04-02-2021, 09:06 PM
Zander Rivers
Data urodzenia
15 września 2002
Dom i klasa w Hogwarcie
Ravenclaw, 7
Status krwi
0%
Status majątkowy
klasa średnia
Miejsce zamieszkania
Northampton
Orientacja
biseksualny
Wizerunek
Herman Tømmeraas
Freeform
Na świat przyszedłem bez komplikacji w jednym ze szpitali w Northampton, mieście, w którym mieszkają moi rodzice. Byłem zdrowy, byłem normalny, byłem kochany i prawdę powiedziawszy rozpieszczany, przynajmniej tak wynikało z opowieści mojej mamy. Miałem wszystko, czego mogłem zapragnąć. Nawet młodszą siostrę, która urodziła się dwa lata po mnie, dokładnie tego samego dnia, dzięki czemu razem mogliśmy wyprawiać przyjęcia urodzinowe.
Wydawać by się mogło, że wszystko zapowiadało się jak życie rodziny, która nie miała problemów, a jej zmartwienia miały miejsce jedynie na płaszczyźnie “zwyczajnej”. Nie było ekscesów w postaci powiązać z mafią, nikt też nie stracił ucha w krwawej bitwie z tygrysem. Nic. Zwyczajna czwórka mugoli (teraz już wiem, że właśnie tak mówi się na osoby niemagiczne), spędzająca normalnie czas.
Wszystko jednak się kończyło, wiedział to każdy.
Byłem normalnym dzieckiem, który kochany przez rodziców czasami broił. Wychodziłem z kolegami, chodziłem do przedszkola, w którym czasami było lepiej, czasami gorzej. Ale hej, byłem jedynie dzieckiem, prawda? Nie można było mi wmówić, że robiłem wszystko świadomie.
Wiele czasu spędzałem na podwórku, biegając ze swoim psem, którego dostałem by “nauczyć się odpowiedzialności za drugie stworzenie”. Znała nas niemal cała dzielnica, a ja potrafiłem powiedzieć, czyj samochód należy do kogo. To były dobre czasy.
Niespodziewanie wokół mnie zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Trudno jest to opisać, ale ja sam nie wiedziałem, co się dzieje. A to nagle coś się rozbiło, kiedy byłem wściekły, bo nie pozwolono mi obejrzeć ulubionej bajki, a to nagle coś wleciało w plecy chłopaka, który postanowił zrobić sobie ze mnie worek treningowy. Czułem się z tym dziwnie, zaczynając sobie wmawiać, że to magia. Ale przecież nie byłem żadnym superbohaterem, nie mogłem posiadać nadprzyrodzonych mocy.
Rodzice nie wiedzieli o wszystkim, jakoś nie wyobrażałem sobie, że podchodzę do nich i mówię “Ej, a wiecie, że dzisiaj kamyki zaczęły lecieć na stopy chłopaka, który chciał mnie uderzyć? Ale jazda”. Nigdy by nie uwierzyli. Dlatego milczałem.
Przyszedł jednak dzień swoich jedenastych urodzin, czyli mniej więcej czas, kiedy chodziłem do mugolskiej szkoły, w której musiałem wymyślać to lepsze wymówki na to, co się stało. W końcu czyjś piórnik nie przelatywał przez połowę sali bez powodu. Znaczy dla mnie tak to wyglądało, przywykłem.
Kiedy skończyłem ten odpowiedni wiek, pojawił się u nas dziwny człowiek. Nie znałem go ja, nie znali rodzice. Wtedy wspomniał coś o szkole, w której można czarować. Rodzice nie byli zachwyceni, ostatecznie brzmiało to dość absurdalnie, niczym w fantastycznym filmie.
Im więcej mówił, im więcej wyjaśniał, dając mi tym samym list, który upoważniał mnie do rozpoczęcia nauki w Hogwarcie, tym więcej sensu miało to wszystko co się dzieje. Dowiedziałem się, że jestem czarodziejem, podobnie, jak moja siostra czarownicą. Nasi rodzice nie mieli magicznych mocy, ale posiadała je ciocia, która czasami nad odwiedzała, a za którą tata nie przepadał twierdząc, że jest dziwna. Ja ją lubiłem bo była inna.
Ostatecznie puścili mnie. Wiedziałem, że z bólem serca, ale wyjaśniono im, że będzie tylko gorzej, jeśli nie zacznę rozumieć.
