Slytherin |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
? |
Pióra: 78
19 października, godzina około 18:20
Z Laurel znowu nie wyszło. Ale czy Mickey się tym przejmował? No jakoś tak ani trochę. Bo to mało miał adoratorek? Jedną taką dzisiaj nawet planował uszczęśliwić, samemu korzystając na tym i tak pewnie więcej niż ona.
W związku z tym, że udało mu się zbajerować jedną z prefektek, nielegalnie miał hasło dostępu do łazienki prefektów i tak właśnie zaprosił pewną blond koleżankę, której imię zaczynało się chyba na listerę "A", ale nie dałby sobie nawet palca uciąć. Nie mniej należało im się małe spa z możliwym (a nawet pewnym) happy endem. Wszystko szło gładko i bez problemowo, gdyby w pewnej chwili ktoś nie wtargnął do łazienki prefektów. Cóz, najpewniej prefekt.
Po chwili konsternacji i wyjątkowo szybkiego wyskakiwania z wody, Mickey i jego blond towarzyszka porwali po ręczniku i cali mokrzy biegiem uciekli z łazienki, zostawiając po sobie mokre ślady niestety ułatwiające ewentualną pogoń. W sumie nawet nie zauważył kiedy i gdzie się rozdzielił, bo gnał nadal przed siebie, głupio rozbawiony i zadowolony z faktu, że udało mu się umknąć potencjalnej karze. Niestety najwyraźniej los chciał inaczej, bo przy którymś zakręcie wpadł na kogoś. Dzięki sportowej zręczności i umiejętności szybkiego reagowania, zdążył jedynie zakonotować, że wpadł na jakąś dziewczynę, więc jak już lecieli na ziemię, objął ją tak, żeby zamortyzować jej upadek sobą samym. Jakoś nie chciał żeby przez niego jakaś niewiasta została połamana! Co z tego, że przy okazji pomoczył niefortunną towarzyszkę, bo wciąż ociekał wodą i pianą, a także zgubił ręcznik zasłaniający mu tyłek. Akurat to drugie go nie przejęło zbytnio, a może nawet mogło wyjść na korzyść.
Nie mniej wylądowali na podłodze, Mickey z cichym "ugh" i mokrym plaskiem ciała uderzającego o kamienną posadzkę, przygnieciony... jak się okazało nikim innym a Harper Brooks.
- No proszę, Brooks, cóż za interesujące okoliczności spotkania. - W normalnych okolicznościach może nawet pokusiłby się na pewne złośliwe komentarze, ale niestety słyszał kroki dobiegające z kierunku, z którego sam przybiegł. - Z przykrością muszę przyznać, że nie mam dla ciebie dzisiaj czasu, popularność robi swoje, fanki znajdują mnie nawet pod prysznicem. - Wcale nie fanka go znalazła, ale nie czas na wyjaśnienia. Spróbował się ruszyć, ale póki Harper na nim leżała, było to trochę utrudnione.
Gryffindor |
0% |
Klasa VI |
16 lat |
ubogi |
Hetero |
Pióra: 117
Harper spokojnie przemierzała drogę do Pokoju Wspólnego Gryfonów. Nie spodziewała się żadnych przygód po drodze - zdecydowanie błędnie, skoro żyła przecież w Hogwarcie. Przywykła jednak do losowych spotkań z duchami, czy złośliwym poltergeistem, który przynajmniej niezbyt często przyczepiał się akurat do niej. Przywykła również do chaosu powodowanego przez innych uczniów, a którego starała się unikać, obchodząc czasem niektóre osoby szerokim łukiem. Niemal zawsze wychodziło. Nie angażowała się w zbyt duże wygłupy z szacunku do własnego czasu oraz obaw dotyczących wyglądu. Nie pozwoliłaby sobie na grę w eksplodującego durnia, czy coś podobnego. Jedynie Quidditch mógł negatywnie wpływać na jej aparycję. Fascynacja tym sportem od pierwszego roku w szkole robiła swoje.
Były jednak niespodzianki, których nie życzyła sobie w żaden sposób. Taką niespodzianką było na przykład każde spotkanie z Cavingtonem, a to konkretne miało okazać się szczególnie nieprzyjemne. Zamarła na moment widząc Ślizgona, biegnącego prosto na nią i to całkiem nagiego... Tuż przed upadkiem, przyszło jej na myśl, że jej bogin absolutnie mógłby przyjąć właśnie taką postać, ale szybko okazało się, że jej trzeźwe podejście do problemu świadczyło, iż widok wcale nie był aż tak przerażający... Był po prostu szokujący.
Zamknęła oczy podczas upadku, jednak nie wydała z siebie żadnego dźwięku, póki nie wylądowali. Zaraz po upadku, otwarciu z powrotem oczy i ujrzeniu pod sobą największego idiotę w Hogwarcie, albo i na świecie, zaklęła cicho pod nosem i spróbowała podnieść się pospiesznie, kładąc rękę na jego torsie, od którego z założenia miała się odepchnąć i zgrabnie podnieść. Potem miała go opieprzyć za przekroczenie nawet swoich granic głupoty i... Cóż, wstydu? Dobrego smaku? Byłoby idealnie, gdyby dłoń nie ześlizgnęła jej się od razu z mokrej piersi kolegi. Z tego też powodu, opadła z powrotem - wylądowała policzkiem na ramieniu Mickey'ego. Koszmar. Zdecydowanie wolałaby boginy.
