Hufflepuff |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 135
- Nie, to na pewno będzie super! - zapewniła ją od razu, nie potrzebując ani chwili zastanowienia. - No bo, ej, zwykle jak coś opowiadasz, w każdym razie tak do mnie, to jest spoko, i miło się słucha, i w ogóle... To jak już takie coś napiszesz, przemyślisz, będzie zajebiście.
Oczywiście czuła potrzebę kibicowania kuzynce! Ale przy tym nie uciekała się też do kłamstwa. Nie musiała. Wiedziała, że jest super. Wiedziała też, że April o tym niestety nie wie.
Skrzywiła się jednak nieznacznie na kolejne pytanie.
- To... Nie wiem. To znaczy, wydaje mi się, że teraz, to chyba byłoby głupio... Może... Mało wiarygodnie też? I tak dziwnie, po fakcie, wiesz. Chyba że znasz też jakieś tam większe szczegóły, niż to, co mogliby wiedzieć do teraz, ale nie wiem, znasz? Znaczy, bo... Coś, co mogłoby jeszcze pomóc?
Tak, akurat do tego pomysłu była wyraźnie nieprzekonana...
Ravenclaw |
75% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 111
Miło jej było, że Sao tak uważała, to było podnoszące na duchu. Tylko że faktycznie sama w siebie miała znacznie mniej wiary, o pewności siebie już nawet nie wspominając. Ale uśmiechnęła się wdzięcznie, i tak czując jakiegoś rodzaju ulgę, bo faktycznie chyba łatwiej jej będzie napisać o czymś, niż powiedzieć i motać się w słowach ze stresu.
- Dziękuję. Mam nadzieję, że to naprawdę okaże się sensownym rozwiązaniem. - I co prawda teraz mogłaby to przećwiczyć, bazując się na ostatniej wizji. Ale jeśli nie miała komu napisać, to czy był w ogóle sens próbować? A może właśnie miała komu napisać...
- Hm, chyba nie powiedziałabym im nic nowego, bo widziałam Aspasię patrzącą w górę i trzy dryfujące ciała, z czego rozpoznałam Noah. I myślałam, że jest martwy. - Aż wzdrygnęła się na to wspomnienie, bo nadal mroziło krew w żyłach. - Ale jak się okazuje wcale nie był martwy, wiec to chyba nic nowego? - Wzruszyła bezradnie ramionami. - Ale może napiszę do Ciliana, tak w ramach próby opisania wizji w taki sposób, w jaki chciałabym przedstawić ją nauczycielom. To chyba dobry pomysł? - Krzywiąc się leciutko, tak jakby z niepewnością mrużąc jedno oko, spojrzała znowu na kuzynkę. Ale już tak jakby faktycznie zbierając się do wstania. Trzeba kuć żelazo póki gorące!
Hufflepuff |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 135
Ponownie pokiwała energicznie głową z absolutnym przekonaniem. Może jeszcze przed chwilą nie spodziewała się, że akurat to rozwiązanie spodoba się tak bardzo kuzynce, jednak skoro zdecydowała się na to, musiało być dobre! I ona miała być w tym świetna.
- No, chyba serio nie ma sensu. To wszystko już wiedzą... Ale no, właśnie. Cilian nie wie, a w sumie też nie zaszkodzi, jak sobie o tym przeczyta... I może też miałby jakieś rady, albo przemyślenia, albo coś?
Zaraz na moment zacięła się patrząc w stronę zamku.
- Ej, nie ma już obiadu? - zauważyła dosyć trafnie.
Właściwie chyba byłyby bliskie przegapienia kolejnego posiłku, jeśli zostałby w tym miejscu!
z/t x2
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 118
18 października, środa, 18:37
Z reguły Ian był bardzo konkretny. W tym, co chciał, w tym, czego nie chciał, i w tym, co mu jakoś się gryzło w całym. Teraz na przykład gryzło mu się to, jak jego brat narzekał i miał doła przez jakiegoś skurwiela, a potem Ian nie tylko słyszał od kogoś, ale i widział zupełnie przypadkowo, że i tak się z nim prowadza. No to mu się gryzło jak wściekłe psy. Z każdym innym pewnie uznałby, że jest chory, niezdecydowany albo ściemniał, ale Philipa przecież znał, widział kiedy jest przejęty i kiedy mu zależy. Tylko że jakoś tak... Inaczej może to sobie wyobrażał?
Dlatego gdy akurat we dwoje, czasem się zdarzało, szukali czy mogliby komuś zjebać dzień (nawet podświadomie, taki charakter, tego jednego nie mogli zmienić) i ostatecznie bez celu skończyli na tej ławce, siedząc po dniu spędzonym na jarmarku. Niczym osiedlowy monitoring, patrzyli kto komu co zrobił, jeśli dało się usłyszeć, i po prostu jeszcze chłonęli koniec dnia, rozmawiając w sumie o wszystkim i o niczym. Ale Ian miał z tyłu głowy konkretny temat, który zdecydował się poruszyć po całym tym czasie czajenia się. Nie chciał się w końcu kłócić, jedynie nie rozumiał co mu brat próbował wcisnąć za kit.
