Phoenix Feather

Pełna wersja: Wielka Sala
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Wielka Sala
Do ogromnego pomieszczenia, które na co dzień mieści wszystkich uczniów Hogwartu podczas każdego posiłku oraz uroczystości, prowadzą wysokie, drewniane drzwi.
Sklepienie imituje niebo, nadając sali niepowtarzalnego klimatu, który co roku zachwyca nowych uczniów i wreszcie na zawsze pozostaje w pamięci absolwentów.
Zdecydowanie najwięcej miejsca zajmują tu cztery stoły przeznaczone dla uczniów - od lewej kolejno stół Ślizgonów, następnie Krukonów, Puchonów oraz Gryfonów. U szczytu sali znajduje się natomiast stół nauczycielski, z którego członkowie ciała pedagogicznego wraz z dyrektorem po środku mogą bacznie przyglądać się poczynaniom uczniów.
16 września 2020, godzina 18:56

Stwierdzić, że ostatnio April była przybita, to byłoby bardzo duże niedopowiedzenie.
Może dla 99% uczniów szlaban - jak zarówno nielegalne aktywności w nielegalnych miejscach o nielegalnych porach - był integralną częścią życia szkolnego, ale sama Kingsley zdecydowanie należała do tego 1% pilnujących się, przykładnych i wzorowych kujonów. Nigdy wcześniej szlabanu się nie dorobiła! Dlatego też ten pierwszy raz tak bardzo mocno nią wstrząsną i wzięła sobie tę karę do serca, może aż za bardzo kontemplując swoje zachowanie z początku tego roku i wypominając sobie samej wszystkie potknięcia.
I wspominając inne swoje pierwsze razy.
Nie czując się na siłach do nadmiernego socjalizowania, odkąd oberwała szlabanem w twarz, unikała towarzystwa poza zajęciami i skupiała się znacznie bardziej na nauce - co raczej nie było niczym nadmiernie zaskakującym, poza faktem, że kuła jakby za dwa tygodnie miały być egzaminy, a nie dopiero październik.
Szukając spokoju, którego tego dnia nie mogła znaleźć w Pokoju Wspólnym Krukonów, zadokowała z podręcznikiem do transmutacji, wspomagającymi książkami i kilometrowym esejem do napisania przy stole Ravewnclaw w Wielkiej Sali już dobrą godzinę temu. Zdecydowanie o tej porze nie było tu zbyt wielkiego ruchu, wszyscy dopiero mieli zacząć schodzić się na kolację, więc miała względny spokój do nauki.
Nawet Vates wyjątkowo odpuszczał swoje złośliwości w takich chwilach, bo jakby nie patrzeć sam też korzystał na kujoństwie April. Mogła więc siedzieć z kubkiem herbaty, trochę zmierzwionymi włosami i czającym się na twarzy zmęczeniem zmieszanym z pokornym pogodzeniem się ze swoim losem przestępcy i skrobać kolejne słowa na już i tak pokaźnych rozmiarów wypracowaniu.
Saoirse zdążyła dowiedzieć się o tym całym szlabanie, jednak nie miała pojęcia, co w nim tak wielkiego... Może powinna była wiedzieć, że April jeszcze nigdy żadnego nie dostała, jednak zdaje się, że nikt nigdy nie rozmawiał przy niej na ten temat. A przynajmniej nie wczuła się wystarczająco, by załapać, że na tym polegał pewien fenomen. Miała jednak dowiedzieć się dzisiaj. Dostała w końcu dziwny list od swojego kuzyna, w którym zachęcał jej do przekonania April, że ten szlaban, to wcale nie koniec świata... Tylko właściwie dlaczego miałby być końcem świata? Co takiego miałaby robić? Albo może czym zawiniła? Oczywiście zdecydowała się to odkryć! I pomóc oczywiście. Na tyle, na ile była do tego w ogóle zdolna.
Nie planowała jednak spotkania w Wielkiej Sali. Raczej całkowicie przypadkowo przyszła tu za wcześnie i rozejrzała się z niemałym zdziwieniem, gdy okazało się, że na pięć minut przed kolacją było tu stosunkowo niewiele osób... Dosyć szybko przyjęła jednak do wiadomości, że sama musiała popełnić błąd i ruszyła między stołami, wypatrując kogoś znajomego. Szczęśliwie bardzo szybko zwróciła uwagę na kuzynkę, z którą i tak przecież miała pogadać! Ruszyła ku niej szybkim krokiem i już za moment zajmowała miejsce obok niej.
- Hej, co tam? Słyszałam, że ee...
Zaraz, zaraz. To byłoby niedelikatne. Nie mogła wypalić czegoś podobnego na wstępie rozmowy. I czy nie powinna być jakkolwiek dyskretna? Tak, na pewno tak.
- Że pomyliłam godzinę kolacji, więc... - dokończyła zaraz szybciutko, podpierając głowę rękoma i robiąc przy tym smutną minkę. - W sumie dobrze się składa, i tak.
Nie, nie. Chwila. Jakie dobrze się składa? To nie tak, że miała z nią porozmawiać... To znaczy, absolutnie tak, dokładnie, ale April miała nie wiedzieć.
Zaraz Saoirse zrobiła nieco zmieszaną minę, marszcząc brwi.
- Co? Znaczy, dobrze się składa, że też jesteś, bo... Nie wiem. I tak bym teraz nie wracała. A która godzina? - a ostatnie pytanie było w zupełności szczere. Nie miała pojęcia, jak bardzo wcześniej była... Bo chyba nie za późno?!
Nie spodziewała się, żeby na około pół godziny przed kolacją ktoś zaczepił ją akurat tutaj. A może powinna, bo jednak Wielka Sala to miejsce bardzo publiczne i każdy mógł pojawić się przy stole Krukonów w oczekiwaniu na posiłek.
Zaskoczona podniosła głowę znad pergaminu, słysząc jak zbliżające się kroki urywają się tuż obok i spojrzała na Sao akurat w momencie, kiedy ta siadała. Poczuła jednocześnie radość - jak zawsze na widok kuzynki - oraz wstyd przez to, co się stało. Może to nic wielkiego dla innych, ale dla niej było to naprawdę bardzo, bardzo zawstydzające!
- Hej... - Zanim zdążyła jednak cokolwiek odpowiedzieć, Puchonka trochę zamotała się w swoich słowach. Znaczy to nie tak, żeby April od razu zaczęła być podejrzliwa, znają się przecież całe życie i doskonale zdawała sobie sprawę z tego jak działa umysł kuzynki, więc jedynie uniosła nieco pytająco brwi, czekając na jakąś konkluzję tego chaotycznego powitania. Nawet w pewnym momencie zaśmiała się krótko pod nosem w głupim rozbawieniu, zaraz jednak reflektując się i przybierając uprzejmy wyraz twarzy. Zerknęła nawet na zegarek, zanim jeszcze Sao zadała pytanie, bo właściwie straciła trochę poczucie czasu i może jednak była to już pora kolacji?
- Dochodzi dziewiętnasta, do kolacji jeszcze pół godziny. - Zamilkła na chwilę, przetwarzając w głowie słowa Puchonki. - Zaraz, czekaj, szukałaś mnie? - No bo poniekąd tak to zrozumiała, wyłuskała to z wypowiedzi kuzynki. I choć nie podejrzewała żeby Sao wiedziała o szlabanie, to z drugiej strony obawiała się, że jednak wiedziała i... no cóż, było jej najzwyczajniej w świecie wstyd, że złamała regulamin!
Ach... Szukała jej! I też trochę nie... Bo jak właściwie szukać kogoś w całym, ogromnym zamku? Musiałaby przecież dopytywać sporo osób, w szczególności Krukonów, wśród których mimo wszystko nie miała tak wielu znajomych! I jeszcze musiałaby wpaść na te odpowiednie osoby... Albo strzelać, gdzie April mogłaby się podziewać, a z pewnością nie obstawiałaby Wielkiej Sali. Miała sporo szczęścia ją tu znaleźć, kiedy absolutnie szczerze akurat nie była w trakcie poszukiwań! Jeszcze...
