Slytherin |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
? |
Pióra: 78
Nie była to wcale łatwa lekcja dla Mickey'ego. I to nie dlatego, że nie radził sobie z zaklęciami (choć orłem w tej dziedzinie nie jest), a z prostej przyczyny mającej źródło dnia poprzedniego, kiedy to niefortunnie na zajęciach z eliksirów został tymczasowo oślepiony. Co prawda nie tak całkowicie, bo jakieś tam rozmazane, kolorowe plamy widział, ale zdecydowanie utrudniało mu to funkcjonowanie. Musiał dużo polegać na Laurel, która na szczęście chętnie się nim zaopiekowała.
Kiedy tylko rozpoczął się drugi etap zajęć, praktyka, to właśnie jego dziewczyna odprowadziła go na środek sali. Niestety nie mogła mu więcej za bardzo pomóc, bo została wywołana do rzucenia zaklęcia przed nim.
Jak już przyszła jego kolej, nie miał za bardzo pojęcia gdzie podejść, gdzie stanąć, ani za bardzo nie był w stanie określić w którym kierunku rzucić zaklęcie. Ale przecież nie mógł dać po sobie poznać, że targa nim niepewność, więc trochę jak taran przeszedł między innymi uczniami tam, gdzie sądził, że powinien się znaleźć, skierował się w kierunku świetlistej plamy z pewnością będącej efektem zaklęcia i rzucił... a przynajmniej wydawało mu się, że rzucił, bo z jego różdżki wyskoczyła może jedna marna iskra. Ale on nadal dzielnie stał w odpowiedniej pozycji! Liczą się chęci, prawda?
Pkty zakleć: 3
Pkty skupienia: 0
K10: 6
Suma: 3 + 0 = 3
Gryffindor |
0% |
Klasa VII |
17 |
b. ubogi |
|
Pióra: 27
Gdyby teoretyczna część zajęć trwała choćby pięć minut dłużej, to chyba zacząłby się frustrować. Okej, zaklęcia ogólnie były dość interesujące, ale usiedzenie całej godziny i jedynie wysłuchiwanie i zapisywanie nie było już tak porywające. Całe szczęście dynamika lekcji wyjątkowo wpasowała się idealnie w Alexowe umiejętności wytrzymania w jednej pozycji siedzącej, bo jak tylko poczuł przesadne znużenie, nauczycielka przeszłą do praktycznej części. I to całkiem interesującej, nie tylko typowego machania różdżką i prób przyswajania nowego zaklęcia, a czymś w rodzaju pojedynku. Na to Alex mógł nawet całkiem ochoczo poświęcić pozostałą część godziny.
Co prawda trafił do zupełnie innej grupy niż reszta jego znajomych, ale zupełnie mu to nie przeszkadzało. Odebrał to nawet jako pewnego rodzaju wyzwanie, mierzenie sił. I jak tylko przyszła jego kolej (albo kiedy sam uznał, że przyszła), przepchnął się przez innych, żeby stanąć obok pozostałych już rzucających zaklęcie i dołączył do wspólnego tworzenia tarczy. Co prawda nie wyglądało to tak, jakby jego obecność cokolwiek zmieniła, ale tak naprawdę tutaj liczył się efekt końcowy, więc miał nadzieję móc dogryzać później Valerianowi.
Pkty zakleć: 6
Pkty skupienia: 0
K10: 4 + 1 = 5
Suma: 6 + 0 = 6
Ravenclaw |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Bi |
Pióra: 60
Zdaniem Laviego na zaklęciach najważniejsza była praktyka. Wiadomo, bez teorii nie zawsze człowiek był w stanie sobie poradzić, niemniej suche fakty zapisane w głowie nie świadczyły o wiedzy i inteligencji danej osoby. Przeczytać formułkę może każdy, ale nie każdy potrafił zdania przekształcić w coś realnego.
Tym bardziej Krukon ucieszył się, kiedy ostatecznie nauczycielka przeszła do praktycznej części, wcześniej dokładnie ją objaśniając. Wspólne zaklęcia, które mieli umacniać. Brzmiało jak gra zespołowa. Coś mówiło Laviemu, że nie każdy się do tego nadawał.
Trafił do grupy rzucającej Protego. Znał to zaklęcie i czuł się z nim całkiem dobrze. Nie miał okazji rzucać go zbyt często, bo nie był osobą, która świadomie brała udział w pojedynkach (trochę kłamstwo, ale każdy musiał się czasem wybielić), niemniej nie było mu obce.
Czekając na swoją turę rozglądał się po zebranych oceniając, jakie dokładnie możliwości mieli pozostali uczniowie. Wydawało się, że całkiem spore, chociaż nie każdy wykorzystywał je w stu procentach.
Gdy ostatecznie przyszedł czas na niego ustawił się i machnął różdżką wypowiadając zaklęcie. Udało się, może to nie powinno go dziwić, niemniej nie było jakoś specjalnie idealne. Nie o to chodziło. Niby nic się nie stało, niemniej tarcza chroniąca resztą grupy nie zmieniła się ani trochę. Jeśli dalej tak będzie, druga strona wygra.
