Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Gabinet nauczyciela Historii Magii Gabinet ten jest oczywiście przepełniony przede wszystkim różnymi księgami, mapami oraz rycinami i obrazami dotyczącymi przedmiotu, jakim jest Historia Magii. Samo pomieszczenie jest bardzo przytulne i ciepłe dzięki kominkowi w rogu pomieszczenia.
Oczywiście obecność uczniów bez nauczyciela w tym miejscu jest zakazana.
Gryffindor |
50% |
Absolwent |
30 |
średni |
Homo |
Pióra: 4
2 października, piątek, 21:18
Ezra był pewien jednego - uczniowie w tej szkole mieli niebywałą zdolność do pakowania się w kłopoty, które wymagały później interwencji pielęgniarza. Jakby miał mało na głowie, a tak musiał jeszcze zajmować się nastolatkami, które panikowały na widok kropli krwi. I oni niby mieli być przyszłością tego świata? Przecież takich to trzeba było wysłać do jakieś szkoły wojskowej, gdzie zostaliby nauczeni życia. Tego prawdziwego, a nie dziejącego się jedynie w ich głowach.
Nic dziwnego, że czasami trochę się nad nimi znęcał. Oczywiście nie jakoś brutalnie, ot straszył ich, że wyrośnie im druga ręka lub jeśli nie będą uważać, krew im wypłynie i będą pustą skorupą. Niekiedy działało, innym razem nie, ale nadal bawił się wyśmienicie.
Nie bawiło go jednak to, że jego ulubiony bibliotekarz, na widok którego chciało się robić bardzo, ale to bardzo niecenzuralne rzeczy, nijak nie zwraca na niego uwagi. A przynajmniej nie tak, jak powinien! Jeszcze trochę, a Salvatore będzie musiał posunąć się do mniej humanitarnych środków, a do nich miał spory dostęp.
Mając zamiar wyżalić się bratu, że jego obiekt nie odwzajemnia tych samych emocji, udał się do gabinetu Elijaha. W tych godzinach zawsze tam siedział, porządkując papiery. Nuda jak cholera, ale każdy miał swoje wariactwa.
- Oślepniesz kiedyś od czytania tych wszystkich literek - zauważył, wchodząc do środka. Nie pomylił się dostrzegając siedzącego na fotelu mężczyznę. - Litości, El, wyglądasz jakby ktoś ci duszę ukradł - skomentował, podchodząc do niego bliżej. Prezentował się iście potwornie.
Ravenclaw |
50% |
Absolwent |
35 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 9
Pomimo swojej co najmniej chaotycznej natury i bycia niezwykle żywą, ruchliwą osobą, Elijah niezwykle poważnie podchodził do swoich obowiązków. Był dokładny, konkretny. Raz, że nie znosił mieć bałaganu w papierach (może miało to związek ze świadomością jak działają kroniki historyczne, a przeglądał ich ogrom z czystej pasji, i jak bardzo ważny jest ich porządek i chronologia). Dwa, nie było w jego życiu czegoś takiego jak czas wolny na robienie niczego. Zawsze robił coś, nie umiał usiedzieć w miejscu i po rpostu cieszyć się słoneczkiem. Owszem, wybierał się na spacery, ale wtedy też zapewne robił coś przy okazji żeby maksymalnie wykorzystać każdą minutę swojego czasu.
Dlatego też najpewniej Ezra nie był zdziwiony, że Elijah ślęczy nad stertą papierów, poczochrany, z piątą kawą, wyglądając jakby właśnie wrócił z cięzkiego pojedynku. Wgapiał się z horrorem w oczach w kartkę przed sobą, dopiero gdy brat się odezwał, podniósł na niego wzrok. Odetchnął, rzucając papier na blat i sięgając po filiżankę już prawie wypitej do końca kawy.
- Całkiem bliskie realiom. Sprawdzam prace czwartej klasy i w życiu nie widziałem większych herezji. Jakbym uczył kozy to by więcej wyniosły z tych zajęć niż oni, czy naprawdę to jest przyszłość świata magicznego? Bogowie. - Pokręcił głową, załamany. - Póki co na dziesięć prac, jedna! - Uniósł palec na chwilę. - Zarobiła "Powyżej oczekiwań". Reszta ssie. I moja wiara w te dzieciaki też.
