Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Sala lekcyjna Rzadko używana, ze względu na niewielkie rozmiary, sala z której okien można dostrzec Zakazany Las. Bywała używana przez koła naukowe oraz do nauczania przedmiotów, które cieszyły się mniejszym zainteresowaniem.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
sobota, 17 października 2020 roku; godzina 17:30
Nawet tak krótki spacer z Aaronem był na swój sposób męczarnią. Nie czuł się swobodnie, gdy go obejmował i szczerze mówiąc nie chodziło tu tylko i wyłącznie o ewentualnych gapiów - w końcu objąć go ramieniem mógłby każdy! Tyle że z każdym innym pewnie czułby się swobodnie. Nie byłby spięty, nie czułby dziwnej presji i nie musiałby układać sobie w głowie, co właściwie miał powiedzieć, kiedy dotrą już na miejsce... Nie wspominając już o tym, że to Philip prowadził, ale nie do końca wiedział dokąd! Coś możliwie najbliżej, a więc najlepiej na parterze... Coś odosobnionego...
Zerknął na Aarona, kiedy ten zaczął mówić coś o masażu.
- Tak? Kto tak mówi? - zapytał, starając się nie zdradzać swojego narastającego stresu.
Jakby w ogóle był w tym jakikolwiek sens. Z jakiegoś powodu starszy Ślizgon znał i odczytywał go dużo lepiej, niż on jego.
Z kolei na kolejne słowa chłopaka, pyrgnął go łokciem w żebra. Wystarczająco mocno, by choć trochę zabolało. Jednak nawet nie tłumaczył swojego zachowania. Zamiast tego wkroczył zaraz do pierwszej lepszej sali i zamknął drzwi zaraz za Aaronem.
Następnie, wyślizgnął się szybko z jego objęcia, doskonale wiedząc, że jeśli tego nie zrobi, to nawet nie będzie rozmowa i ponownie mógł zostać z większą ilością pytań, niż odpowiedzi. Co więcej, wycofał się od razu o parę kroków, by wreszcie przysiąść na ławce w bezpiecznej odległości i otworzył usta, z których początkowo wydobyło się nic.
Po chwili zagestykulował... Trudno ocenić co. Wskazał na przestrzeń między nimi? Może na siebie i na Aarona po kilka razy?
- Dobra, to co to jest? - zadał pytanie, którego znaczenie, być może niesłusznie, wydało mu się bardzo oczywiste.
Slytherin |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 10
Nie ukrywał, iż był ciekaw jakie miejsce wybierze dla nich Leighton. Nie oczekiwał niczego spektakularnego; już dawno przekonał się, że chłopak nie był fanem przesadnego przepychu, który można było świadomie nazwać kiczem. Aaron w swojej kilkuletniej wędrówce po szkole przekonał się, że niestety i takowe miejsca w szkole się znajdowały. Człowiek trafiał na nie niespodziewanie, nie chcąc więcej wracać.
Szedł spokojnie obok chłopaka ani przez chwilę nie zastanawiając się nad tym czy powinien ściągnąć z niego ramię, którym go obejmował. Tak było mu wygodnie. Zresztą coś mówiło mu, że i persona krocząca przy nim nie miała nic przeciwko, nie chcąc jednak przyznać tego sama przed sobą. Zapewne gdyby tak usilnie wszystkiego się nie wypierał, Moon z wielu rzeczy dawno by zrezygnował.
-Potrzebujesz nazwisk, by powiększyć swoją listę wrogów? Niebezpieczny z ciebie osobnik, Leighton - zauważył, rozbawiony. Nie miał zamiaru zdradzać mu wszystkiego. Te nazwiska nie miały najmniejszego znaczenia, przynajmniej dla Aarona, który prawdę powiedziawszy większości nawet nie pamiętał.
Skrzywił się mimowolnie, kiedy uderzył go w żebra.
-Agresywnie. Nie tego się spodziewałem po tym wszystkim, chociaż jeśli takie gry wstępne preferujesz, dostosuję się - powiedział, świadomie rzucając mu podobnymi tekstami. Niekiedy je rozumiał, niekiedy zdawał się nie wiedzieć o co chodzi. Jak to w ogóle było możliwe?
-Mało romantyczne - zauważył, kiedy drzwi pomieszczenia się za nim zamknęły.
Pozwolił Philipowi się oddalić, samemu opierając się o framugę drzwi. Zmierzył chłopaka spojrzeniem. Jeszcze trochę a zapewne zawału dostanie ze stresu.
-Leighton, aż tak bardzo stresuje cię moje obecność? Zaznaczam, że nie jestem dobry w reanimacji. Chociaż usta usta wychodzi mi całkiem sprawnie - skomentował, wodząc wzrokiem po sali. Jakaś taka zakurzona
-To, panie prefekcie, jest stara sala lekcyjna. Nie wiesz dokąd nas przyprowadziłeś?
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Prychnął, nie chcąc wychodzić na zazdrosnego... Nawet jeśli trochę był.
- Albo może żeby ustalić, że to jacyś idioci, którzy gówno wiedzą? - rzucił pozornie bez większych emocji... Jakby sama treść jego wypowiedzi ich nie zdradzała.
Philip oczywiście nie odważyłby się wkroczyć teraz do żadnej z tych dziwnych zamkowych sal... Nie do tej pełnej kwiatów, ani lampionów, ani poduch - nic takiego. Właściwie intencjonalnie wybrał coś nad wyraz neutralnego, wręcz nudnego. I rzadko uczęszczanego, żeby przypadkiem faktycznie nikt im nie przeszkadzał. Dlatego trafili tutaj. Do niewielkiej, nudnej, nieco zakurzonej sali. Tak było najlepiej. Alternatywą mógłby być schowek na miotły, ale chyba dużo mniejsza przestrzeń również działałaby na kreatywność Aarona.
Udał że nie słyszał wzmianki o braku romantyczności. Z kolei chwilę później, tekst o reanimacji doczekał się jedynie uniesionego środkowego palca w odpowiedzi. Właściwie nie wiedział, czemu to zrobił. Chciał żeby coś między nimi wyszło. Chciał, żeby było milej... Wiele chciał, ale miał też dużo więcej obaw i pewne reakcje wychodziły automatycznie.
Szybko opuścił rękę i zajął się sprawami ważniejszymi, podpierając się rękoma po bokach i ściskając dłońmi krawędź ławki.
- Wiesz o co mi chodzi! - odkrzyknął mu na wpół błagalnie, co było już pewną nowością, choć irytacja był w nim równie wyraźna.
Naprawdę nie chciał mu tego tłumaczyć. Skrzywił się lekko, patrząc w stronę okna bez większego powodu - tylko dlatego, by przez chwilę nie patrzeć na Aarona.
Westchnął cicho, marszcząc brwi i ponownie patrząc ku Ślizgonowi, mimo wszystko tak, jakby skupienie na nim wzroku sprawiało mu niesamowitą trudność. Właściwie bardziej błądził wzrokiem po jego sylwetce, niż patrzył wprost na niego.
- Co... Znaczy, jak... - przerwał mówienie, żeby przewrócić oczami na własną niezdolność do wysłowienia się. - W sensie, na czym stoimy?
Zamachał nerwowo nogami, jednak szybko jeszcze wtrącił się, nim Aaron mógłby odpowiedzieć.
- Znaczy-... Kurwa, nie dosłownie! Ale wiesz o tym. Po prostu, nie wiem, raz nie bądź chujem, co? Raz.
