przejmując się, że oficjalnie to on jest tym, który się zgubił.
|