01-08-2021, 09:49 PM
Drgnęła nagle, kiedy niespodziewanie usłyszała obok siebie głos. Bardzo znajomy głos – głos, który dzisiaj tak bardzo wyprowadził ją z równowagi… Jednakże z drugiej strony, wcale nie była mu dłużna. Była zmęczona, skacowana, zniecierpliwiona i rozkapryszona, i to wszystko potoczyło się ogólnie w beznadziejnym kierunku.
Nie wiedziała, co siedziało w głowie Ramseya. Mogła się tylko domyślać, aczkolwiek jej wyobraźnia zapewne stworzyłaby kompletnie nierealne scenariusze… więc w konsekwencji wolała w ogóle tego nie robić. Może się martwił, może się bał. A może tak samo mu to wszystko przeszkadzało, a ona go po prostu unikała i olewała. Może chciał z nią pogadać, bo lubił ją, kochał, jak siostrę. I może myślał, że razem jakoś przekonają rodziców, że to beznadziejny pomysł.
Skąd im się w ogóle pojawił w głowie?
Spojrzała na niego, a potem uniosła kącik ust w lekkim rozbawieniu, kiedy stwierdził, że nie łazi za nią. Nie, jasne, że nie. Nawet kobiety Sforzów były świetnie wyszkolone do walki – w końcu by go zobaczyła. Chyba że chodziłby z peleryną-niewidką na plecach, o co go raczej nie podejrzewała.
Wiedziała, że nie ma peleryny-niewidki.
— Nie, grazie, principe – odezwała się z cichym westchnieniem, odnosząc się bardziej do propozycji płaszcza. Następnie zwróciła nieco ku niemu twarz i z lekkim uśmiechem dodała: - Jak już ma ktoś moknąć i się rozchorować, lepiej, żebym to była ja.
Tego była uczona jako starsza siostra. Chronić swoją rodzinę. Swoje rodzeństwo. Swoich bliskich. Chociaż było w niej naprawdę wiele paskudnych cech i wiele powodów, przez które mogłaby trafić do Slytherinu, to ta lojalność i fakt, że byłaby w stanie własną piersią zasłonić tych, którzy byli dla niej ważni, chyba przeważało szalę. Zresztą, sama świetnie czuła się w Gryffindorze. Nie wyobrażała sobie, że miałaby zamieszkiwać lochy.
— Deszcz, nie deszcz, niedługo trzeba będzie wracać, zanim prefekci zaczną swoje obchody – dodała, ponownie patrząc gdzieś w dal, przed siebie. – Głupio by było stracić punkty już na początku roku.
Nie wiedziała, co siedziało w głowie Ramseya. Mogła się tylko domyślać, aczkolwiek jej wyobraźnia zapewne stworzyłaby kompletnie nierealne scenariusze… więc w konsekwencji wolała w ogóle tego nie robić. Może się martwił, może się bał. A może tak samo mu to wszystko przeszkadzało, a ona go po prostu unikała i olewała. Może chciał z nią pogadać, bo lubił ją, kochał, jak siostrę. I może myślał, że razem jakoś przekonają rodziców, że to beznadziejny pomysł.
Skąd im się w ogóle pojawił w głowie?
Spojrzała na niego, a potem uniosła kącik ust w lekkim rozbawieniu, kiedy stwierdził, że nie łazi za nią. Nie, jasne, że nie. Nawet kobiety Sforzów były świetnie wyszkolone do walki – w końcu by go zobaczyła. Chyba że chodziłby z peleryną-niewidką na plecach, o co go raczej nie podejrzewała.
Wiedziała, że nie ma peleryny-niewidki.
— Nie, grazie, principe – odezwała się z cichym westchnieniem, odnosząc się bardziej do propozycji płaszcza. Następnie zwróciła nieco ku niemu twarz i z lekkim uśmiechem dodała: - Jak już ma ktoś moknąć i się rozchorować, lepiej, żebym to była ja.
Tego była uczona jako starsza siostra. Chronić swoją rodzinę. Swoje rodzeństwo. Swoich bliskich. Chociaż było w niej naprawdę wiele paskudnych cech i wiele powodów, przez które mogłaby trafić do Slytherinu, to ta lojalność i fakt, że byłaby w stanie własną piersią zasłonić tych, którzy byli dla niej ważni, chyba przeważało szalę. Zresztą, sama świetnie czuła się w Gryffindorze. Nie wyobrażała sobie, że miałaby zamieszkiwać lochy.
— Deszcz, nie deszcz, niedługo trzeba będzie wracać, zanim prefekci zaczną swoje obchody – dodała, ponownie patrząc gdzieś w dal, przed siebie. – Głupio by było stracić punkty już na początku roku.