- To... Teraz dzieje się coś u ciebie ostatnio? W sensie, no wiesz, nie mówię o przypałach tylko... Coś innego.
Zaczął wszystko zupełnie dziwnie, acz chciał sprawdzić czy w ogóle Philip coś sam mu powie, czy będzie walił głupa. A spodziewał się szczerze tego drugiego...
- Z kimś innym - dodał, jakby chcąc go naprowadzić kiedy zerkał niby mimowolnie.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Co gorsza, gdyby to Philip słyszał własną historię miłosną, opowiadaną przez kogoś innego i to w pierwszej osobie, uznałby, że ta osoba jest co najmniej szalona. Może szukałaby zainteresowania innych? Takie rzeczy robiło się dla atencji, prawda? W dodatku ten szaleniec byłby też przeraźliwie żałosny.
Aż wreszcie najgorszą częścią tego wszystkiego był fakt, iż Philip faktycznie pod kilkoma aspektami czuł się właśnie żałośnie. To znaczy, dziś było już znacznie lepiej, ale nie mógł pozbyć się wrażenia, że tak naprawdę sam nie ma pojęcia, co robił. Jeszcze parę dni temu doskonale wiedział, jaka ścieżka była słuszna - zakończyć tę znajomość, pocierpieć, odespać i potem liczyć na to, że zwyczajnie całe to nagłe zauroczenie mu przejdzie. A przecież w przyszłym roku, w szkole, problem miał zniknąć sam z siebie! Co z tego, że mieli dopiero październik!
Oczywiście nie miał najmniejszego zamiaru dzielić się Ianem z sytuacją na bieżąco. Właściwie z nikim nie chciał o tym rozmawiać. A już w szczególności nie ze szczegółami...
Znał swojego bardzo dobrze i wiedział, kiedy jego ton był podejrzany. Kiedy tylko zaczął coś mówić, Philip zwrócił ku niemu wzrok i zmarszczył brwi, czekając na więcej informacji.
Wiedział o co pytał. Wiedział od samego początku, tylko naprawdę nie chciał o tym gadać. Już kiedyś przyznawał mu się, że jest idiotą, skoro dał się w to wplątać, zaangażował się... Cóż, emocjonalnie. Nie potrzebował upewniać Iana w fakcie, iż jego własny bliźniak był debilem.
Skrzywił się lekko, zdradzając tym samym, że wie, o co mu chodziło, kiedy tylko sprostował oraz że nie, wcale nie chciał o tym mówić.
Splótł ręce na piersi i osunął się nieco w siadzie, co z założenia miało wyglądać tylko naturalniej, ale było widać po nim jedynie nagłe spięcie, nietypową sztywność ruchów.
Ale od Iana nie ucieknie. Nie rzuci się biegiem. Nie uwolni się od niego - dosłownie całe swoje życie dzieli sypialnie z tym wścibskim-...
- Nie wiem, może trochę - rzucił sztywno, celowo patrząc jedynie przed siebie.
A jednak czuł na sobie wzrok Iana, bo - cholera - wiedział, jaki jest. A przecież była to osoba, której zawsze mówił wszystko! To znaczy, do niedawna. Okazało się, że są tematy, o których nie potrafił rozmawiać. Może ich rodzice nie byli najlepszym wzorem pary, albo może nie nauczyli ich rozmawiać o emocjach? Może nie słuchał? O ile ich ojciec w ogóle miał jakiekolwiek pojęcie o podobnych tematach.
- Znaczy, nic szczególnego, gadaliśmy.
I obejmował go. Całowali się. Prawie się poryczał - właściwie uronił pojedyncze łzy, jednak starał się sobie wmówić, że tej części nawet nie było. Wyrzucił z siebie zdecydowanie za dużo. Żałował, że powiedział pewne rzeczy oraz że nie wspomniał o innych.
Wzruszył ramionami, żeby zasygnalizować, że nie było o czym mówić.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 118
Ich darem i przekleństwem zarazem było to, że własnie, znali się aaż za dobrze. Ian widział w Philipie reakcje zupełnie jakby on sam je wykonywał. Jedna sprawa, że byli niezwykle podobni nie tylko z wyglądu, ale i charakteru. Inna sprawa, że też nawet jeśli czymś się różnili, potrafili świetnie odczytywać sygnały - na przykład to kiedy się przejmowali, choć ktoś przypadkowy powiedziałby, że wyglądają co najwyżej na zirytowanych albo jakby mieli temat gdzieś. Ian nie dał się jednak i teraz oszukać, widząc zmianę w zachowaniu Philipa i to jak próbował ostentacyjnie pokazać, że wszystko gra. Porównując to z tym, co usłyszał i widział, w sumie kleiło się wszystko w całość i utwierdziło go, że to nie były tylko plotki czy coś, co "nie jest tym, na co wygląda".
