20-08-2021, 02:52 AM
Nie zamierzał dać jej satysfakcji. Mogła sobie uważać, że w jakiś sposób wygrała, bo wrobiła go w całą tę wybuchową sytuację (nie miał co do tego wątpliwości!), ale Mickey w żaden sposób nie czuł się zniechęcony do podejmowania kolejnych prób wprowadzenia jej z równowagi. Teraz nawet bardziej, niż jeszcze przed chwilą.
I pomyśleć, że przeszło mu przez myśl, że może jednak będą z Brooks ludzie i może jednak dałoby się z nią normalnie pogadać... Reality face slap.
- Och, nawet nie wiesz w jak bardzo dobrych rękach jesteś, Brooks. Szkoda tylko, że nie można ufać, że nie spierdolisz eliksiru, celowo wprowadzając partnera w błąd. - Posłał jej nieco ironiczny uśmiech, po czym przetarłszy ostatni raz twarz rękawem szaty, sięgnął do swojej torby, żeby wyjąć z niej podręcznik. Oczywiście, że miał! Mogła sobie uważać, że jest nieodpowiedzialnym i aroganckim gnojkiem, ale tak naprawdę... cóż, nie znała go. Tak jak i w sumie on nie znał jej, ale jakoś wbijanie szpili było zupełnie naturalnym odruchem.
Wertując kolejne strony w poszukiwaniu odpowiedniego eliksiru, podniósł spojrzenie na Harper, unosząc nieco brwi. Och, taka jest mocna w gębie?
- Nie zrobiłoby na tobie wrażenia? Rzucasz mi wyzwanie, Brooks? - Przytrzymał jej wzrok przez chwilę dłużej, zanim spojrzał znowu na położony na stole podręcznik i w końcu znalazł instrukcję, której szukał. Wtedy też zdął z siebie szatę i rzucił gdzieś na bok. A za szatą poleciał sweter i zaraz za nim krawat w kolorach Slytherinu. - W takim razie proponuję małe urozmaicenie. Chyba że od razu stchórzysz, co wcale by mnie nie zdziwiło. - Rozpiął trzy górne guziki koszuli mundurka, po czym oparł dłonie na blacie ławki i pochylił się odrobinę w stronę Gryfonki. - Coś spierdolisz albo celowo spróbujesz wprowadzić mnie w błąd - ściągasz coś. Ja coś spierdolę, to ja ściągam. Za ten raz poszły trzy rzeczy, daję ci małe fory na zachętę. - Wskazał na zdjęte przed chwilą fragmenty swojej odzieży, po czym chwycił różdżkę. - Masz dosyć moich durnych tekstów? To przyjmij wyzwanie. Tchórzysz? Cóż, może jednak legendarna odwaga Gryfonów jest jedynie... legendarna. - Cóż, trochę go zdenerwowała jednak tym wybuchem. Mimo że sam też był sobie winny, to nie zamierał się przyznać. Wręcz zamierzał się odegrać, ale nie w tak słabym stylu, jak zrobiła to ona. A jak już mają robić ten eliksir rywalizując ze sobą, to czemu nie nadać temu trochę zabawy?
Wycelował różdżką w kociołek, po czym rzucił Aquamenti i naczynie wypełniło się wodą. Spojrzał znowu w instrukcję, chwycił składnik standardowy i wyciągnął go w kierunku Harper, żeby zaczęła eliksir, jak tylko woda zacznie wrzeć - przyjęła wyzwanie, czy nie. Jeśli nie, to z pewnością będzie miała na głowie dużo więcej złośliwych komentarzy Cavingtona, bo nie przepuści takiej sytuacji na wbijanie jej szpili przy byle okazji.
Aquamenti - 8
I pomyśleć, że przeszło mu przez myśl, że może jednak będą z Brooks ludzie i może jednak dałoby się z nią normalnie pogadać... Reality face slap.
- Och, nawet nie wiesz w jak bardzo dobrych rękach jesteś, Brooks. Szkoda tylko, że nie można ufać, że nie spierdolisz eliksiru, celowo wprowadzając partnera w błąd. - Posłał jej nieco ironiczny uśmiech, po czym przetarłszy ostatni raz twarz rękawem szaty, sięgnął do swojej torby, żeby wyjąć z niej podręcznik. Oczywiście, że miał! Mogła sobie uważać, że jest nieodpowiedzialnym i aroganckim gnojkiem, ale tak naprawdę... cóż, nie znała go. Tak jak i w sumie on nie znał jej, ale jakoś wbijanie szpili było zupełnie naturalnym odruchem.
Wertując kolejne strony w poszukiwaniu odpowiedniego eliksiru, podniósł spojrzenie na Harper, unosząc nieco brwi. Och, taka jest mocna w gębie?
- Nie zrobiłoby na tobie wrażenia? Rzucasz mi wyzwanie, Brooks? - Przytrzymał jej wzrok przez chwilę dłużej, zanim spojrzał znowu na położony na stole podręcznik i w końcu znalazł instrukcję, której szukał. Wtedy też zdął z siebie szatę i rzucił gdzieś na bok. A za szatą poleciał sweter i zaraz za nim krawat w kolorach Slytherinu. - W takim razie proponuję małe urozmaicenie. Chyba że od razu stchórzysz, co wcale by mnie nie zdziwiło. - Rozpiął trzy górne guziki koszuli mundurka, po czym oparł dłonie na blacie ławki i pochylił się odrobinę w stronę Gryfonki. - Coś spierdolisz albo celowo spróbujesz wprowadzić mnie w błąd - ściągasz coś. Ja coś spierdolę, to ja ściągam. Za ten raz poszły trzy rzeczy, daję ci małe fory na zachętę. - Wskazał na zdjęte przed chwilą fragmenty swojej odzieży, po czym chwycił różdżkę. - Masz dosyć moich durnych tekstów? To przyjmij wyzwanie. Tchórzysz? Cóż, może jednak legendarna odwaga Gryfonów jest jedynie... legendarna. - Cóż, trochę go zdenerwowała jednak tym wybuchem. Mimo że sam też był sobie winny, to nie zamierał się przyznać. Wręcz zamierzał się odegrać, ale nie w tak słabym stylu, jak zrobiła to ona. A jak już mają robić ten eliksir rywalizując ze sobą, to czemu nie nadać temu trochę zabawy?
Wycelował różdżką w kociołek, po czym rzucił Aquamenti i naczynie wypełniło się wodą. Spojrzał znowu w instrukcję, chwycił składnik standardowy i wyciągnął go w kierunku Harper, żeby zaczęła eliksir, jak tylko woda zacznie wrzeć - przyjęła wyzwanie, czy nie. Jeśli nie, to z pewnością będzie miała na głowie dużo więcej złośliwych komentarzy Cavingtona, bo nie przepuści takiej sytuacji na wbijanie jej szpili przy byle okazji.
Aquamenti - 8