Zamrugała jednak parę razy patrząc na nią w zastanowieniu. Bo przecież chyba nie zdążyła się wygadać z listu, który chyba był tajemnicą? Splotła jeszcze nogi w kostkach tuż pod ławką, opuszczając przy tym ręce płasko na blat stołu. Następnie przekrzywiła lekko głowę.
- Nie... - mruknęła z pewną ostrożnością, jakby jednak nie była do końca pewna, czy jej szukała. W rzeczywistości nie była jedynie pewna, czy nie powiedziała czegoś, co już na wstępie by ją wkopało. Ale po krótkim namyśle była niemalże całkowicie pewna, że nic takiego nie powiedziała na głos!
- W każdym razie, nie szukałabym cię akurat tutaj... Może na przykład w bibliotece, albo gdzieś... Może na wyższych piętrach? W okolicy waszego, ten, Pokoju Wspólnego może? Ale tu nie. - zaczęła objaśnienia całkowicie szczerze. - Znaczy, po prostu myślałam, że miło spotkać akurat ciebie, no bo...
Wytknęła zaraz palem jej zegarek.
- Bo jestem za wcześnie?
Zaraz. To też chyba nie brzmiało najlepiej.
- Znaczy, nie, czekaj. Zawsze miło cię widzieć, po prostu w teraz, w tych okolicznościach jakoś szczególnie i...
Westchnęła głęboko, chowając na moment twarz w dłoniach.
- Wiesz, myślę, że to nie jest mój dzień na mówienie...
Osunęła powoli dłonie po swojej twarzy i opuściła je ponownie na stół, po czym oparła o nie głowę.
- To może ty mi coś opowiesz... Co u ciebie?
Tak! Pięknie wybrnęła! Brawa!
April ani trochę nie zdziwiłaby się, gdyby Sao faktycznie próbowała szukać jej tak, jak Puchonka podejrzewała, że powinna to robić w dużym zamku. Jakby sama miała potrzebę znalezienia kuzynki, to możliwe, że postąpiłaby podobnie! Albo poczekałaby właśnie na posiłek, żeby mieć niemal pewność, że ją znajdzie w jednym konkretnym miejscu.
Ale wracając na ziemię...
Zmarszczyła brwi, słysząc tę niepewność w głosie dziewczyny. Nie wzbudziło to jej podejrzeń, raczej trochę skonfundowało. Może źle wywnioskowała? Może to z nią samą coś jest nie tak, bo patrząc na ostatnie tygodnie chyba stała się bardziej lekkomyślna? Złośliwy i bardzo sugestywny uśmiech Vatesa siedzącego obecnie za Sao, sugerował że z pewnością właśnie on tak myśli. Odwróciła od niego spojrzenie i skupiła je znowu na kuzynce. Pokiwała głową, jakby zgadzając się z przypuszczeniami gdzie istniało większe prawdopodobieństwo znalezienia jej, ale w sumie nie słuchała aż tak uważnie. I jak tylko zdała sobie z tego sprawę, zarumieniła się odrobinę z zawstydzenia, nawet jeśli Sao tego nie zauważyła.
Wzdrygnęła się lekko i aż nabrała nieco więcej powietrza w płuca, jakby od razu chciała odpowiedzieć na zadane pytanie. Zanim jednak się odezwała, przez sekundę obserwowała Puchonkę, szukając wszelkich oznak oczekiwania na odniesienie się do którychkolwiek z jej słów. Nie wyłapała jednak nic sugerującego, że powinna skomentować cokolwiek z tych słów, które jej umknęły.
Zdała też sobie sprawę, że tym razem miała aż za dużo nowości do przedstawienia i jakoś tak... podwójnie ją to przytłoczyło. Aż westchnęła ciężko i wyraźnie ramiona jej opadły, jakby zeszło z niej powietrze. Odwróciła spojrzenie od Sao i wbiła je we leżący na blacie esej z transmutacji.
- U mnie... obecnie esej z transmutacji. - Zabrzmiała tak, jakby nie była przekonana co do słuszności tych słów. A przecież nie było to kłamstwem!... Jedynie nie to chciała zrzucić ze swoich barków, ale powiedzenie o pozostałych rzeczach było zbyt zawstydzające, żeby tak o, po prostu o nich powiedzieć, jakby nigdy nic. Ale też wiedziała, że akurat Sao jest jedną z tych paru osób, które z pewnością nie będą jej oceniać, co w tej chwili było jej w sumie niemożliwie bardzo potrzebne. - Mam wrażenie, że ostatnio dzieje się tak dużo abstrakcyjnych rzeczy, że jestem bardzo w tyle z nauką, a mamy dopiero połowę września! - Zabrzmiała znacznie bardziej desperacko, niż podejrzewała. Spojrzała znowu na Sao. - Tez masz takie wrażenie?
Patrzyła na nią może tylko troszkę zbyt wyczekująco... Ale spodziewała się, że zaraz dowie się, co to za szlaban i dlaczego miałby być aż tak ważny, żeby April była przybita! Może miała jakieś plany? Ale przecież gdyby tylko przejmowała się aż tak, nie zaczęłaby odpowiedzi od eseju z transmutacji. Może Tadhg jednak nie był tak dobrze poinformowany? Może coś mu się pomyliło? Albo może to rodzina przejęła się bardziej, niż sama April? Tak, tak się chyba zdarzało... Nie była pewna, czy wszystko to łączy jej się w logiczną całość, ale przecież innego wyjścia chyba nie było.
- Abstrakcyjnych? - zapytała z pewnym zdziwieniem, marszcząc przy tym lekko brwi. - Nie, nie wiem. Na przykład jakich? Znaczy, wydaje mi się, że w ogóle dwa pierwsze tygodnie szkoły strasznie zleciały, jakbyśmy dopiero co przyjechali, a tu już połowa września, ale poza tym... Bo ja wiem? Co na przykład się wydarzyło?
Zaraz niemal zupełnie zapomniała, że oczekiwała rozmowy o szlabanie. Całkowicie przełączyła się na myślenie, co mogło ją ominąć, skoro wcale nie odczuła do tej pory, by tak wiele się działo. U niej na przykład nie... Chyba największa rzecz, jaka się wydarzyła, to jej małe... Nieporozumienie z Aspasią. Ale to nic, w końcu dogadały się, że to nic wielkiego.
Nawet jeśli bardzo by się starała, to nie widziała sposobu jak obejść temat i powiedzieć Sao o szlabanie, bez bezpośredniego mówienia o szlabanie. Czy w ogóle o którejkolwiek z wielu innych rzeczy, o których chciała jej powiedzieć, a czego do tej pory nie była tak w pełni świadoma.
Znając ścieżki umysłu kuzynki i wiedząc jak łatwe czasem jest zwrócenie jej uwagi w konkretnym kierunku, przez moment spłynęła na nią ulga, że udało się oddalić moment zwierzeń, na który nie była przygotowana. Ale z drugiej strony... czy w ogóle kiedykolwiek by była? Nie jest dobra w takie rzeczy, więc może jednak lepiej zerwać metaforyczny plaster szybko, żeby mniej bolało.
Zgarbiła się lekko i pozwoliła dłoniom zsunąć się z blatu stołu. Nerwowo splotła ze sobą palce i przygryzając dolną wargę zaczęła zbierać się w sobie, żeby w końcu powiedzieć co tak bardzo abstrakcyjnego się podziało. Popatrzyła na Sao totalnie pokornym i pełnym poczucia winy wzrokiem, ale zaraz spuściła spojrzenie na własne dłonie, przez zawstydzenie nie będąc w stanie utrzymać kontaktu wzrokowego. W końcu westchnęła ciężko.
