27-07-2021, 10:31 PM
Jej słowa zdecydowanie wywołały oczekiwaną reakcję. Uśmiechnęła się tylko szerzej, prezentując przy tym swoje doskonale równe, śnieżnobiałe uzębienie, kiedy patrzyła się, jak Argos wypruwa sobie flaki, żeby tylko jej dopiec. I to tylko tyle? Tylko tyle miał jej do zaoferowania, do zarzucenia? Musiał zdecydowanie przespać historię rodu Sforzów! Pominął zdobycie siłą Mediolanu, mnóstwo nieślubnych dzieci, rozwiązłość, okrutny temperament, wygnania, wtrącenia do lochów i inne takie… Straszliwe nudy!
Za to bardzo rozbawił ją komentarz, jakoby tutaj, w Wielkiej Brytanii, aby być na szczycie, nie trzeba posuwać się do intryg. Wystarczy coś sobą reprezentować. W tym momencie widziała Avery’ego jako niewinne, biedne dziecko, które naprawdę wierzy, że świat jest dobrym i bezpiecznym miejscem, a sukces osiąga się nie siłą i przebiegłością, lecz pięknym uśmiechem, ładnymi oczkami i szczerym, dobrym serduszkiem.
Czy on na pewno był potomkiem tych Averych? Jeśli tak, to nie wróżyła temu rodowi zbyt długiego przetrwania.
— Wystarczy coś sobą reprezentować, mówisz? Dajesz świetny przykład, Avery. W końcu Twój pradziadek wyłgał się od Azkabanu, a dziadek odsiedział wyrok za wspomaganie czarodziejskiego Hitlera i mordowanie, jak Wy to tutaj mówicie, szlam. Podczas gdy u nas, we Włoszech, Hitlera i Mussoliniego się pokonywało i miażdżyło. Ale masz rację. Na szali kradzież wersus nieuzasadniony masowy mord, to pierwsze jest zdecydowanie gorsze – dodała ze słyszalnym sarkazmem w głowie, oglądając, niby ze znudzenia, swoje paznokcie.
Tak samo nie zareagowała, kiedy wyciągnął różdżkę, żeby pozbyć się plamy i nieprzyjemnego zapachu kociego moczu. Nie zmieniło to jednak faktu – jego buty nadal pozostawały paskudne. Może nieco mniej lśniące po braku kałuży.
Uniosła na niego dopiero swoje spojrzenie, kiedy zasugerował, że futro kocura będzie pasowało do jej oczu.
— Właśnie o tym mówię. Jak to mówią, the seed is strong – dorzuciła, żeby jeszcze bardziej go podenerwować, przytykając przy okazji, że jest dokładnie taki sam jak jego pradziadek i dziadek razem wzięci.
Czymś, czym ją zaskoczył, było zaproszenie do środka. Uśmiechnęła się z rozbawieniem, a potem nawet się zaśmiała na taką propozycję. Brzmiał jak ostatni desperat!
— Aż tak bardzo cierpisz na brak kobiecego towarzystwa, Avery? Co się z Tobą stało? Takie problemy w tak młodym wieku? – zapytała bezczelnie, doskonale świadoma, po jak grząskim gruncie działa. – A gdzie się podziała Twoja mała siostrzyczka, hm? Nawet ona już nie chce dotrzymywać Ci towarzystwa? – dorzuciła jeszcze, nadal przyglądając się nieco lekceważąco swoim paznokciom. – To strasznie przykre. W zasadzie naczelny casanova Slytherinu, wszystkie kobiety jego, nagle został bez ani jednej towarzyszki. Musisz czuć się bardzo… samotny. – Spojrzała na niego, ale jeśli myślał, że w jej oczach znajdzie współczucie, bardzo się mylił. Bianca bawiła się w najlepsze. – Nic dziwnego, że desperacją trąci od Ciebie na kilometr.
Zastanawiała się, czy już powinna się zawijać, czy jeszcze trochę poczekać i go pognębić.
Za to bardzo rozbawił ją komentarz, jakoby tutaj, w Wielkiej Brytanii, aby być na szczycie, nie trzeba posuwać się do intryg. Wystarczy coś sobą reprezentować. W tym momencie widziała Avery’ego jako niewinne, biedne dziecko, które naprawdę wierzy, że świat jest dobrym i bezpiecznym miejscem, a sukces osiąga się nie siłą i przebiegłością, lecz pięknym uśmiechem, ładnymi oczkami i szczerym, dobrym serduszkiem.
Czy on na pewno był potomkiem tych Averych? Jeśli tak, to nie wróżyła temu rodowi zbyt długiego przetrwania.
— Wystarczy coś sobą reprezentować, mówisz? Dajesz świetny przykład, Avery. W końcu Twój pradziadek wyłgał się od Azkabanu, a dziadek odsiedział wyrok za wspomaganie czarodziejskiego Hitlera i mordowanie, jak Wy to tutaj mówicie, szlam. Podczas gdy u nas, we Włoszech, Hitlera i Mussoliniego się pokonywało i miażdżyło. Ale masz rację. Na szali kradzież wersus nieuzasadniony masowy mord, to pierwsze jest zdecydowanie gorsze – dodała ze słyszalnym sarkazmem w głowie, oglądając, niby ze znudzenia, swoje paznokcie.
Tak samo nie zareagowała, kiedy wyciągnął różdżkę, żeby pozbyć się plamy i nieprzyjemnego zapachu kociego moczu. Nie zmieniło to jednak faktu – jego buty nadal pozostawały paskudne. Może nieco mniej lśniące po braku kałuży.
Uniosła na niego dopiero swoje spojrzenie, kiedy zasugerował, że futro kocura będzie pasowało do jej oczu.
— Właśnie o tym mówię. Jak to mówią, the seed is strong – dorzuciła, żeby jeszcze bardziej go podenerwować, przytykając przy okazji, że jest dokładnie taki sam jak jego pradziadek i dziadek razem wzięci.
Czymś, czym ją zaskoczył, było zaproszenie do środka. Uśmiechnęła się z rozbawieniem, a potem nawet się zaśmiała na taką propozycję. Brzmiał jak ostatni desperat!
— Aż tak bardzo cierpisz na brak kobiecego towarzystwa, Avery? Co się z Tobą stało? Takie problemy w tak młodym wieku? – zapytała bezczelnie, doskonale świadoma, po jak grząskim gruncie działa. – A gdzie się podziała Twoja mała siostrzyczka, hm? Nawet ona już nie chce dotrzymywać Ci towarzystwa? – dorzuciła jeszcze, nadal przyglądając się nieco lekceważąco swoim paznokciom. – To strasznie przykre. W zasadzie naczelny casanova Slytherinu, wszystkie kobiety jego, nagle został bez ani jednej towarzyszki. Musisz czuć się bardzo… samotny. – Spojrzała na niego, ale jeśli myślał, że w jej oczach znajdzie współczucie, bardzo się mylił. Bianca bawiła się w najlepsze. – Nic dziwnego, że desperacją trąci od Ciebie na kilometr.
Zastanawiała się, czy już powinna się zawijać, czy jeszcze trochę poczekać i go pognębić.