Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
19 |
średni |
Hetero |
Pióra: 17
Skinął lekko głową w bok i cyknął językiem o wewnętrzną stronę zębów w geście mającym odzwierciedlać jakiś rodzaj niewielkiego zawodu, ale i rozbawienia.
- Zabierasz mi radość przekonania, że potrafię być również złym wpływem. - Posłał Ori nieco szerszy uśmiech, przelotny, po chwili spoglądając znowu w kierunku rozgwieżdżonego nieba. Ubywający księżyc świecił dumnie, a Noah nie mógł pozbyć się wrażenia, że w jakiś dziwny sposób tego wieczoru zszedł na ziemię i siedział teraz koło niego. Niby metaforycznie, ale dla niego pomiędzy srebrnym globem i panną Boleyn były zadziwiające podobieństwa, których chyba nie zrozumiałby ktoś nietknięty jego klątwą.
Będzie musiał sobie tę kwestię przemyśleć, na spokojnie i w samotności.
Przeniósł odrobinkę tylko nieobecny wzrok na Ślizgonkę, skupiając znowu na niej całą swoją uwagę.
- Może nie będę zbyt przydatną merytoryczną pomocą przy pisaniu tego referatu, ale w razie potrzeby służę moją ograniczoną w temacie wiedzą. I oczywiście wsparciem moralnym. - Pochylił się nieznacznie w jej kierunku, tak na chwilkę, przy wypowiadaniu tego ostatniego zdania, jakby mówił jej jakiś sekret. Po chwili wyprostował się znowu i nawet podparł łokciami o schodek wyżej za ich plecami. - Samemu z chęcią skupię się na transmutacji, nasz profesor potrafi być do przesady dokładny i jest bezsprzecznie wymagający. - Rzucił tę informację lekkim tonem, trochę też w ramach pewnego rodzaju przestrogi dla Ori, fiszka na temat jednego z nauczycieli.
Slytherin |
100% |
Klasa VI |
16 |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 26
- Och, mon ami! Nie martw się! Pochodzę z rodziny królewskiej krwi biznesmenów, jeżeli czegokolwiek mi w życiu brak zdecydowanie są to dobre wzorce - uśmiechnęła się szerzej wraz z odpowiedzią. - Możesz być pierwszym, jeśli chcesz.
Oczywiście w świecie magii świadomość problemów psychicznych jest szczególnie niska. Gdyby była nieco wyższa Oriane wiedziałaby, że potrzebna jest jej także wieloletnia terapia. I leki. Przypuszczalnie. Ale terapia z całą pewnością.
Tego właśnie potrzebowała - zapewnienia o wsparciu moralnym.
Przymrużyła jednak lewe oko, szczerze mieląc jego kolejne słowa. Zdawało się, że sugerował jakiś stopień ostrości albo przynajmniej wysokich wymogów nauczyciela transmutacji. Do tej pory jakoś nie odczuła żadnej z tych rzeczy. Z drugiej strony była genetycznie w siedemdziesięciu pięciu procentach wilą, z ledwie ćwiartką ludzkiej krwi. Ojciec miał pięćdziesiąt procent genów odziedziczonych po wili, tak więc materiał genetyczny przekazany córce był połowicznie wilowaty, od strony matki oczywiście był on całkowicie wilowaty. Trzy ćwierci.
Może nauczyciel po prostu odnajdywał ją odrobinę zbyt rozbrajającą by pokazać kły.
Albo po prostu była pilną uczennicą, co jeszcze nie miała okazji mu się podstawić. Jedno z dwóch.
- Je vois... - rzuciła półgłosem, do samej siebie. - Wygląda na to, że przyłączę się do nauki transmutacji kiedy skończę z referatem.
Powiew wiatru niósł już ze sobą całkowicie nocny w swojej naturze chłód. Wcisnął też parę pasm włosów w twarz Oriane, i kiedy mówiła, udało jej się nawet pasemko poczuć w ustach. Odgarnęła włosy z buźki, narzuciła kaptur na głowę. Częściowo dla ciepła, częściowo dla opanowania złoto-srebrzystej grzywy co rwała się na wolność w intensywniejszych teraz powiewach. Zdecydowanie wiatr się rozruszał na nocną porę.
- Jak, w twojej opinii, brzmi nauka w piątkowy wieczór?
Podobne pytanie oznaczało, że niespodziewane spotkanie dobiegało końca. Może i dobrze. Oriane w końcu wciąż miała w staniku znaleźną fiolkę starej amortencji oczekującą na decyzję co do swojego dalszego losu.
