27-11-2020, 02:36 AM
Komnata Zimowego Snu
![](https://i.imgur.com/j4CvwiA.jpg)
Komnata Zimowego Snu
|
27-11-2020, 02:36 AM
Komnata Zimowego Snu ![]()
06-10-2023, 11:55 PM
31 października
Zacznie się chyba przyzwyczajać do tego stanu. Jeszcze nigdy, żaden rok nie wyglądał tak, jak ten. Minęły zaledwie dwa miesiące (teraz już chyba można było liczyć jako październik już skończony, w końcu to ostatni dzień) i średnio raz na miesiąc Alex się na nią obrażał. Raz, zupełnie przypadkiem, już nawet nie pamiętała za co. Teraz – ponownie. Być może za to samo. Że miała czelność mu się postawić. Ale przegiął. Sądziła, że po tym wieczorze spędzonym na dachu coś się zmieni. Była naiwna, sądząc, że nawiązała się między nimi jakaś nić zrozumienia, że poznał ją odrobinę bliżej, jak ona poznała jego. Ona była w stanie dać mu szansę, ale, no nie. No po prostu nie. Stanięcie w obronie rozumiała. Nawet była zaskoczona, ale doceniła. Ale kiedy zaczął wyżywać się na tych chłopakach, którzy przypadkiem ją zaczepili i dotknęli, coś w niej pękło. Nie mogła się na to godzić – a Dickman nie chciał się potulnie poddać i położyć po sobie uszu. To nie w stylu Alexa. Ale mógłby ją, kurwa, zrozumieć. Zamiast tego kolejny wieczór spędzała sama. Hiroshi dosiadał się do niej na lekcjach, jak zwykle, ale i tak widziała w jego spojrzeniu, że jest zaniepokojony. A Frances i Valerian… ich lepiej, że nie widywała, za bardzo za nimi nie tęskniła. Najbardziej bolał ją Alex. Ale przecież tego na głos nie przyzna. Nie przyzna też, że czasem, ukradkiem, wiodła za nim spojrzeniem, gdy przechodził w ten swój durny, dumny sposób, jakby władał całą szkołą i cały Hogwart był w stanie chwycić za pysk. Poza dachem miała jeszcze jedno miejsce, do które chodziła. I chociaż granie tam na pianinie w nocy było durnym pomysłem, to towarzystwo ostatniej flaszki, jaka jej została po ostatnich zakupach Alexa nie było już takie złe. W akompaniamencie ostatniego fajka i jakichś babeczek wykradzionych z kuchni po kolacji. Było już grubo po północy, kiedy alkohol się skończył, jedzenie się skończyło, a jej skończyła się ochota do zapijania samotnie smutków gdzieś w zapyziałej dziurze Hogwartu. Nie była zbyt trzeźwa, ale wystarczająco kontaktowała, aby wiedzieć, że ma być cicho, bo po szkole kręcą się prefekci i nauczyciele. Tylko trochę za mocno była przemęczona, bo kiedy wyszła zza rogu korytarza, praktycznie weszła na sylwetkę, której się tutaj nie spodziewała. Patrząc na Alexa Dickmana od razu wytrzeźwiała. To chyba pierwszy raz od tygodni, kiedy przez kilka dłuższych sekund mogła patrzeć mu w twarz. Albo jedno albo drugie unikało kontaktu i była pewna, że dzisiejszej nocy będzie dokładnie tak samo. Powinna coś zrobić? Powiedzieć? Nic z tego, co Dickman chciałby usłyszeć, nie przejdzie jej przez gardło. Zacisnęła wargi w wąską kreskę, gotowa po prostu zrobić krok w bok i go wyminąć, jakby w ogóle jej na drodze nie stanął. Zło nigdy nie umiera. Przybiera tylko nowe formy.
Jeśli raz spotkało nas nieszczęście, to nie znaczy, że jesteśmy odporne na powtórne zranienie. Piorun może uderzyć dwa razy.