Nie od razu odpowiedział. Trochę się wkurzył, bo w takim razie czuł się jakby cała ich rozmowa z dormitorium, o tym jak był zraniony i jak się przejął, była niewiele więcej warta co rozmowa dwóch pijanych - powiedziane, zapomniane, dawno i nieprawda. Nie wiedział nawet jak do tego podejść w tym momencie, i które emocje Philipa są tymi prawdziwymi. Zastanowiło go czy w ogóle chociaż Philip to wiedział... Powstrzymał westchnienie, też splatając ręce na piersi i wlepiając na chwilę wzrok przed siebie, trochę zezłoszczony. Pewnie wyglądali teraz jak kopiuj wklej, przypadkowo niemal w tej samej posie siedząc.
- Ale gadaliście i skończyłeś z tym tak, jak się zgodziliśmy, że powinieneś, czy gadaliście i... - Znowu tu na niego spojrzał, wiedząc dobrze, że więcej wyczyta z jego zachowania niż słów. Nie byli dobrzy w mówieniu, generalnie.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
W tym momencie żałował, że Ian wiedział cokolwiek. Doskonale wiedział, że powinien, w końcu na swój sposób był mu najbliższą osobą i mimo że bywali dla siebie złośliwi i miewali swoje drobne przepychanki, ostatecznie chcieli dla siebie jak najlepiej. Nie wspominając już o tym, że dobrze jest móc z kimś porozmawiać, podzielić się emocjami, rozładować to wszystko, tylko... Chyba największym problemem Philipa było to, że obawiał się, że będzie oceniany. Przez lata wierzył, że zdanie innych go nie obchodzi. Nagle wszystko zmieniło się z jednym zainteresowaniem - drugą osobą. Czuł, że losowi ludzie mieli go oceniać. Tak samo z rodziną - i tyczyło się to dosłownie każdego jej członka!
Milczał jeszcze chwilę, czując na sobie wzrok Iana, choć sam od jakiegoś czasu nie spojrzał na niego ani razu.
- Ale masz jakiś problem?! - wybuchnął w końcu przez narastającą presję.
Tak, wiedział co powinien parę dni temu. Wiedział też, że ostatnio wszystko ponownie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Aż wreszcie teraz miało dojść do rozmowy z Ianem, który najwyraźniej na nowo chciał obrócić wszystko do góry nogami, a naprawdę nie było mu to teraz potrzebne.
- Gadaliśmy i... Gadaliśmy - wzruszył sztywno ramionami, jakby ponownie starał się zasugerować, że to nic wielkiego. - No bo na przykład trafił ostatnio do Skrzydła Szpitalnego i może to trochę moja wina? Więc po prostu zaczęliśmy gadać.
Po prostu. A potem po prostu znalazł go innego dnia, wylały się z niego wszystkie emocje i... W zasadzie nie wiedział, jak to wszystko określić. Zaczął bezpiecznie - od Skrzydła Szpitalnego. Na ten temat mógł się jeszcze wypowiadać. Przecież to nie jego wina, że Aaron natknął się na niego którejś nocy, kiedy akurat miał dostać wpierdol...
A skoro już zaangażował się w to wszystko, wypadało zajrzeć do Skrzydła i...
Cóż, upewnić się...
Upewnić się, że...
No, że nic mu nie było.
Żeby nie musiał się martwić.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 118
Czekał cierpliwie na jakąkolwiek odpowiedź, za to mrugnął w krótkim zaskoczeniu na ten nagły wybuch. To jednak w sumie powiedziało mu wszystko i poczuł faktycznie lekkie pożałowanie względem brata. Nie chciał, w ogóle nie podobało mu się, że tak się zachowywał i że takiego go widzi, nie chciał mieć takich myśli o nim, ale aż się samo nasuwało przy tym, co wiedział, a wiedział... No, same chujowe rzeczy, w zasadzie. Na chwilę zacisnął usta, odwracając wzrok i próbując nie naskoczyć na niego, choć miał ochotę nim potrząsnąć.
- Mam problem z tym, jak jakiś koleś sprawia, że mój brat ma doła parę dni i mu się żyć odechciewa, a potem widzę, że i tak dalej za nim lata - powiedział w końcu ostrzej, nie unosząc głosu, mówiąc po prostu poważniej. Spokojnie, patrząc na Philipa niemal przeszywającym spojrzeniem. Wcale nie musiał na niego krzyczeć, wiedział, że Philip i tak będzie wiedział i widział, że jest zły.
Nie miał przy okazji pojęcia jak bardzo na chwilę upodobnił się do własnego ojca.