Pkty zaklęć: 6
Pkty skupienia: 3
K10: 5 + 1
Suma: Skupienie + Zaklęcia z uwzględnieniem rzutu k10 = 9
Gryffindor |
50% |
Klasa VII |
19 |
średni |
Homo |
Pióra: 67
Czy czuł się pewnie? Zdecydowanie. Nigdy nie miał większych problemów z rzucaniem zaklęć, które były dla niego najlepszą dziedziną magiczną. Mógł nie być orłem w innych, ale to było jego znakiem rozpoznawczym.
Nic dziwnego, że teoria szła mu gładko, chociaż nie ona interesowała go najbardziej. Wolał machać różdżką i patrzeć na wizualne efekty swojej pracy, zamiast wczytywać się w literki. To zostawiał Krukonom, którzy całe dnie spędzali w bibliotece, jakby od tego zależało ich życie.
- Łamiesz mi serce, kochana. I to jeszcze dla kogoś takiego. Lepiej uważaj, węże bywają zdradliwe - stwierdził lekko. Nie był fanem Zielonych i na siłę nie miał najmniejszego zamiaru tego zmieniać. Ten obok Rose mu nie pasował wyjątkowo i nie chodziło już o fakt, że przymila się do jego przyjaciółki. Chociaż nie, chodziło właśnie o to, bo jego siostra z wyboru była mu na tyle droga, że chciał dla niej jak najlepiej. A nie jakiegoś patologicznego towarzystwa typa, który pewnie już teraz miał z milion propozycji małżeństwa.
- Ktoś tu musi świecić przykładem - zdążył powiedzieć, zanim nauczycielka rozpoczęła kolejną część zajęć.
Wylądował w grupie zaklęcia rozweselającego. Patrząc po minach niektórych osób w sali z pewnością takowe wypadałoby rzucić właśnie na nich.
Kiedy przyszła jego kolej, machnął różdżką wypowiadając formułkę. Wyjść wyszło, ale nie był to szczyt jego możliwości, był tego pewien. Proszę, kolejny przykład tego, że towarzystwo Ślizgonów, nawet to bierne, potrafiło odjąć trochę komórek mózgowych. Ewentualnie myślenie o przystojnym nauczycielu, którego planował dorwać przy najbliższej możliwej okazji.
Pkty zaklęć: 12
Pkty skupienia: 0
K10: 2 +1
Suma: Skupienie + Zaklęcia z uwzględnieniem rzutu k10 = 6
Gryffindor |
0% |
Klasa VII |
18 lat |
b. ubogi |
Bi |
Pióra: 165
Głupio się przyznać, ale choć William nie spóźnił się na te zajęcia, to można powiedzieć, że dopiero w połowie zaczął być na nich tak faktycznie. Dlaczego? Odpowiedzieć mogła biedaczka siedząca obok niego, April, na której ramieniu Will najzwyczajniej w świecie spał. Przez chwilę starał się słuchać, ale najpewniej zawalił noc, co nie było nowością, i teraz znosił tego efekty.
Spałby dłużej, w sumie nie wiedział co dokładnie go obudziło. Może generalny szum i poruszenie w sali przy danym zadaniu, ale niemal twarzą się spieprzył na biurko z tego wszystkiego. Drgnął, po czym jeszcze wspierajac się lekko na Krukonce, zerknął na nią i po sali zaspanym, nieogarniającym wzrokiem.
- O kurwa, zasnąłem - wymamrotał do siebie cicho, marszcząc brwi, i powoli się prostując, wygładził ubranie Ape na ramieniu. - Sorry...
W sumie troszkę było mu głupio. Miał nadzieję, że nie chrapał, acz najpewniej wtedy by dostał od nauczycielki książką po łbie, i że się nie ślinił, i że nie urwał tam prawie ramienia Ape, bo była drobną dziewczyną, a on... Kawał byka. Przeczesał palcami włosy, mrugając i ogólnie parę razy głębiej wzdychając żeby się nieco rozbudzić. Może jeszcze uda mu się chociaż udawać zaangażowanie?
- To co robimy? - zapytał szeptem Ape, zerkając na nią w popłochu. Dobrze, że była miła i mu powiedziała, choć zakładał, że jedynie dlatego, by się odczepił od niej już. Ale podziękował i nawet spróbował swoich sił faktycznie.
- Protego. - spróbował swoich sił, choć czuł, że nie było to najlepsze, na co go stać. Dlaczego? Zakładał, że może gdyby nie spał sekundę temu, a do tego spał w nocy zamiast się szlajać, teraz radziłby sobie lepiej, a nie tak jedną nogą. No ale co, życie...
