01-09-2021, 01:32 PM
Poboczne siedziska
OPIS
Poboczne siedziska
|
01-09-2021, 01:32 PM
Poboczne siedziska OPIS
08-01-2022, 08:21 PM
Plusem Hogsmeade było chociażby to, że można było od ręki uzupełnić brakujące zapasy na przykład pergaminów, piór czy atramentu, bez konieczności pisania prośby do rodziców. Chociaż Shannon zapewne bez większych problemów dostałaby te przedmioty bez większych trudności, od ręki, i tak nie miała ochoty pisać do matki. Dostawała wystarczająco pieniędzy, aby samodzielnie sobie kupić wszystko i gospodarować przez najbliższy czas. Plusem tegorocznego Hogsmeade było, że mogła wyjść do miasteczka w towarzystwie swojej prawdopodobnie jedynej przyjaciółki. Na liczbę znajomych nie narzekała, najczęściej sama odpychała ludzi od siebie, ale miło było mieć chociaż kilka osób, z którymi mogłaby spędzić czas. Jak z Rue. Musiała przyznać, że podziwiała ją, że pomimo przeciwności i trudności z widzeniem, ta się nie poddawała, nadal była entuzjastyczna i chciała funkcjonować zupełnie normalnie. Shannon czasami łapała się na tym, że zapomina o jej tymczasowym kalectwie (nie przyjmowała nawet do wiadomości, że jej niepełnosprawność może utrzymywać się już na stałe) i traktuje tak, jakby nic się nie stało. Złapała się na tym, gdy przyniosła dwie karty dań, gdy w Trzech Miotłach postanowiły coś zjeść. Nadeszła pora lunchu i obie były głodne. Shannon na pewno była. Przez chwilę stała w takim zawieszeniu, zastanawiając się, co dalej zrobić, aż w końcu usiadła obok dziewczyny. Przecież nie będzie biegała w tę i z powrotem z kartami. Przyniosła dwie, trudno, odniesie dwie. — Masz ochotę na coś konkretnego? – zagadnęła ją, choć nie była pewna, czy Rue w ogóle pamiętała, co do jedzenia podają w Trzech Miotłach.
09-01-2022, 05:32 AM
Zwykle radziła sobie sama i funkcjonowała względnie normalnie, nie było tragedii. Jednak bywały momenty, że było to bardzo trudne i nie mogła ot na przykład sama gdzieś pójść. Na przykład nie mogła iść sama na Błonia, bo zdawała sobie sprawę, że może się bardzo łatwo zagubić, żenująco dosłownie przed zamkiem, i robić kółka póki nie zapadnie noc i ktoś jej z nauczycieli nie zgarnie, albo póki cudem nie trafi na dostatecznie rozpoznawalny punkt żeby po nitce dojść do kłębka, to jest drzwi zamku. Kolejnym miejscem, gdzie sama iść nie mogła, było Hogsmeade. Teoretycznie łatwiej, bo było dużo ludzi i można było zapytać kogoś o drogę albo chociaż godzinę by wiedzieć czy już powinna zmierzać do zamku czy nie. Ostatecznie jednak żaden sklep nie miał mówiącego szyldy, żaden pub nie miał naganiaczy, a ona nie mogła wyniuchać w jakim miejscu się znajduje. I w ten sposób właśnie Shannon uratowała jej dzień, proponując, że wybiorą się razem, na co z ogromną radością Rue się zgodziła.