Z pewnością nie tak planował sobie wcześniej tę rozmowę w myślach. Mógł być jedynie dumny, że w ogóle do niej doszło.
Slytherin |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 10
-Gdybym cię nie znał to uznałbym, że jesteś zazdrosny, Leighton. Dość schlebiające, nie powiem. Muszę cię jednak rozczarować - nie znam nazwisk. Ostatecznie tamte osoby nic dla mnie nie znaczyły - odpowiedział, patrząc na chłopaka. Do twarzy było mu z zazdrością, której wcale nie chciał okazywać. Mile łechtało ego Aarona, które sięgało znacznie ponad miarę. Przez myśl przemknęło mu, by sprzedać mu jakieś nazwisko i obserwować, co takiego postanowi zrobić prefekt swojej potencjalnej ofierze. Był pewien, że niebywale dobrze by się przy tym bawił, utwierdzając się w przekonaniu, że młodszy chłopak potrafi pokazać pazury i zawalczyć, jeśli tylko trzeba.
Lekko się uśmiechnął widząc gest drugiego Ślizgona. Urocze. Słowne oraz manualne zaczepki były podstawą ich relacji, o której zapewne Moon nie myślał z taką intensywnością, z jaką myślał młodszy rozmówca. On wyszedł z założenia, że ta relacja już istniała, chociaż daleko było jej do zdrowej. Problem polegał niemniej na tym, że z Moonem nie można było liczyć na standardowe, pełne ckliwości związki, ponieważ on sam o związkach wiedział niewiele.
-Pamiętaj Philip, że nie siedzę ci w umyśle. Wyrażaj się bardziej precyzyjnie, a nie funduj mi ogólnikowe stwierdzenia, które mogą odnosić się niemal do wszystkiego - odpowiedział, tym razem dziwnie poważnie. Nawet on potrafił. Koniec końców prefekt ściągnął ich tutaj w jakimś konkretnym celu i z pewnością nie chodziło o zagwozdki.
Stał, nie poruszając się. Zachowywał dystans, chociaż korciło go, by znacznie go zmniejszyć. Obawiał się jednak, że gdyby tylko do tego doszło, serce Leightona by eksplodowało ze stresu i innych emocji, którymi aż emanował.
Po chwili odepchnął się lekko od framugi, podchodząc do chłopaka. Stanął naprzeciwko niego, łamiąc wszelkie nieme zasady.
-A opłaci mi się, gdy przestanę nim być? Nie to ci się we mnie najbardziej podoba? To, że właśnie nim jestem? - spytał cicho, uważnie lustrując jego twarz. - Powiedziałem ci, żebyś wyrażał się wprost - dodał, ujmując jego podbródek, by mieć pewność, że będzie patrzył na niego. - Co tak usilnie próbujesz mi przekazać, Philip?
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Akurat w tym momencie popatrzył na niego z niedowierzaniem. Powiedział, że nie zna nazwisk, zupełnie jakby to miało brzmieć lepiej! Nie tylko nie brzmiało, ale Philip nawet mu nie wierzył. Nie chciał za to brnąć w ten temat na wypadek, gdyby jednak w jakiś sposób zdradził tutaj swoją zazdrość. Tak, miał jeszcze jakiś ledwie tlący się płomyczek nadziei, że jednak nie było to tak oczywiste w oczach Aarona. I tylko to pozwalało mu nie umrzeć tu z zażenowania.
Zaraz otworzył usta, by powiedzieć, że owszem, siedzi mu w umyśle i to zdecydowanie zbyt natarczywie, jednak ostatecznie zrezygnował i równie szybko zacisnął wargi z powrotem krzywiąc się przy tym. Nie będzie mu bardziej schlebiał, zwłaszcza kiedy nie chciał ani trochę współpracować!
W kolejnej reakcji z kolei miał ochotę mu nawtykać i odpowiedzieć złośliwością, jednak jego poważny ton sprawił, że szybko przemyślał sprawę i uznał, że może mu się to wcale nie opłacić.
- Doskonale wiesz, do czego się nie odnoszą. Na przykład do tego gdzie w tej chwili jesteśmy... - odparł dosyć ponuro, starając się jasno wskazać, że to jednak przez niego komunikacja ewidentnie leżała.
Wyprostował się, widząc, że chłopak zaczął się do niego zbliżać - jakby był nadal w gotowości, tylko nie wiedział jeszcze do czego.
Słuchał go uważnie, jeszcze przez chwilę uciekając wzrokiem, jednak zaraz stracił tę opcję, a jego dłoń jakoś automatycznie powędrowała na jego pierś. Chciał jedynie powstrzymać go przed dalszym zbliżaniem się. Szybko jednak uznał, że to wcale nie gest, który chciał wykonać i opuścił rękę, by zaraz chwycić drugą jego nadgarstek... Tak na wypadek, gdyby jednak chciał zaraz odciągnąć jego rękę od siebie.
- Kim... Znaczy, kto... Kurwa.
Nie, nie potrafił zadać pytania w ten sposób.
Wreszcie opuścił rękę, zsuwając się z ławki i odsunął się o krok w bok, na nowo budując pewien dystans pomiędzy sobą a Aaronem - z pewnością mniejszy niż przed chwilą, ale ten dodatkowy krok odległości dodawał mu jakieś minimum pewności siebie. Wystarczająco, by wykrztusić pytanie, na które spodziewał się jedynie dwóch opcji. Aaron miał albo go wyśmiać, albo odbić piłeczkę, odpowiadając pytaniem.
Wziął głębszy wdech.
- Dobra, chuj, to kim właściwie dla siebie jesteśmy, co? - wypalił na jednym tchu, prawdopodobnie tak szybko, że potrzebna była dodatkowa chwila skupienia, by nadążyć, co właściwie oznaczał ten dziwny zlepek słów wypowiedziany stanowczo za szybko.
Ale miał to z głowy. Teraz nie będzie udawał, że nie wie, o co pytał, prawda?
Slytherin |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 10
Stojąc w sali, spoglądając na Philipa, który wyglądał tak, jakby sam do końca nie wiedział, czy powinien tutaj siedzieć, Aaron domyślał się, że to będzie jedna z tych rozmów, których zazwyczaj nie prowadził, głównie dlatego, że nie musiał. Większość jego znajomości była na jeden dzień, ewentualnie na noc; nic szczególnego. Dopiero Philip sprawił, że zainteresował się kimś na znacznie dłużej, nie nudząc się po jednej rozmowie. Ba, bywały momenty, kiedy to właśnie Moon był w pewien sposób natarczywy, zmuszając młodszego kolegę do swojego towarzystwa. Był niemal pewien, że Leightonowi to nie przeszkadzało, niezależnie od tego, co próbowało pokazać jego ciało.
Ta wiedza nie świadczyła jednak o tym, iż starszy chłopak miał zamiar ułatwiać coś koledze. Chciał usłyszeć wszystko o co pytał. Zwykłe pytania, na które miał odpowiedzieć w zwykły sposób. Bez zawirować, bez zagmatwania, bez jakichś dziwnych zagadek. Przynajmniej ze strony prefekta, ponieważ akurat z Aaronem nic nie było wiadomo.
Uśmiechnął się lekko słysząc jego słowa. Brzmiał jak typowy on. Trochę sarkastyczny, trochę zagubiony, jakby toczył wewnętrzną walkę z samym sobą.