- No właśnie, jest dopiero połowa września, a ja mam wrażenie, że... - Zacięła się dosłownie na moment, nie wiedząc jak kontynuować. Potarła nerwowo własne czoło, wciąż wbijając spojrzenie we własne kolana. - Chyba całe moje życie nie wydarzyło się tyle rzeczy, co przez ostatnie dwa tygodnie. A najgorsze jest to, że... że chyba wiem czemu. Bo jak już się podziały to... wiesz, zawsze bardzo starałam się przestrzegać reguł, bo po coś są narzucone. No i jak ten jeden jedyny raz je złamałam... to skończyło się szlabanem. - W końcu dobrnęła do sedna i po samym jej tonie Sao mogła wywnioskować, że to właśnie to tak bardzo April trapi.
Saoirse oczywiście mówiła zwykle bardzo dużo, ale trzeba przyznać, że potrafiła też słuchać! Prawie zawsze. No, czasami. Kiedy tylko trzeba było, słuchała na pewno! Jak teraz, kiedy nie tylko była w pełni skupiona na słowach kuzynki, ale też cierpliwe czekała, aż tylko wydusi z siebie to, co tak jej ciążyło.
A więc jednak szlaban, jak zaraz się okazało! Tylko że jeszcze nie docierało do Saoirse, dlaczego to takie ważne. No dobrze, faktycznie starała się przestrzegać reguł, ale nikt nie jest idealny. Z pewnością zdarzało jej się jakieś złamać... Prawda? Na pewno. Każdemu się zdarzało!
- No dobra, a... Dali ci coś takiego bardzo ciężkiego do zrobienia? - dopytała niemal od razu, skoro wreszcie mogła dowiedzieć się więcej.
Oczywiście nie była zdziwiona. Właściwie nawet gdyby nie otrzymała wcześniej listu, historia póki co nie zdążyłaby jej poruszyć. Nie dlatego, że lekceważyła problemy April! Ona zwyczajnie jeszcze nie do końca je rozumiała...
- Bo wiesz, w sumie to zależy kto i co, ale jeśli byłoby jakieś tragiczne, to może dałoby się, wiesz, eee... Renegocjować?
Nie wiedziała, czy kiedykolwiek komukolwiek udało się renegocjować warunki szlabanu, ale przecież z pewnością miał być on karą, ale nie szczególnie dotkliwą, czy prowadzącą do traumy. A może właśnie coś takiego jej dali?
- I tak w sumie, to co się stało? W sensie, co zrobiłaś? - dopytała zaraz luźno, choć ze szczerym zainteresowaniem.
Właściwie, kiedy teraz o tym myślała, jakoś faktycznie nie potrafiła sobie wyobrazić, w jaki sposób April mogłaby złamać regulamin... Cóż, z pewnością zaraz ją oświeci.
Nawet jeśli Sao pochwyciła temat od razu, to te ułamki sekund oczekiwania wydawały się April wiecznością. I wiedziała, że kuzynka nie będzie jej oceniała, ale mimo wszystko jej poczucie własnej wartości było teraz tak mocno podkopane skazą na kujońskiej dumie wzorowej uczennicy, że i tak zaskoczyła ją lekkość tonu Puchonki. Aż nieco skołowana podniosła spojrzenie na Saoirse, szukając w jej twarzy jakichkolwiek oznak... sama już chyba nie wiedziała czego.
- N-nie... raczej... - Odpowiedziała jej bardzo niepewnie, na moment uciekając wzrokiem gdzieś obok, jakby patrząc gdzieś za nią. Bo tam właśnie patrzyła, na siedzącego i strojącego miny Vatesa. Potrząsnęła lekko głową, jakby to miało odgonić go skutecznie, po czym znowu spojrzała na Puchonkę, wciąż zdziwiona tym, że w najwyraźniej z nich dwóch, to ona sama jedna była potwornie przejęta tym szlabanem. - Znaczy, to zależy jak na to spojrzeć, bo przypisali mnie do sprzątania stajni w sobotę, kiedy jest wyjście do Hogsmeade. I mam sprzątać z... Willem. - Zacięła się tylko na ułamek sekundy przed wspomnieniem imienia Gryfona, ale to wystarczyło, żeby niechcący nadać temu faktowi ważność. I przy okazji zarumieniła się dorodnie, bo pobudziło to flashback z momentu, kiedy szlaban oberwała. - Nie sądzę, żeby dało się renegocjować szlaban. - Pokręciła lekko głową, spoglądając znowu na własne dłonie, po czym po chwili milczenia nabrała trochę gwałtowniej powietrza w płuca i odwróciła się nieco na ławce, siadając bardziej przodem w kierunku kuzynki. Jak już powiedziała A, to wypadało powiedzieć B, i jakoś też łatwiej jej teraz było zebrać się w sobie i wyznać wszystko, co jej na sercu leży.
- No bo Gryfoni zorganizowali nielegalnie wyścig na miotłach. W nocy. W Zakazanym Lesie. - Każdą z tych informacji zaakcentowała osobno, żeby nakreślić Sao całą sytuację łamania regulaminu. I jak wielu jego punktów. - I tylko przez zaproszenia. A ja nawet zaproszenia nie dostałam, poszłam bo namówiła mnie Heather. I w sumie zgodziłam się iść, bo... no bo niby tyle osób robi nielegalne rzeczy i nic się nie dzieje, nie wiem czemu pomyślałam, że w sumie nic się nie stanie. I jak się domyślasz, wszystko co mogło pójść źle... cóż, poszło. Woźny nas przyłapał. A przynajmniej tę część, która nie zdążyła opuścić miejsca zbrodni i... no i byłam jedną z tych osób. - Zmarszczyła brwi w pochmurnej minie przybicia. Było jej za siebie szczerze wstyd! Jeszcze pal licho jakby ją ktoś zatrzymał na korytarzy po ciszy nocnej, ale nie! Nie dość, że po ciszy nocnej, to poza zamkiem, w Zakazanym Lesie, na zgromadzeniu gdzie odbywał się hazard i niebezpieczne aktywności, które mogły skończyć się bardzo źle! Tym bardziej że wiele osób wleciało w drzewo i nawet niektórzy wymagali wyprawy do Skrzydła Szpitalnego.
Zmarszczyła lekko brwi. Z Willem... Will... Na pewno kiedyś coś o nim słyszała, ale w tej chwili absolutnie nie pamiętała, z jakimi faktami, czy nawet twarzą mogłaby połączyć to imię.
- A to jest... Źle, tak? - spytała ostrożnie. - Znaczy, sorry, wiem, że może kiedyś mi coś o nim mówiłaś? Albo ktoś inny? Ale ja jakoś totalnie nie kojarzę, nie wiem. Jest z twojego roku? Bo w sumie myślała, że szósty rok jeszcze jakoś ogarniam, bo jednak zdarzały nam się te wspólne lekcje i w ogóle, ale, nie wiem, jakoś nie kojarzę, przepraszam?
Jednak zaraz po tym wyprostowała się i popatrzyła na nią wyczekująco, z pełnym przekonaniem, że zaraz April ją oświeci i przypomni, kim był ten chłopak.
- Ooo, tak! Dobra, też o tym słyszałam. Znaczy, nie to żebym ja dostała jakieś zaproszenie, w sumie nie wiem i tak, czy bym się wybrała, bo w sumie nie jestem w tym dobra, ale-! Ale kurwa, jakbym tylko umiała lepiej latać... To musiałoby być super. Tylko że właśnie w sumie tak, ja pewnie bym się wyjebała na pierwszym zakręcie, czy coś. W sensie, może jakby to było poza lasem, to miałabym jakiekolwiek szanse... Ale z drugiej strony, pewnie były tam same osoby, co grają w Quidditcha, prawda? Albo które starają się o miejsce w drużynie? Bo w sumie inni to byłoby bez sensu, no tak. Ale ty byłaś oglądać? I eee... Hmm...