Pkty zaklęć: 7
Pkty skupienia: 3
K10: 3
Suma: 3 + 4 = 7
Gryffindor |
25% |
Klasa VII |
17 |
b. ubogi |
Hetero |
Pióra: 195
Jak tak słuchała i jednego i drugiego, odnosiła ogromne wrażenie, że jednak pokaz jaj się tu faktycznie odbywał. Miała braci, wiedziała jak to działa i w sumie była przyzwyczajona. Mimo to musiała powstrzymać przewrócenie oczami i gotowa była zatrzymać ich wymianę zdań najpewniej wtrąconym jednym, dobitnym. Ostatecznie jednak Jay trochę ją zagiął komentarzem dotyczącym wszystkich z Domu Węża, i to takim, który często gęsto podzielała. Zmieszała się nieco, zerkając na Dextera ledwo, po czym spojrzała na Jaya.
- Jay, daj spokój... - rzuciła cicho, trochę prosząco. Będzie z nim później musiała koniecznie o tym porozmawiać.
Fakt, że ledwo co z Jayem jechała po Dexterze jak po gołej kobyle, generalnie będąc w głębokiej agresji do Ślizgona, a potem nagle się pozmieniało jak prawie straciła łeb i... No, w sumie co się dziwić, że Jayson nie miał najlepszego zdania o Dexterze? Ona też długo nie miała, przekonał ją dopiero ostatnio, że można inaczej. I to jak inaczej! Gryfonka spojrzała krótko na Dextera z lekkim uśmiechem na to smyrnięcie po nodze, i choć nie skomentowała, jej spojrzenie mówiło wystarczająco - podobał jej się ten dotyk. I przy okazji oczami ciut przepraszała go za nieuprzejme przyjęcie, choć też nie zamierzała przeciwko Jayowi się obracać, w końcu jej najlepszy przyjaciel, miała priorytety na właściwym miejscu.
- Tak, obaj jesteście wspaniali, wow - rzuciła z lekkim rozbawieniem, choć nieco wymuszonym, wzdychając. Teraz obaj będą się puszyć, eh... Albo gryźć, jeszcze nie była w stanie zdecydować.
Zaraz przyszła kolej na kolejną część zadania i każdy kolejno wychodził by rzucić zaklęcie. W końcu przyszła pora i na nią. Wstała więc, dumnie unosząc ciut brodę kiedy przeszła na miejsce, wyjmując różdżkę, i przymierzyła się do zaklęcia.
- Rictusempra!
W przeciwieństwie do chłopaków co prawda jej nie zależało żeby się wielce popisać, ale też była nieco rozproszona nagłym zmartwieniem, że mogła niechcący stworzyć całkiem niewygodny konflikt. Ups? Wolałaby nie toczyć wojny domowej wśród swoich znajomych, jak i nie chciałaby musieć z Jaysonem się sprzeczać - absolutnie nie znosiła w ogóle z nim się gniewać i nie zamierzała pozwolić by relacja z Dexterem to zmieniła. Ale też musiała jakoś tu poukładać żeby nie kusić losu. Ale to potem... Teraz wróciła na miejsce, dając sobie za punkt honoru dotrwać do końca zajęć w jednym kawałku i bez walki kogutów przed swoją twarzą.
Pkty zaklęć: 5
Pkty skupienia: 1
K10: 7
Suma: 6
Ravenclaw |
75% |
Klasa VII |
17 lat |
zamożny |
Homo |
Pióra: 64
W czasie gdy ta trójka sobie wesoło rozmawiała i dogryzała sobie nawzajem, widać w tej pasywno-agresywnej rozmowie jednak mając też jakąś przyjemność, Tim aż się gotował w środku. Naprawdę starał się opanować, bo nie będzie odwalał, i też głupio tak na zajęciach. A jednak dobrze, że nie trzymał akurat jakiegoś ołówka do pisania, bo były to zajęcia praktyczne, bo pewnie już pisadło byłoby złamane na pół...
Patrzył jak Jay idzie rzucić zaklęcie jakby co najmniej życzył mu wybicia zębów po drodze. Nie tak na serio! Po prostu tak to jest kiedy jest się złym, emocje ponoszą. Następnie przeniósł wzrok na Rose, ale odpuścił sobie komentarz, bo i tak przecież nic to nie da. Poza tym, dużym hamulcem była świadomość, że Jayson nie da sobie wejść na głowę, a zależało mu cholernie na ich relacji, chciał go po swojej stronie.
Zaraz przyszła więc jego kolej i poszedł by rzucić zaklęcie, jakiego od niego wymagano. Znaczy, taki był zamysł, choć musiał powstrzymać odruch przypadkowego pyrgnięcia pewnej Gryfonki po drodze, bo przecież wypadki się zdarzają. I może gdyby skupił się na zajęciach zamiast wizjach zemsty za wpierdalanie się w jego przyjaźń, to by rzucił zaklęcie i wrócił na miejsce z godnością. Zamiast tego jednak spróbował i...
- Protego.
Absolutnie zupełnie nic się nie wydarzyło. Zmarszczył brwi, spoglądając na różdżkę, po czym zerkając na Jaysona, który jak i reszta klasy, patrzył na niego. Świetnie. Odchrząknął, cofając niepewnie rękę i pospiesznie wracając na swoje miejsce. Trochę umarł w środku. Generalnie źle znosił porażki, a to absolutne nieporozumienie sprzed chwili jakoś tak podwójnie ubodło. Miał ochotę zniknąć... Nawet nie patrzył na Jaya w tym momencie, za to Lavi obok znalazł się w złym momencie i miejscu, niestety.