Nie umknęło jego uwadze, że powolne zbliżanie się do ławki, na której siedział, nie było mu na rękę. Dystans malał i ostatecznie znalazł się naprzeciwko swojego rozmówcy chcąc w ten sposób rozproszyć go jeszcze bardziej.
Patrzył na niego uważnie dając mu do zrozumienia, że to, co zaczynał mówić, nadal nie było do końca składne.
Nie powstrzymał go, kiedy ten wstał odsuwając się od niego nieznacznie. Wystarczyło wyciągnąć rękę, by go do siebie przyciągnąć, ale ten jeden raz darował sobie takie zagrywki. Philip już teraz był wyjątkowo niepewny.
Lekko zmarszczył brwi, wpatrując się w niego ciemnymi tęczówkami. Chwilę zajęło mu rozgryzienie o co pytał.
-A kim chcesz, żebyśmy byli, Leighton? Nie mów, że to odpowiadania pytaniem na pytanie, bo owszem. Ale całkiem istotne - stwierdził. Jeśli liczył na jakieś ckliwe wyznania uczuć, Aaron nie był do tego odpowiednią osobą. - Byłbyś w stanie nazywać mnie swoim? I co najważniejsze… czy uważasz, że mogę być twój?
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Aaron często go zaskakiwał, ale powoli stawał się nieco bardziej przewidywalny. Prawdopodobnie Philip nauczył się już rozpoznawać pewne schematy w jego zachowaniu, przez co, gdy tylko usłyszał początek jego odpowiedzi, westchnął ostentacyjnie przewracając oczami i splatając ręce na piersi, jakby był na niego automatycznie obrażony.
- Tak, odpowiadasz pytaniem na pytanie, ale to całkiem wkurwiające - sparafrazował, przedrzeźniając tym samym jego ton.
Zaraz jednak ponownie opuścił ręce i wysłuchał, co chłopak miał do powiedzenia do końca. Ta część również nie do końca mu się spoodobała.
- Swoim czym-... Kim?
Dobrze, domyślał się, o co chodzi, ale było to tak mało precyzyjne! A właśnie. Zatrzymał się na tej myśli na chwilę dłużej i postanowił zaatakować znajomą Aaronowi bronią. Zacisnął mocniej usta, mierząc go przez moment wzrokiem. Nie był ani trochę mniej zestresowany, ale jego bojowy nastrój najwyraźniej wzrósł wraz ze stresem.
- No bo nie siedzę ci w umyśle? Albo może wyrażaj się wprost? - przedrzeźnił go raz jeszcze, dla odmiany wyrzucając ręce na boki i patrząc na niego z pewną determinacją.
To oczywiście też trochę go kosztowało i nie mógł utrzymać na nim wzroku dłużej, niż parę sekund.
Slytherin |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 10
Nie był mistrzem w prowadzeniu takich rozmów. Wiązały się z powiedzeniem czegoś, czego człowiek wcale nie chciał mówić, a najwidoczniej Philip oczekiwał przesadnej szczerości do granic możliwości. Moon nadal czerpał dziwną przyjemność z faktu, iż młodszy kolega za wszelką cenę chciał się dowiedzieć, co takiego jest między nimi, niemniej nie był w stu procentach pewien, czy faktycznie powinien odpowiadać, sam do końca nie wiedząc. Znał siebie, wiedział, że okazywane zainteresowanie drugiej stronie w niemal każdym przypadku kończyło się w którymś momencie bez słowa wyjaśnienia. Był dupkiem, nie wstydził się tego. Ludzie go nudzili po czasie, chociaż sam Leighton w zaskakujący sposób potrafił utrzymać zainteresowanie jego osobą, jakby wiedział, co kręci starszego Ślizgona.
-Odnoszę wrażenie, że całkiem sporo rzeczy cię we mnie wkurwia, Leighton. Czemu w takim razie chcesz prowadzić tę rozmowę? - spytał z zainteresowaniem, lustrując go uważnie. Póki co nie ruszał się z miejsca. Nie zmniejszał dystansu, nie narzucał się. Dał mu swobodę, chociaż na chwilę. - Czemu usilnie chcesz dowiedzieć się tego wszystkiego, skoro wychodzi na to, że moje wady przewyższają zalety? - rzucił ponownie. Był zwyczajnie ciekawy co tak naprawdę mu się w nim podoba. Bo fakt, że wiele, tego był pewien.
-Powiedziałem ci już kiedyś, że jesteś interesujący, a to znaczy, że już od jakiegoś czasu jesteś mój - rzucił, zerkając na niego. Ach, jaka szkoda, że prefekt nadal miał problemy z utrzymaniem kontaktu wzrokowego.
Zaraz jednak uśmiechnął się lekko na kolejne słowa Philipa. Rozbrykał się. Kiedyś nie był tak śmiały, a teraz walczył ze wszystkich sił.
-Uroczy jesteś, doprawdy. Trochę to melodramatyczne, ale niech będzie - powiedział, stając ponownie na przeciwko chłopaka. Zerknął na niego z góry, bo będąc wyższym miał ten przywilej.
Ujął go za podbródek i nie pozwalając by ten zdążył zareagować jak wcześniej, nachylił się, by go pocałować, rozkoszując się smakiem ust młodszego Ślizgona. Może dzięki temu chociaż na chwilę przestanie gadać.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Philip za to chciał wiedzieć cokolwiek i był zdeterminowany, aby dowiedzieć się... No właśnie, czegokolwiek. Nie miał pojęcia, czym właściwie była jego relacja z Aaronem, do czego dążyła, czego dokładnie chciał. A przynajmniej wtedy, gdy sądził, że coś wiedział, ten wszystkiemu zaprzeczał, sprawiając, że Philip miał tylko więcej pytań.
Ponownie skrzywił się, patrząc na drugiego Ślizgona i zastanawiając się nad odpowiedzią, która brzmiałaby dobrze. Problem w tym, że takiej absolutnie nie znalazł w swoim repertuarze, a gdy milczenie stało się zbyt uciążliwe, musiał zacząć mówić cokolwiek.
- Bo może nie przewyższają, tylko jak już są... Są cholernie wkurwiające? Znaczy... Nawet... Kurwa... - wzniósł wzrok na sufit z głębokim westchnieniem, jakby szukał pomocy na sklepieniu. Nie znalazł. - No bo to wkurwiające, że nie da się ciebie zrozumieć. Znaczy, czego w ogóle chcesz? Po co? Dlaczego? I mówisz, że niby wcale się ze mnie nie nabijasz, nie? Ale zajebiście się bawisz, kiedy... No i ze wszystkimi dookoła, nie? A potem zaczynasz, z tym swoim, że niby jestem zazdrosny i mogę sobie mówić, że nie i że spierdalaj... I to jest takie zajebiste, tak? I w ogóle czym ja niby mam być w tym wszystkim, bo to brzmi jakby było chujowe, ale dla mnie? Tylko, że ty potem z tym swoim, że nie i to ja nie mam racji i to ja nie rozumiem... I co, że jestem idiotą? Spierdalaj, to ty robisz-... I robisz to celowo, a potem, kurwa, niby jest miło, a przynajmniej tak jakbyś się starał, żeby było... I ignorujesz mnie przez, kurwa, nie wiem, długo i niby wyjebane, zajebiście, ale jak coś się dzieje, to się wtrącasz w jakieś w ogóle nieswoje sprawy, bo ty jesteś taki super i niby chcesz kogoś bronić, co z tego, że sam oberwałeś... A potem, że tak, jasne, ignorujesz mnie, bo ja tego chcę, ale jak totalnie normalnie chcę odpocząć w Pokoju Wspólnym, to przyłazisz, i siedzisz, i gapisz się, i nie wiem na chuj czekasz. I...