Dopiero teraz nieco stonowała, uświadamiając sobie, że chyba faktycznie coś ją tu omijało. Wciąż nie była pewna, dlaczego ten szlaban, to aż tak duża rzecz, ale April wydawała się być bardzo niezadowolona. To znaczy, bardziej niż każdy inny uczeń w obliczu szlabanu. Chyba nie wypadało aż tak się ekscytować.
- Znaczy, tak, rozumiem, słabo wyszło. Ale samo wydarzenie brzmi nieźle, nie? Nie było fajnie? - spytała dużo spokojniejszym tonem, opanowując ekscytację.
Ale przecież słyszała plotki na temat całego wydarzenia, tylko nie sądziła, że zna kogoś, kto widział to wszystko osobiście! W dodatku, jeśli tylko wiedziałaby wcześniej, że April się wybiera, może mogłyby pójść razem i... No właśnie.
Czy to źle? Właściwie nie myślała o tym jako coś złego, że miała szlaban akurat z Willem, po prostu... och, no po prostu stało się wiele rzeczy od początku roku, o których Sao przecież nie wiedziała, a które sprawiły, że April była wszystkim podwójnie zawstydzona i potrójnie zażenowana. Zamrugała energicznie. Jak miała to wszystko Sao wyjaśnić? Dlaczego wszystko nagle stało się takie skomplikowane?
- Nie... znaczy, tak, szlaban to źle, ale należało mi się, bo złamałam szkolny regulamin, co nigdy wcześniej mi się nie zdarzyło... Tak jak i szlaban mi się nie zdarzył. Ale to nie źle, że mam szlaban z Willem... Tylko, no wiesz... to jest... chłopak. - Nawet jeśli nie zagłębiały się w tematy randkowania, to po samym sposobie w jaki April to powiedział i jak bardzo się zarumieniła, Sao mogła wywnioskować, że to jest powodem aż takiego zawstydzenia Kingsley. - Jest na siódmym roku, nie kolegowałam się z nim wcześniej w sumie jakoś specjalnie, więc raczej nie ode mnie o nim słyszałaś, ale... no... chyba jest raczej kojarzony? Przyjaźni się z Ethanem? I Kaią i Aurorą? Tymi od legendarnego szlabanu... - Nawet jeśli osobiście nie miała jakichś bliskich relacji z Kaią ani Aurorą, to jednak pewne rzeczy wiedziała z różnych źródeł. Od Heather chociażby.
Ogólnie to entuzjazm Sao na samo wydarzenie ani trochę April nie zaskoczył, mogła się tego spodziewać, bo przecież znają się nie od dziś. Bardziej zaskoczyło ją, że najwyraźniej naprawdę to tylko ona tak bardzo przejmuje się tym szlabanem! Ani Heather, ani nawet rodzice i bracia nie sprawili wrażenia, jakby było to coś aż tak złego, ale April... cóż, przejmowała się ogromnie! Pierwszy raz w życiu dostała szlaban!
- Było... w porządku? Poza tym, że było ciemno i raczej trudno było oglądać wyścig, który odbywał się w gęstym lesie. Ale tak ogólnie to było... - Nie wiedziała jak to określić. Wróciła wspomnieniami do tej nocy, którą w dużej mierze i tak przestała gdzieś nieopodal Heather (przynajmniej dopóki Gryfonka nie zniknęła w momencie, jak w zasięgu wzroku pojawił się Noah) i, nota bene, Williama. Zarumieniła się mocniej na tę myśl. - ... miło. Przynajmniej do czasu, jak woźny nas wszystkich przyłapał i unieruchomił, żebyśmy mu nie uciekli. Związał mnie i Willa Incarcerousem zupełnie z zaskoczenia i... - Zmarszczyła brwi i po sekundzie westchnęła ciężko. - Na Merlina, Sao, nie dostałam nigdy wcześniej szlabanu! Tak jak i nigdy wcześniej się nie upiłam, nie całowałam, nie przebywałam w ogóle nigdy sama z jakimkolwiek innym chłopakiem, niż moi bracia, bo... - Spojrzała trochę nerwowo na Vatesa siedzącego za kuzynką. Sao wiedziała o jego istnieniu, tak jak i wiedziała jak bardzo jego obecność wpływa na April. - ... wiesz dlaczego. I w ciągu ostatnich dwóch tygodni stało się to wszystko...!
Dalej patrzyła na nią bez zrozumienia, licząc jednak że zaraz coś się wyjaśni. Pierwszy szlaban? I Will był zły, bo... Był... Chłopakiem? Przezornie postanowiła nie odpowiadać od razu. Oczywiście zdawała sobie sprawę z tego, że April nigdy nie była z chłopakiem, ale przecież czasem to tylko kolega, prawda? Ona na przykład miała ich mnóstwo i to wcale nie oznaczało, że z którymkolwiek zapowiadało się cokolwiek więcej... Właściwie była już gotowa godzić się z tym, że do końca szkoły nie uświadczy posiadania chłopaka i szczerze mówiąc na tę chwilę było jej z tym całkiem dobrze.
- Ale nie zdarzył ci się szlaban od... Którego roku? - zaczęła po raz kolejny ostrożnym pytaniem, na które odpowiedź wreszcie miała wiele wyjaśnić. - No bo chyba nie da się nigdy?
Obdarzyła ją nawet lekkim, zmieszanym uśmiechem, kiedy zaczęła jednak troszkę brać pod uwagę fakt, że April zaraz mogłaby odpowiedzieć jej, że to pierwszy szlaban w jej życiu. Ale przecież to tyle lat na robienie głupich rzeczy! Od pierwszego roku nauki, kiedy po prostu nie dało się nie eksplorować zamku w swoim tempie, a więc często po ciszy nocnej... Albo jak mówili, że nie można wchodzić do jakiejś części zamku, albo do lasu - przecież to jasne, że wszystkich najbardziej ciągnęło właśnie tam!
Ponownie zmarszczyła lekko brwi, gdy słyszała opis pojmania przez woźnego.
- Oni w ogóle mogą robić takie rzeczy?
Miotanie zaklęciami w uczniów brzmiało nieco ekstremalnie... Niby z pewnością nic im się nie stało, ale nadal, takie oberwanie Incarcerousem z zaskoczenia brzmiało mało przyjemnie.
Na początku przyswoiła wiadomość, że kuzynka nie robiła wszystkim z wymienionych rzeczy. Mimo zaskoczenia związanego z pierwszym szlabanem w jej życiu, kiwała głową ze zrozumieniem. Przestała kiwać dopiero na informację, że jednak każdą z tych rzeczy zdążyła zrobić w ciągu ostatnich dwóch tygodni! No proszę, to już ciekawsza informacja niż sam szlaban.
- Ale to... No bo mówisz o tym, jakby to było źle, ale chyba brzmi całkiem spoko, nie? - spytała przekrzywiając lekko głowę. - Znaczy, no, chyba że to wszystko było jakoś powiązane, w sensie, upicie się i całowanie i... W sumie ja nie wiem, ale pewnie może różnie wyjść. Wyszło nie tak? Znaczy, całowałaś się z kimś, kogo nie lubisz, czy jak?
April zdawała sobie sprawę, że pewnie co najmniej połowa studentów Hogwartu załapała jakiś szlaban już w pierwszych trzech latach nauki, ale do tej pory nie czuła się jakoś dziwnie przez fakt, że ona wyłamała się z tej grupy. Dopiero to pytanie Sao wzbudziło w niej trochę niepewności, czy to aby na pewno normalne, że to jej pierwszy szlaban w życiu.
Widzisz, April, nie tylko ja uważam, że jesteś dziwna. Najwyraźniej nawet twoja rodzina zdaje sobie z tego sprawę.
Skrzywiła się lekko na ten komentarz Vatesa i zmarszczyła brwi w geście zmartwionego zastanowienia.