Nie wspominając nawet, że po wieczornej toalecie będzie musiała wrócić z powrotem na pierwsze piętro by wybłagać dawkę eliksiru słodkiego snu. Doprawdy, powinna w końcu uwarzyć swój własny.
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
19 |
średni |
Hetero |
Pióra: 17
Przez parę sekund przyglądał jej się mrużąc lekko oczy i unosząc brwi, jakby doszukiwał się jakiegoś żartu w jej słowach, jakby nie wierzył w jej chęci zatrzymania go jako dobrego wpływu. Ale po tym momencie kontemplacji chwili w ciszy, uśmiechnął się nieco szerzej i odwrócił odrobinę (na ile pozwalała bardzo ograniczona ilość miejsca) w jej kierunku, rozkładając nieco ręce na boki. Nie mógł rozłożyć całych ramio, a jedyni odrobinę przedramiona, bo schody nie były aż tak szerokie i pozwalające na obszerne gesty.
- W takim razie jak najbardziej polecam się jako dobre wpływy! Chociaż mam wrażenie, że w kwestii edukacji ich nie potrzebujesz. - Usiadł znowu normalnie, i szturchnął ją delikatnie ramieniem w podkreśleniu zaczepności tego komplementu.
- Och, nie chciałem insynuować przesadnie długiej i męczącej sesji naukowej. Zawsze samą transmutację możemy zostawić na kolejne spotkanie. Szkoda byłoby jakbyśmy obydwoje przemęczyli się i uznali, że jednak wspólna nauka nie jest dobrym pomysłem. - Jak to mówią, trzeba dozować przyjemności. A nauka z pewnością do przyjemności należała, w każdym razie dla Noah. Jeśli dodać do tego dobre towarzystwo, to mógł tak spędzać bardzo dużą część wolnego czasu.
Faktycznie, rześki nocny wiaterek zaczął nieco odważniej hulać po dachach Hogwartu i Davenport zwrócił na to uwagę dopiero, kiedy Oriane odgarnęła włosy z twarzy. W związku z tym, że sam nie czuł chłodu, to też dopiero po jej zarzuceniu kaptura przyszło mu na myśl, że może marznąć. Tak, to chyba czas żeby się zbierać.
- Piątkowy wieczór brzmi doskonale. O siedemnastej mamy eliksiry, wiec od razu po lekcjach, jeszcze przed kolacją, czy może po kolacji, żeby głód nas nie dekoncentrował? - Nie miał nic przeciwko przedłużeniu nauki po zajęciach, ale wiedział, że Oriane ma przed eliksirami jeszcze inne zajęcia, wiec zostawił jej wybór dokładniejszej pory.
Slytherin |
100% |
Klasa VI |
16 |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 26
- Muszę cię z przykrością poinformować - dłoń na mostek, dramatyczna pauza - edukacja nie jest jedynym składnikiem życia, mój dobry wpływie ty. - Pod koniec zdania nie mogła już powstrzymać szerokiego, rozbawionego uśmiechu.
Pypnęła nawet nos Noah, jak przy pierwszym ich spotkaniu, choć tym razem kontekst był całkiem inny.
- Kolejne, oui? - Wydęła lekko usteczka, uniosła wyżej główkę, wkładając w pytanie nieco ze swojej uwodzicielskiej strony. - Do twarzy ci w pewności siebie.
Oczywista, że musiała wpleść tu i tam nieco uwodzenia; nawet jeśli obrała inną taktykę na zbliżenie się do tego jakże fascynującego czarodzieja oraz jego sekreciku nie mogła przecież porzucić powabności! Głównie dlatego, że była sobą, ale także ze względu na to, jak bardzo nienaturalnie by to wyglądało, taka zmiana praktycznie z chwili na chwilę.
Zastanowiła się przez chwilę nad czasem.
I nad miejscem też.
- Co powiesz na naukę w kuchni od razu po zajęciach? - Rzuciła niezobowiązującą propozycją, choć osobiście uważała, że jej pomysł był iście genialny. - Blisko sali eliksirów, jedzenie na miejscu i mała szansa, by skrzaty nas wielce rozpraszały - wyliczyła parę zalet rzeczowo. - Jak dinozaury meteorytem. - Zakończyła z lekkim wzruszeniem ramion jak gdyby dla podkreślenia, że to jedynie luźna propozycja którą Noah może zestrzelić zwykłym "Naaah.".
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
19 |
średni |
Hetero |
Pióra: 17
Pomimo słabych umiejętności aktorskich, udał wielkie zdziwienie na jej słowa.