W końcu się zaciął, dysząc lekko po całym tym wylewie emocji. Właściwie mógłby mówić dużo dłużej i pewnie tak samo nieskładnie, jak dotychczas, ale dotarł do momentu, kiedy sam się zagubił i szczerze nie wiedział, czy to ma sens oraz co tu robił.
- I co to, kurwa, znaczy? - krzyknął z wyraźną frustracją, kiedy Aaron po raz kolejny nazwał go swoim.
Na szczęście - choć Philip pewnie wcale by tak tego nie nazwał - chłopak zaraz dobitnie przerwał Philipowi kolejny drobny monolog, który już kształtował się w jego głowie, pocałunkiem. Miał opieprzyć go za słowo uroczy oraz melodramatyczne. Był gotów wytknąć mu dużo więcej, ale zamiast tego poczuł, jak na sekundę nogi lekko się pod nim ugięły, a jemu samemu, łzy napłynęły do oczu, kiedy odwzajemniał delikatnie pocałunek.
I już wiedział, że jest źle. Było bardzo źle. Teraz jeszcze bardziej nie chciał patrzeć Aaronowi w oczy. Wiedziałby. Wiedziałby od razu. To zdecydowanie oznaka słabości i wyśmiałby go. Co gorsza, nie miał nawet drogi ucieczki. Mógł zrobić tylko jedno.
Tuż po krótkim pocałunku, który w końcu sam przerwał, złapał Aarona za nadgarstek, żeby opuścić jego rękę i oparł czoło o jego pierś, wzdychając głęboko. Plan był prosty. Mieli tak stać, dopóki jakimś cudem nie ogarnie się wewnętrznie, ale emocje, które teraz czuł były czymś zbyt dużym i nowym, aby było to proste do osiągnięcia.
Slytherin |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 10
Po raz pierwszy był świadkiem, kiedy z ust młodszego chłopaka wylało się jednocześnie tak wiele słów. W innym przypadku i w przypadku każdej innej osoby Moon machnąłby na to ręką uznając, że jego uszy nie są gotowe na tak intensywne bombardowanie zdaniami. Odszedłby bez słowa, pozostawiając drugą stronę samą z tym wszystkim.
Ale Philip nie był każdym innym. Był sobą i to działało na jego korzyść. Miał uwagę Aarona, który spoglądał na niego intensywnie słuchając wszystkiego, co ma do powiedzenia, ani razu mu nie przerywając. Trochę go to męczyło, mimo wszystko. Może dlatego, że owiewało szczerością do prawdy przesadną i wiązało się z emocjami, a w tych Ślizgon z pewnością mistrzem nie był.
Uśmiechnął się lekko, kiedy prefekt się plątał w tym, co mówi. Chciał powiedzieć tak wiele i robił to tak szybko, jakby obawiał się, że coś pominie. Wiele go kosztowało by nic mu nie umknęło, brawo za wytrwałość.
-Naprawdę jeszcze się nie zorientowałeś Leighton? Czego chcę? Kogo chcę - powiedział z naciskiem na ostatnie wyrażenie. Czy to nie było oczywiste? Już dawno dał mu do zrozumienia, że jest zainteresowany młodszym kolegą. Był jego obiektem. Nie mógł obiecać na jak długo, ale póki co odpowiadało mu to. - Niemal zawsze mnie kontrujesz i uznajesz, że się z ciebie nabijam, żartuję. Przyznam, twoje reakcje są interesujące, ale chociaż raz pomyśl, czy komukolwiek poświęcam tyle uwagi. I nie mów, że nie wiesz, bo obaj wiemy, że sporo czasu poświęciłeś na obserwacji mnie - stwierdził lekko. Nie musiał mówić szybko, nie gubił się w tym tak, jak gubił się Philip. On wiedział doskonale, co chce powiedzieć. Przynajmniej po części, bo jeśli ten liczył na jakąś obietnicę, Aaron nie mógł jej złożyć.
-Doprawdy jesteś niereformowalny. Mój znaczy mój, tak po prostu - przyznał, patrząc na niego tuż przed tym, jak go pocałował. Nigdy nie był zbyt wielkim fanem słów chyba, że miał kogoś zgasić, a to zdarzało mu się nader często.
W sali nastała błoga cisza, której Moon potrzebował. Jego usta skutecznie zamknęły te należące do Leightona. Te same, które aż rwały się by ponownie wyrzucić z siebie słowa. Było ich za dużo.
Poczuł satysfakcję, kiedy ten odwzajemnił pocałunek. Nie takiego obrotu sprawy spodziewał się idąc tutaj. Szczerość, jasne, ale tej było aktualnie wiele, przynajmniej po jednej ze stron.
Nie oponował, kiedy ten przerwał ich chwilę, opierając się o jego tors. Patrzył na czubek jego głowy. Specjalnie zasłaniał twarz.
Moon nie radził sobie z takimi sytuacjami tak, jak powinien. Nie należał do tych osób, którzy emocje okazują zawsze i wszędzie. Był raczej chłodny i zdystansowany.
Mimo tego objął chłopaka, przytulając do siebie.
-Pytanie, Leighton, czy ty jesteś na cokolwiek gotowy - rzucił, po chwili lekko się od niego odsuwając. Tylko po to, żeby unieść jego podbródek i skierował twarz na niego. Kciukiem otarł łzy, które spływały po policzku prefekta. Lustrował go przez chwilę ciemnymi tęczówkami.
-Gotowy na to, że być może nie będę ci w stanie dać tego, co mogłaby ci dać inna osoba - przyznał, zadziwiające szczerze. Bo taka była prawda. Aaron nie był normalny, nie tak jak powinien. Miał swoje demony, a zmierzenie się z nimi mogło Philipa wiele kosztować.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
To nie tak, że Philip kompletnie nie zdawał sobie sprawy z tego, czego Aaron chciał. Tak, zdążył się domyślić, że nieźle bawi się w jego towarzystwie - to nie było takie trudne, a on wcale nie był głupi! Bardziej chciał wiedzieć, co to oznaczało. Nigdy nie był nikim zainteresowany, aż w końcu trafił mu się ktoś... Tak niestandardowy. W dodatku w międzyczasie zdawał się interesować się też innymi. Może nieco mniej, niż kiedyś, ale przecież nie obserwował go też cały czas! Jedynie zwracał na niego uwagę, kiedy wchodził do tego samego pomieszczenia, albo trafili na siebie w losowej sytuacji. Może zdarzyło mu się też za nim podążyć, ale nadal pozostawało mnóstwo czasu, kiedy Aaron robił... Cokolwiek, o czym mógł nie wiedzieć.
Pokręcił głową, zaciskając na moment mocniej usta, choć początkowo znów nie wiedział, jak właściwie na to odpowiedzieć. Z pewnością nie chciał wybuchnąć tak, jak przed chwilą - mimo, że miał dwa, albo trzy razy więcej do powiedzenia.
- Dobra... - mruknął, wyraźnie zawiedziony. Nie brakiem wyznania - raczej tym, że wciąż nie dowiedział się niczego nowego i słowo mój nie tłumaczyło absolutnie niczego. - Ja i... Ja i kto jeszcze?