Inna sprawa, że był bardzo wymagającym nauczycielem i za przeproszeniem, przypieprzał się do wszystkiego. Uczniowie nie mieli z nim łatwo, zdecydowanie, i pewnie większość za to właśnie go nie lubiła zbytnio.
Gryffindor |
50% |
Absolwent |
30 |
średni |
Homo |
Pióra: 4
Musiał się komuś wyżalić, a jedyną odpowiednią do tego osobą zdawał się byc jego brat. Tylko jemu mógł zawracać głowę o każdej porze dnia i nocy bez obawy, że dostanie krzesłem lub innym ciężkim przedmiotem. Znali się na tyle dobrze, by wiedzieć, gdzie istniały granice. Chociaż na co one komu, skoro człowiek mógł również funkcjonować po ich przekroczeniu. Ezra należał do osób, które kochały je omijać, zupełnie jakby nigdy nie zostały ustanowione.
O ile zakład, że właśnie olał jakąś, kiedy wlazł bratu do gabinetu gdy ten był zajęty? Z tym, że musiał na chwilę przerwać, bo Ezra miał mu sporo do powiedzenia.
-Agresywnie. Swoimi uczniami też rzucasz tak, jak papierami? - zainteresował się. To byłoby doprawdy ciekawe. Elijah był dziwny, miał swoje humory, ale nie uciekał się do przemocy, przynajmniej względem uczniów. Pewnie nieraz na nich wyklinał, ale znał zasady. Proszę, kolejny ich niewolnik.
-Po co w takim razie zostałeś nauczycielem? Przecież użeranie się z nastolatkami to najgorsze, co można wybrać - odpowiedział, siadając na jednym z krzeseł. Dobrze, że miał ich więcej, niż jedno. - Kochany braciszku, my nie mamy przyszłości. Żebyś widział, jakie przypadki do mnie przychodzą. Zastanawiam się, kiedy zaczną się zabijać o źdźbła trawy - skomentował. Te dzieciaki nie miały w sobie za grosz wytrwałości! A tym bardziej nie były pod żadnym względem odporne.
-Oblej wszystkich, proste. Ja czasami dolewam im środka na przeczyszczenie do leków - wzruszył ramionami. Pewnie nie powinien o tym wspominać, ale przecież bro go nie wyda.
Ravenclaw |
50% |
Absolwent |
35 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 9
Elijah był, wydawało mu się przynajmniej, dobrym starszym bratem. Starał się zawsze słuchać, służyć dobrą radą, być. Inna sprawa, że był cholernie chaotyczny i nie wszystko rozumiał, więc Ezra nie zawsze na pewno przebijał się przez to by dostać dobre porady czy cokolwiek, po co przyszedł, ale naprawdę się starał i chęci miał dobre! Mimo bycia osobą co najmniej nieprzeciętną.
On z kolei był przyzwyczajony, że Ezra czasem wpada jak burza i nie pyta, co robi, po prostu jest rozmowa i potrzebuje jej teraz. Czasem odkłada wszystko i się skupia, czasem go wygania, a czasem nie wie i połowa tematu rozmowy go omija, bo nie może się skupić na niczym. Ot, taki był.
- Nie kuś, czasem by się może należało - rzucił unosząc nieco wyżej palec, po czym z westchnieniem opadł plecami na oparcie fotela, jakby się poddał na wszystkim. - Nie wiem, wiara w nauczanie? Zdarza się taki jeden - tu wskazał na stos sprawdzonych prac - albo dwoje, którzy więcej wiedzą i słuchają. Jak chociaż kilkoro uratuję od głupoty, to już jest mój prywatny sukces.
Nie to żeby przy tym mimowolnie nie pomyślał o jednym konkretnym Gryfonie, który pomimo bycia irytującym i osaczającym, wiedział naprawdę dużo i słuchał pilnie. Niezależnie czy to rzecz barwy głosu czy tematyki, gość był bystry i Elijah trochę w nim pokładał nadzieję na jeden procent lepszej części tej generacji. Uniósł brwi, po czym skinął na Ezrę głową.
- Udam, że tego nie słyszałem. Ale obleję na pewno, znasz mnie. - Zawiesił na nim wzrok bardziej świadomie, już uważniej. - A ciebie coś gryzie? - Bo skoro przyszedł, tak wolał zapytać, choć nie było to równoznaczne.
