16-08-2021, 10:49 PM
Bianca zatrzymała się momentalnie w miejscu, czując, jak krew w niej zaczyna buzować. Okej, jeśli do tej pory próbowała być grzeczna i go kulturalnie po prostu olać, tak po takim tekście nie było nawet takiej opcji, żeby dalej kontynuowała tę strategię.
Obrzuciła go lodowatym spojrzeniem z góry na dół… a potem zrobiła pełną zrozumienia minę i aż teatralnie pacnęła się w czoło.
— Ach, no tak. Wybacz, zapomniałam, że jesteś teraz ulubieńcem profesorów. Szkoda tylko, że nie miałam okazji tego zapamiętać z chwil, kiedy faktycznie jeszcze musiałam się tym interesować – syknęła dość ironicznie, ale z jak ogromną satysfakcją, kiedy wytykała mu nagłą przemianę.
Miała ochotę posunąć się dalej i zasugerować, że musiało wydarzyć się coś naprawdę wielkiego, skoro nastąpiła w nim tak wielka przemiana… Że nagle zaczął się jeszcze bardziej przykładać do nauki i zdawał się bardziej przywiązywać wagę do obowiązków szlacheckich… I inne takie…
Ale postanowiła sobie darować. Była pewna, że i tak załapał, o co jej chodziło.
Prychnęła jedynie na kolejny komentarz, ruszając z powrotem w dalszą drogę. Miała nadzieję, że może chociaż zgubi się po drodze.
— Mogę przytyć nawet i dwadzieścia kilo, a Twój takt pozostanie nadal na poziomie żabiego skrzeku – rzuciła sarkastycznie, po czym obrzuciła go dokładnym, oceniającym spojrzeniem. – A jak jesteśmy w temacie, nie za dużo przesiadujesz nad książkami? Nie odłożyło Ci się czasem nic? – uniosła brew, znacząco patrząc na jego brzuch przykryty szkolnym mundurkiem. Potem zerknęła na jego twarz i odwróciła z powrotem wzrok.
Jeszcze by uznał, że gapienie się na niego jej się podoba. Mógłby sobie to tylko wyśnić.
— Jak chcesz zrzucić parę kilo, to zapraszam na trening codziennie rano – dodała niby troskliwym tonem, po czym rzuciła: - O ile dasz radę doczłapać się z lochów na błonia.
Obrzuciła go lodowatym spojrzeniem z góry na dół… a potem zrobiła pełną zrozumienia minę i aż teatralnie pacnęła się w czoło.
— Ach, no tak. Wybacz, zapomniałam, że jesteś teraz ulubieńcem profesorów. Szkoda tylko, że nie miałam okazji tego zapamiętać z chwil, kiedy faktycznie jeszcze musiałam się tym interesować – syknęła dość ironicznie, ale z jak ogromną satysfakcją, kiedy wytykała mu nagłą przemianę.
Miała ochotę posunąć się dalej i zasugerować, że musiało wydarzyć się coś naprawdę wielkiego, skoro nastąpiła w nim tak wielka przemiana… Że nagle zaczął się jeszcze bardziej przykładać do nauki i zdawał się bardziej przywiązywać wagę do obowiązków szlacheckich… I inne takie…
Ale postanowiła sobie darować. Była pewna, że i tak załapał, o co jej chodziło.
Prychnęła jedynie na kolejny komentarz, ruszając z powrotem w dalszą drogę. Miała nadzieję, że może chociaż zgubi się po drodze.
— Mogę przytyć nawet i dwadzieścia kilo, a Twój takt pozostanie nadal na poziomie żabiego skrzeku – rzuciła sarkastycznie, po czym obrzuciła go dokładnym, oceniającym spojrzeniem. – A jak jesteśmy w temacie, nie za dużo przesiadujesz nad książkami? Nie odłożyło Ci się czasem nic? – uniosła brew, znacząco patrząc na jego brzuch przykryty szkolnym mundurkiem. Potem zerknęła na jego twarz i odwróciła z powrotem wzrok.
Jeszcze by uznał, że gapienie się na niego jej się podoba. Mógłby sobie to tylko wyśnić.
— Jak chcesz zrzucić parę kilo, to zapraszam na trening codziennie rano – dodała niby troskliwym tonem, po czym rzuciła: - O ile dasz radę doczłapać się z lochów na błonia.