- Na tyle, na ile mi opowiedziałeś i przy tym, co widziałem po tym jak się ostatnio czułeś, skrzydło było co najmniej tym, co mu się należało, uważam.
Znowu wlepił wzrok gdzieś przed siebie, trochę jakby obrażony. Martwił się i był zły i trochę czuł się oszukany i skołowany. W sumie nie wiedział już w ogóle co powinien, a co nie, bo też nie zmusi do niczego Philipa. A jednak mógł przynajmniej mu zrobić pogadankę, zawsze coś.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
- No to już! Już nie narzekam. - zaczął unosząc lekko ręce. - I co? Lepiej ci? Jak to był problem, to trzeba było wcześniej mówić, ja pierdolę...
Oczywiście Philip nie miał najmniejszego powodu, by się obrażać, ale on również wyglądał w tej chwili właśnie tak.
Z pewnością jak już zostanie sam i ochłonie, zrozumie że niepotrzebnie się unosił, jednak teraz targały nim emocje, nad którymi nie panował. Zwłaszcza, że Ian miał właściwie rację. Nie chciał tego przyznać ani przed nim, ani przed sobą.
- Nie było cię tam - mruknął spokojniej, ale już wyraźnie obrażonym tonem. - Zresztą ej, nie przypierdalaj się?
Ponownie splótł ręce na piersi i spuścił wzrok na ziemię kopiąc nieznacznie piętą w ziemi ścieżki przed sobą.
Milczał przez chwilę w ten sposób i dopiero po chwili zerknął z powrotem ku bratu.
- Bo którejś nocy prawie dostałem wpierdol, ale on oberwał za mnie...
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 118
Przewrócił oczami z irytacją, nie dając się zupełnie złapać na jego obracanie kota ogonem.
- Bardzo dobrze wiesz, że to nie narzekanie jest problemem, tylko twoje dwubiegunowe zachowanie - skomentował ponuro. Trochę tak to wyglądało z jego strony i puknąłby chętnie Phila w środek czoła z zapytaniem czy coś tam pod kopułą jeszcze jest, acz odpuścił sobie takie gesty, nie chodziło mu o to żeby brata wkurwić i dojechać, ale żeby wyjaśnić sobie pewne nieporozumienia. Naturalnie, trochę po "ichniemu", ale chociaż nie bili się już, a bywało, że niewiele było trzeba.
- Będę się przypierdalał, bo Ja na przykład ciebie szanuję, a przynajmniej dość żeby życzyć ci lepiej.
Nie to żeby sam był złotkiem w relacji chociażby z Maxem, gdzie to on był tym utrapieniem i krzyżem życiowym, jakiego nie chciał dla Philipa. Ale nie widział tego tak, nie widział nawet związku, nie wspominając o nie dostrzeganiu krzty błędu w swoim zachowaniu. Naturalnie, komuś się świetnie doradza, ale co innego kiedy samemu trzeba by pomyśleć i coś zmienić, wtedy inna wersja była brana pod uwagę.
Uniósł brwi, zwracając na Phila znowu wzrok, jakoś tak już łagodniejszy o tyle, że na chwilę odszedł od tematu jego durnego zachowania.
- Jak to, od kogo? - najważniejsze pytania przodem.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Przedrzeźnił brata bezgłośnie, kiwając głową na boki i na koniec przewrócił oczami. Nie mógł bardziej go oceniać.
- No to może właśnie mi lepiej, jak za nim latam, nie wiem? Nie twój problem... - zaczął ze złością, jednak ostatnie zdanie wypowiedział ponuro, z rezygnacją.
Nie po to przechodził tak długą drogę godząc się z własnymi emocjami oraz rosnącym zainteresowaniem Aaronem, żeby teraz jego własny brat postawił go w punkcie wyjścia!
Zaraz wyprostował się i obrócił się ku Ianowi, nie wstając z ławki.
- To może sam się szanuj. Gdzieś indziej i-... Nie wiem, sam nikogo nie masz, poszukaj, może będziesz miał się czym zająć, zamiast tłumaczenia mi, że jestem zjebany.
Sam przerabiał ten etap ze sobą. Ian wcale nie musiał mu przypominać. Jedynie go dobijał! I to w momencie, kiedy mogłoby być już całkiem nieźle. Mimo wszystko, poczuł przecież trochę, że odżył, a ten najchętnie by mu to zabrał.
Na pytanie Iana, początkowo wzruszył ramionami.
- Takiego jednego, włóczył się którejś nocy po korytarzach - odparł takim tonem, jakby nie było to tak ważne.
I właśnie, Ian skupiał się nie na tym, co trzeba!
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 118
To nie tak, że to był jego problem, bardziej zmartwienie. Nie powie tego oczywiście, bo choć bracia wbrew wszystkiemu bardzo się o siebie troszczyli i koniec końców raczej sobie pomagali, to też mieli pewnego rodzaju dumę tak utrwaloną, że trzeba było w jej imię udawać troszkę mniej wrażliwości i przejmowania się. Przecież są samcami alfa, silni, dzielni i w ogóle wszystko... Czasem. Zazwyczaj. Zależy przy kim.