- Cavington... - zaczęła ponownie podnosząc się, tym razem bardzo powoli i ostrożnie oraz brzmiąc podejrzenia łagodnie, co oczywiście nie mogło trwać ani chwili dłużej. - Dlaczego-... Dlaczego? Kurwa, dlaczego jesteś... tak zjebany?
I nagi... Dlaczego był nagi, mokry, w pianie i biegnący przez korytarze? To jakiś nowy zakład, czy robi tak dla przyjemności. Starała się przy tym wszystkim nawet na niego nie patrzeć, choć była pewna, że i tak już jest czerwona na twarzy - trudno powiedzieć, czy bardziej ze złości, czy też z zażenowania.
Slytherin |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
? |
Pióra: 78
Owszem, Harper była całą czerwona i nie umknęło to uwadze Mickey'ego. Wręcz bardzo mu to schlebiało, nawet jeśli kompletnie nie pochodziło z tego źródła, z którego zwykle pochodziły rumieńce u dziewcząt przebywających w jego towarzystwie.
Wciąż leżąc rozłożył lekko ręce na boki. Pomógłby jej wstać, ale pewnie zaraz posądziłaby go o obłapywanie albo inne głupstwa.
- Wiesz, nie musisz chować swojego onieśmielenia za wyzwiskami, ja rozumiem. - Tak, rozumiał, że mógł przyprawić ją o te rumieńce samym sobą. Tym bardziej bez ręcznika, który spadł w procesie upadania. - Ale w tej chwili naprawdę nie mam za bardzo czasu na flirty i przepychanki słowne. No chyba że chcesz paść ofiarą krwiożerczej fanki. - Wskazał w kierunku korytarza, z którego z pewnością zaraz wybiegnie prefekt.
- Ja wiem, że nie możesz mi się oprzeć, ale dzisiaj tego nie poeksplorujemy. Pomóc ci wstać? - Nic dziwnego, że się ślizgała, w końcu był cały mokry i w pianie, podwójny poślizg!
Gryffindor |
0% |
Klasa VI |
16 lat |
ubogi |
Hetero |
Pióra: 117
Ostatni raz, kiedy widziała nagiego faceta nie skończył się dobrze... I bardzo starała się, aby podobne odczucie miały obie ze stron, skoro niedługo potem poczuła się zdradzona, podczas gdy kolega nazywał to nieporozumieniem. Może nawet to nie zbieg okoliczności, że obaj byli Ślizgonami. W końcu po Cavingtonie nie spodziewałaby się niczego więcej, choć ten niemal od samego początku zdawał jej się mieć ujemny urok osobisty. Inne zdanie miała niestety większość dziewczyn w Hogwarcie.
- Nie chciałbyś, żebym cię teraz kopnęła - ostrzegła od razu, żeby wiedział, czym ryzykuje.
Słysząc jednak jego dalsze wypowiedzi, najwyraźniej nie mogła się oprzeć. Prawdopodobnie ze względu na pozycję oszczędziła mu kopniaka, ale po podniesieniu się choć trochę, sprezentowała mu szybkiego plaskacza.
- Zamknij się, nie pogrążaj się, w ogóle... Jak ci...
Nie wstyd...? Nie dokończyła. Za odpowiedź świetnie robiła w końcu ich cała znajomość. Oczywiście, że nie będzie mu wstyd. To idiota.
Podniosła się wreszcie ostrożnie, zerkając w kierunku, który wskazywał Cavington, nie do końca wiedząc, czego miałaby się spodziewać.
Ravenclaw |
75% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Bi |
Pióra: 83
Bycie prefektów wiązało się zarówno z mnóstwem obowiązków, jak i przywilejami, które miały być nagrodą za wkład wniesiony w kształtowanie społeczności uczniowskiej.
Cassandra, która dumnie nosiła odznakę prefekta (wiele osób poważnie zastanawiało się jakim cudem błyszczący kawałek metalu przypadł właśnie jej, skoro była osobą umiejętnie pakującą się w kłopoty) z chęcią korzystała z pewnych ulg i dogodności, głównie z tej związanej z łazienką prefektów, w której mogła poruszać się wyjątkowo swobodnie. Uwielbiała to miejsce. Nie dość, że wanna, którą prędzej porównałaby do basenu, była idealna by trochę popływać, tak ilość zapachów płynu do kąpieli stawiała ją za każdym razem przed ciężkim wyborem. Nic dziwnego, że można ją było spotkać tam niemal codziennie. Ostatecznie musiała wszystko dokładnie sprawdzić, a i tak miała wrażenie, że było to nierealne.
Tego dnia, po zajęciach, jak również przeprowadzonym pierwszym obchodzie, zebrała rzeczy z dormitorium i skierowała się do łazienki.