- Musisz tak głośno oddychać? - syknął na niego cicho, agresywnie, trochę w zasadzie się na nim wyładowując. - Przylazł i sapie... - Dodał to już bardziej do siebie, ze złością nieco opadając w krześle i ze splecionymi ramionami wgapiając się w kolejno dalej wychodzących uczniów. Nie żeby to on właśnie tu nie sapał niepotrzebnie...
Pkty zaklęć: 6
Pkty skupienia: 1
K10: 2 + 1 = 3
Suma: 3+1=4..... Ktoś tu zginie
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 118
Przychodzi czasem taka chwila, że jest komuś wszystko jedno. W momencie kiedy niektórzy wczuwali się jakby właśnie odgrywali rolę życia i mieli ustawić się na następne dwadzieścia lat, albo angażowali się w jakieś pojebane dramy, których sam nie miał ochoty nawet śledzić, a co dopiero angażować się w nie, Ian po prostu oddychał, bazgrał coś i miał nadzieję, że go nikt nie zauważy. Nauczycielka miała inne plany, choć dziwne, że ogarnął, bo chyba przez chwilę w ogóle ciut przysnął. Zamrugał gdy kolejno zaczęli wszyscy podchodzić na środek żeby rzucić zaklęcie, i jeszcze dopytał po chwili jakie on sam miał rzucić.
Ale tak mu się nie chciało...
W sumie to pewnie jakby był jakkolwiek ambitniejszy to by spróbował. Ale nie był, a matka mogła sobie co najwyżej palcem pogrozić jak nawet zawali te zajęcia, nie obchodziło go to. Niestety tak jak i brat, nie miał za grosz respektu do rodzicielki, mogła piłować papę ile wlezie, a wysłuchanie to maksimum jego okazania szacunku. A ojciec miał wysrane w stopnie, zatem co za różnica? Wyszedł na środek trochę jak za karę, z westchnieniem, nieco niedbale machnął różdżką i nawet w sumie się nie zdziwił kiedy po wypowiedzianym protego absolutnie nic się nie wydarzyło. Zamarł na może sekundę czy dwie, jakby oczekiwał opóźnienia, a jak nic się nie stało, wzruszył ramionami i wrócił na miejsce, gdzie splótł ręce na krzyż i kładąc je na biurku, poniekąd położył się na blacie, opierając brodę o przedramię i patrząc w znudzeniu jak innym idzie lepiej.
Pkty zaklęć: 2
Pkty skupienia: 2
K10: 2
Suma: 3... Chyba nawet nie próbował XD
Gryffindor |
25% |
Klasa VII |
17 lat |
ubogi |
Bi |
Pióra: 240
Humor Gryfonki okazał się tego dnia niezwykle zmienny. Przyszła nieco nerwowa, ale raczej stabilna i zmobilizowana na zajęcia. A jednak widział więcej niż dawała po sobie poznać. Widziała jak Noah niechcący wpadł na Oriane, i jak wymienili uśmiechy. Potrafiła rozpoznać kiedy w powietrzu na chwilę pojawiało się coś, czego nie chciała widzieć nigdy między Noah i kimkolwiek innym niż ona sama. I widziała kiedy to nie było ot przypadkowe, a realne zagrożenie. Szczególnie, że ta piękna, ewidentnie bardzo zadbana i wysoko urodzona blondynka zdawała się podobna do niej wizualnie, w zbyt wielu aspektach.
Chciała powietrza. Potrzebowała przestrzeni między sobą a tą lalą, której miała ochotę wydrapać oczy. Aż się nieco w sobie zjeżyła, dodatkowo ostatnio nerwowa przez to, że próbowała odsunąć się nieco od przyjmowania substancji, które niekoniecznie chciała odstawiać i przy okazji zaczynała to zauważać. Problem się pojawił, a wraz z nim stres, kolejna walka, jaką musiała dzień w dzień toczyć, jakby jej mało do tej pory było wszystkiego. Ale w tej chwili jeszcze walczyła, choć nie można powiedzieć by humor jej dopisywał w związku z tym.
Przyszła jej kolej. Zacisnęła zęby, biorąc się w garść i zamykając na wszelkie bodźce, aż jej zęby zazgrzytały. Takie życie. Wstała niespiesznie, by z dumnie uniesioną głową, z gracją skierować się na miejsce. Poważny, wyzywający niemal wzrok wlepiony miała niby ot przypadkowo w Oriane, póki jej nie minęła i leniwym mrugnięciem nie zmieniła celu spojrzenia na trzymane grupowo zaklęcie. Siłą powstrzymała się by nie spojrzeć na Noah, nie chciała zresztą by przejął się jej cóż, zmienionym humorem. Odetchnęła, patrząc z istną determinacją na tarczę przed nimi. Przede wszystkim, tak jak całe życie, musiała chronić siebie, może więc na dzisiaj nie powinna zbyt angażować się ani w Noah, ani w żadną inną osobę i przeznaczyć to na wyczerpujący jogging.