Aczkolwiek trochę się zmieszał, a trochę wkurwił tekstem Philipa. To nie tak, że z zazdrości chciałby jego udupić, przecież nie zrobiłby mu tego! Trochę chciał wierzyć, że i Philip jedynie jest zły, a nie wierzy w to, że takim byłby dla niego chujem skończonym. Acz, koniec końców w sumie właśnie, było coś, o czym sam mu nie powiedział.
- Nie muszę już szukać, może byś to wiedział jakby była okazja coś ci powiedzieć, ale jesteś ostatnio zajęty sobą aż za bardzo - odpowiedział mu z większym już oburzeniem. Niby nie był z Maxem, jeszcze, ale też nie nazwałby tego zupełnie niczym. Bądź co bądź, dosłownie się do niego zalecał i wjeżdżał mu na psychę, już jakiś czas. - Także twój argument jest do dupy... - Dodał ciszej, trochę jakby obrażony.
Aczkolwiek pytając kto taki chciał go pobić, nie chciał po prostu usłyszeć, że "ktoś". Cholera, zły był na niego, ale jednak też miewał protekcyjne odruchy! Zatem nie, nie zadowoliła go ta odpowiedź.
- No ale ktoo, serio, pytam o osobę. W nocy cwaniak wielki, a zakładam, że za dnia przy ludziach to już jakiś pizduś.
Jak mało wiedział...
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Najpierw zmarszczył brwi, następnie spojrzał pytająco na Iana, a jeszcze moment później na jego twarzy malowała się już jawna irytacja, kiedy dotarło do niego, co właśnie powiedział.
- Sam jesteś do dupy.
Prychnął i pokręcił głową.
- Nie to, żebym robił ostatnio cokolwiek, mendo - mówiąc to, pyrgnął go niedelikatnie ręką w ramię.
Jednak oczywiście był ciekaw, o czym to mu nie mówił. W końcu to on zarzucał mu wcześniej, że nie dzielił się z nim podobnymi rzeczami! Co teraz, kiedy role się odwróciły?
- Ja pierdolę, a mi robisz jakieś dzikie problemy, jak czegoś nie mówię. To się pochwal, co?
Może brzmiał szorstko, ale patrzył na niego przy tym ze szczerym zainteresowaniem. Kogo to niby Ian sobie znalazł i dlaczego go jeszcze z nim nie widział?
Ponownie przewrócił oczami, gdy Ian zbagatelizował jego dobrego kolegę od wpierdolu.
- No to za dnia też jest dosyć wielki... - mruknął ponuro i dopiero po chwili wskazał gościa z nazwiska, żeby jego brat miał pojęcie o skali problemu i odechciało mu się protekcjonalnego traktowania.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 118
Cóż, Phil ładnie podsumował z początku ich bardzo dojrzałą rozmowę o tym, kto nawala w czym. Póki co przerabiali temat Philipa, ale jakoś Ian się obawiał, że powoli przychodzi i jego kolej. Cóż, będąc po drugiej stronie, nie było już tak super, jak po stronie opieprzającej. Zerknął tylko na brata kiedy ten mu dał po ramieniu, jednak nie zareagował jakoś szczególnie, uznając, że milczenie jest w tym przypadku dostatecznie dobitnym "komentarzem".
Przewrócił oczami. W sumie jeszcze nie było się czym chwalić, bo robił dopiero przymiarki i podchody żeby właśnie, mógł pochwalić się czymkolwiek. A jednak... No coś się działo, mimo wszystko. Nie od razu odpowiedział na dopytanie Phila, patrząc gdzieś przed siebie.
- Jest po prostu jeden typ z piątej klasy, z którym chyba coś się ten... - No właśnie, teraz jak opisać tą sytuację. - Jest jeden typ, tyle, w sumie nawet nie wiem.
Wzruszył sztywno ramionami. Dopiero co był taki pewny siebie, teraz jednak jakoś tak trochę niezręcznie ledwo zerknął na brata, raczej patrząc gdziekolwiek indziej, trochę na swoje dłonie, trochę podziwiając architekturę wokół. Głupio mu było, że nie wiedział jak opisać jego relację z Maxem, ani też nie był przekonany czy Philip go zrozumie, jego podejście do sprawy. Czy w ogóle ktoś by zrozumiał, ostatecznie on sam nie wiedział jak to w słowa ubrać. Przekonywał Maxa, że mu się podoba? Że ich podobanie działa w obie strony? Namawia go na coś więcej? Namawianiem też by chyba całkiem tego nie nazwał.
Naturalnie, kojarząc nazwisko gościa, który napadł Philipa, jak i jego właściciela, wciągnął jedynie powietrze przez usta. Faktycznie był wielki.
