27-07-2021, 08:31 PM
Naprawdę rzadko zdarzało jej się złościć na kota. Leonardo, jak na stworzenie z tego gatunku, był dość przyjazny, przytulaśny i nie sprawiał za bardzo kłopotów. Dałby się pogłaskać każdemu i jeszcze chętniej przyjął za to smakołyki.
Jednak od każdej reguły musi być wyjątek – i to był właśnie ten dzień. Nie zdążyła nawet na dobre rozgościć się w przedziale z rodzeństwem, kiedy Chiara zauważyła, że transporter w którym powinien przebywać Leonardo, jest pusty. Bianca zdziwiła i przestraszyła się nie na żarty – tym bardziej, że pociąg właśnie ruszył, a jeśli ten żądny przygód kocur został na peronie, nie zobaczy go aż do Świąt. Albo dłużej! Nikt nie powiedział, że rodzice go znajdą. Przecież nawet nie wiedzą, że się zgubił!
Postanowiła więc zostawić rodzeństwo i przepchnąć się alejkami ekspresu, żeby zajrzeć do każdego możliwego przedziału. Niestety, w żadnym z nich nie zauważyła czarnej, puszystej plamy. Pomimo coraz mniejszych szans na odnalezienie, jej wrodzona determinacja nie pozwalała się poddać – i pomimo iż zbliżała się praktycznie do końca pociągu, brnęła dalej. Gdy trzeba będzie, przetrząśnie nawet lokomotywę!
Niespodziewanie, dostrzegła w jednym z przedziałów kręcącą się czarną plamkę. Cofnęła się aż i zatrzymała wzrok na niej. Ku jej uldze, okazało się, że to Leonardo, tuż przy stopach… Argosa Avery’ego. Że też musiał sobie wybrać właśnie jego, żeby się do niego połasić…
Otwierając przedział, miała już przeklinać w myślach tego wrednego kocura, kiedy dostrzegła, że… Leonardo wcale się nie łasił. Po prostu bezczelnie nasikał na buty Avery’ego!
Nie mogła się powstrzymać i wybuchła gromkim śmiechem, jedną z dłoni przytrzymując się drzwi od przedziału, a drugą łapiąc za brzuch. Jednak wychowała tego kocura lepiej, niż się spodziewała!
— Che bravo ragazzo! – wykrzyknęła pomiędzy salwami śmiechu, a Leonardo, dostrzegłszy ją, podszedł dumnie do jej stóp, aby otrzeć się o jej łydki. Bianca postanowiła go jednak zignorować, bo w jej głowie kręciło się znacznie więcej tekstów! – Nawet kot potrafi poznać paskudne buty, Avery, a Ty wciąż nosisz je jak ostatnie bezguście – stwierdziła, tym samym pokazując, że absolutnie brak jej instynktu samozachowawczego, gdyż Argos już w tym momencie widocznie ledwo pohamowywał swój gniew. Postanowiła jednak pomęczyć go jeszcze trochę i oparła się o drzwi przedziału nonszalancko, krzyżując ramiona pod biustem. – Powinieneś mu podziękować, wyświadczył Ci przysługę. Teraz je możesz bez wyrzutów sumienia wyrzucić i kupić jakieś porządne buty. Jeśli Cię nie stać, mogę Ci nawet pożyczyć kilka galeonów. Znaj moją dobroć – dorzuciła, nim ponownie zacisnęła wargi, bo cisnęła jej się na usta kolejna salwa śmiechu.
Jednak od każdej reguły musi być wyjątek – i to był właśnie ten dzień. Nie zdążyła nawet na dobre rozgościć się w przedziale z rodzeństwem, kiedy Chiara zauważyła, że transporter w którym powinien przebywać Leonardo, jest pusty. Bianca zdziwiła i przestraszyła się nie na żarty – tym bardziej, że pociąg właśnie ruszył, a jeśli ten żądny przygód kocur został na peronie, nie zobaczy go aż do Świąt. Albo dłużej! Nikt nie powiedział, że rodzice go znajdą. Przecież nawet nie wiedzą, że się zgubił!
Postanowiła więc zostawić rodzeństwo i przepchnąć się alejkami ekspresu, żeby zajrzeć do każdego możliwego przedziału. Niestety, w żadnym z nich nie zauważyła czarnej, puszystej plamy. Pomimo coraz mniejszych szans na odnalezienie, jej wrodzona determinacja nie pozwalała się poddać – i pomimo iż zbliżała się praktycznie do końca pociągu, brnęła dalej. Gdy trzeba będzie, przetrząśnie nawet lokomotywę!
Niespodziewanie, dostrzegła w jednym z przedziałów kręcącą się czarną plamkę. Cofnęła się aż i zatrzymała wzrok na niej. Ku jej uldze, okazało się, że to Leonardo, tuż przy stopach… Argosa Avery’ego. Że też musiał sobie wybrać właśnie jego, żeby się do niego połasić…
Otwierając przedział, miała już przeklinać w myślach tego wrednego kocura, kiedy dostrzegła, że… Leonardo wcale się nie łasił. Po prostu bezczelnie nasikał na buty Avery’ego!
Nie mogła się powstrzymać i wybuchła gromkim śmiechem, jedną z dłoni przytrzymując się drzwi od przedziału, a drugą łapiąc za brzuch. Jednak wychowała tego kocura lepiej, niż się spodziewała!
— Che bravo ragazzo! – wykrzyknęła pomiędzy salwami śmiechu, a Leonardo, dostrzegłszy ją, podszedł dumnie do jej stóp, aby otrzeć się o jej łydki. Bianca postanowiła go jednak zignorować, bo w jej głowie kręciło się znacznie więcej tekstów! – Nawet kot potrafi poznać paskudne buty, Avery, a Ty wciąż nosisz je jak ostatnie bezguście – stwierdziła, tym samym pokazując, że absolutnie brak jej instynktu samozachowawczego, gdyż Argos już w tym momencie widocznie ledwo pohamowywał swój gniew. Postanowiła jednak pomęczyć go jeszcze trochę i oparła się o drzwi przedziału nonszalancko, krzyżując ramiona pod biustem. – Powinieneś mu podziękować, wyświadczył Ci przysługę. Teraz je możesz bez wyrzutów sumienia wyrzucić i kupić jakieś porządne buty. Jeśli Cię nie stać, mogę Ci nawet pożyczyć kilka galeonów. Znaj moją dobroć – dorzuciła, nim ponownie zacisnęła wargi, bo cisnęła jej się na usta kolejna salwa śmiechu.