18-10-2023, 03:29 PM
Nie, potulne kładzenie po sobie uszu zdecydowanie nie było w stylu Alexa. Ani nie miał w zwyczaju przepraszać za swoje czyny, bo zawsze miał dobry powód do robienia tego co robił. Nie ważne, że tylko według niego te powód był dobry. Albo właśnie to było najważniejsze...
Od tej dość niespodziewanej rozmowy z Alice na dachu, Alexem targały pewne emocje. Nie poświęcał im za bardzo uwagi i tak jak niektóre lęki po mistrzowsku spychał głęboko w podświadomość, ale tego typu praktyki miały jeden wielki minus - problem wracał i uderzał rykoszetem. I zwykle były to zupełnie nieoczekiwane momenty, więc i odzyskanie kontroli stawało się dodatkowo trudne. A kiedy było się Alexem Dickmanem i nie chciało się odzyskiwać kontroli, bo poddanie się było dużo łatwiejsze... Wyszło jak zwykle. Ciche dni z gówniakami nie były dla niego jakoś ponadprzeciętnie nowe, więc z początku nawet zupełnie nie przejął się tym, że Alice go unika. Tak było w sumie łatwiej. Nie zamierzał szukać kontaktu i wyciągać ręki, bo nie czuł się jakby zrobił coś złego. Plus sam fakt, że tak bardzo rozsierdziło go coś, co nie powinno, wzbudzało pewne emocje, do których nie chciał przyznać się przed samym sobą. Przez to chodził też cały czas wkurwiony i właściwie bardzo świadomie przebywał z gangiem mniej. Mieli zaopatrzenie tytoniu i alkoholu, więc mógł dać im trochę przestrzeni, to w sumie dobry trening przed całkowitym straceniem kontaktu, kiedy już skończy szkołę. Tylko że o dziwo chwilami uderzało to w niego na tyle mocno, że musiał natychmiast rozchodzić, zapić, albo w inny sposób odurzyć umysł, zresetować. Tak właśnie było tej nocy. Normalnie poszedłby na dach, ale trochę obawiał się spotkać tam McIntosh. Zdecydował wyjść w ogóle z zamku i udać się tam, gdzie mógł mieć o tej porze spokój. Oczywiście zabrał ze sobą zapas fajek i skrętów, po czym udał się w zupełnie nie ostrożną drogę w dół, do głównego wyjścia z zamku. Za nic miał patrole, co mu zrobią? Odejmą punkty? W tej chwili i tak większość Gryfonów linczowała byłego obrońcę drużyny, bo za jego wspaniałe zasługi nie tylko stracili 50 punktów, ale i sezon Quidditcha został zawieszony. Alexa to nie interesowało, skwitował prychnięciem. Bardzo możliwe, że dotarłby do celu bez przeszkód, gdyby nie najmniej oczekiwane i pożądane spotkanie tego dnia. Otóż jak tylko wyszedł zza rogu, zatrzymał się niemal od razu. Całe szczęście nie szedł w pośpiechu, bo z pewnością wtedy doszłoby do zderzenia, ale mógł stanąć w miejscu na czas, zanim Alice zmuszona była wpaść na niego w bardzo niechciany przez żadne z nich sposób. Zmarszczył brwi w rozeźlonej minie, bo niespodziewanie poczuł rzeczy i nie podobało mu się, że je czuje. Zacisnął szczęki i po prostu wbił spojrzenie w McIntosh. Nie widział sam cy czekał aż się odezwie, czy może zejdzie mu z drogi, ale nie ruszył się, nie wykonał żadnego gestu, a jedynie stał i wbijał w nią bardzo intensywne spojrzenie.
18-10-2023, 11:09 PM
31 października 2020 roku miał okazać się dniem ekscytującym i niezwykłym nie tylko ze względu na imprezę Halloweenową i szczęśliwie przypadającą na ten dzień pełnię księżyca. Tego dnia można było spodziewać się dziwnych wydarzeń, głównie napędzanych wyobraźnią młodych adeptów magii. Albo ich lękami...