- A no to chujnia, fajnie, że żyjesz - podsumował już mniej walecznie, bo mógł tego człowieka jedynie podotykać, a potem też dostać wpierdol.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Cudownie. Czyli Ian przypierdalał się do niego, że nie mówi mu rzeczy, po czym sam kręcił sobie z jakimś tajemniczym piątoklasistą i nie wpadł na to, że może to być jakkolwiek ważne i interesujące. Nie wspominając już o tym, że całkowicie zatajał w tej chwili tożsamość chłopaka!
- Jeden typ. Brzmi poważne... - mruknął ironicznie. - Tak do niego mówisz? Ej, typie?
Może byłby milszy, gdyby nie cały wstęp do rozmowy, który nijak mu się nie podobał... Niemniej niezależnie od początku tematu, sytuacja mu się nie podobała oraz chciał wiedzieć więcej.
- Zresztą z piątego roku, to-...
Przez moment chciał wytknąć Ianowi, że to przecież gówniarz. Rok robił czasem wielką różnicę. W porę jednak zauważył pewne podobieństwo... Z tym, że to Philip był tym gówniarzem.
- To w sumie mało mówi. - zakończył zupełnie inaczej, niż pierwotnie planował.
Na odpowiedź dotyczącą osoby, która go zaatakowała, najpierw przewrócił oczami, jednak za moment pokiwał głową, absolutnie zgadzając się z bratem. Dobrze że żył - właściwie wyszło bardzo szczęśliwie.
- No... Tylko jakoś jak ktoś obrywa za ciebie, bo się wtrącił...
Nie dokończył myśli, ponownie zwracając wzrok przed siebie, ale nie był zbyt zadowolony z przebiegu tej sytuacji. Nie był też w pełni niezadowolony - w końcu, to że Aaron się za nim wstawił też coś znaczyło... Ale sytuacja była skomplikowana.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 118
Ian sam w sumie nie wiedział jak się do tego odnieść. To nawet nie tak, że zatajał jakieś informacje, a przynajmniej nie wydawało mu się. Nie chciał robić z tego tajemnicy i też nie krył się przed kolegami czy kimkolwiek w zaprzątaniu Maxwellowi głowy. A jednak jakoś tak... No dziwnie mu ostatecznie było, łatwiej było zupełnie tego nie rozkminiać i po prostu być w tej relacji takiej, jaka była, niż rozkładać na części pierwsze do czego dążyli. Tylko jak teraz już Philip dopytywał i trzeba było jakoś się rozwinąć, nagle zaczął mieć problem z nazwaniem... Tego.
Zerknął więc na niego trochę zmieszany, choć próbował grać spokój i pewność siebie, jak zwykle.
- Różnie, tak też mi się zdarza - rzucił, przewracając oczami. Westchnął zaraz cicho. - To skomplikowane, po prostu jest gość, co ma pecha chyba ze wszystkim, do czego się dotknie, aż nawet bawił. Ale w sumie jest spoko, jak się z nim zagada to zyskuje bardzo i... No, jest spoko. - Pokiwał głową, krzywiąc się ciut, bo absolutnie słyszał, że brzmi co najmniej dziwnie. Ale w sumie nic, co mówił, nie było nieprawdą! Ale imienia nadal nie powiedział. Dlaczego? Nie wiedział, chyba po prostu poczuł jakiś rodzaj protekcyjności wobec Maxwella i nie chciał żeby jego brat albo ktokolwiek coś mu zaczął psuć. Dopiero co zaczęli robić jakiekolwiek postępy...
W sumie to skoro Aaron się za nim wstawił przy tym bydlaku przerośniętym... To nawet heroiczne. Odrobinkę nawet ratowało jego obraz w głowie Iana. Niedużo! Ale ciutkę się odkuł.
- Może faktycznie nie jest tak tragiczny jak go opisałeś. - Pauza. - Tylko ciut mniej.
Nawet posłał Philipowi krzywy, trochę nieśmiały uśmiech, troszkę obracając ich rozmowę na adrenalinie w cichy żarcik, bo chyba tak ironicznie im się lepiej rozmawiało.
- Ale żyje, nie? W sensie Aaron. - To nie było oczywiste! Atakujący to jakiś chory pojeb wielkolud.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Popatrzył na brata z niedowierzaniem. Naprawdę spodziewał się poznać jakichś szczegółów. Zasugerował mu przecież, że na pewno nie zwraca się do niego per "typie", zwrócił uwagę, że piąty rok to w zasadzie żadna informacja! Co, miał szukać, który to dzieciak spośród połowy rocznika?
- Ale ma jakieś imię, nie?