- No właśnie... pierwszy tak całkiem. - Krótka pauza. - Nigdy wcześniej nie dostałam szlabanu, Sao. - Nie potrafiła nawet teraz wyjaśnić dlaczego nie dostała, a tłumaczenie, że "stara się być dobrą uczennicą" wydało jej się wyjątkowo nie na miejscu, bo nie chciała żeby kuzynka poczuła się w jakikolwiek sposób obrażona.
Zastanowiła się tylko przez moment, czy faktycznie grono pedagogiczne powinno w ten sposób traktować uczniów, ale patrząc na to jak czasem wyglądały nauczane lekcje... Incarcerous był znacznie mniej niebezpieczny. Wzruszyła lekko ramionami.
- Chyba mogą, w końcu złamaliśmy chyba połowę zasad szkolnych. Poza tym taka Drętwota rzucona umiejętnie przez kogoś, kto naukę skończył, jest bezpieczniejsza niż niektóre nasze zajęcia. - Choćby eliksiry, które wybuchały w twarz prawie wszystkim studentom. To dopiero było niebezpieczne!
Nie wiedziała jak ma to wszystko sensownie ułożyć w jedną, spójną wypowiedź. I aż zarumieniła się na samo wspomnienie całowania, którego nie pamiętała! Musiano jej o tym przypomnieć! Zagryzła na moment wargi i aż ukryła na dwie sekundy twarz w dłoniach, czując się beznadziejnie głupio i żałośnie. Spojrzała na Sao zza palców i pokręciła lekko głową.
- Nie, to nie tak. Znaczy... tak, to jest powiązane, ale to nie tak, że z kimś, kogo nie lubię, bo lubię, ale... nie tak lubię? - Z ciężkim westchnieniem przesunęła dłońmi po twarzy w górę, odgarniając włosy i na moment zatrzymując się w tej pozycji. W końcu ze zrezygnowaniem pozwoliła ramionom opaść i wciąż czerwona z zażenowania, wbiła spojrzenie gdzieś w ramię kuzynki. Może to pomoże jej rzeczowo nakreślić sytuację.
- Na początku roku Gryfoni zorganizowali imprezę. Też nielegalną... I też poszłam z Heather i... no, wypiłam trochę za dużo. Nie wiem nawet czemu nie zatrzymałam się, jak zaczynałam czuć, że to już za dużo. I nie pamiętam nawet większości tego wieczoru, później dopiero się dowiedziałam, że Will odprowadził mnie do wieży Krukonów, a po drodze... - Spłonęła dorodniejszym rumieńcem, zniżyła ton głosu do znacznie cichszego, ale jeszcze nie szeptu. - ... tak wyszło, że... że się całowaliśmy. Ale nawet tego nie pamiętam! Nie pamiętam czy było spoko, czy nie, wiem tylko że to ja zaczęłam. Ja! - Wskazała na siebie i spojrzała na Sao z niedowierzaniem do tego, że się na to zdobyła. - Pamiętam tylko, że w którymś momencie musiałam być już tak pijana, że przestałam widzieć i słyszeć... - Zerknęła kontrolnie za ramię kuzynki, gdzie Vates bardzo oceniająco uniósł brwi, wyraźnie obrażony i rozeźlony faktem, że April wtedy w jakikolwiek sposób się od niego odcięła. - ... wiesz kogo. A potem ten wyścig i Incarcerous związał mnie i Willa, z jego ręką na moim pośladku i szlaban i... - To ostatnie zdanie wypowiedziała tak szybko, jakby co najmniej ktoś ją gonił, po czym potarła czoło palcami, zaciskając powieki. Głupio jej było. Bardzo. Z wielu powodów. I przede wszystkim była tymi wydarzeniami bardzo zestresowana, nie wiedziała jak ma sobie z nimi poradzić.
Oho. Czyli jednak się potwierdziło. To bardzo skutecznie zamknęło Saoirse buzię, kiedy rozmyślała, czy to byłoby w ogóle możliwe w jej przypadku - czy jeśli postarałaby się wystarczająco, mogłaby uniknąć szlabanów od pierwszego roku?
- Ale... Odjęli ci kiedyś za coś punkty, prawda?
Może ze względu na widoczne już nastawienie April do tematu, pytanie to było niestosowne, ale było pierwszym, co przyszło Saoirse do głowy i-... Jej, teraz naprawdę była ciekawa. Nawet jak po chwili uświadomiła sobie, że może nie tak powinna poprowadzić tę rozmowę, nie wycofała się z pytania. To już ostatnie, potem będzie miła i empatyczna! Nawet jeśli nie potrafiła sobie wyobrazić, w jaki sposób jej kuzynka mogła uniknąć szlabanów tyle lat. Czy to możliwe, że nie robiła do tego czasu nic wbrew regulaminowi? Och, jakby chciała dodać i to pytanie... Ale nie. Zrezygnowała. Obiecała sobie, że pytanie o punkty będzie tym ostatnim niestosownym. Zwłaszcza, że miała w całej tej rozmowie misję, prawda?
- Ale wiesz, właściwie to nieprzyjemne i w ogóle, ale chyba raczej nie ma się czym martwić. W sensie, no bo po szlabanie po prostu o tym zapomnisz, więc... Bo patrz, na przykład ja? Nie pamiętam, jaki ostatnio miałam. Znaczy, może nie tak do końca zapomnisz, skoro to jeden tylko, pierwszy... I raczej pewnie będziesz unikała innych, skoro do tej pory tak dobrze ci szło... Ale chodzi o to, że on już zaraz i tak nie będzie ważny? Jakby, chcą ci tylko dać nauczkę, żebyś więcej nie robiła takich rzeczy, jak zrobiłaś i przecież nikt raczej nie będzie ci wypominał, ani nic. W sumie nauczyciele, czy tam woźny to na pewno zapomną, no bo mają tego mnóstwo na co dzień. Najgorzej, jeżeli uważałabyś, że w sumie nie było warto. No bo nie wiem, było? W sensie, na tym wyścigu?
Natomiast na opinię April odnośnie rzucania zaklęć przeciwko uczniom, pokiwała jedynie głową. Może coś w tym było... Ostatecznie chyba nie stała się jej żadna krzywda.
Zresztą zaraz miała słuchać z jeszcze większym zainteresowaniem. Zresztą były to kolejne rzeczy, których się nie spodziewała! Jeszcze jedna nielegalna impreza, alkohol, całowanie i jeszcze zagłuszenie tym wszystkim Vatesa? Co prawda obróciła się na moment, zupełnie jakby spodziewała się zobaczyć tam, o kim mowa, jednak puste miejsce za nią jedynie potwierdziło jej podejrzenie, o kim April mówiła.
- Nie wiedziałam, że się tak da, no bo... To nie pierwszy raz, kiedy tak było? - zainteresowała się, mimo wszystko w tym temacie przyjmując nieco cichszy ton. - I w sumie... Poza tym, to wow, to faktycznie dużo się u ciebie działo... Ale nie rozmawiałaś jeszcze o tym wszystkim z tym Willem, nie?
Cóż, rozumiała, że byłaby to ciężka rozmowa, jakkolwiek nie miałaby przebiec, ale dla Saoirse w tej chwili zdawało się całkowicie jasne, że była ona nieunikniona.
Nad tym pytaniem Sao, April musiała się chwilę zastanowić. Zawsze starała się być dobrą, przygotowaną uczennicą i nie doprowadzać do sytuacji, które przyniosłyby wstyd jej i jej domowi, ale no zdarzyło jej się potknąć. Nigdy wcześniej do poziomu szlabanu, ale jednak punktów kilka w swojej karierze szkolnej straciła.