- Nie? W takim razie całe moje życie jest kłamstwem. - Był to żart, chociaż sam Noah wiedział, że ma w sobie ogromne i bolesne ziarno prawdy. Oczywiście o tym Oriane nie miała prawa wiedzieć i nijak nie dało się tego wyczytać z jego rozbawionego spojrzenia i rozluźnionej postawy.
Nawet lekko zezem zerknął na czubek swojego nosa, kiedy tak troszkę dziecinnie go tryknęła palcem. A na ten bezpośredni komplement, troszkę jakby się wyprostował, czując się mile połechtanym.
- Oczywiście zakładając, że będziesz jeszcze chciała umówić się na kolejną sesję naukową. - Pomimo jej niebezpośredniej akceptacji tej propozycji, sprostował niemalże od razu, troszkę nadal w tym żartobliwym tonie, troszkę jednak mówiąc poważnie, bo nie chciał w żaden sposób nic insynuować.
Propozycja miejsca do nauki z kolei nieco go zaskoczyła, bo niekoniecznie wpadłby na to, żeby właśnie w kuchni się uczyć. Jeśli już tam zaglądał, to w zupełnie innym celu i w kompletnie innych godzinach.
- To dość niekonwencjonalne miejsce na naukę. Miejmy nadzieję, że skrzaty zajęte przygotowywaniem kolacji nie uznają nas za elementy rozpraszające i odrywające je od pracy. - Może faktycznie dlatego właśnie dalyby im spokój, zajmowałyby się swoimi sprawami a on i Ori mogliby się pouczyć? Gorzej jeśli dźwięki i zapachy przygotowywanego posiłku przyprawią ich o burczenie w brzuchach. - Ale to ciekawa propozycja. W takim razie jesteśmy umówieni na piątek po eliksirach na małe naukowe randez-vous z podręcznikami do historii i transmutacji. - I szczerze był tym już podekscytowany. Oriane mogła to odebrać jako ekscytację spędzenia czasu z nią, ale w ogromnym stopniu była to szczera ekscytacja nauką. Taka natura Noah, uwielbiał się uczyć.
Nawet jeśli te dinozaury zbiły go trochę z pantałyku i nie bardzo rozumiał co tutaj mają do rzeczy.
Westchnął powoli głęboko i otwartymi dłońmi lekko klepnął o własne kolana, sugerując gotowość do podniesienia się z miejsca.
- Robi się chłodno, myślę że nie ma co kusić los i nabawić się przeziębienia przez nierozwagę. Szkoda byłoby przekładać piątkowe spotkanie. - Spojrzał na nią pytająco, jeszcze nie wstając, ale będąc gotowym zrobić to w momencie, kiedy wyrazi zgodę i podać jej pomocną dłoń.
Slytherin |
100% |
Klasa VI |
16 |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 26
Zaśmiała się lekko na jego ripostę o całym życiu będącym żartem. Odrobinę ciemniejszy humor zawsze był w cenie.
- Oczywiście - zgodziła się z jego oczywistowaniem ze skinieniem głowy.
Skinęła ponownie głową na zgodę co do miejsca i czasu tym samym dając znać, że zarejestrowała skrótowe omówienie planów, i że zgadzała się z zawartością tegoż skrótu.
Oriane sądziła, że Noah da się pociągnąć za krukońską chęć zdobywania wiedzy i zapyta o jej mały naukowy żarcik. Hm, może wiedział o czym mówiła? Albo nie chciał pokazać, że żart przeleciał mu nad głową. Cokolwiek się tam stało przyjęła ciszę na temat dinozaurów i kamieni na klatę, czyli zignorowała ignorowanie po mistrzowsku.
- Mais oui. Czas iść.
Odczekała aż Noah wstanie. W końcu, biorąc pod uwagę ich lokację, jednoczesne podnoszenie się z miejsca nie było najmądrzejszym z pomysłów. Dużo ruchu, szansa na popchnięcie drugiego, nie było potrzeby ryzykować. Zanim skorzystała z podanej jej pomocnej ręki sprawdziła czy peleryna nie znajduje się pod obcasikami, co by nie nadepnąć na jej krawędź i nie polecieć na łeb, na szyję, na błonia.
Lekko otrzepała pelerynę z drobiazgów co się doń przyczepiły po czym powędrowała za towarzyszem do drzwi prowadzących wprost do teoretycznie bezpiecznego wnętrza zamku. Oriane jednak nie sądziła, by wnętrze było dużo bezpieczniejsze. Mordercza klatka schodowa nigdy nie da o sobie zapomnieć, o nie.
Wymieniwszy krótkie pożegnania rozeszli się we własne strony, to jest ona - do lochów, on? Gdziekolwiek go poniosło, Oriane nie była i nie jest w końcu wszechwiedząca.
[zt x2]
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.
|