Zebrał się na pytanie wymierzone niemal wprost... Ale jeśli Ian miał mu na to odpowiedzieć suchym tak, lub nie, chyba faktycznie mieli się jeszcze pokłócić. W końcu to właśnie on robił mu wcześniej wyrzuty, że nie wiedział nic o Aaronie. Teraz okazywało się, że wiedział całkiem sporo!
- Ej, wcale nie mówiłem, że jest tragiczny - syknął na niego i dopiero po krótkiej chwili stonował, kontynuując. - Jest spoko, tylko... No, przecież jest
Philip zdawał się zupełnie zapomnieć o tych paru sytuacjach, kiedy żalił się Ianowi oraz o wielu dniach, które spędził w przytłaczającym załamaniu, które trzymało go większość czasu w łóżku, z dala od innych.
Nie zapomniał, oczywiście, ale nie widział też swojej hipokryzji. Czuł za to silną potrzebę wstawienia się za Aaronem.
- Żył... Znaczy, miał się wystarczająco dobrze, jak widziałem go ostatnio - odparł, wzurszając ramionami, jakby wcale się nie martwił.
Ale oczywiście, że się martwił. A Ian z pewnością mógł to wyczuć.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 118
No nie uniknie. Nie był z tego zadowolony, miał opory jednak przed wyjaśnieniem o co chodzi, ale też właśnie, nie chciał zatajać rzeczy przed Philipem. Kto jak kto, ale Phil? Okej, wkurwiał go i teraz mieli trochę kosę ze sobą, ale taką w granicach normy i nadal chciał się z nim dzielić tym, co się u niego działo. Byli zespołem w końcu. Westchnął cicho.
- Max.
Nawet nie pełnym imieniem, Maxwell, po prostu Max. Ale to chyba nie miało takiego znaczenia. Nieświadomie też uniknął kolejnej kłótni, także to taki plus!
- Nie musiałeś mówić wprost, tak go przedstawiłeś. Nie wiem, nie usłyszałem dobrej rzeczy o nim chyba ani jednej poza tą teraz, więc nie miej do mnie pretensji, że gościa nie trawię, lekko mówiąc.
Bo faktycznie, dowiedział się o nim dopiero kiedy Phila zranił, a wtedy będąc w emocjach ten nagadał na niego garści raczej złych rzeczy, przedstawił go z miejsca w świetle złamasa, co to go potraktował po świńsku. Naturalnie, nie mógł go jakkolwiek tolerować czy lubić, bo i z jakiego powodu? Fajnie, że zdawał się stać po jego stronie przynajmniej w krytycznych sytuacjach, to chociaż ten jeden plus sytuacji.
- Aha... - Przyglądał mu się chwilę jakby trochę nieprzekonany, a trochę doszukując się właśnie tych niewypowiedzianych emocji. Czasem może znali się aż za dobrze, potrafiło być to zarówno zaletą, jak i utrapieniem. - Możesz zawsze kogoś zapytać chyba... - Bo skoro widać sam nie chciał sprawdzić, a Ian na pewno nie zamierzał go do tego namawiać, to chyba jest dobra opcja? Tak w imię spokoju ducha.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Dobrze, przynajmniej póki co uniknęli większej kłótni. Co prawda to imię nie mówiło Philipowi nic, ale przynajmniej wreszcie je znał... I być może miał właśnie zacząć zwracać więcej uwagi na piątoklasistów. Nie w nachalny sposób, oczywiście, ale gdyby tylko usłyszał to imię na korytarzu, z pewnością odwróciłby się, aby zobaczyć, do kogo w końcu należało!
Miał jednak jedną obserwację.
- Czyli to pewnie nie Ślizgon?
Oczywiście Philip nie należał do tej chyba już jedynie garstki osób, które zamykały się jedynie na swój dom i nazywało wszystkich innych wrogami. Sądził jedynie, że raczej zna uczniów Slytherinu, zwłaszcza tych, którzy byli zbliżeni do niego wiekiem i chyba nie było tam ani jednego Maxa. Gdyby miał w tej chwili strzelać, na podstawie naprawdę małej garstki informacji, które do tej pory wyciągnął od Iana, stawiałby, że to Puchon. A jednak wiedział, że Tiara czasem się myliła. Na przykład ich młodszy brat Puchonem nie był, a z początku mógłby się założyć, że trafi właśnie do Hufflepuffu! Więc może Krukon? A może nawet był kolegą Sherlocka. Nie otwierał się jednak bardziej z własnymi przemyśleniami.
Zaraz zresztą jego mysli zaczęła zaprzątać inna sprawa. Zmarszczył brwi, starając się ułożyć sobie w głowie, co tak naprawdę mówił Ianowi na temat Aarona i... Cóż, faktycznie niefortunnie się zdarzyło. W dodatku chciał go teraz bronić, ale czy to na pewno miało sens? Czy ich ostatnia rozmowa tak wiele zmieniała? Co najmniej uświadomiła Philipowi, że wcale nie chciał i co ważniejsze, nie był w stanie tego tak zostawić. Wiedział, że będzie musiał w jakiś sposób podejść do kolejnej rozmowy. Nie miał pojęcia jak oraz co właściwie miał powiedzieć, ale czuł, że musiał. Do tego chciał też wierzyć, że wszystko pójdzie po jego myśli i być może mieli mieć jeszcze jakąś szansę na to... Na to coś, co ich łączyło, a Philip trochę nie potrafił, a trochę bał się to nazwać.