- Tak, zdarzyło mi się kilka stracić... ale to nie to samo co stracić punkty i dostać szlaban... prawda? - Jakoś tak trochę zwątpiła w to, czy aby jej reakcja na otrzymanie szlabanu jest właściwa. Może naprawdę przejmowała się za bardzo? Może powinna podejść do tego tak samo na luzie jak inni? Ale no nie potrafiła! Poza tym... jak jej odjęto punkty, to też bardzo przeżywała! Może nie aż tak, bo była młodsza i okoliczności kary były inne, ale mimo wszystko wzięła to do siebie i od tamtej pory dużo bardziej starała się nie doprowadzać do takich sytuacji.
Dlatego też kolejne słowa Sao - mimo że troszkę chaotyczne i zlepione w jedną długą wypowiedź, którą April musiała podzielić sobie w głowie na części - miały bardzo dużo sensu.
- Zdecydowanie nie chcę więcej dostać szlabanu. - Pokręciła przy tym głową dla podkreślenia tych słów. Tak, Puchonka miała zupełną rację, że to bardzo zniechęciło Ape do ponownego łamania regulaminu, czy robienia rzeczy mogących mieć nieprzyjemne skutki. Natomiast ostatnie pytanie wprawiło ją w zakłopotanie. Przez kilka sekund milczała, wpatrując się w swoje palce, które dość nerwowo splatały się, wyginały i pocierały, trochę niezależnie od jej świadomości. Czy było warto? Ale w sumie co miałoby być warto? Znaczy... no tak, był to całkiem przyjemny wieczór, choćby dlatego, że lubiła spędzać czas z Heather. Ale Heather w pewnej chwili zniknęła... ale nadal było miło, chociaż raczej nie socjalizowała się z innymi zebranymi... poza Willem, który sam do niej zagadał. Przy okazji już tym ją onieśmielając, ale no... o dziwo nie spłonęła z zawstydzenia. A może po prostu nie miała czasu, bo zaraz pojawił się woźny i zapewnił im znacznie inne atrakcje? Zdecydowanie ten wieczór był wyjściem dość daleko poza własną strefę komfortu! - Nie wiem, chyba tak? No bo poza tym szlabanem, to było trochę zabawne obserwować jak inni obstawiają wygranego, bo samego wyścigu w ciemności widzieć się nie dało. I zabawne było widzieć część osób zadowolonych, a część zawiedzionych wynikiem. - Niby podobne emocje można było widzieć i w ciągu dnia, nawet na lekcjach, ale to było coś... innego. W sumie przypominało trochę mecze quidditcha, ale miało nieco inną aurę.
Zmarszczyła brwi i zawiesiła na dłużej spojrzenie na Vatesie, który prychnął w tej chwili z pogardą i niezadowoleniem, po czym ostentacyjnie zaczął przyglądać się swoim paznokciom.
- Mm... nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło. Znaczy... Nie pamiętam jak byłam bardzo mała, ale odkąd pamiętam, to zawsze jest ze mną. Także był to pierwszy raz. - Przez myśl przeszło jej, że chciałaby, żeby jednak nie był ostatnim, bo o ile mgła alkoholiczna przysłaniała jej wspomnienia, to pamiętała jedną ważną rzecz - że czuła się wolna, nieskrępowana obecnością, nieoceniana. I jak tylko przeszło jej to przez myśl, Vates prychnął ponownie, spoglądając na nią bardzo obrażonym wzrokiem.
Chciałabyś się mnie pozbyć? Wiesz, że to nie możliwe, jestem częścią ciebie. I nigdzie się nie wybieram, za bardzo lubię twoje życie.
Skrzywiła się lekko, znowu spoglądając na Sao.
- Właściwie to... tak jakby. To nie tak, że rozmawialiśmy o tym, ale w związku z tym, że nie pamiętam niemal nic z tamtej nocy, to właśnie Will mi powiedział co się podziało. I niby mam trochę przebłyski, ale no... nie pamiętam i tak. Poza tym... on raczej nie jest rodzajem osoby, która o takich rzeczach rozmawia. Chyba. Mam na myśli, że jest znacznie bardziej, hm, towarzyski. I dla niego nie było to pewnie nic nadzwyczajnego. I strasznie mi głupio w ogóle o tym rozmawiać. - Poczerwieniała przy tym niczym dorodna piwonia, bo nawet rozmawiać o tym z kuzynką było zawstydzające. April totalnie nie umiała o takich rzeczach mówić otwarcie i z dystansem, przeżywała wszystko wewnętrznie bardzo mocno. W tej chwili może nie aż tak, bo po prostu nie pamięta samego faktu! Hm, może to i lepiej?... Ale to nie sprawiało, żeby rozmawianie o tym z Willem miało przyjść jej łatwo! Już jak go widziała, to pierwszą rzeczą było przypomnienie sobie, że najwyraźniej o pijaku niemal się na niego rzuciła i odkleić nie chciała.
Już nie mogła być pewna niczego. Ponownie zmarszczyła lekko brwi, zastanawiając się, czy słowo kilka naprawdę oznaczało kilka. Ile to mogłoby być? Nie więcej niż dziesięć. Czy to możliwe, że w ciągu sześciu lat nauki straciła maksymalnie dziesięć punktów? I czy aby na pewno chciała pytać? Nawet nie wiedziała, czy takimi pytaniami pogrążała bardziej siebie, czy April! Może dlatego ostatecznie zrezygnowała.
- No nie do końca to samo... Ale chyba też zależy od osoby, nie? No bo jeden da ci za to samo, znaczy... Odejmie punkty... A ktoś inny, jak zrobisz tak samo, od razu wlepi ci szlaban i to totalnie niefair i nie wiem do końca, jak oni się organizują, no bo chyba powinni mieć jakoś jednoznacznie wszyscy takie same zasady i powinni to wiedzieć, nie?
Może troszkę za bardzo zamotała się we wspomnieniach, że przecież nie każdy prefekt, czy nauczyciel oceniał pewne zachowania tak samo... Dlatego też za moment zawiesiła się na chwilę, zastanawiając się, o czym to mówiła i do czego starała się pierwotnie nawiązać.
- Ale to chyba też właściwie świadczy o tym, że... Odejmowane punkty i wlepione szlabany nie są aż tak bardzo różne.
Uśmiechnęła się jednak, kiedy kuzynka zaczęła pozytywniej wypowiadać się o tamtej nocy... I chyba tylko tym bardziej chciałaby tam być, nawet jeśli miałoby to być tylko dla towarzystwa.
- A ty coś stawiałaś, czy sobie odpuściłaś? - zapytała jeszcze z wyraźnym zainteresowaniem.
No dobrze, nie spodziewała się, by April bawiła się w hazard, ale może chociaż jakąś symboliczną kwotę? To znaczy, o ile w ogóle się dało. Absolutnie nie wiedziała, jak mogłaby wyobrazić sobie ten wyścig i... Cóż, zdaje się, że z tego właśnie powodu tym bardziej żałowała, że nic o tym nie wiedziała.
- To może jednak jest jakiś sposób, żeby... No wiesz, odciąć się? - spytała, ściszając przy tym głos i zerkając za siebie, zupełnie, jakby sama mogła zobaczyć Vatesa. Co prawda nie mogła, ale zakładała, że jeszcze tam był, skoro Krukonka wcześniej właśnie tam patrzyła oraz wskazywała. - Znaczy, może ten konkretny nie brzmi tak zajebiście, albo może przynajmniej nie brzmi najlepiej tak ogólnie zawsze, kiedykolwiek, ale wiesz... Coś w takim razie musi być.
Odczekała chwilę, nim zaczęła odpowiadać na jej kolejne słowa, bo zwyczajnie nie był to temat, na który miałaby dużo do powiedzenia.
