03-08-2021, 09:48 PM
Spojrzała na niego, kiedy już zdejmował płaszcz, aby jej go podać i… westchnęła cicho, ale mimo wszystko na jej twarzy lśniły delikatne oznaki uśmiechu. Wiedziała, że nie pozwoli sobie odmówić. Tak, jak Bianca dbała o rodzeństwo, tak Ramsey starał się dbać o nich. I o nią również. Uważała to za szalenie kochane – że był taki ktoś, kto potrafił też spojrzeć na jej dobro i jej bezpieczeństwo. Albo w tym przypadku – uchronienie jej od rychłego przeziębienia.
Przyjęła i założyła jego płaszcz, aby za moment ponownie oprzeć się o balustradę drewnianego mostu.
— Grazie, principe – powiedziała raz jeszcze, chociaż nieco ciszej. I… miał w sumie rację. Do ciszy nocnej było jeszcze trochę czasu, a deszcz lał jak opętany. Wcale nie musieli wracać natychmiast. Zresztą… widok stąd był naprawdę piękny. – Si – odezwała się niemal szeptem, wpatrując się z zamyśleniem w dal. – Mamy jeszcze trochę czasu.
Teraz, kiedy tak obok niego stała… i myślała o całym zajściu, które miało miejsce rano, zrobiło jej się trochę głupio. I przykro. Potraktowała go jak najgorszego natręta. W zasadzie – od momentu zaręczyn tak go traktowała. A przecież w nim nic się nie zmieniło. Poza tym, że rodzice oznajmili, że zamierzają zmienić jej stan cywilny i wydać go za niego, to nadal był ten sam Ramsey. Ten sam Ramsey, z którym dorastała i mieszkała przez dobre osiem lat swojego życia. Ten sam Ramsey, z którym dzieliła tak wiele wspomnień, szczególnie tych pierwszych, kiedy razem trafili do Gryffindoru. To wszystko… To wszystko było po prostu dla niej za wiele. Nie umiała sobie poradzić, chyba po raz pierwszy, i wyładowywała się okrutnie na nim. To było nie fair. To było okrutne.
Zwiesiła tylko lekko głowę i zamknęła oczy, wzdychając ciężko. A przyznawanie się do winy było w tym wszystkim jeszcze tylko cięższe.
— Zachowałam się rano jak ostatni wałek – przyznała w końcu, przygryzając lekko wargę. I za wszelką cenę na niego nie patrząc. Gdyby to nie był on, zapewne w życiu nie usłyszałby takich słów… - Jak skończona egoistka. Wiem, że chciałeś porozmawiać, a ja Cię chamsko odepchnęłam, bo się źle czułam. I… - i nie tylko. I cała sytuacja była ponad jej siły. Bianca Sforza napotkała przeszkodę, której nie potrafiła pokonać. Która zdawała się być silniejsza niż ona sama. Ale tego już nie potrafiła przyznać na głos. Jeszcze nie. – Mi dispiace, principe – powiedziała niemal szeptem, lekko zwracając głowę ku niemu. I jak nigdy wcześniej, chciała, żeby się uśmiechnął i powiedział, że jeszcze wszystko będzie dobrze.
Chciała, żeby wszystko było dobrze…
zt - wątek przedawniony
Przyjęła i założyła jego płaszcz, aby za moment ponownie oprzeć się o balustradę drewnianego mostu.
— Grazie, principe – powiedziała raz jeszcze, chociaż nieco ciszej. I… miał w sumie rację. Do ciszy nocnej było jeszcze trochę czasu, a deszcz lał jak opętany. Wcale nie musieli wracać natychmiast. Zresztą… widok stąd był naprawdę piękny. – Si – odezwała się niemal szeptem, wpatrując się z zamyśleniem w dal. – Mamy jeszcze trochę czasu.
Teraz, kiedy tak obok niego stała… i myślała o całym zajściu, które miało miejsce rano, zrobiło jej się trochę głupio. I przykro. Potraktowała go jak najgorszego natręta. W zasadzie – od momentu zaręczyn tak go traktowała. A przecież w nim nic się nie zmieniło. Poza tym, że rodzice oznajmili, że zamierzają zmienić jej stan cywilny i wydać go za niego, to nadal był ten sam Ramsey. Ten sam Ramsey, z którym dorastała i mieszkała przez dobre osiem lat swojego życia. Ten sam Ramsey, z którym dzieliła tak wiele wspomnień, szczególnie tych pierwszych, kiedy razem trafili do Gryffindoru. To wszystko… To wszystko było po prostu dla niej za wiele. Nie umiała sobie poradzić, chyba po raz pierwszy, i wyładowywała się okrutnie na nim. To było nie fair. To było okrutne.
Zwiesiła tylko lekko głowę i zamknęła oczy, wzdychając ciężko. A przyznawanie się do winy było w tym wszystkim jeszcze tylko cięższe.
— Zachowałam się rano jak ostatni wałek – przyznała w końcu, przygryzając lekko wargę. I za wszelką cenę na niego nie patrząc. Gdyby to nie był on, zapewne w życiu nie usłyszałby takich słów… - Jak skończona egoistka. Wiem, że chciałeś porozmawiać, a ja Cię chamsko odepchnęłam, bo się źle czułam. I… - i nie tylko. I cała sytuacja była ponad jej siły. Bianca Sforza napotkała przeszkodę, której nie potrafiła pokonać. Która zdawała się być silniejsza niż ona sama. Ale tego już nie potrafiła przyznać na głos. Jeszcze nie. – Mi dispiace, principe – powiedziała niemal szeptem, lekko zwracając głowę ku niemu. I jak nigdy wcześniej, chciała, żeby się uśmiechnął i powiedział, że jeszcze wszystko będzie dobrze.
Chciała, żeby wszystko było dobrze…