01-09-2021, 04:05 PM
Nie chciało jej się już z nim dyskutować, a przy okazji jasno dał jej znać, że nie ma pojęcia, o której sali mówiła. Ona też znała ją tylko powierzchownie i do tej pory wyglądała na po prostu… zwykłą, starą, podniszczoną, zakurzoną komnatę. Bardzo przyjemna lokalizacja, nie ma co, ale z drugiej strony – lepsza taka niż jakaś inna, której byłoby jednak szkoda, gdyby coś się nie udało, kociołek eksplodował, albo… cokolwiek.
Gdy dotarła do Wielkiej Sali, dotarło do niej, że apetyt jej minął, dlatego zjadła coś niewielkiego, jakąś sałatkę, popiła sokiem i pomaszerowała do dormitorium, żeby się przebrać. Na szczęście to nie był ostatni posiłek dnia, jeszcze zdąży nadrobić.
Zrzuciła z siebie szkolne szaty, aby dzisiaj przywdziać… cóż, kolejną czerń, jakże pasującą do jej nastroju. Czarne spodnie ciasno przylegające do ud, łydek i bioder, do tego czarna koszulka z białym napisem, a na to narzuciła dżinsową kurteczkę. Głównie dla ozdoby, ale w sumie mury zamku też do najcieplejszych nie należały – więc w razie czego.
Niechętnie zgarnęła też wszystkie potrzebne rzeczy na ten cholerny eliksir i wybrała się trzy piętra w dół. W sumie nie wiedziała, która jest godzina, czy się spóźniła czy nie, miała to w nosie – ale wygląda na to, że nie, bo zaraz dostrzegła człapiącą się po schodach sylwetkę Royce’a.
— Skoro jednak dotarłeś, to chodź, zaprowadzę Cię – powiedziała dość głośno, a przy tym niechętnie, kierując swoje kroki w stronę komnaty, która, w jej mniemaniu, pasowała do tego zadania idealnie. Otworzyła sobie sama drzwi, bo przecież czego mogła się spodziewać po takim niewychowanym dupku jak Kieran, a już od przekroczenia progu poczuła jakąś… dziwną aurę osiadającą na jej ciele, głowie, barkach, brzuchu… wszystkim.
Od razu zakaszlała, kiedy do jej gardła dostały się pojedyncze drobinki kurzu, i machnęła ręką, jakby chciała odgonić je od swojej twarzy.
— Nie myślałam, że będzie tutaj aż tak brudno – stwierdziła, nie będąc pewną, czy akurat chciała powiedzieć to na głos.