11-08-2021, 12:44 AM
Ktoś mógłby jej powiedzieć, że to jeszcze za wcześnie na takie rzeczy i powinna dać sobie jeszcze trochę czasu, ale nie chciała tego słuchać. Czuła się już na tyle dojrzała i doświadczona, aby zdecydować się na ten krok. Może trochę się bała, może była świadoma, że na początku nie będzie tak, jakby sobie tego wymarzyła, ale… w końcu trening czyni mistrza, prawda? Dlatego zadecydowała, że to już najwyższy czas, aby się na to odważyć.
Najwyższy czas, aby opanować zaklęcie Patronusa!
Wiedziała, że z grona jej znajomych tylko jedna osoba będzie do tego odpowiednia i zgodzi się bez chwili wahania. Noah, ze swoim zamiłowaniem do nieustannego poszerzania wiedzy i umiejętności, w tym przypadku był najlepszym kandydatem do tego zadania – i faktycznie, nie odmówił jej. Cóż, kiedy się z nim widziała, nie wyglądał najlepiej, ale miała nadzieję, że do poniedziałkowego popołudnia chociaż trochę mu się polepszy…
W razie czego załatwiła sobie wiadro (no dobra – tylko kilka tabliczek) czekolady. Wiedziała, że im się przyda, bo jak na tak wyczerpującą i trudną magię, potrzebowali energii. I cukru.
Mimo wszystko, była pozytywnie nastawiona, i nawet nucąc sobie antyfaszystowską pieśń włoskich partyzantów Bella Ciao, pospieszyła w umówione miejsce.
Oczywiście, to nie mogło być jakiekolwiek miejsce. Wystrojem także miało wprawiać ich w dobry nastrój i optymizm. Nie wiedziała, jak dla Noaha, ale dla niej wygląd pomieszczenia był niezwykle ważny. Przy braku estetyki zwyczajnie nie mogła się skupić.
Dostrzegłszy, że dotarła tutaj jako pierwsza, zostawiła tabliczki z czekoladą na stoliku, tuż obok pięknych, czerwonych kwiatów, a następnie usiadła na wyłożonym tapicerką parapecie.