29-08-2021, 04:11 AM
Uniósł jedną brew na Ethanowe stwierdzenie, że potrzebuje pełnej uwagi. Cóż, Mickey i Kaia już nie byli razem - co Dubois z pewnością wiedział - więc obecnie jego uwaga znowu była dostępna dla każdego, kto tylko jej chciał. I dla tych, co jej nie chcieli też, weźmy na przykład taką Harper. Może i jeszcze miesiąc temu trochę się wkurzał na Harris, ale było minęło, po co miał tracić czas na jakieś bez sensowne dramy? To ona zakończyła związek i nawet jeśli obydwoje zawinili i do tego doprowadzili, to żadne z nich nie potrafiło schować dumy w buty i choćby powiedzieć "przepraszam". A teraz było na to zdecydowanie za późno, pozostawało mieć nadzieję, że będą w stanie się dogadać, jak już przyjdzie im razem tworzyć muzykę, bo jakikolwiek nie byłby koniec ich związku, to Mickey bardzo lubił spędzać z Kaią czas.
- Jutro po kolacji w tym samym miejscu mi odpowiada. - Wzruszył ramionami, obrazując jak bardzo nie ma problemu z ustalonym miejscem i godziną spotkania. Co prawda miał do przejścia niemalże całą wysokość zamku, ale cóż, poświęci się dla chwały i sławy.
Zagryzł na moment wargi, żeby powstrzymać zbyt szeroki uśmiech rozbawienia stwierdzeniem Ethana, że to oni, profesjonaliści, będą oceniać, czy n umie dobrze grać. Nie musieli nic oceniać, bo sam doskonale wiedział, że gra lepiej niż tylko dobrze, ale jeśli miało to połechtać ich ego, to spoko, da im przyjemność pozbierania szczęk z podłogi, jak już zaskoczy ich swoim skillem muzycznym.
- Hm, taaaak, spoko, porozmawiamy jutro jak profesjonaliści. - Powoli, teatralnie skinął głową, jakby zgadzał się ze słowami Gryfona, aczkolwiek nie udało mu się przerysować powagi, bo był za bardzo rozbawiony... cóż, całą sytuacją.
- Dobra, jutro pierwsze oficjalne spotkanie zespołu, a tymczasem zdaje się, że któraś z butelek włoskiego wina ma moje imię na etykiecie. - Kiwnął Ethanowi na pożegnanie, do Kai puścił oko i już go nie było. Zadowolony z siebie, skocznym krokiem podszedł do stołu z przekąskami. Jeszcze stojąc z Gryfonami wypatrzył w rosnącym tłumie Biancę, a przecież obiecał jej już wczoraj, że dzisiaj się wyluzują i że nawet wypije z nią wino - Merlin jeden wie jak wielki to będzie błąd, ale raz na ruski rok mógł po alkohol sięgnąć, why not.
- Mam nadzieję, że za bardzo nie tęskniłaś. - Stanął obok Sforzy, obejmując jej barki ramieniem i pochylił się nieco w kierunku stołu, żeby sięgnąć po jakieś ciastko, więc i odrobinę naparł na jej bok własnym ciałem. Wszystko to było oczywiście zamierzone i oczywiście Bianca na pewno to wiedziała. Była jedną z tych bardzo niewielu dziewcząt, wobec których takie gesty naruszające przestrzeń osobistą nie miały żadnej sugestii ani podtekstu.
- Jutro po kolacji w tym samym miejscu mi odpowiada. - Wzruszył ramionami, obrazując jak bardzo nie ma problemu z ustalonym miejscem i godziną spotkania. Co prawda miał do przejścia niemalże całą wysokość zamku, ale cóż, poświęci się dla chwały i sławy.
Zagryzł na moment wargi, żeby powstrzymać zbyt szeroki uśmiech rozbawienia stwierdzeniem Ethana, że to oni, profesjonaliści, będą oceniać, czy n umie dobrze grać. Nie musieli nic oceniać, bo sam doskonale wiedział, że gra lepiej niż tylko dobrze, ale jeśli miało to połechtać ich ego, to spoko, da im przyjemność pozbierania szczęk z podłogi, jak już zaskoczy ich swoim skillem muzycznym.
- Hm, taaaak, spoko, porozmawiamy jutro jak profesjonaliści. - Powoli, teatralnie skinął głową, jakby zgadzał się ze słowami Gryfona, aczkolwiek nie udało mu się przerysować powagi, bo był za bardzo rozbawiony... cóż, całą sytuacją.
- Dobra, jutro pierwsze oficjalne spotkanie zespołu, a tymczasem zdaje się, że któraś z butelek włoskiego wina ma moje imię na etykiecie. - Kiwnął Ethanowi na pożegnanie, do Kai puścił oko i już go nie było. Zadowolony z siebie, skocznym krokiem podszedł do stołu z przekąskami. Jeszcze stojąc z Gryfonami wypatrzył w rosnącym tłumie Biancę, a przecież obiecał jej już wczoraj, że dzisiaj się wyluzują i że nawet wypije z nią wino - Merlin jeden wie jak wielki to będzie błąd, ale raz na ruski rok mógł po alkohol sięgnąć, why not.
- Mam nadzieję, że za bardzo nie tęskniłaś. - Stanął obok Sforzy, obejmując jej barki ramieniem i pochylił się nieco w kierunku stołu, żeby sięgnąć po jakieś ciastko, więc i odrobinę naparł na jej bok własnym ciałem. Wszystko to było oczywiście zamierzone i oczywiście Bianca na pewno to wiedziała. Była jedną z tych bardzo niewielu dziewcząt, wobec których takie gesty naruszające przestrzeń osobistą nie miały żadnej sugestii ani podtekstu.