Hogwart był dla mnie niczym bajka. Tak wiele dziwnych rzeczy, które widziałem pierwszy raz w życiu. Wiedzieliście, że duchy mogą sobie tak o latać i jeszcze z wami rozmawiać? Nie mówiąc o portretach, z którymi zawsze ucinałem sobie krótką pogawędkę idąc do kolejnych klas, w których uczyłem się magicznych rzeczy. Wcześniej to istniało jedynie w książkach, a teraz? Teraz byłem tutaj ja.
Chciałem wiedzieć wszystko, ciekawy. Starałem się jak mogłem, żeby tylko dogonić wszystkich tych, którzy mieli z magią styczność od dziecka. To była moja osobista rywalizacja. Nauka zaklęć, które pokochałem, eliksirów, zielarstwa. Raz omal nie straciłem palca, bo tylko chyba ja nie wiedziałem, że nie powinienem go do rośliny wkładać. Szybko jednak przekonałem się, że fakt, iż jestem mugolakiem nie znaczy, że jestem gorszy. Przynajmniej ja tak to widziałem. Ostatecznie przez swoją ciężką pracę nie raz pokazałem, że mam wiedzę większą, niż rodowici czarodzieje. To było satysfakcjonujące, ale przysporzyło mi również wrogów, którym się to nie podobało.
Nic nie zapowiadało tragedii, która spotkała moją rodzinę. Pożar, w którym zginęła moja młodsza siostra. Pożar, o którym nie wiadomo, czy był wypadkiem, czy podpaleniem. Wiadomo tylko, że ucierpiała najbardziej niewinna osoba, jaką znałem.
To zmieniło niemal wszystko. Każdego kolejnego roku moi rodzice bali się puszczać mnie do szkoły, jakby w obawie, że stracą kolejne dziecko. Nie byli fanami magii, poniekąd ich rozumiałem. Ostatecznie, skoro istniała, czemu nie mogła uratować mojej siostry? Irracjonalne zrzucanie winy na coś, co nie miało z tym niczego wspólnego. A jednak sprawiło, że podchodziłem sceptycznie do zaklęć i do wszystkiego, co nie było normalne.
Z pomocą po raz kolejny przyszła mi ciocia, która już nie raz służyła mi radą, w każde wakacje pomagając mi bardziej oswoić się z magiczną społecznością. To ona pokazała mi wiele rzeczy, wyjaśniła, abym nie czuł się źle będąc “dziwny” w Hogwarcie. Chciała, abym nauczył się wszystkiego, co może się kiedyś przydać, kiedy być może ponownie trzeba będzie stawić czoła złu. Bym wiedział, jak obronić własną rodzinę.
➤ lubi zapach pomarańczy i świeżo skoszonej trawy
➤ nie jest zbyt wielkim fanem insektów wszelkiej maści
➤ najlepiej czuje się w towarzystwie ludzi, których zna, ale nie skreśla nikogo nowego już na wstępie
➤ uwielbia czytać książki o przeróżnej tematyce
➤ jest wielbicielem herbaty
➤ stara się być wzorowym uczniem, ale zdarza mu się pakować w kłopoty
➤ rysowanie nie jest jego mocną stroną. Twierdzi, że to stanowczo wykracza poza jego możliwości
➤ w przyszłości chciałby zostać Uzdrowicielem, co zaszczepiła w nim jego przyjaciółka
➤ ma czarnego kota imieniem Proper
➤ lubi grać na gitarze, ale nie ma mowy, aby miał śpiewać publicznie
➤ od niemal zawsze świat magiczny go fascynował, przez co chciał zgłębić wszystkie jego tajniki
➤ szkolna biblioteka jest jego ulubionym miejscem; ewentualnie błonia, po których lata z aparatem fotograficznym
➤ jego ulubionymi potrawami są te, które zawierają w sobie makaron
➤ nigdy nie był poważnie zakochany
➤ kocha podróżować, w przyszłości ma zamiar zwiedzić tak wiele miejsc, jak to tylko możliwe
➤ posiadacz niezłej kolekcji aparatów fotograficznych, które trzyma w kufrze pod łóżkiem
➤ ma uczulenie na truskawki, wystarczy niewielka styczność z nimi a zaraz wyskakuje mu wysypka, puchną mu usta, łapie problemy z oddychaniem i robi się czerwony na twarzy
➤ ma wyjątkowo mocną głowę do alkoholu, przez co ciężko go upić
➤ śpi w samych spodniach dresowych uważając, że koszulki go ograniczają
➤ ceni sobie szczerość i podoba mu się, jeśli ktoś potrafi postawić mu się w sposób inteligentny