Już przy samych drzwiach coś jej nie grało. Miała wrażenie, że była zajęta, chociaż biorąc pod uwagę ilość prefektów było to raczej dość zaskakujące.
Otworzyła drzwi, wiedziona ciekawością i chęcią dowiedzenia się jak długo zejdzie osobie, która tu przebywała, kiedy usłyszałą głosy. Niby brzmiało dziwnie, ale w Hogwarcie było to dość normalne.
Chwilę później usłyszałą rumor, plusk wody, co kazało jej sądzić, że intruzi przebywali tu nielegalnie. A to zasługiwało na ukaranie, ostatecznie tego wymagała od niej odznaka.
Zostawiła rzeczy i postanowił znaleźć intruzów. Jak się okazało, nie było to przesadnie trudne, wystarczyło kierować się po mokrych śladach, które nie zdążyły jeszcze wyschnąć.
-Wiecie, że łazienka prefektów nie bez powodu nazywa się właśnie w ten sposób? - rzuciła, dostrzegając blondynkę i chłopaka, który owinięty był powietrzem. Czy powinna od razu odjąć punkty za ekshibicjonizm i demoralizowanie młodszych uczniów? - A ty zdążyłeś pogubić wszystkie ciuchy? Dobrze chociaż, że twoja towarzyszka okazała się mniej perwersyjna - wskazała na chłopaka, swój wzrok lokując na jego twarz.
Slytherin |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
? |
Pióra: 78
Od tego nie tak znowu mocnego plaskacza - pozycja w jakiej się znaleźli zdecydowanie nie sprzyjała uderzeniu z pełnowymiarową siłą - odwrócił lekko głowę bardziej w odruchowym geście, niż autentycznego odrzucenia z powodu energii kinetycznej. Niemal od razu spojrzał znowu na Harper spod lekko przymkniętych powiek.
- Nie podejrzewałem, że lubisz na ostro, Brooks. - Bardzo możliwe, że powiedziałby coś więcej, powkurzał Harper bardziej, ale ich jakże interesująca interakcja została przerwana przez pojawienie się prefekta Krukonów. Na widok Cass, Mickey uśmiechnął się do niej szerzej, gramoląc się do siadu, jak już Harper udało się podnieść choć trochę.
- Ach, Montrose! No coś ty, odmówisz koledze ze sportowego fachu przyjemności skorzystania czasem z dobrodziejstw osób uprzywilejowanych? - Jakoś niespecjalnie przejął się tym, że siedzi nagi w towarzystwie teraz dwóch dziewcząt. Nie miał się czego wstydzić! Ale sięgnął po ręcznik leżący gdzieś obok, żeby mimo wszystko zakryć się trochę, chociaż zrobił to niespiesznie. - Właśnie zmierzałem do Pokoju Wspólnego, ale najwyraźniej Brooks tak na mnie leci, że w rezultacie wylądowaliśmy na podłodze. Nic nikomu się nie stało, ale dzięki za troskę. - Oczywiście próbował tym gadaniem wywinąć się od ewentualnych konsekwencji używania łazienki prefektów i zniknąć z pola widzenia prefekta zanim dostanie szlaban albo ujemne punkty.
Gryffindor |
0% |
Klasa VI |
16 lat |
ubogi |
Hetero |
Pióra: 117
Gdyby nie Montrose, Harper byłaby gotowa na kolejny, tym razem mocniejszy cios wymierzony Cavingtonowi. Sam był sobie winien, dorzucając kolejny, całkowicie niepotrzebny komentarz. Chyba powinien liczyć się z ewentualnymi konsekwencjami? W dodatku Brooks akurat nie radziła sobie dobrze z negatywnymi emocjami, w szczególności, gdy w jakikolwiek sposób czuła się zagrożona, a właściwie nagi facet biegnący prosto na nią, a następnie powalający ją na ziemię - nawet jeśli zdarzyło się to przypadkiem - zdecydowanie był zagrożeniem.
Prefekt jednak skutecznie odwróciła jej uwagę od Ślizgona.
Harper zmarszczyła brwi i zerknęła ledwie z powrotem ku Cavingtonowi, układając sobie w głowie całą historię oraz wersję, którą właśnie przyjęła Krukonka.
- Nigdzie nie towarzyszyłabym mu dobrowolnie - zaznaczyła ponuro, kiedy nagle Mickey wciął się, aby zacząć bajerować panią prefekt i osiągając tym samym nowy wymiar dna. Naprawdę, to miało zadziałać?
A jednak Harper zauważyła, że była w pewnym stopniu na przegranej pozycji... Na przykład dopiero teraz zaczęła strzepywać z siebie resztki piany, która osadziła się na jej ubraniu.
- Następnym razem wylądujesz na samym dole wielkich schodów, jeśli w porę się nie zamkniesz - syknęła w kierunku Ślizgona, kiedy ten ponownie zasugerował, że na niego leci. Zdecydowanie ohydne.
/zt wszyscy - przedawnienie
|