Prawie wycofał się z tego pytania. Wiedział, że brzmiało głupio. Że brzmiał na zazdrosnego i że właściwie było to żałosne i... Tak, w gruncie rzeczy czuł się żałosny. Przewrócił jeszcze oczami, by zakamuflować odwrócenie wzroku w przeciwnym kierunku.
Z kolei tuż po pocałunku, który był dla Philipa dużo ważniejszy, niż dotychczasowe przejawy jakiejkolwiek czułości, wcale nie chciał odklejać się od Aarona. Pomijając już, że czuł miły, charakterystyczny zapach oraz że czuł się w jego objęciach po prostu dobrze... Potrzebował chwili na ogarnięcie tego natłoku emocji związanego z wszystkimi wyznaniami ze swojej strony, z pocałunkiem, na który czekał tak długo.
Jednak nie mógł się przecież z nim szarpać. A przynajmniej nie byłoby to żadne wyjście. Co prawda uczepił się na moment ręką jego koszulki, ale nie na tyle mocno, by zaraz nie mógł się odsunąć i - co gorsza - spojrzeć prosto na niego.
Gdy tylko zaczął ocierać mu łzy, Philip pewnym ruchem odepchnął jego rękę, aby szybkim ruchem zająć się tym samemu, przecierając rękawem twarz. Teraz było już dobrze. Teraz musiał się trzymać. Wyraźnie udawał, że absolutnie nic się nie stało, a emocje wcale nie wzięły góry.
- Kurwa, no, dosłownie, kto tu jest melodramatyczny - mruknął i dopiero po chwili skrzywił się, bo dostrzegł pewną ironię. To on musiał ocierać łzy. - Znaczy, ty. Ty jesteś. Nawet nie mam pojęcia, co to znaczy. Co to niby, to coś, co mogłaby mi dać inna osoba? Na co niby jestem, czy nie jestem gotowy i czemu cię to obchodzi?
Aarona zdawało się nie obchodzić nic. Philip cały czas czuł się, jakby ten wysyłał mu sprzeczne sygnały, które w kółko musiał rozszyfrowywać. Zresztą z beznadziejnymi wynikami... Może dlatego nigdy wcześniej nie angażował się w podobne relacje.
Slytherin |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 10
To było poronione. To wszystko, co działo się w tej sali. Niby normalne, niby zwyczajne, ale nie dla Aarona i z pewnością nie dla samego Philipa, który dwoił się i troił byleby tylko powiedzieć wszystko to, co leżało mu na sercu. A leżało całkiem sporo i chociaż Moon chciał wysłuchać wszystkiego, musiał poważnie się skupić, by zrozumieć tak, jak oczekiwał tego prefekt. Miał pewne braki w relacjach międzyludzkich, nigdy nie siląc się na to, by je naprawi. Nie potrzebował tego uważając, że i tak nie znajdzie się nikt, kto jakkolwiek przykuje jego uwagę. A tu proszę, drobny chłopak, dość niski jak na swój wiek, zgarnął wszystko to, czym starszy Ślizgon mógł kogokolwiek obdarzyć. Na tyle, na ile potrafił to robić, bo chociaż początkowo plan zakładał jedynie chwilową zabawę, tak przerodziła się ona w coś zupełnie innego. Jawne zainteresowanie, którego nawet od siebie nie odpychał, a o którym wspomniał nie raz. Jak jeszcze miał to określić i uświadomić pewne rzeczy Leightonowi? Jeśli oczekiwał bezpośredniości, tu nie mógł jej szukać. Zwykle szczery, Moon nie wiedział nawet jak to ująć. Wyznania wydawały mu się takie nijakie i doprawdy melodramatyczne. I to niby on był tym skomplikowany! Jak w takim razie określić umysł młodszego Ślizgona?
Uśmiechnął się lekko. Philip był zazdrosny o relacje Aarona z innymi. Był i teraz okazywał to jeszcze bardziej.
-I nikt inny. Oczekujesz ode mnie, że padnę na kolana i wygłoszę przemowę niczym z serialu dla nastolatek? - spytał. Nie był tym typem. Nie walił ckliwymi mowami, nie sklejał romantycznych zdań, którymi miał zaimponować. Jeśli nie wystarczyło słowo mój, ciężko będzie dojść do jakiegokolwiek porozumienia.
Patrzył na niego uważnie, nie komentując jego łez. Po raz pierwszy nie pokusił się o komentarz, który w innych okolicznościach posłałby w stronę swojego rozmówcy. Darował sobie i prefekt powinien to docenić.
Nie odezwał się również, kiedy odtrącił jego dłoń, by samemu się wszystkim zająć. Patrzył nadal, z dziwną powagą, która nie pojawiała się za często na jego twarzy. Jakby analizował całe to zajście i wyciągał wnioski.
Kącik jego ust lekko drgnął, kiedy Philip okazał się być Philipem w pełnym siebie wydaniu. No tak, właśnie to podobało mu się najbardziej w tym liczącym metr pięćdziesiąt osobniku.
-Nie domyślasz się, czy na siłę próbujesz wyciągnąć ode mnie coś, czego być może nigdy nie usłyszysz? O tym właśnie mówię, Leighton. Nie możesz oczekiwać ode mnie rzeczy, których oczekujesz od pozostałych osób - zauważył, nie poruszając się ani trochę. Nie zbliżył się do niego, ani nie oddalił. - Nie padnę na kolana. Być może nawet nie obsypię cię kwiatami, ani czekoladkami, które normalnie wiążą się z tego typu relacjami. Nie będę taki, jak pozostali. Być może nawet zranię cię nie raz. Wytrzymasz to? - spytał, nadal poważnie.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Prychnął niemal od razu.
- Nie?
A było to akurat bardzo szczere nie. Chyba nie chciałby, aby ktokolwiek i to kiedykolwiek odwalał przed nim takie sceny. Jedyne na czym mu zależało, to pojęcie tej sytuacji.
- Po prostu... Kurwa, nie wiem, zazwyczaj latasz za paroma osobami na raz, nie?
Częstotliwość rzucania słowem kurwa najwyraźniej skalowała się wraz ze stresem Philipa i teoretycznie prawdopodobnie miała odwracać od niego uwagę - w praktyce musiało wyglądać to zupełnie odwrotnie.
Do tego wzruszył ramionami, jakby wcale nie obchodziła go aż tak cała sytuacja. Można bylo jednak wyczytać z tego ruchu, że nie wie, co jeszcze mógłby powiedzieć.
Za to ten jeden raz mógł być za coś szczerze wdzięczny Aaronowi - był to brak komentarzy odnośnie jego obecnego stanu. Zdaje się, że w gorszym go nie widział, mimo że zdarzało mu się płakać podczas okresu, kiedy starszy chlopak go ignorował - i to na jego własne życzenie, jak często podkreślał. Godził się, że to koniec. Starał się wmówić sobie, że wcale nic do niego nie czuł. Aż w końcu jakoś trafili tutaj.
Dalej jednak Aaron podejrzewał go chyba o jakiś podstęp, podczas gdy Philip zmarszczył brwi i patrzył na niego z coraz większym zmieszaniem. Naprawdę nie starał się wymuszać niczego.
Zaśmiał się cicho, nieco niezręcznie w całym tym zmieszaniu.
- A czego oczekuję od innych? Znaczy... Po chuj mi kwiaty, czy... Co? To że mi się... Że... Też jesteś może interesujący, znaczy... Dla mnie... Nie znaczy też, że jestem jakąś babą, ok?