- Protego! - wywołała zaklęcie pewnym głosem i poczuła magię płynącą przez nią gdy wyraźnie tarcza wzmocniła się jeszcze. Z jakiegoś powodu, choć niezwiązane z niczym zaklęcie, dodało jej poczucia siły i odwagi. Stanęła zatem nieco na boku, trochę nie mając ochoty rozmawiać z nikim i skupiając się po prostu na utrzymaniu zaklęcia.
Pkty zaklęć: 6
Pkty skupienia: 4
K10: 5+1=6, ale nie potrzeba mi w sumie, heheh
Suma: 10!!!
Ravenclaw |
0% |
Klasa VII |
18 |
średni |
Bi |
Pióra: 91
Był z siebie dumny. Każde, nawet najmniejsze osiągnięcie, zwłaszcza w przypadku zaklęć sprawiało, że stawał się znacznie bardziej optymistyczny uznając, że siedzenie w bibliotece się opłaca. Niech inni mówią co chcą, ale każdy, niezależnie od czystości w krwi, miał prawo do rozwijania swojej wiedzy i Zander chciał być tego przykładem, zwłaszcza dla czystokrwistych, którzy uważali, że wszystko należy się tylko im.
Uśmiechnął się do Danii, która siedziała obok niego. Lubił jej towarzystwo. Była z pewnością inna, niż większość dziewczyn w szkole. Nie śmiała się nie wiadomo z czego, skrzekliwie chichocząc niczym nienaoliwiona piła. Była normalna i inteligentna, a to zdecydowanie mu imponowało.
Chciał do niej zagadać ponownie, jednak zaledwie kilka sekund później nauczycielka rozpoczęła kolejną część zajęć. Praktyka go stresowała. Może uchodził za pewnego, ale to właśnie machanie różdżką i wypowiadanie formułek, czekając na efekt sprawiało, że w głowie panował trochę chaos. Chciał dobrze wypaść, ostatecznie miał w tym cel. Problem polegał na tym, że nigdy nie był orłem z tego przedmiotu i potrzebował zdecydowanie więcej czasu, by przyswoić potrzebne rzeczy. Tyle dobrego, że chociaż Protego znał.
Wstał, kiedy przyszła jego kolej.
- Życz mi powodzenia - rzucił do Danii.
Machnął różdżką, wypowiadając formułkę. Zaklęcie co prawda mu się udało, jednak nie wniosło niczego do wspólnej tarczy. Jakby nie patrzeć i tak mógł być zadowolony. Wiadomo, poczucie ambicji trochę go zjadło, ale koniec końców nie był jedyny, który nie umocnił ochrony.
Pkty zaklęć: 1
Pkty skupienia: 6
K10: 7 +1
Suma: Skupienie + Zaklęcia z uwzględnieniem rzutu k10 = 7
Ravenclaw |
75% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 111
Gdzieś w którymś momencie zajęć, w sumie zaraz po odpowiedzi na zagadnienie, April poczuła lekkie tapnięcie w lewe ramię. Drgnęła nieco zaskoczona, spodziewając się zniknięcia dotyku, ale kiedy spojrzała w bok i zauważyła najwyraźniej śpiącego Williama opartego o nią policzkiem... nie wiedziała za bardzo jak zareagować. Trochę w popłochu spojrzała na nauczycielkę - na szczęście zajęta była akurat drugą stroną sali i odpowiedziami siedzących tam uczniów - następnie na Heather zupełnie nie patrzącą w jej kierunku, po czym znowu na drzemiącego Gryfona. Spróbowała poruszyć się nieco, zabrać ramię, ale nic to nie dało, chłopak wręcz ułożył się wygodniej. Albo tak jej się tylko wydawało.
Zrezygnowana westchnęła nieco nerwowo i wróciła do notowania, chociaż trochę trudniej teraz było jej się na tym skupić.
Jak w końcu profesorka zapowiedziała drugi, praktyczny etap zajęć, Ape znowu zerknęła na Willa. Nie chciała brutalnie wyrywać własnego ramienia spod jego głowy, to byłoby niemiłe. Ostatecznie zdecydowała się na delikatne złapanie go za przedramię i potrząśnięcie.
- Um... Will? - Ulżyło jej, kiedy się obudził. Chociaż trochę na moment poczuła serce w gardle, jak prawie wyrżnął czołem w blat ławki. - Tak, zauważyłam... - No ciężko byłoby nie zauważyć, że jej zasnął na ramieniu! Przyjrzała się nieco niepewnie jak wygładzał ubranie na jej ramieniu, ale nie zamierzała zostawiać go na pastwę losu bez wiedzy co się dzieje. Wyjaśniła na czym ma polegać drugi etap, jak akurat zbierali się wszyscy na środku sali.
Kiedy przyszła jej kolej, podobnie jak w momencie odpowiadania, April nabrała trochę więcej pewności siebie. Wiedziała, że jest dobra w zaklęcia, w końcu spędzała na nauce naprawdę dużo czasu i pomimo swojej płochliwości potrafiła skupić się na lekcji. Tym razem znowu to udowodniła, bo kiedy rzuciła Protego, stając obok Williama, wyraźnie wspólna tarcza rozbłysła nieco mocniej, wzmocniona dodatkowo jej mocą. W takim momentach Ape była z siebie dumna! I nawet Vates milczał, z szacunku do nauki.