Gryffindor |
50% |
Absolwent |
30 |
średni |
Homo |
Pióra: 4
Pomimo różnicy wieku, dogadywali się. Przynajmniej względnie, bo wiadomo, że jak u niemal każdego rodzeństwa, również pomiędzy nimi dochodziło do spięć. Z tą różnicą, że po tym, jak dali sobie przysłowiowo po mordzie, wszystko zdawało się ustępować. Ezra akceptował humory starszego brata, który odpłacał się tą samą wyrozumiałością. Poniekąd, bo ktoś jednak musiał sprowadzać mężczyznę na ziemię, kiedy poważnie zaczynało mu odwalać, a bywały dni, że miał ochotę dolać truciznę każdemu uczniowi, jakoś nie przejmując się ich losami.
Dzisiaj jednak Ezra nie przyszedł narzekać na dzieciaki. Ich temat pojawiał się zawsze, ale nie był tym główny. Dzisiaj był czas na rozterki związane z pewnym bibliotekarzem, który zdawał się być odporny na uroki pielęgniarza. Jak to w ogóle było możliwe?!
-O proszę, aż kusi się zapytać, co takiego zrobili, że jesteś na nich taki cięty. Rzucili na ciebie jakieś mało przyjemne zaklęcie? Czy chodzi jedynie o ich skrajny brak inteligencji? - zainteresował się, tak szczerze. Lubił pogawędki z Elijahem, zwłaszcza kiedy zgadzali się w pewnych kwestiach.
-Wiara w nauczanie być może, ale wiara w uczniów to co innego. Szkoda było porywać się z motyką na słońce, bo udaru dostać można - zauważył. Podziwiał brata za tę cierpliwość. Nie dość, że musiał ich słuchać, to jeszcze sprawdzać ich wypociny. - Jesteś pewien, że to w ogóle możliwe? Jak na nich patrzę myślę, że świat skazany jest na zagładę - wzruszył ramionami. Nie był niemiły. Co najwyżej szczery.
Westchnął, słysząc pytanie brata.
-Gryzie mnie fakt, że ktoś zdaje się nie zauważać mojej zajebistości. Jak można oprzeć się tej twarzy, co? - tu wskazał na siebie, zaznaczając przy tym narcystycznie, że był niemal idealny.
Ravenclaw |
50% |
Absolwent |
35 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 9
Jak na tak różnych, cóż, charakterem i wszystkim poza wyglądem, zaskakująco dobrze zgrywali się wobec właśnie pewnych kwestii, jak na przykład ciętego języka i krytyki wobec uczniów. Elijah nie znosił lenistwa i wybierania łatwizny ponad porządną pracę, a Ezra... On chyba zwyczajnie nie znosił dzieciaków.
A co zrobili uczniowie mu tym razem? Niby nic, nie przygotowali się należycie i normalnie nie byłby na nich może aż tak zły, ale ostatnio generalnie był bardziej nerwowy. Może dlatego, że jeden konkretny uczeń był pasjonatą wyprowadzania go z równowagi, a może dlatego, że stresowała go ta sytuacja. Albo z innych powodów, o których sam nie chciał nawet myśleć i odcinał się od nich rękami i nogami.
- Długa historia, w sumie aż nie chce mi się gadać - podsumował trochę zdawkowo, zerkając na brata. Absolutnie nie mógł mu powiedzieć... Zaśmiał się bardziej w zasadzie prychnięciem gorzkim na kolejne słowa Salvatore'a. - Ostatnio naprawdę wiele zaczynam kwestionować w tych materiach, a dopiero zaczął się rok szkolny.
Zaraz skupił się w pełni jednak na nim, chętnie zresztą odrywając myśli od tego jednego tematu, który ciągle go męczył. Uniósł brwi wysoko, po chwili lustrując go spojrzeniem krytycznie.
- Nie wiem, ja ci zawsze mówiłem, że urodę to mnie dano z nas dwóch. - Tak tylko się droczył, żartobliwie. - A co, ktoś cię obraził na korytarzu? Stąd te chęci otrucia? Wiesz, że to tylko dzieciaki...
/zt wszyscy - wątek przedawniony
|