Nigdy wcześniej nie podejrzewał sam siebie o zainteresowanie innym facetem... Ale jak już się to stało, z pewnością nie miał zamiaru odgrywać w tym... W tym roli panny.
Co innego ostatnia część wypowiedzi Aarona. Ta ponownie wprawiła go w pewne zakłopotanie.
- Znaczy, że mówisz mi teraz, że planujesz... Mnie zranić?
I w tym momencie jedyne o czym myślał, to że Aaron już właściwie to zrobił. Nieświadomie i liczył, że nie celowo, ale udało się. Mogło być w ogóle gorzej?
- Wiesz, spierdalaj, na pewno jestem w stanie wytrzymać więcej, niż myślisz - odparł pod wpływem tych myśli, popychając go lekko jedną ręką, jakby z wyrzutem.
Slytherin |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 10
-Zazwyczaj latam za paroma osobami na raz - powtórzył jego słowa. Było w nich sporo prawdy, przynajmniej do pewnego momentu, który Philip zdawał się przeoczyć. Nie przypominał sobie, by kręcił się z kimś po szkole. By kogoś zaczepiał. Owszem, nie odmawiał sobie przyjemności, jeśli już naszła go potrzeba, chociaż i to ostatnimi czasy zwyczajnie się skończyło. Nie był tak zainteresowany, jak był wcześniej, niezależnie od tego, kto składał mu jakiekolwiek propozycje. Interesowała go jedna osoba, która stała teraz naprzeciwko niego i zdawała się nadal wypierać wszystko, co mówił Moon. Niemal, jakby nie była w stanie uwierzyć, że wszystko to, co mówił starszy Ślizgon było prawdziwe. Czy Philip nie mógł pojąć, że ktoś był w stanie się nim zainteresować?
-Zdaje mi się, że w ostatnim czasie nikt, poza pewnym krasnalem, nie kręcił się wokół mnie, ani ja nie kręciłem się wokół kogoś jeszcze. Jestem dupkiem, Leighton. Wiedziałeś to od początku. Ale z całą pewnością jestem dupkiem prawdomównym - skomentował. Nie kłamał w tym, co teraz mówił. Ani w tym, co powiedział wcześniej. Niemniej jeśli Philip liczył, że będzie go w nieskończoność zapewniał, przeliczy się. Mówienie w kółko tego samego miało swoje granice.
Zaczynał być powoli zmęczony tym wszystkim. Nie miał najmniejszego zamiaru zostawiać teraz prefekta, chociaż gdyby okoliczności były inne, wyszedłby. Teraz wykazał się postawą, jakiej z pewnością młodszy Ślizgon się po nim nie spodziewał. Ba, sam Moon był pod wrażeniem, że stał tam wytrwale, słuchając wszystkiego, przy okazji wtrącając swoje trzy grosze. Może doroślał. A może zależało mu bardziej, niż chciał przyznać nawet sam przed sobą.
-Może interesujący? Użyłbym tu raczej słowa… bardzo - poprawił go. Tak, zdecydowanie nie nadawali się do romantycznych dramatów, bo romantyzmu było tu tyle ile czułości z udziałem kaktusa. - Nie powiedziałem, że jesteś babą. Obawiam się, że gdybyś nią był mogłoby nie dojść do tej rozmowy. Na ogół dziewczyny są raczej… nudne - zauważył. Czego nie można było powiedzieć o jego rozmówcy. Zapewnił go o tym po raz kolejny i po raz kolejny miało to do niego nie dotrzeć. Paradoks. Zazwyczaj to Aaron był tym opornym.
-Nie planuję cię zranić. Ale nie obiecam, że do tego nigdy nie dojdzie. Jestem raczej… destruktywny. Nie zauważyłeś? - spytał, wpatrując się w niego twardo. Pokazywał mu wszystkie strony tej znajomości i nie ukrywał, że istniały również te mało przyjemne. Był ciężki, jeśli chodzi o charakter. Był inny, jeśli chodzi o emocje. Może niektórych nawet nie potrafił okazywać. Chociaż fakt, że tu był, świadczył, że miał coś z człowieka.
-Nie nazwałem cię też słabym. Pytam tylko, czy jesteś na to gotowy. Na to wszystko, co może cię spotkać z mojej strony - powiedział, cofając się mimowolnie o krok, kiedy ten go popchnął. Jeśli miało mu być z tym lepiej, proszę bardzo. ten jeden raz to Leighton mógł rozdawać karty.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Chciał odpowiedzieć coś od razu, ale... Właściwie co takiego? Na moment zawiesił się tak z lekko uchylonymi wargami. No nie przyzna, że bardzo podobało mu się, co właśnie usłyszał. Faktycznie uwierzył, że Aaron go nie okłamuje i że co najmniej na ten moment był jedyną osobą, na której chłopak skupiał swoje zainteresowanie.
Zamknął usta, uznając, że właściwie nic mądrego nie ma tu do powiedzenia. A przynajmniej nie przychodziło mu do głowy nic, o co mógłby się pokłócić. Aż do chwili później. Nagle wiedział, czego się uczepić, skoro wszystko inne zdecydowanie mu się podobało!
- I możesz sobie na przykład darować tego krasnala? - w jego głosie może i wybrzmiewał wyrzut, ale brzmiał też dużo spokojniej i łagodniej.
Może i Philip był zupełnie inny, niż Aaron, ale to jedno mogli mieć wspólne - nie nadawali się do jakichkolwiek wyznań. Do tego stopnia, że gdy Ślizgon go poprawił, ten przewrócił oczami. Bardzo interesujący... I co z tego, że się zgadzało?
- Ja nie wiem - mruknął z wyraźnym brakiem zainteresowania tematem dziewczyn, aż do momentu, kiedy jednak postanowił delikatnie go podpuścić. Oczywiście spuszczając wzrok gdzieś na podłogę, bo nie potrafiłby inaczej rzucić komentarza, który nadchodził. - Znaczy, może powinienem się dowiedzieć.
Nie spodziewał się wiele, ale coś kazało mu spróbować. Ledwie zerknął ku Aaronowi po tych słowach, badając jego reakcję.
- Nie, nie zauważyłem - odparł dobitnie, jakby sytuacja tego jakkolwiek wymagała.
Nie nazwałby go akurat destruktywnym, choć z pewnością zdążył dostrzec jego wady... Tylko mimo wszystko, coś dalej go do niego ciągnęło. Coś wciąż podpowiadało mu, że powinien być właśnie obok.
Mimo, że jeszcze chwilę temu go popchnął, poczuł drobne ukłucie niepokoju, kiedy Aaron wycofał się o krok. Na szczęście nie wyglądał, jakby miał postąpić dalej, ale ten drobny ruch pchnął Philipa o spory krok bliżej chłopaka. Na tyle, by musiał bardziej zadrzeć głowę w górę, aby spojrzeć mu w twarz.
Wziął krótki, choć głębszy wdech, przygotowując się do kolejnego okropnego wyznania, na które przewrócił oczami przed wypowiedzeniem choćby słowa.
- Nie wiem... - zaciął się na moment, jakby rozważał, czy aby na pewno chce mówić dalej. - Nie wiem, może, bez... Jak mnie ignorowałeś też było dosyć... Było chujowo, więc... No, ej, gorzej nie będzie?
Tym razem to on był w tym momencie poważny. Naprawdę wierzył, że gorzej nie będzie. Czuł się za to przygotowany na to, by mogło w przyszłości być równie źle.