- O... Aha... Ale ty wiesz, czy jesteś pewna, że to, co mówił, to faktycznie się działo? - dopytała niepewnie. - Ale tak z drugiej strony, to nie wiem, czy można być tak, eee, całkowicie... Znieczulonym na takie rzeczy? No bo dobra, jak ktoś miał ileś dziewczyn, na przykład, to pewnie faktycznie nie tak nadzwyczajne, ale... Nie, ja w sumie nie wiem. Ale w każdym razie, no to chyba nic tak-... Hm. Nic takiego, ale nie w tym sensie. Znaczy, to chyba nic negatywnego, może? W sensie, chyba to są rzeczy, które ludzie robią na imprezach? Albo jak poczują, że to w ogóle właściwie i jeśli jest, nie wiem, odpowiedni moment?
Absolutnie się na tym nie znała i miała tego pełną świadomość. Dlatego też kilka razy pokiwała się na boki, wznosząc lekko ręce na znak, że nie wie, co mówi.
Nawet pomimo stresu i ogólnego przeżywania wszystkiego, co jej się zdążyło we wrześniu skumulować, April aż całkiem racjonalnie zastanowiła się nad słowami kuzynki. Czy grono pedagogiczne faktycznie miało jakieś wytyczne odnośnie karania uczniów, czy każdy kierował się własnymi wartościami i kreatywnością, oraz nastrojem w danej chwili? Niektórzy faktycznie zdawali się wymierzać sparwiedliwość dość... nieadekwatnie do zawinienia, chociaż akurat to było April dość ciężko stwierdzić, bo nie była karana prawie w ogóle.
- Hm, to raczej zrozumiałe, że za złamanie w sumie wielu punktów regulaminu na raz należy się szlaban... ale czasem to wygląda trochę tak, jakby faktycznie nie było jakichś ogólnych wytycznych? Znaczy... nie wiem, bo nie dostałam nigdy wcześniej szlabanu... - Westchnęła zrezygnowana i trochę teraz zażenowana faktem, że najwyraźniej jest jedyną, która nigdy nie wychylała się przed szereg. - Myślisz, że przesadzam? - Spojrzała na Sao, krzywiąc się lekko, z już wyraźną niepewnością co do swojej reakcji.
Trochę zbita z tropu przez to całe zamieszanie szlabanem, pokręciła przecząco na pytanie odnośnie obstawiania. Może trochę nazbyt nerwowo.
- Nie, nawet mi to do głowy nie przyszło. Nie dostałam nawet zaproszenia, Heather mnie wyciągnęła do towarzystwa. Ale jakoś... nie, zdecydowanie nie stawiałabym nawet, jakbym zaproszenie dostała. - Hazard, nawet w jak najmniejszym natężeniu, zupełnie nie współgrał jej z priorytetami. Już sam fakt zgody na łamanie regulaminu i wychodzenie po nocy do Zakazanego Lasu był wystarczającym hazardem!
Tak jak i rozmawianie o niewidzeniu i niesłyszeniu Vatesa, kiedy tak bardzo oceniająco i z oburzeniem świdrował teraz April wzrokiem. Aż trochę ją to spłoszyło.
- Nigdy wcześniej na żaden sposób nie wpadłam, nie wiem czy jakiś istnieje... Alkohol to był zupełny przypadek i skutki ogólne chyba jednak nie są warte chwili... wolności. - Rzuciła nieco nerwowe spojrzenie Vatesowi i znowu popatrzyła na kuzynkę, wolała skupiać się na niej dopóki mogła. Później pewnie przyjaciel nie da jej spokoju i nie będzie już miała gdzie uciec.
Skrzywiła się nieznacznie na pytanie, czy to na pewno się stało. Chciałaby móc powiedzieć, że nie wie, nie jest pewna, albo że nie wierzy Willowi, ale... nie mogła. Bo wiedziała, że to sięstało, bo stopniowo w miarę jak jej mówił, przypominała sobie. I miała niewielkie przebłyski, które potwierdził zanim w ogóle temat zaczęła. Pokiwała więc głową w odpowiedzi.
- Nie pamiętam wieczoru ogólnie, ale mam te pojawiające się nagle wspomnienia co jakiś czas. Poza tym, kiedy rozmawiałam z Willem i powiedział mi co się działo... przypomniało mi się kilka momentów. Także... no, tak, jestem pewna, że to wszystko miało miejsce. - Zarumieniła się w zawstydzeniu, bo aż znowu jej się przypomniało, jak zachowała się zupełnie inaczej niż ona sama, kiedy akurat wciskali się w jakiś kąt, żeby uniknąć patrolu.
Z frustracji tym, że już sama nie wiedziała czy to normalne, czy nie, czy ona sama reaguje normalnie, czy nie, czy może jednak jest dziwniejsza niż myślała, oparła twarzą na wcześniej otwartą książkę, opierając czoło o tytuł działu. Na moment splotła dłonie na własnej głowie, chowając się trochę we własnych ramionach, zamknęła oczy, przygryzła wargi i westchnęła ciężko. To wszystko trwało może trzy sekundy, aż opuściła ręce, odwróciła głowę i z tej dziwnej perspektywy spojrzała na Sao.
- Dlaczego mam wrażenie, że im jesteśmy starsi, to wszystko jakoś złośliwie się komplikuje? Też masz takie wrażenie? Bo na przykład dla Heather to wszystko jest takie... łatwe. I normalne. - Zdecydowanie jej osobistym guru w sprawach kontaktów z płcią przeciwną jest właśnie Hatheway, April od dawna żyje jej uniesieniami, bo nie ma własnych. A teraz jak niby jakieś się pojawiają... totalnie nie potrafi się w tym odnaleźć, głupio jej, stresują ją i nie wie nawet czy to w ogóle cokolwiek znaczy, czy właśnie nie powinno znaczyć. Argh, frustracja.
Czy sądziła, że przesadza? Czy cała rodzina najwyraźniej myślała, że przesadza? I jak miała jej to powiedzieć w delikatny sposób?
Najpierw zmarszczyła lekko brwi i przekrzywiła głowę, opierając się łokciami o stół i splatając palce swoich dłoni ze sobą, jakby faktycznie szykowała się do powiedzenia jej czegoś bolesnego.
- Wiesz... - zaczęła, starając się ułożyć sobie sensowną wypowiedź w głowie, co już stanowiło pełen przełom i wyjątkowość. - Ale czy przesadzasz z czym?
O, proszę! To na przykład było bardzo ważne pytanie! Z pewnością było tu coś, z czym nie przesadzała... Oraz było też parę rzeczy, z którymi przesadzała, choć Saoirse nie chciała jej przez to w żaden sposób umniejszać.
- Znaczy... Hmm... Ze szlabanem? Bo jeśli chodzi o szlaban, to chyba może troszeczkę, no bo wiesz... Ja już chyba w pierwszym tygodniu szkoły coś miałam... A może to były tylko punkty. Ale jak nie w pierwszym tygodniu, to w pierwszym miesiącu na pewno. Znaczy, może to nie było coś tak fajnego, jak wyjście na taki właśnie nocny wyścig, więc chyba mam wrażenie, że jeśli coś jest warte szlabanu, to chyba właśnie coś takiego? Zresztą, to w sumie na przyszłość raczej nic nie zmienia, nie? W sensie, na tą najbliższą przyszłość, jako na czas samego szlabanu... No to tak, to zmienia dosyć dużo, bo musisz coś tam zrobić, ale po wszystkim będzie... No, właśnie, po wszystkim. I pewnie szybko o tym zapomnisz.
Machnęła nawet ręką, ale w jej ręka nagle zatrzymała się w pół drogi w powietrzu, kiedy uświadomiła sobie, że nie zapomni o swoim jedynym szlabanie, póki będzie wyjątkowy.
Ręka opadła w końcu na blat stołu.
- Hm... Znaczy, zapomniałabyś... Uch... Wiesz... No bo jeszcze masz sporo czasu, to może wcale nie ostatni twój szlaban, a każdy miał tego mnóstwo, więc pewnie jakbyś dobiła nawet do, nie wiem, dziesięciu, to będziesz w absolutnej czołówce osób z najmniejszą ilością szlabanów... Może nie dziesięciu. Pięciu? Trzech?