To właśnie ta resztka optymizmu, która wciąż tliła się gdzieś, prawdopodobnie w jego sercu, bo w głowie nie miała już absolutnego prawa bytu. To ona pchnęła go do ocieplenia wizerunku Aarona przed bratem. Jeszcze żeby tylko miał na to pomysł...
- Więc... - bąknął na początek, ponownie unikając wzroku Iana i szukając odpowiedzi gdzieś w krzakach przed sobą. - Mogłem też trochę przesadzić.
W to akurat sam nie wierzył. Czuł się zraniony, czuł się głupi, że dał się wciągnąć w grę starszego Ślizgona i czuł, że wszystko miało skończyć się, kiedy ten się znudzi. I chyba wszystko się zgadzało... Tyle że Aaron wcale się nie znudził. Co najmniej jeszcze nie.
- Jest... Po prostu jest trudny i to dlatego - mówiąc to uniósł palec wskazujący i wykreślił nim niewielkie koło, wskazując tym samym na wszystko dookoła.
Dokładniej miał na myśli, że wszystkie te problemy i dramaty wiązały się z tym, że Aaron był trudną osobą. Poza tym, że naprawdę chciał jakoś ocieplić jego wizerunek, było to dosyć szczere.
- Poza tym jest raczej spoko... Jest...
Miły? Nie pasowało do Aarona.
Westchnął głęboko.
- Generalnie... Wydaje mi się, że on się stara... No i dlatego na przykład ta sytuacja... I potem gadaliśmy więcej... I chyba... Może... Może moglibyśmy się bardziej dogadać, nie wiem. Raczej tak. I... Raczej tak...
Naprawdę w tym momencie chciał otworzyć sie przed Ianem oraz wymienić wszystko dobre chwile z Aaronem, albo opowiedzieć dla odmiany o jego pozytywnych cechach, ale zwyczajnie nie potrafił. Przerastało go to. Nigdy nie musiał prowadzić podobnych tematów i nie miał najmniejszego pojęcia, jak się za to zabrać.
- Nie no, widziałem go wczoraj. Znaczy, tak żeby pogadać, był na to czas i... Ma się dobrze - odparł wzruszając ramionami.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 118
I teraz oto Ian cały na biało wraz ze swoją wylewnością mógł zabłysnąć raz jeszcze.
- Nie.
Kurtyna. Oczywiście, że mógł powiedzieć więcej, w teorii. Oczywiście, że spodziewał się, że Philip może dopytać albo wkurwić się, że rozmowa z nim idzie po chuju. Ale była też nadzieja, że sobie jednak odpuści i nie zapyta, a on zyska więcej czasu żeby jakoś nazwać tą realację z Maxem, spróbować ją ubrać w słowa i też jakoś własne uczucia czy oczekiwania sprecyzować. Nadzieja umiera ostatnia, jest moc.
Czekał na jakiekolwiek pozytywne określenia czy fakty o Aaronie. Cokolwiek, ale może nie tak ogólnego, że chociażby nie wyklina go na korytarzach. To rzecz kultury, chyba, więc zakładał to za oczywistość skoro Phil zdecydowanie go lubił, najwyraźniej. Starał się dostrzec dlaczego, ciężko jednak wybrać sobie cokolwiek z tych informacji, które już miał.
Jest trudny. To troszkę wyjaśniało, choć raczej prawie nic, i też nawet nie nazwałby tego cechą pozytywną. Patrzył na Philipa, chcąc naprawdę zrozumieć, bo jak mu zależało... Może faktycznie ocenił go źle, przez pryzmat jednej sytuacji? Ale ostatecznie brat tak się wypowiedział, że nadal chuja wiedział.
- Eee... Czekaj, podsumuję, czy niczego nie pominąłem. Jest trudny, ale się stara i raczej mogliście się bardziej dogadać. - Pokiwał głową powoli. - No dobra, okej. To stara się co konkretnie? W sensie...
Wzruszył pytajaco ramionami, przyglądając się bratu. No bo właśnie, co się stara? Do czego dążył? Starał się żeby byli kumplami, przyjaciółmi, kimś więcej? I w jaki sposób? Nie brzmiało zdrowo, że najpierw Philipa potraktował jak gówno, a potem wylądował w jego imieniu w szpitalu, ale też w sumie akurat oni nie mieli co wytykać zdrowia czy normalności. Ich rodzina była przykładem, że nie mieli do takich rzeczy szczęścia.
|