24-08-2021, 09:43 PM
To nie tak, że już zawsze i w każdym meczu zamierzał sabotować własną drużynę, o nie. To miał być ten jeden, jedyny raz, kiedy chciał nie tylko zadośćuczynić krzywdzie jakiej doznała Kaia. Doskonale wiedział, że kapitan drużyny nie odpuści najwyraźniej skutecznej strategii i w powtórce ostatniego meczu w sezonie - od którego zależało która z drużyn wygra Puchar Quidditcha - znowu wyda polecenie eliminowania gracza. Może tym razem nie tak brutalnie, żeby znowu nie przerwać gry ale mimo wszystko... Całe szczęście ten dupek był już na ostatnim roku, więc Mickey miał nadzieję, na dużo czystszą grę swojej domowej drużyny w przyszłym sezonie. A tymczasem chciał po prostu nieco wyrównać szanse Gryfonów na obronienie się przed agresywną taktyką.
Nie otrzymując od niej żadnej odpowiedzi przez parę sekund, pokiwał tylko głową nieznacznie, jakby samemu sobie przytakując i odwrócił się nieco bardziej w stronę wyjścia. Wyszedłby i nie zmuszał jej do swojego towarzystwa, ale zatrzymała go nieco pospiesznym "czekaj". W sumie nie do końca spodziewał się, że będzie chciała dalej z nim rozmawiać, ale zdecydowanie miał na to nadzieję. Odwrócił się znowu w jej kierunku i z podniesionymi w zaskoczeniu brwiami podszedł pół kroku bliżej łóżka. Uznał to wręcz za urocze, że nie bardzo mogła patrzeć mu w twarz, kiedy dziękowała. Podszedł jeszcze bliżej łóżka, aż właściwie stanął tuż obok. Jakby tylko chciał, to mógłby nawet oprzeć się o jego brzeg. Nie zrobił tego z szacunku do przestrzeni osobistej Kai, którą już i tak chyba odrobinę naruszał.
- Nie ma sprawy. Też sam bym się podejrzewał o nienajlepsze intencje. - Wzruszył lekko ramionami i posłał jej uprzejmy uśmiech, zupełnie inny od typowych wyniosłych półuśmieszków zwykle u niego widywanych. - Jakby nie było, jestem z wrogiej drużyny. - Przewrócił lekceważąco oczami przy słowie "wrogiej", tym samym wyrażając mniej więcej swoje zdanie na temat tej wrogości między ich domami.
Usłyszawszy komplement z jej ust, przez moment wpatrywał się w jej twarz z wolno poszerzającym się uśmiechem, który poza uprzejmością miał w sobie również trochę rozbawienia i całkiem sporo wdzięczności. Zrobiło mu się naprawdę bardzo przyjemnie, że uznała go za w porządku!
Tak jak wcześniej zauważył, ale nie bardzo przywiązał uwagę do tego jak jej włosy zmieniały kolor, tak teraz różowiejące końcówki skutecznie porwały jego spojrzenie. Nie była mu już obca metamorfomagia, nawet jeden z młodszych Ślizgonów miał tę umiejętność, ale wciąż go to w jakimś stopniu fascynowało. Niewiele myśląc, pod wpływem impulsu sięgnął do jednego z luźno leżących na poduszce kosmyków i chwycił go między palce, przyglądając się powolutku wędrującemu w górę kolorowi. A jak zorientował się, że mogła to źle odebrać - nie chciał poszkodowanej głowy zawracać, choć pewnie w innych okolicznościach otwarcie by ją bajerował - powoli wypuścił pukielek i pozwolił mu opaść na poduszkę.
- Sorry. - Spojrzał jej w oczy przepraszająco i odsunął się odrobinkę. - To cholernie fascynujące, że niektórzy mogą tak po prostu... zmienić coś w swoim wyglądzie. - Poruszył ręką przy własnej głowie tak, jakby miało to w jakiś sposób zobrazować te zmiany. Raczej nieudolnie. - Poza tym... do twarzy ci z taką odrobiną różu.
Nie otrzymując od niej żadnej odpowiedzi przez parę sekund, pokiwał tylko głową nieznacznie, jakby samemu sobie przytakując i odwrócił się nieco bardziej w stronę wyjścia. Wyszedłby i nie zmuszał jej do swojego towarzystwa, ale zatrzymała go nieco pospiesznym "czekaj". W sumie nie do końca spodziewał się, że będzie chciała dalej z nim rozmawiać, ale zdecydowanie miał na to nadzieję. Odwrócił się znowu w jej kierunku i z podniesionymi w zaskoczeniu brwiami podszedł pół kroku bliżej łóżka. Uznał to wręcz za urocze, że nie bardzo mogła patrzeć mu w twarz, kiedy dziękowała. Podszedł jeszcze bliżej łóżka, aż właściwie stanął tuż obok. Jakby tylko chciał, to mógłby nawet oprzeć się o jego brzeg. Nie zrobił tego z szacunku do przestrzeni osobistej Kai, którą już i tak chyba odrobinę naruszał.
- Nie ma sprawy. Też sam bym się podejrzewał o nienajlepsze intencje. - Wzruszył lekko ramionami i posłał jej uprzejmy uśmiech, zupełnie inny od typowych wyniosłych półuśmieszków zwykle u niego widywanych. - Jakby nie było, jestem z wrogiej drużyny. - Przewrócił lekceważąco oczami przy słowie "wrogiej", tym samym wyrażając mniej więcej swoje zdanie na temat tej wrogości między ich domami.
Usłyszawszy komplement z jej ust, przez moment wpatrywał się w jej twarz z wolno poszerzającym się uśmiechem, który poza uprzejmością miał w sobie również trochę rozbawienia i całkiem sporo wdzięczności. Zrobiło mu się naprawdę bardzo przyjemnie, że uznała go za w porządku!
Tak jak wcześniej zauważył, ale nie bardzo przywiązał uwagę do tego jak jej włosy zmieniały kolor, tak teraz różowiejące końcówki skutecznie porwały jego spojrzenie. Nie była mu już obca metamorfomagia, nawet jeden z młodszych Ślizgonów miał tę umiejętność, ale wciąż go to w jakimś stopniu fascynowało. Niewiele myśląc, pod wpływem impulsu sięgnął do jednego z luźno leżących na poduszce kosmyków i chwycił go między palce, przyglądając się powolutku wędrującemu w górę kolorowi. A jak zorientował się, że mogła to źle odebrać - nie chciał poszkodowanej głowy zawracać, choć pewnie w innych okolicznościach otwarcie by ją bajerował - powoli wypuścił pukielek i pozwolił mu opaść na poduszkę.
- Sorry. - Spojrzał jej w oczy przepraszająco i odsunął się odrobinkę. - To cholernie fascynujące, że niektórzy mogą tak po prostu... zmienić coś w swoim wyglądzie. - Poruszył ręką przy własnej głowie tak, jakby miało to w jakiś sposób zobrazować te zmiany. Raczej nieudolnie. - Poza tym... do twarzy ci z taką odrobiną różu.