18-08-2021, 12:47 AM
Początek roku szkolnego wywoływał tym razem u Mickey'ego dość mieszane uczucia. Owszem, cieszył się na powrót do szkoły, bo znów mógł być w centrum uwagi tych osób, których chciał (i również tych, których nie chciał), wiele osób liczyło się z jego zdaniem i nie musiał wcale tłumaczyć się przed nikim z czegokolwiek. No i znów mógł być gwiazdą sportu, co od zawsze karmiło jego ego i dzięki czemu czuł się rewelacyjnie. Z drugiej jednak strony... jak zwykle obawiał się zostawić mamę na tak długo z tym frajerem, którego kiedyś uważał za porządnego gościa. Plus jak tylko on ruszył do Hogwartu, to mama i ojczym zaczęli przeprowadzkę z Londynu do Walii, więc nawet nie miał możliwości kontrolowania własnych rzeczy - z tego powodu najważniejsze zabrał ze sobą żeby przypadkiem nie zaginęły, stąd też tegoroczny bagaż był znacznie cięższy. No i ostatnią rzeczą, która trochę mąciła radość powrotu był fakt, że w wakacje rozstał się z Kaią, z którą złapał naprawdę świetny kontakt pod koniec roku i właściwie nawet będąc z nią nie spoglądał tak często w kierunku innych dziewcząt.
Najwyraźniej nie tylko on miał dość intensywne wakacje, bo okazja do popsioczenia na świat i poprawę humoru znalazła go sama. I ma na imię Bianca. Widział po jej nieco pochmurnym spojrzeniu i przygaszonej energii, że również potrzebowała spuścić trochę pary. Złapała go po zajęciach z eliksirów, które były ostatnią lekcją tego dnia, więc bez najmniejszego zawahania zgodził się na wieczorne pogaduchy.
W związku z tym, że Sforza miała dużo dalej do pokoju wspólnego Gryfonów, to bez pośpiechu mógł udać się do swojego dormitorium, przebrać w dużo wygodniejsze codzienne ciuchy, naciągnąć na siebie luźną szarą bluzę, kaptur na głowę, zmierzwić i tak rozwichrzone włosy (o wizerunek trzeba dbać!) i spacerkiem udać się w kierunku umówionego miejsca. Po drodze zdążył zaczepić kilka znajomych dziewcząt i upewnić się, że zjawią się na nadchodzącej imprezie.
Do zamkniętego wewnątrz budynku ogrodu wszedł pogwizdując melodyjkę z popularnego hiszpańskiego serialu, która chodziła mu po głowie odkąd tylko Sforza go zaczepiła. Wcale nie musiał się rozglądać, żeby niemalże od wejścia zauważyć siedzącą na murku fontanny Biancę. Hm, chyba zeszło mu trochę dłużej niż zakładał na tych pogaduszkach...
Uśmiechnął się pod nosem i wetknął dłonie w kieszenie dżinsów, nie zwalniając w ogóle kroku ani pogwizdywania.
-O bella ciao, bella ciao, bella ciao ciao ciao! - No poliglota to on nie jest, ale jednak kolegowanie się z Włoszką plus subskrypcja Netflixa wystarczyły, żeby przynajmniej to potrafił jej na powitanie powiedzieć. A właściwie zaśpiewać. Tak na poprawę humoru od razu. - Gotów do rozpoczęcia ruchu oporu, powiedz tylko komu mam przemeblować twarz za psucie ci humoru na początku roku. - Usiadł obok niej i delikatnie, po kumpelsku szturchnął ją ramieniem.
Najwyraźniej nie tylko on miał dość intensywne wakacje, bo okazja do popsioczenia na świat i poprawę humoru znalazła go sama. I ma na imię Bianca. Widział po jej nieco pochmurnym spojrzeniu i przygaszonej energii, że również potrzebowała spuścić trochę pary. Złapała go po zajęciach z eliksirów, które były ostatnią lekcją tego dnia, więc bez najmniejszego zawahania zgodził się na wieczorne pogaduchy.
W związku z tym, że Sforza miała dużo dalej do pokoju wspólnego Gryfonów, to bez pośpiechu mógł udać się do swojego dormitorium, przebrać w dużo wygodniejsze codzienne ciuchy, naciągnąć na siebie luźną szarą bluzę, kaptur na głowę, zmierzwić i tak rozwichrzone włosy (o wizerunek trzeba dbać!) i spacerkiem udać się w kierunku umówionego miejsca. Po drodze zdążył zaczepić kilka znajomych dziewcząt i upewnić się, że zjawią się na nadchodzącej imprezie.
Do zamkniętego wewnątrz budynku ogrodu wszedł pogwizdując melodyjkę z popularnego hiszpańskiego serialu, która chodziła mu po głowie odkąd tylko Sforza go zaczepiła. Wcale nie musiał się rozglądać, żeby niemalże od wejścia zauważyć siedzącą na murku fontanny Biancę. Hm, chyba zeszło mu trochę dłużej niż zakładał na tych pogaduszkach...
Uśmiechnął się pod nosem i wetknął dłonie w kieszenie dżinsów, nie zwalniając w ogóle kroku ani pogwizdywania.
-O bella ciao, bella ciao, bella ciao ciao ciao! - No poliglota to on nie jest, ale jednak kolegowanie się z Włoszką plus subskrypcja Netflixa wystarczyły, żeby przynajmniej to potrafił jej na powitanie powiedzieć. A właściwie zaśpiewać. Tak na poprawę humoru od razu. - Gotów do rozpoczęcia ruchu oporu, powiedz tylko komu mam przemeblować twarz za psucie ci humoru na początku roku. - Usiadł obok niej i delikatnie, po kumpelsku szturchnął ją ramieniem.