Chyba że... Chyba że wszyscy dookoła mieli ich naprawdę mało i to ona była dziwna? No dobrze, nie zgarnęła ich aż tylu, ale co jakiś czas jej się zdarzały... Przecież miała za sobą cztery długie, ciężkie lata! Nie, nie. Na pewno wszyscy mieli ich mnóstwo. Dlatego też właśnie kuzyn do niej napisał. Sam musiał mieć w takim razie sporo szlabanów... I wiedziała, że jej bracia też mieli jakieś co pewien czas...
A jej znajomi z roku? Na przykład Romilly i Aspasia?
- Och... - mruknęła z pewnym zawodem, słysząc, że kuzynka nie tylko nie obstawiała, ale też nie zrobiłaby tego, gdyby najwyraźniej mogła coś zmienić.
Hazard nie kojarzył jej się wcale z czymś złym. To znaczy, ostatecznie nie próbowała, chyba że chodziło o jakieś gry o słodycze i inne takie... Ale gdyby miała szansę, chętnie postawiłaby na kogoś w takim wyścigu, to brzmiało emocjonująco!
- No tak, w sumie to jednak nie tak, że będziesz teraz chodziła pijana, czy coś... - mruknęła w chwili zastanowienia. - Ale może w takim razie jest jakiś... No nie wiem, eliksir, który łagodziłby...
Nie była pewna, czy Vates nadal siedzi gdzieś za nią, ale bez skrępowania wskazała za siebie kciukiem. Eliksir, który łagodziłby jego. Na pewno są takie, które mają podobne skutki do upojenia alkoholowego, albo takie, które imitują coś takiego... I jakby udało się stworzyć coś, co wyodrębnia tylko ten jeden skutek? Tak, na pewno było to możliwe! Tylko może nie na ich możliwości.
- Ale... Skoro już o tym mówiliście i w ogóle, to on by chciał czegoś więcej, czy raczej... Znaczy, po co miałby ci przypominać, jeśli nie byłby zainteresowany. Jest zainteresowany? - spytała, wyraźnie gubiąc się w tym temacie. Cóż, nie była w tym dobra i naprawdę nic nie miało zmieniać się w najbliższej przyszłości. Nie była typem osoby, która szukałaby miłości... Zakładała raczej, że to ona sama ją kiedyś znajdzie. Pewnie niespodziewanie. Pewnie po szkole.
Dalej obserwowała kuzynkę przechodzącą najwyraźniej jakieś małe załamanie. Nawet przysunęła się troszkę i chciała poklepać ją po plecach, ale wtedy ta zwróciła głowę z powrotem ku niej.
Cóż, Puchonce nic się jeszcze nie komplikowała i nie spodziewała się tego, co zbliżało się do niej wielkimi krokami... Może nawet teraz wolałaby, aby jej życie było nieco bardziej skomplikowane. Wtedy rozumiałaby April troszkę lepiej.
- Nie no... Chyba tak ostatecznie, to żadna z tych rzeczy nie jest taka zła... Znaczy, ja nie do końca wiem, no bo to też nie tak, że jakoś tak miałam... Może oprócz szlabanów. Szlabany są... Spoko. Znaczy, nie do końca są, ale to normalne, a cała reszta... No nie wiem, chyba nie wyszło tak źle, nie?
Akurat na tę chwilę April najbardziej zaczynała odczuwać, że przesadza z reakcją na szlaban, ale pytanie kuzynki wprowadziło wątpliwość, czy to aby jedyna rzecz w której przesadza. Aż się zmieszała.
- Ze szlabanem...? - Zabrzmiało to tak, jakby zupełnie niepewna zasugerowała o co jej chodzi. Nie chciała żeby to tak brzmiało, ale samo wyszło. W dodatku Vates zaśmiał się sarkastycznie i ze złośliwym grymasem i satysfakcją podparł na własnej ręce, słuchając jak to April się pogrąża.
Wysłuchała odpowiedzi Sao z początku trochę zażenowana faktem, że najwyraźniej według niej przesadza. I to zażenowanie pogłębiło się trochę, kiedy kuzynka dała bardzo sensowne i logiczne dokumenty dlaczego. No bo to wszystko miało sens! Dostała szlaban przynajmniej za coś, co było przyjemne, nie za robienie czegoś szkodliwego. Jak już, to było to szkodliwe dla niej samej, bo bogowie wiedzą co tam mogło im się stać w Zakazanym Lesie w środku nocy!
- Pewnie masz rację... - Zmarszczyła brwi, zastanawiając się nieco głębiej nad własną reakcją i tym, jak na wiadomość o jej szlabanie zareagowała rodzina. Rodzice nie wydawali się być źli ani trochę, bracia też w żaden sposób nie dali jej odczuć w listach, że jest zakałą rodziny (sami mieli masę szlabanów w swoich czasach szkolnych!). I czy ten jeden szlaban faktycznie bardzo mocno zaważy na jej karierze studenckiej? Już niczego w tej kwestii nie była pewna!
- Nie słyszałam nigdy o takim eliksirze, w naszych szkolnych podręcznikach na pewno nic o czymś takim nie było wspomniane... nie wiem, może nikt nigdy nie miał tego problemu i nie ma na to remedium? Znaczy... - Spojrzała na Vatesa, wciąż ponad ramieniem Sao i zaraz spuściła wzrok gdzieś w zupełnie innym kierunku. - Nie wiem, czy to możliwe, bo, no wiesz, to on mi daje wizje, a jasnowidzenie jest czymś genetycznym, nie da się tego ot tak wyłączyć. - W takich chwilach bardzo mocno żałowała, że to jej dostał się ten dar. Zwykle w ogóle go nie chciała, bo nie wnosił wcale nic dobrego w jej życie, wręcz przeciwnie! Ale też jakoś tak była przekonana, że pozbycie się go nie było możliwe. I zupełnie niespodziewanie przez to wpadła jej do głowy pewna myśl. Aż odrobinę się ożywiła. - Może na ten temat wiedziałby coś profesor od wróżbiarstwa? Chodzisz na wróżbiarstwo, prawda? - Ona sama nie chodziła, więc nie bardzo miała możliwość zaczepić nauczyciela i o to zagadać. Poza tym... chyba prędzej by uciekła i spłonęła ze wstydu, niż zdążyłaby w ogóle otworzyć usta. Może kuzynka mogłaby jej tu trochę pomóc?
Pokręciła chyba trochę zbyt energicznie głową, jak padło pytanie o to, czy Will jest nią zainteresowany. Była przekonana, że nie! Ale znowu zaczęła wątpić i to automatycznie ją onieśmieliło. Głupio jej było nawet myśleć, że miałby być zainteresowany!
- Nie!... Nie wiem...? Znaczy... To Will, nawet jeśli nie znamy się jakoś bardzo dobrze, to z tego co wiem, raczej nie jest zainteresowany... nikim? W sensie... Jest zainteresowany większością dziewczyn, ale bardziej w sposób... - Zarumieniła się mocniej, nie znajdując w sobie odwagi na powiedzenie tego, co pomyślała. - ... rozmawia z wieloma, flirtuje z nimi... chyba. Tak sądzę. - Westchnęła ciężko, nie wiedząc jak wybrnąć z tej całej sytuacji. Może faktycznie powinna porozmawiać z Willem nieco bardziej bezpośrednio i zapytać, czego on oczekuje? Ale nie umiała! I wiedziała, że jak już stanie z nim twarzą w twarz, to tym bardziej nie wydusi z siebie takiego rodzaju pytań.
Smętnie pokiwała wciąż opartą o książkę głową.
- Chyba nie wyszło tak źle... Niby mogłoby być gorzej? - Próbowała już sama siebie przekonać, że sytuacja nie była taka zła, ale w jej tonie zabrakło przekonania.
Stron: 1 2