25-07-2024, 11:04 PM
Absolutnie nawet przez myśl mu nie przeszło, żeby mieć ubaw w tej sytuacji. Nawet jakby sam nie był w tej chwili aż za bardzo, irracjonalnie przerażony, to pod żadnym pozorem nie byłoby mu do śmiechu widząc strach Harper. Wręcz przeciwnie - zmartwi się i nie zamierzał zostawić jej samej, porzucić na pastwę lęków.
Ulżyło mu, kiedy okazało się, że Brooks za Riddikulusa i znalazła w sobie odwagę na rzucenie go. Nie miałby nic przeciwko dania jej możliwości ucieczki, jeśli okazałoby się, że jednak nie zna, ale było to podnoszące na duchu. Z jakiegoś powodu przerażało go stawienie czoła walącym się ścianom w pojedynkę. Aż z tego wszystkiego zaparło mu nieco dech w piersi i poczuł wzmożony ból uderzenia. Zupełnie nieświadomie jedną dłoń zacisnął na przedzie koszulki, jakby próbował złapać się za posiniaczone obicie.
Też nie było mu za bardzo do śmiechu, tym bardziej, że przetaczająca się panda zaraz zniknęła i drewniane ściany na nowo zaczęły się walić. Wyciągnął przed siebie różdżkę, tym razem jednak ręka nieco mu drżała.
- R-riddikulus! - Zabrzmiał jakby się zawahał i nie był przekonany. I najwyraźniej bogina tez nie przekonał, że jest zagrożeniem, bo trzask łamanego drewna poniósł się echem po korytarzy. A może to tylko w jego głowie? Wybuch i chmura kurzu uderzyły w niego tak mocno, że aż się zachwiał i instynktownie odwrócił nieco, osłaniając ramieniem zarówno swoją twarz, jak i starając się osłonić Harper, jednocześnie osłaniając też wrażliwe, zranione i bolące obicia prawdziwego zdarzenia z dnia poprzedniego.
Kostka: 2 :c
ogin: 12/50
Ulżyło mu, kiedy okazało się, że Brooks za Riddikulusa i znalazła w sobie odwagę na rzucenie go. Nie miałby nic przeciwko dania jej możliwości ucieczki, jeśli okazałoby się, że jednak nie zna, ale było to podnoszące na duchu. Z jakiegoś powodu przerażało go stawienie czoła walącym się ścianom w pojedynkę. Aż z tego wszystkiego zaparło mu nieco dech w piersi i poczuł wzmożony ból uderzenia. Zupełnie nieświadomie jedną dłoń zacisnął na przedzie koszulki, jakby próbował złapać się za posiniaczone obicie.
Też nie było mu za bardzo do śmiechu, tym bardziej, że przetaczająca się panda zaraz zniknęła i drewniane ściany na nowo zaczęły się walić. Wyciągnął przed siebie różdżkę, tym razem jednak ręka nieco mu drżała.
- R-riddikulus! - Zabrzmiał jakby się zawahał i nie był przekonany. I najwyraźniej bogina tez nie przekonał, że jest zagrożeniem, bo trzask łamanego drewna poniósł się echem po korytarzy. A może to tylko w jego głowie? Wybuch i chmura kurzu uderzyły w niego tak mocno, że aż się zachwiał i instynktownie odwrócił nieco, osłaniając ramieniem zarówno swoją twarz, jak i starając się osłonić Harper, jednocześnie osłaniając też wrażliwe, zranione i bolące obicia prawdziwego zdarzenia z dnia poprzedniego.