24-08-2021, 09:38 AM
Kiedy w otwierających się drzwiach komnaty dostrzegła Noah, uśmiechnęła się do niego na powitanie. Wyglądał o wiele lepiej, niż gdy go widziała ostatnim razem, chociaż miała świadomość, że nadal nie jest w najlepszej formie. Mimo wszystko dobrze było go widzieć. I mieć świadomość, że zaklęcie Patronusa nie wykończy go aż tak bardzo. Czytała, że na samym początku może być naprawdę okrutnie wymagające i męczące… a ona jednak nie chciałaby przyłożyć ręki do wykończenia Krukona.
— Nie, to chyba jednak współ-nauczyciel dodał mi motywacji – odparła mu z zadziornym uśmieszkiem i puściła oczko, śledząc jego kolejne kroki.
Jak jej minął dzień? Cóż, biorąc pod uwagę cały poprzedni tydzień i ogólną masakrę…
— Nawet całkiem spokojne. Strasznie to podejrzane. Czekam, aż coś pierdolnie znienacka, bo przecież w życiu nie może być zbyt spokojnie.
Mówiła to oczywiście tonem żartobliwym, ale jednak i tak przypuszczała, że niedługo coś w końcu się popsuje. Całe te wakacje to była jedna wielka porażka, a rok szkolny nie zaczął się wcale lepiej.
Uniosła nieco brew, widząc, jak Noah usadowił się w pewnej odległości od niej. Zważywszy na ich bliską relację, taki dystans zdawał jej się nieco dziwny. No ale…
— Boisz się, że nie powstrzymasz rączek zanim zaczniemy naukę? – Cóż, ona na pewno nie powstrzymała swojego języka przed komentarzem aż za bardzo nasyconym podtekstem. Jej uśmiech i nieco rozbawiony ton zdradzały, że jedynie się z chłopakiem droczyła. Ale powinien z drugiej strony wiedzieć, że nie należała do osób, które aż tak bardzo szanowały przestrzeń osobistą…
— A co u Ciebie? Na pewno będziesz w stanie się uczyć tego zaklęcia? Wyglądasz lepiej niż poprzednio, ale mimo wszystko, nie chciałabym Cię wysłać do skrzydła szpitalnego z wyczerpania. A już na pewno nie z powodu rzucania zaklęć – ściszyła nieco ton niemalże do konspiracyjnego szeptu i puściła mu po raz kolejny oczko.
Cóż, ona najwidoczniej była w nastroju. I to nawet niezłym, zważywszy na ostatnie okoliczności.
— Nie, to chyba jednak współ-nauczyciel dodał mi motywacji – odparła mu z zadziornym uśmieszkiem i puściła oczko, śledząc jego kolejne kroki.
Jak jej minął dzień? Cóż, biorąc pod uwagę cały poprzedni tydzień i ogólną masakrę…
— Nawet całkiem spokojne. Strasznie to podejrzane. Czekam, aż coś pierdolnie znienacka, bo przecież w życiu nie może być zbyt spokojnie.
Mówiła to oczywiście tonem żartobliwym, ale jednak i tak przypuszczała, że niedługo coś w końcu się popsuje. Całe te wakacje to była jedna wielka porażka, a rok szkolny nie zaczął się wcale lepiej.
Uniosła nieco brew, widząc, jak Noah usadowił się w pewnej odległości od niej. Zważywszy na ich bliską relację, taki dystans zdawał jej się nieco dziwny. No ale…
— Boisz się, że nie powstrzymasz rączek zanim zaczniemy naukę? – Cóż, ona na pewno nie powstrzymała swojego języka przed komentarzem aż za bardzo nasyconym podtekstem. Jej uśmiech i nieco rozbawiony ton zdradzały, że jedynie się z chłopakiem droczyła. Ale powinien z drugiej strony wiedzieć, że nie należała do osób, które aż tak bardzo szanowały przestrzeń osobistą…
— A co u Ciebie? Na pewno będziesz w stanie się uczyć tego zaklęcia? Wyglądasz lepiej niż poprzednio, ale mimo wszystko, nie chciałabym Cię wysłać do skrzydła szpitalnego z wyczerpania. A już na pewno nie z powodu rzucania zaklęć – ściszyła nieco ton niemalże do konspiracyjnego szeptu i puściła mu po raz kolejny oczko.
Cóż, ona najwidoczniej była w nastroju. I to nawet niezłym, zważywszy na ostatnie okoliczności.