Pkty zaklęć: 7
Pkty skupienia: 4
K10: 4 + 1 = 5
Suma: 7 + 4 = 11
Slytherin |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 10
Aaron nie miał najmniejszego zamiaru wypuszczać chłopaka z ławki, niemal siłą zmuszając go do swojego towarzystwa. Lubił pogrywać z Leightonem i nie przepuszczał żadnej okazji, by to zrobić. Jak miałby później spojrzeć na siebie w lustrze, gdyby teraz dał sobie spokój. Nie, kiedy widział, że jego osoba drażni prefekta do granic możliwości. Wystawiał go na próbę i ciekaw był zachowania młodszego kolegi.
Zapewne czerpałby więcej radości z tego wszystkiego, gdyby nie okazało się, że kolejna część zajęć wiąże się z pracą niemal w grupach. Dwóch, co prawda, ale nadal trzeba było się dzielić, co nie zawsze było Aaronowi na rękę. Zwłaszcza teraz, kiedy znalazł się w grupie przeciwnej do tej, w której wylądował Philip.
Westchnął jedynie, ruszając się leniwie, by rzucić zaklęcie. Nie miał z tym problemu. Posługiwanie się różdżką (każdą) wychodziło mu bardzo dobrze.
Wzmocnił tarczę, wpatrując się intensywnie w krasnala, któremu z całą pewnością się to nie podobało.
Pkty zaklęć: 11
Pkty skupienia: 2
K10: 8
Suma: Skupienie + Zaklęcia z uwzględnieniem rzutu k10 = 13
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
18 |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 30
Parsknąłby cynicznie na ten komentarz siedzącego obok Rose chłopaka, ale powstrzymał się przed tym, bo ktoś tu musiał pokazać klasę. Nie będzie się słownie przepychał z jakimś Gryfonem uważającym, że zna wszystkich Ślizgonów, bo jakiś jeden zalazł mu za skórę. To nie Dextera problem, jak ktoś opierał swoje opinie o innych tylko na stereotypach.
Ale zdecydowanie typa nie lubił. Nie od dziś, tak swoją drogą.
Uśmiechnął się tylko do Rose, tak jakby chcąc dać jej znać, że nie poczuł się nijak urażony, a ona nie musi przepraszać za zachowanie jakiegoś kretyna. I jedynie w myślach oceniał jej dobór przyjaciół, bo nie zamierzał otwarcie krytykować jej wyborów. W końcu to jej sprawa z kim się zadaje.
Chociaż nawet pod wpływem tortur nie przyznałby, że krew się w nim zagotowała.
Postawił sobie za punkt honoru nie pokazać, że jednak odebrał to wszystko odrobinę osobiście. No i też chciał pokazać na co go stać. Nie tylko ze względu a wymogi lekcji i edukację, ale też z powodów osobistych. Dlatego w swojej kolejce stanął tuż obok Rose, delikatnie dotykając ramieniem jej ramienia i również rzucił zaklęcie. Wyraźnie strumień zaklęcia zmienił się nieco, wzmacniając trochę, a Dexter uśmiechnął się pod nosem z satysfakcją, nieco pewniej trzymając różdżkę.
Pkty zaklęć: 7
Pkty skupienia: 3
K10: 4 + 1 = 5
Suma: 3 + 7 = 10
Ravenclaw |
75% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Bi |
Pióra: 83
Aż ją ręka świerzbiła, żeby zacząć zajęcia praktyczne! Uwielbiała je i chociaż była zdania, że teoria jest równie ważna, tak to właśnie ćwiczenia sprawiały jej najwięcej radości tym bardziej, że właśnie dzięki temu można było sprawdzić, czy człowiek faktycznie radził sobie z materiałem, który przyswajał. Nie uchodziłą za kujonkę, albo tylko tak jej się wydawało, ale miała pod tym względem dość ścisłe poglądy.
Uśmiechnęła się, kiedy ostatecznie pani profesor wyjaśniła im na czym będzie polegała druga część zajęć. Była z całą pewnością bardziej pożyteczna. Co prawda ubolewała, że nie będą uczyli się żadnego nowego zaklęcia, ale nic straconego, zawsze mogła wybrać jakieś na wieczór i zobaczyć czy sobie poradzi sama.
Ze zniecierpliwieniem czekała, aż nadejdzie jej kolej na rzucenie zaklęcia. Patrzyła po pozostałych uczniach, raz po raz do kogoś zagadując. Była trochę gadatliwa, niemniej nie robiła tego nachalnie.
Chyba.
Kiedy ostatecznie mogła wstać, ustawiła się po odpowiedniej stronie, zerkając na osoby po drugiej stronie. Widziała wiele znajomych twarzy.