W sumie było jej wszystko jedno ile miejsc odwiedzą, mogła nawet wszystkie. Chciała przejść się po miasteczku dla samego chociaż odświeżenia umysłu, jak i na pewno zajść po łakocie do Miodowego Królestwa. Świetnym wyborem po wycieczce były Trzy Miotły, gdzie mogły zjeść, wypić coś, pogadać, odpocząć. Mimo wszystko bardzo długie spacery, szczególnie w zatłoczonych miejscach gdzie co chwilę Rue miała wrażenie, że ją ktoś pyrga i popycha, zupełnie jakby to przechodnie byli niewidzialni, a nie ona, to wszystko bardzo męczyło. Z ulgą usiadła przy wolnym stoliku i poczekała aż przyjaciółka przyniesie sobie menu. W sumie nie pomyślała, że ta odruchowo przyniesie też jej, ale gdyby mogła to wiedzieć, na pewno by ją to i ucieszyło, i rozbawiło. - Zdecydowanie piwo kremowe, wiadomo. - Powiedziała od razu z uśmiechem. - I coś do jedzenia, nie pamiętam w sumie co tu mają. Możesz mnie zaskoczyć, póki nie będzie miało w sobie rozmarynu to w zasadzie na pewno mi zasmakuje. A ty co bierzesz? Zdecydowała się zaufać rudowłosej i przyjąć takie jedzenie, jakie jej tam wylosuje, czy cokolwiek. Poczekała nawet grzecznie aż zamówi i dopiero pociągnęła ich ploteczki, opierając przedramiona na blacie stołu i nieznacznie tylko się nachylając. Patrzyła przy tym mniej więcej w jej kierunku, albo po porstu zerkała "wgłąb" sali, bardziej w kierunku głośniejszych dźwięków, niż za plamami zlewających się, niemal takich samych barw - brąze, czernie, szarości, jakieś jaśniejsze punkty, to pewnie światła? - Ogólnie ostatnio zwróciłam uwagę, że po tych wakacjach jakoś nagle zaczęły wykwitać same romanse. Nie żebym widziała, oczywiście, ale za to słuch mam nadal bezbłędny, a Teddy też mi gada wszystko co widzi. I zastananwiam się o co chodzi, co się podziało, że w ogóle nagle tak zaczęli wszyscy kręcić? Rok temu też tak było? - Nabrała powietrza, jak zawodowa plotkara już wczuwając się w temat. - Bo słuchaj. W samym naszym domu, w mojej klasie obecnej, tam jest dwoje typów i ja ci mówię, oni kłócą się cały. Czas. Dosłownie, do zajebania, idzie oszaleć. Ale jednocześnie taka chemia, jak stąd na księżyc, i ostatnio nawet mi Teddy wspomniał, że częściej chodzą we dwoje. Jakby, oczywista, nie? Plus, słyszałam, że w grze w butelkę też różne były teksty między nimi. April, też z mojego rocznika, wróciła po tej imprezie co była... Jakoś wcześniej, nie wiem, na początku września w każdym razie. Mniejsza, że pijana była jakby z gorzelni wyszła, ale też gadała coś, że ją kumpel odprowadził i w życiu laski nie widziałam tak w skowronkach, to nie tylko spacer był, ja ci to mówię. Jest połowa września, a ja się rozkręcam. Uniosła palec wskazujący lekko, na chwilę przerywając jak przyniesiono im napoje, coby umilić czas oczekiwania na jedzenie. Podziękowała z uśmeichem, upijając trochę swojego piwa i na moment racząc je obie milczeniem delektowania się smakiem.
09-01-2022, 10:19 PM
Uśmiechnęła się lekko. Sama właśnie przypuszczała, że Rue będzie albo ciężko zdecydować, albo nie będzie pamiętała, co tutaj serwują. Jeśli nie było się jakimś stałym bywalcem, ciężko było to wszystko spamiętać i sama Shannon musiała rzucić okiem na kartę dań. Potem zrozumiała, czemu niczego nie pamięta z menu – niewiele było tutaj atrakcyjnych obiadowych pozycji. A był czas na jakiś porządniejszy obiad, dlatego zdecydowała w końcu, że jedna z propozycji się w miarę nadaje.
— Wezmę pieczone kiełbaski z warzywami – stwierdziła, odsuwając od siebie kartę dań. I w zasadzie wzięła to danie właśnie razy dwa, plus kremowe piwo, oczywiście też razy dwa. W obu przypadkach bezalkoholowe, chociaż była też opcja z odrobiną alkoholu i obie były już w zasadzie pełnoletnie – ale nie, Shannon nie przepadała za trunkami i chciała wrócić w jednym kawałku do Hogwartu. Zwróciła się również w stronę Rue, bo chociaż ta zapewne widzieć jej nie mogła, to i tak niemiłe było słuchanie jej bokiem. Każdego innego mogłaby potraktować, ale nie kogoś, kogo uważała za osobistą i chyba też jedyną przyjaciółkę. I nawet jeśli szkolne skandale, romanse i inne plotki niespecjalnie ją interesowały (bądźmy szczerzy, nie interesowało jej praktycznie nic poza książkami, szczególnie tymi od historii magii), to i tak słuchała całego tego potoku słów w milczeniu. Czasami chyba nawet wiedziała, o kim mówiła. Przynajmniej wiedziała, kim jest jeden z tych dwóch typów, którzy cały czas się kłócą. Z jednym miała wątpliwą przyjemność, zaczepił ją i zawrócił niepotrzebnie głowę, gdy próbowała skupić się na pisaniu opowiadania. Ale czy była między nimi chemia? Między tymi dwoma chłopakami? Pewnie gdyby nawet przywaliła jej w twarz i znokautowała, Shannon by jej nie zauważyła. Może dlatego sama miała tak mało chłopaków w życiu. Ale nie jej wina, wszyscy byli debilami. — W sumie to aż dziwne, zazwyczaj śliniące się pary widzi się na wiosnę, opcjonalnie w okolicach walentynek – stwierdziła, wyciągając rękę po kremowe piwo, aby samemu upić łyk. Ale w sumie sama też nie była bez winy… Z Riversem wyszło coś tak przy okazji. Ale nie wiedziała, czy wyjdzie z tego coś dalej. Różnie między nimi bywało… - Jednym z tych chłopaków jest chyba Remington? Jeśli tak, wcale się nie dziwię, że się ciągle z kimś tam kłóci. Sama miałam go ochotę znokautować książką. Jest bardziej natrętny niż końska mucha – wywróciła oczami z westchnieniem na wspomnienie tamtego wieczoru.