Slytherin |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 10
Nigdy nie udawał kogoś innego. Sądził, że nie tylko jest to zbędne, co pochłania zbyt dużą ilość czasu, który Aaron wolał poświęcić na coś innego. Jak chociażby nie mówienie do innych osób, które usilnie próbowały zdobyć jego uwagę. A im silniej się starały, tym większą czuł do nich odrazę i tym bardziej chciał wymazać ze swojego otoczenia. Nie potrzebował łatwych zdobyczy. Nie na więcej, niż jeden raz, kiedy był sfrustrowany pod pewnymi względami.
Z Philipem było inaczej. On początkowo tej uwagi wcale nie chciał, denerwując się, że Moon w ogóle śmiał zakłócić jego przestrzeń. A im bardziej nie chciał, tym bardziej starszy chłopak pchał się do niego, wypominając, że to właśnie Leighton lata za nim.
A później wszystko się zmieniło, również u Ślizgona, który o dziwo odrazy do prefekta nie czuł. Nie chciał go odpychać, wręcz przeciwnie, zapragnął od siebie uzależnić. I najwidoczniej mu się udało, skoro ostatecznie znaleźli się w tej sali, przeprowadzając rozmowę, która pod wieloma względami nie była mu na rękę.
Ale trwał w niej, jakby coś go tu trzymało.
Obserwował każdą jego reakcję, wolno błądząc wzrokiem po jego twarzy, na której trwała prawdziwa burza emocji. Gdyby go nie znał już dawno by się pogubił w tej plątaninie.
Lekko się uśmiechnął na jego kolejne słowa. To było dla niego takie typowe, przyczepić się do czegokolwiek. Kolejna rzecz, która miała się nie zmienić. Bo jak, skoro była trwałą częścią charakteru chłopaka?
-Tylko jeśli nagle ów krasnal stanie się wyższy, niż ja - stwierdził. Podobała mu się ta różnica. Podobało mu się, że górował nad młodszym kolegą. Miał władzę również i tutaj.
-Naprawdę chcesz się dowiedzieć? Ciągnie cię, by poznać, jakie są? - utkwił w nim wzrok. Chciał się bawić w ten sposób? Sprawdzać, jak daleko może się posunąć i na jak wiele pozwoli mu Moon? Musiał się jednak liczyć z tym, że on wiedziała, jaka była prawda. A prawdą było, że prefekt wcale nie chciał się bratać z żadną ze swoich koleżanek. Zapewne miał już wiele okazji, by to zrobić, a jednak nie nabrał doświadczenia w tych tematach.
-W takim razie albo jesteś ślepy, albo wmawiasz sobie, że jest inaczej - powiedział, niemal beznamiętnie. A może nie znał Aarona na tyle, by to wiedzieć. Nie zdawał sobie sprawy, jakie plany miał na przyszłość. Nie domyślał się, że miał zamiar zmienić całe swoje dotychczasowe życie, pozbywając się osoby, która była odpowiedzialna za wszystkie demony.
Zerknął na niego z góry, kiedy się zbliżył.
-Doprawdy, Leighton, jesteś momentami nieprzewidywalny. Raz mnie odpychasz, by zaraz się zbliżyć? Podoba ci się władza? - zainteresował się, lekko nad nim nachylając.
Przymrużył lekko oczy, marszcząc brwi, jakby się nad czymś zastanawiał.
-Czyli jednak ci mnie brakowało? Jak bardzo? - rzucił, rezygnując z powiedzenia czegoś zupełnie innego. Póki Philip żył w nieświadomości, spało mu się lepiej.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Zmarszczył brwi i podniósł wzrok na czubek głowy Aarona, po czym powoli zmierzył go wzrokiem, aby w końcu nieświadomie lekko się skrzywić. Pamiętał, że pewnego razu zapewnił starszego Ślizgona, że wystarczy mu rok, aby mu dorównać... Pewnie wykrzyczał mu to w twarz pod wpływem emocji, ale teraz myślał w zupełnie inny sposób. W tej rozmowie uważał niemal przed każdą wypowiedzią. Własnie przez to nie mógł zapewnić go o tym ponownie. Zmierzył właśnie swoje szanse i były one marne.
- To co, ja mam cię nazywać trollem, czy innym olbrzymem?
Może i miała czaić się w tym pewna groźba, ale nawet nie miał zamiaru nazywać go ani tak, ani podobnie. Nie pasowało mu to, a nawet brzmiało dość... Żałośnie?
Na kolejne pytanie początkowo odpowiedział wzruszeniem ramionami przy dosyć neutralnym wyrazie twarzy. Czy interesowały go dziewczyny? Może. Właściwie nie był pewien. Właściwie prawie wypalił bez przemyślenia, że przecież nie jest gejem, ale to przecież nie było tak oczywiste! Już nie wspominając o tym, że o ile kiedyś widział w słowie gej pewną obelgę, o tyle teraz wszystko się zmieniło.
- Czemu nie? Nie wiem, może... Mi też by się spodobały?
Rzecz w tym, że na ten moment nie potrafiłby chyba zainteresować się w podobny sposób jakąkolwiek inną osobą. Myślał o tym chwilę i wiedział nawet, jaka dziewczyna mogłaby go zainteresować, ale obecnie był stanowczo w zbyt głębokim zauroczeniu, aby to rozpracować.
- W takim razie możesz mi na przykład opowiedzieć? Jak destruktywny jesteś?
Pytał całkowicie poważnie, po raz kolejny zaczynając od przedrzeźnienia jego tonu sprzed chwili. Skoro Aaron ponownie wyrażał nim zainteresowanie, szczerze chciał wiedzieć więcej.
Zaraz ponownie otworzył usta, chcąc wyjaśnić mu, dlaczego tak naprawdę go popchnął, ale gdy tylko odpowiedź zaczęła układać się w słowa w jego głowie, zrezygnował. Nie brzmiało to najlepiej, więc zdecydował się na krótką odpowiedź - odpalił maszynę losującą z pięćdziesięcioma procentami na każdą z wersji.
- Tak.
A jednak to dalsze pytanie było gorsze. I tak powiedział już dużo. Dużo więcej, niż spodziewał się, że z siebie wydusi. Mówił też dużo bardziej szczerze, niż do tej pory... Może dlatego Aaron akurat teraz dostrzegł szansę i ciągnął temat.
- Dosyć... - mruknął jeszcze chwilę bijąc się z myślami. - Ej, cokolwiek teraz nie powiem, będzie brzmiało żałośnie.
A cichy głos w głowie podpowiadał mu, że to on był żałosny... Do tego był tylko jeden sposób, żeby Aaron nie wykorzystał tego przeciwko niemu i zaraz sam mu tego nie wytknął.
Rozłożył ręce, jakby w geście kapitulacji.
- A może to ja jestem żałosny, nie wiem.
Idealnie. Nie można kogoś obrazić, jeśli obraża sam siebie, prawda? Akcja prewencyjna zdecydowanie udana.
Slytherin |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 10
Patrzył na niego z góry. Nie dlatego, że uważał go za gorszego od siebie, a dlatego, że był niższy, dość widocznie. Philip musiał zadzierać głowę, by spojrzeć na Aarona, a ten nie raz musiał się pochylać, jeśli tylko chciał wywołać w prefekcie niekontrolowaną burzę emocji. Poświęcał dla niego swój kręgosłup. Ciekawe, jaki garb wyrośnie mu na starość z tego wszystkiego.