Machnęła różdżką, wypowiadając formułkę i ku jej zadowoleniu zaklęcie wyszło niemal idealnie, co napawało ją dumą. Kto wie, może przyczyni się do ostatecznego zwycięstwa jej drużyny.
Pkty zaklęć: 9
Pkty skupienia: 3
K10: 10
Suma: 12
Slytherin |
100% |
Klasa VI |
16 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 107
Czuła się trochę niepewnie. Nie wiedziała, czy było to spowodowane faktem, że Dexter nie siedział obok niej, czy faktem, iż sama z wyboru usiadła obok Puchona, którego znała z widzenia.
Dostrzegła, jak się do niej uśmiechnął i odpowiedziała tym samym. Zawsze była miła, ostatecznie właśnie tak wypadało. Właśnie tego oczekiwali od niej ludzie, zwłaszcza z jej rodziny. Były zasady, których dziewczyna musiała się trzymać nawet, jeśli się z nimi nie zgadzała. A niestety większość z nich była jej nie na rękę. Jak jednak miała się temu sprzeciwić, skoro jej wychowanie nie zakładało kłócenia się z ojcem?
Czekała cierpliwie na dalszą część zajęć, starając się nie patrzeć w stronę swojego narzeczonego. Nie dogadywała się z nim, byli dla siebie niemal obcymi ludźmi, którzy mieli być drogą do połączenia dwóch rodów. Jaki to miało sens, skoro koniec końców nigdy nie będą udanym małżeństwem?
Westchnęła, sięgając po różdżkę, kiedy profesor objaśniła, co czekało ich w kolejnych minutach lekcji. Rzucanie zaklęć nie było złe, chociaż to nie w tym Mia się specjalizowała. Chciała jednak pokazać, że potrafi. Była pewna, że jej rodzina dowie się o każdym incydencie, każdym zaklęciu. Musiało wyjść perfekcyjnie.
Machnęła różdżką, wypowiadając formułkę. Niestety, daleko było temu do ideału. Co prawda nie popełniła błędu, ale z pewnością nie sprawiła, że jej grupa mogła czuć się bezpiecznie. To nie był jej dzień, czuła to.
Pkty zaklęć: 5
Pkty skupienia: 3
K10: 1 +1 (bo było więcej niż 6)
Suma: 6
Hufflepuff |
50% |
Klasa VI |
16 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 116
Nie tego spodziewała się po Arthurze, którego ręka wystrzeliła ku górze, by udzielić odpowiedzi. Może i nie wygłosił formułki na forum klasy, jednak sam fakt, że w ogóle podjął się wyzwania, szokował. Nie miała go za tchórza, co to, to nie. Zwyczajnie po prostu nie był nigdy specjalnie aktywny, zwłaszcza na zaklęciach.
- Czy ty nie masz przypadkiem jakichś znajomych u Krukonów? - zaśmiała się, chociaż była dumna z przyjaciela. Nigdy nikomu nie podcinała skrzydeł, a każde, nawet najmniejsze osiągnięcie osób, na których jej zależało, cieszyło.
- Czyli się od nas odwracasz? - westchnęła z teatralnym rozczarowaniem, kiedy dłoń drugiego chłopaka pozostała na miejscu. Postanowił nie pchać się tam, gdzie ona i Arczi.
Ostatecznie nauczycielka wyjaśniła im dalszą część zadania. Zdawała się być łatwiejsza, niż można było przypuszczać. Wszak rzucanie zaklęcia, które się znało i zapewne używało nie raz, nie było tak skomplikowane jak budowa rakiety.
Ustawiła się po odpowiedniej stronie i dobyła różdżki, by rzucić czas. Machnęła odpowiednio i koniec końców jej starania się opłaciły, bowiem wzmocniła wspólne zaklęcia.
Teraz jej przyjaciele z pewnością wezmą ją za kujonkę.
Pkty zaklęć: 6
Pkty skupienia: 4
K10: 9
Suma: 10
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
|
Pióra: 31
W swojej sympatii do nauki, Dani zdecydowanie najbardziej ceniła sobie praktykę. Fakt, umiała posiedzieć nad książkami żeby przyswoić materiał, ale zdecydowanie należała do osób akcji. Dlatego też ucieszyła się na urozmaicenie zajęć i nieco inną ich formę niż zwykle. To było ekscytujące!
Jakoś tak wyczuła w tonie Zandera, że chyba odrobię się denerwował. Ona się nie denerwowała lekcją, ale poczuła jakieś inne nerwy i nie rozumiała skąd się biorą.
- Powodzenia. - Posłała krukonowi pokrzepiający uśmiech i lekkie skinienie, jakby w ten sposób chciała dodać mu pewności siebie, bo jest zdolny i na pewno sobie poradzi! I nawet obserwowała go chwilę, aż sama została wywołana do dołączenia do zaklęcia.
Stanęła gdzieś obok Kai i bez zawahania rzuciła Protego. Co prawda strumień zaklęcia połączył się z tarczą, ale nie wyglądał jakby cokolwiek zmienił. Może nie skupiała się wystarczająco na zadaniu, bo jej myśli troszkę były rozproszone? I tak poszło jej lepiej niż paru innym, którzy chyba mieli gorszy dzień.