07-03-2022, 11:11 PM
Rue była niemalże pasjonatką plotek. Kiedyś już nawet, ale teraz jak nie mogła sama poobserwować tego, co się działo, niemalże chłonęła każdą wiedzę z otoczenia. Chciała wiedzieć wszystko, co się dzieje, kto z kim ma na bakier, kto się lubi, co przypałowego ktoś robi i na jaki typ osoby wygląda. Może poniekąd czuła się wtedy bardziej obecna i nie taka samotna czy "z boku". Czuła się bardziej częścią tego społeczeństwa, mając przy tym ogromny strach i kompleks bycia zostawianą w tyle ilekroć nadarzała się okazja, bo była niewygodna, a jej chwilowa niepełnosprawność wzbudzała niezręczność i spięcie. Nie do końca to rozumiała. Nigdy nie narzekała, nie użalała się nad sobą (a przynajmniej nie przy ludziach), starała się być po prostu taka, jaka była wcześniej. Nic nie będzie teraz takie samo, ale czy aż tak znowu inaczej było? Nadal była sobą, tego nie straciła. Może troszkę nawet mniej złośliwą sobą!
Pokiwała głową na odpowiedź Shannon w zgodzie z jej słowami. Sama nie była antyromantyczna, wręcz przeciwnie, ale jakoś nie była też typem rozpływającym się na widok pary zakochanych. To było ciekawą ploteczką, ale emocjonalna była tylko wobec siebie czy swoich najbliższych. Uniosła zaraz brwi na dalsze słowa. - Jest? Robiłam z nim ostatnio eliksir i wydawał się w porządku. Znaczy fakt, że dużo gada, ale jak to puścić mimo uszu to jest okej. Tylko zarozumiały jest po prostu. Myślałam, że zakaże mi robić eliksir i byłam gotowa w razie co przynajmniej spróbować mu przywalić, ale nie, ostatecznie nie prostestował. Na zajęciach odzywa się zupełnie nieproszony, i on i Yannis, bo jak jeden coś powie to masz pewniak, że drugi się wtrąci i tylko profesor będzie w stanie to przerwać... Nie wiem, nie znam go, dużym plusem jest, że jak już dyskutuje, to z sensem i przemyśleniem, a nie po to żeby gadać. To akurat duża różnica. Co nie znaczy absolutnie, że ma zawsze rację. To zaskakująco dużo wiedzy o człowieku na pierwszy, niecały, miesiąc szkoły, bo wcześniej znała go tyle o ile z dormitorium z daleka, ale to tylko dodatkowo świadczy o tym jaką osobą jest Lucas. Wyróżniającą się! Ciężko powiedzieć czy pozytywnie czy nie, ale jednak.
10-03-2022, 03:54 PM
Shannon patrzyła na nią w niemałym zdziwieniu, kiedy przedstawiała jej nieco inny obraz Lucasa Remingtona. Tylko nieco, bo wiele z tych elementów się zgadzało z tym, jak ona zdołała go poznać.
I wyglądało na to, że Rue miała więcej szczęścia. Albo cierpliwości. Albo tolerancji. Bo w sumie gdyby jej próbował coś zakazać, czy coś w tym stylu, chyba by nie wytrzymała. Nie wytrzymała już w chwili, kiedy drążył niepotrzebnie temat i wtykał nos w nieswoje sprawy. — Tak, jest zarozumiały – przyznała Shannon, bo to akurat z czystym sercem mogła mu oddać. Cholernie zarozumiały. – A przy tym ciekawski. A nawet nie tyle ciekawski, co po prostu wścibski. A więc Lucas i Yannis. Wspaniały duet, który się widocznie miał ku sobie. Dwójka dyskutantów, jakim cudem oni się nie pozabijali, to nie potrafiła tego stwierdzić. Ale, może szybko im to pójdzie, i przynajmniej z jednym będzie spokój. — I nawet jak nie ma racji, to myśli, że ją ma. I próbuje to udowodnić. Chyba już jasno wyraziła się, że nie zapałała sympatią względem Remingtona, ale chłopak sam się prosił. Był po prostu irytujący. I tyle. — Ostatnio jak go spotkałam, próbował wypytać mnie, co piszę sobie w zeszycie. A najpierw wypytywał o moją matkę – prychnęła i wywróciła oczami. – Nie polubiliśmy się. |
« Starszy wątek | Nowszy wątek »
|