Nie spodziewający się żadnych nieprzyjemności Alice i Alex, zupełnie nieoczekiwanie usłyszeli coś jakby szelest dobiegający z ciemnego kąta nieopodal. Kiedy spojrzeli w kierunku odgłosu, po chwili zauważyli wyłaniający się, jakby wręcz formujący się z cienia rosnący kształt. Nie minęła nawet sekunda, a kształt przybrał bardzo jasną formę mężczyzny w okolicach czterdziestki, wzbudzając nagły strach w Alice. Nawet jeśli Alice nie zorientowała się, że ma do czynienia z boginem, to towarzyszący jej Alex dodał dwa do dwóch. SPOTKANIE Z BOGINEM! Wszystkie postacie w wątku mają obowiązek odnieść się do tego spotkania i zastosować odpowiednią mechanikę. ☞ Mechanika spotkania z boginem
6 godzin(y) temu
Co może być gorsze od Alexa Dickmana nagle wypełzającego zza rogu?
Alex Dickman, który nie traktuje jej jak powietrze i jeszcze wbija w nią swoje spojrzenie. Wargi sama zaciskają się, kiedy spogląda na niego z dołu. Bardzo chciałaby teraz poczuć się pijana z powrotem i mieć w dupie fakt, że najmniej oczekiwana osoba i powód, dla którego starała się nie chodzić na dach, właśnie stała przed nią, jak jakieś cholerne fatum. Na domiar złego nawet jej nie wyminął. Po prostu stał. Stał on – stała ona. On patrzył na nią – ona patrzyła na niego. On nie chciał ustąpić – ona też. Dłonie samoistnie zaciskały się w pięść, nawet jeśli nie miała zamiaru go uderzyć. Chociaż może powinna. Szkoda, że wytrzeźwiała, wtedy byłaby to w stanie zrobić. Razem z wykrzyczeniem, że jest kompletnym palantem, ale- Gdyby nie tamto spotkanie na dachu, nie myślałaby nawet o tym. Teraz nawet nie myśli, żeby usunąć mu się z drogi. W ustach zmiąć próbuje wszystkie słowa, które powinny paść i kiedy powoli przegrywa tę walkę z samą sobą, słyszy hałas za plecami Dickmana, który ją peszy. Nauczyciel? Nie. Nauczyciel nie byłby nawet w połowie tak straszny, jak widok, który zastała. Sylwetka człowieka wypełzała zza rogu. Człowieka, od którego miała spokój przez cały rok szkolny, aż do chwili, w której wracała w wakacje. Ale rok przecież dopiero się zaczął, był październik, a poza tym rodzice nigdy nie zjawiali się w Hogwarcie i… Nie zjawiali się tu również mugole. — Alice… - słowa cichutkie współgrały z obrzydliwym uśmiechem. Być może sama sobie to wyobraziła, być może ten człowiek nie powiedział ani słowa, a głos wrył się w jej podświadomość, zgadzając z czułym tonem, który zawsze przybierał, kiedy- Krok niesie ją sam w tył. Gula w gardle nie pozwala oddychać. Nie myśli już, nie ma teraz Alexa, bo ze wszystkich ludzi na świecie, on teraz mieści się w kategorii tych najlepszych. Nie on. Nie Clyde. Nie on. Nie jego dotyk. Nie jego oddech. Nie jego paskudny uśmiech. Kroki niosą ją same do tyłu. Zbyt wolno. Zbyt wolno, żeby uciec. Uciekaj. Nogę stawia niestabilnie i przekręca ją w kostce boleśnie, ale ignoruje ten ból. To nie może być on. Nie ma go tu. Mimo to dłoń nawet nie drgnie, aby podnieść się do różdżki. Nie ma go tu. Ucieczka przed boginem (przyszła, bo jeszcze nie zaczęłam): 2 + 10 + 1 = 13, więc udana Zło nigdy nie umiera. Przybiera tylko nowe formy.
Jeśli raz spotkało nas nieszczęście, to nie znaczy, że jesteśmy odporne na powtórne zranienie. Piorun może uderzyć dwa razy. |
« Starszy wątek | Nowszy wątek »
|