Pkty zakleć: 6
Pkty skupienia: 2
K10: 8 + 1 = 9
Suma: 6 + 2 = 8
Ravenclaw |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 99
Trochę starał się nie angażować w jakieś dziwne dramy dziejące się w sali. Noah mający kryzys między Heather a Oriane, co mu się nie podobało, bo mimo wszystko chłopak wpierdalał się gdzie go Raphael nie chciał... Timothy za to ma wściekliznę, znowu... Tu akurat przywykł w zupełności, ten typ zawsze był jakiś wścieknięty. Przydałoby mu się jakieś momże leczenie, psychiczne co najmniej, bo był zdaniem Raphaela niezrównoważony jakiś. Nie mówił tego nikomu, zresztą zdawało się, że jego otoczenie najbliższe dobrze to wiedziało, ale co pomyślał to jego.
Cieszył się, że jego przyjaciel był normalny. Znaczy, każdy miał swoje, Camden też, i on sam, ale jednak w granicach przyzwoitości i normy, a ten o? Psychoza jakaś. W sumie trochę oczekiwał, że rzuci się na kogoś z zębami jak mu zaklęcie nie wyszło, ale o dziwo nawet powstrzymał emocje. Brawo!
W pewnym momencie przyszła kolej i na niego, zatem bez ociągania wyszedł na określoną stronę sali. To nie mogło być trudne. Zresztą, raz, że był dobry z zaklęć, a inna sprawa, że był mistrzem skupienia. Musiał być, miał w głowie permanentny chaos! Odetchnął powoli, skupiajac się na zaklęciu, jego wymowie, ruchu różdżki i na tym, że jest tylko on w sali, nikogo innego. On i zadanie.
- Protego! - Czuł i widział, że zaklęcie nie tylko się udało, ale było tak silne, jak chciał by wyszło. Uśmiechnął się lekko do samego siebie z satysfakcją, po czym nieco przesunął się na bok, żeby innym miejsce zrobić.
Pkty zaklęć: 6
Pkty skupienia: 5
K10: 10+1 XD
Suma: 11
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 137
Właściwie to był całkiem dobrym uczniem, choć wydawałoby się, że jedynie impreza i spełnianie się artystycznie go interesują. Jak by tego nie nazywać, ale zwyczajnie chciał się dobrze bawić i testować granice ludzkie, najwyraźniej. Ale nie był przy tym debilem i można było spokojnie go nazwać bystrym. Z zaklęć na przykład, albo z Eliksirów.
Tak czy siak, nie martwił się generalnie gdy przyszła jego kolej i wychodził na środek sali by spróbować swojego szczęścia. Nie potrzebował szczęścia, jedynie zrobić to, co robić umiał. Przy tym nie byłby jednak sobą gdyby nie spojrzał na Biancę i nie puścił jej oczka z uśmieszkiem ciut cwaniakowatym. Dopiero wtedy spojrzał na cel i na chwilę się skupił.
- Rictusempra!
Co prawda moc nie buchnęła z niego niczym z wulkanu lawa, ale czuł, że zaklęcie zdecydowanie się udało i było silne dość by utrzymać to grupowe. Byłz adowolony z efektu! Spojrzał oczywiście znowu na Gryfonkę, nadal z uśmeichem, dumny jak paw, że nie zjebał przed swoją muzą życia. Znaczy szkoły! Szkoły, tak.
Pkty zaklęć: 7
Pkty skupienia: 2
K10: 9+1=10
Suma: 9
Hufflepuff |
0% |
Klasa VII |
17 lat |
b. ubogi |
Homo |
Pióra: 184
Słuchał na ile aktualnie mu się chciało. W sumie wolałby poćwiczyć protego, ale profesor podzieliła grupę nieco inaczej. Nie zamierzał narzekać, w sumie generalnie nie narzekał i był bardzo ugodową osobą, nie kłócił się, nie burzył, nie rzucał spojrzeń. Fakt, że jego mimika często wyglądała na pełną pogardy albo co najmniej mocno oceniającą, ale niezamierzenie, po prostu taki pasywno-agresywny miał domyślnie wyraz twarzy.
Gdy więc przyszła jego kolej, grzecznie przeszedł na miejsce, celując różdżką i rzucił zaklęcie Rictusempra. Nie przyniosło one "więcej" mocy w grupowym zaklęciu, niestety, ale na pewno przynajmniej w ogóle wyszło. Timothy chociażby nie miał takiego szczęścia i gdyby tylko minimalnie darzył go sympatią, może by mu współczuł. Nie to żeby go też wielce nie lubił, jedynie trzymał się z dala, bo miał jego zdaniem okropną, nieprzyjazną energię i, no... Odwalał czasem. A przynajmniej Bellamy to widział jako osoba mało co gadająca, a dużo przyglądająca się w skupieniu dwieście procent. Zatem odszedł nieco na bok, czekając aż dołączy i reszta.
Pkty zaklęć: 4
Pkty skupienia: 2
K10: 9+1=10 (7 pkt za 1 etap)
Suma: 6
|