Niemniej jednak wzrost chłopaka mu odpowiadał. Nie dość, że mu pasował, tak Moon był zadowolony, że to on jest tym wyższym, jak na dominującą osobę przystało. Jak by to wyglądało, gdyby igrał i podpuszczał kogoś, kto był z nim równy? Wyglądałoby to co najmniej dziwnie i jakoś mniej pociągająco.
-Z tego co wiem, trolle są raczej paskudne. Obaj wiemy, że to do mnie nie pasuje. A olbrzym? Czy jestem podobny do Hagrida? - zainteresował się. Co prawda dawny gajowy był w połowie olbrzymem, ale nadal pozostawał wielki. - Krasnal jest raczej… pieszczotliwe. Aż tak ci się to nie podoba? Leighton? Czy chodzi bardziej o ambicje? - rzucił. Dawno przekonał się, jaki pod tym względem był Philip. Musiał, po prostu musiał pokazać, że jest taki sam. Moon nie wiedział, czy chodziło jedynie o niego, czy o każdą osobę, która miała nad młodszym Ślizgonem jakąkolwiek przewagę.
Uśmiechnął się lekko, może niemal z politowaniem, słysząc jego słowa.
-Powiedz, Philip, czy ty próbujesz wywołać we mnie zazdrość? Zresztą… jestem pewien, że by ci się nie spodobały. Stawiam, że żadna z nich nie jest i nie będzie w twoim typie. Już ja o to zadbam - powiedział, lekko się nad nim pochylając. W mniemaniu Aarona, chłopak nie miał specjalnie prawa patrzeć na żadną z tych dziewczyn, z którą Moon miał kiedyś styczność. Był dla nich za dobry, a one były płytkie. Służyły do zaspokajania potrzeb, nic więcej.
-Jak destruktywny? Pomyślmy. Czy w ostatnim czasie stan twojej psychiki jakoś się zmienił? Chociażby od dnia, w którym mnie poznałeś? - rzucił. Wiedział, że tak. Wiedział, jak mieszał w głowie Philipa, jak mieszał w jego życiu. Świadomie czy nie, zadawanie się z Aaronem nie było bezpieczne, jeśli ktoś nie był odpowiednie odporny. Potrafił być oschły, potrafił ranić. Głównie dlatego, że do tej pory nie przejmował się nikim specjalnie. Był nastawiony na jeden, główny cel, do którego było potrzebne mu ukończenie szkoły.
Jak zareagowałby prefekt, gdyby wiedział, że być może zauroczył się przyszłym mordercą?
-Żałośnie? Czemu? Bo powiesz mi, że tęskniłeś? Czy dlatego, że zabrzmi to niemal… ckliwie? - skomentował, lekko się uśmiechając. Doprawdy urocze, jak bardzo chłopak bronił się przed takimi sytuacjami, w których upodabniał się nieświadomie do tych wszystkich nastolatek i ich romansów. - Dla mnie jest to raczej schlebiające. Oznacza, że naprawdę musiałem zawrócić ci w głowie - dodał, poniekąd dumny z siebie.
-Wyjątkowo upodobałeś sobie to słowo. Ale w takim razie, skoro uważasz, że jesteś żałosny, to właśnie ten typ osoby stał się moim ulubionym - dodał, ponownie ujmując jego podbródek, by kciukiem delikatnie przejechać po jego wargach.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Słuchał go, dla odmiany patrząc mu jednak w oczy, jakby zapomniał na moment, że w całej tej sytuacji było mu zwyczajnie głupio. Przez ten monolog, którym zamęczył go, gdy tylko tu weszli, przez łzy i jakoś... Przez to, że zupełnie inaczej sobie to wyobrażał. A jednak teraz poczuł się bardziej swobodnie? Może nieco pewniej? Coś było inne.
I choć w pewnym momencie był gotów wejść mu w słowo i otworzył usta, na dźwięk swojego nazwiska zamknął je z powrotem i skrzywił się lekko, odwracając wzrok. No właśnie, czy to moment, kiedy miał mu narzekać na wszystkie sposoby, w jakie się do niego zwracał?
Ledwie na moment spuścił wzrok i przesunął nim po posadzce w zastanowieniu. Może lepiej byłoby mieć to wyjaśnione.
- Po nazwisku też brzmi to jakoś chujowo... - mruknął, jakby na ten moment zabrakło mu pewności siebie sprzed chwili, jednak wreszcie znów na niego spojrzał i zdobył się na pewniejszy ton. - Nie, Moon?
Wzruszył lekko ramionami, jakby miało to zapełnić ciszę między jego wypowiedzią, a odpowiedzią Aarona.
- Nie no, po prostu-... - wypalił od razu, czując najwyraźniej potrzebę wyprowadzenia go z rzekomego błędu...
Oczywiście, że wolałby, żeby chłopak był o niego zazdrosny. To chyba też tłumaczyłoby trochę więcej odnośnie jego nastawienia do niego. Z tym, że Philip w całym tym wzbudzaniu zazdrości był na tyle nie poradny, że sam dostrzegł, iż nie ma zbyt dużych szans.
- Po prostu, wiesz, mam na myśli, że, no, nigdy nie wiesz... - dokończył tylko po to, aby domknąć temat, którego jakoś nie miał ochoty kontynuować. Pozostawło mu liczyć, że to obustronne.
Zaraz zmarszczył brwi i znów przez chwilę zastanowił się nad jego słowami. Odpowiedź była oczywista, z tym że pojawiały się pewne ale...
- Tak... Ale... To w sumie nie ma związku z tobą - zaciął się na moment i dopiero po paru sekundach zaczął precyzować. - Znaczy, może i ma, ale nie... Nie tak, że ty bezpośrednio to wywołałeś, tylko...
Gubił się wystarczająco sam ze sobą. Właściwie nawet nie był gotów na dokładne tłumaczenie tego wszystkiego komukolwiek innemu.
- Chodzi mi, że nie wszystko kręci się wokół-...
Ale nie chciał być też złośliwy. Pamiętał cel tego wszystkiego.
- Właściwie to wiesz, nie. Niewiele się zmieniło.
Kłamstwo po tych próbach wyjaśnienia, co działo się w jego głowie było oczywiście bezcelowe, ale to ostatnie, czego mógł się chwycić.
Dalej jednak przemilczał kolejne wypowiedzi Aarona, błądząc wzrokiem po jego twarzy. Wyraźnie chciał coś odpowiedzieć, może się wybronić, albo rzucić coś mądrego, ale zwyczajnie nic nie przychodziło mu do głowy. Tak, zawrócił mu w głowie i w jakiś dziwny sposób, Philip czuł, że jest w całej tej sytuacji na przegranej pozycji. Czuł, że uległ i wcale nie chciał przyznawać się do pewnych rzeczy na głos.
Pozwolił jednak Aaronowi na uniesienie dłoni do jego twarzy oraz przesunięcie kciukiem po ustach, które zaraz nieznacznie rozchylił. Szybko jednak złapał się na tej bezwiednej reakcji i zacisnął usta, zwracając wzrok na bok w zażenowaniu.
- A to nie twój typ tak od, nie wiem, zawsze? - mruknął ponuro, zerkając ku niemu.
Sądził, że jeśli sam się tak nazwie, to ewentualny podobny komentarz nie zaboli. A jednak był z niego wyraźnie niezadowolony. Zabrał sobie tylko pole do narzekania.
z/t x2
|