01-08-2021, 12:14 AM
Gdyby zniechęcał się po kilku słabych złośliwościach, to chyba nie nazywałby się Mickey Cavington. I nie, nie oczekiwał żadnego wznoszenia go na piedestały za uratowanie sytuacji, ale może jakieś małe, malutkie "dziękuję" mogłoby paść? A jak nie werbalne "dziękuję", to chociażby wdzięczny uśmiech? Nie? Cokolwiek?
O, w sumie kaktusem by nie pogardził.
- Jak chcesz mi dawać kwiatki, to ci nie zabronię. Raczej zakładałem, że to działa w drugą stronę, ale spoko, czemu nie. - Uśmiechnął się odrobinę łobuzersko, jakby cała sytuacja wręczania kwiatka - jakkolwiek wrzeszczący, czy kolczasty by nie był - naładowana była podtekstami widocznymi dla potencjalnych obserwatorów. Nie no, jak chciała wręczać mu kwiatka i nie miała nic przeciwko późniejszym plotkom, to Mickey tym bardziej nie oponował.
Przeniósł spojrzenie na Harper usiłującą wyraźnie wyprosić go z imprezy, która nie dość, że się jeszcze nie zaczęła, to gdyby nie on, mogłaby się nie odbyć.
- Jak pójdziesz ze mną, to możemy zrobić imprezę gdzieś indziej, Brooks. Ale ciastko sobie zostaw, schudłaś przez wakacje? Jest cię jakby... mniej. - Przechylił głowę, po raz kolejny taksując ją wzrokiem. Cóż, wyglądała bardzo dobrze, ale czemu miałby nie odpowiedzieć złośliwie?
- Tak, tak, Puchoni i żarcie, wszystko wygląda super, będzie zajebista biba. - Przewrócił oczami i machnął nieco lekceważąco ręką, zupełnie ignorując fakt, ze właśnie został jawnie zignorowany, po czym podszedł pół kroku bliżej w kierunku Harris.- Zanim zleci się cała szkolna gawiedź, Kaia, mam coś co cię zainteresuje. - Przez moment zastanowił się, czy nie spróbować jej odciągnąć od Harper i pogadać na osobności o kwestii zespołu, ale przeczucie mówiło mu, że to będzie niewykonalne. Nie przeszkadzało mu to jakoś specjalnie.
O, w sumie kaktusem by nie pogardził.
- Jak chcesz mi dawać kwiatki, to ci nie zabronię. Raczej zakładałem, że to działa w drugą stronę, ale spoko, czemu nie. - Uśmiechnął się odrobinę łobuzersko, jakby cała sytuacja wręczania kwiatka - jakkolwiek wrzeszczący, czy kolczasty by nie był - naładowana była podtekstami widocznymi dla potencjalnych obserwatorów. Nie no, jak chciała wręczać mu kwiatka i nie miała nic przeciwko późniejszym plotkom, to Mickey tym bardziej nie oponował.
Przeniósł spojrzenie na Harper usiłującą wyraźnie wyprosić go z imprezy, która nie dość, że się jeszcze nie zaczęła, to gdyby nie on, mogłaby się nie odbyć.
- Jak pójdziesz ze mną, to możemy zrobić imprezę gdzieś indziej, Brooks. Ale ciastko sobie zostaw, schudłaś przez wakacje? Jest cię jakby... mniej. - Przechylił głowę, po raz kolejny taksując ją wzrokiem. Cóż, wyglądała bardzo dobrze, ale czemu miałby nie odpowiedzieć złośliwie?
- Tak, tak, Puchoni i żarcie, wszystko wygląda super, będzie zajebista biba. - Przewrócił oczami i machnął nieco lekceważąco ręką, zupełnie ignorując fakt, ze właśnie został jawnie zignorowany, po czym podszedł pół kroku bliżej w kierunku Harris.- Zanim zleci się cała szkolna gawiedź, Kaia, mam coś co cię zainteresuje. - Przez moment zastanowił się, czy nie spróbować jej odciągnąć od Harper i pogadać na osobności o kwestii zespołu, ale przeczucie mówiło mu, że to będzie niewykonalne. Nie przeszkadzało mu to jakoś specjalnie.