07-09-2021, 09:41 PM
Ach, tak, jakże wspaniały byłby świat bez wszystkich wrzodów na tyłku i much brzęczących koło ucha! No cudownie, żyć nie umierać, szkoda tylko, że życie nie funkcjonuje wcale na wspaniałych zasadach i w większej części jest pasmem cierpienia przemieszanego z frustracją i wkurwieniem.
Najwidoczniej ona była w podobnym nastroju, jak i on, chociaż była zdecydowanie mniej wyczerpana. Może dlatego, że udało jej się dostatecznie szybko ewakuować i nabrać trochę siły.
Pokręciła jednak głową na pomysł z Patronusem. Nie, nie. Mogła być wredną suką, ale nad znajomymi, którym nie życzyła źle, nie zamierzała się pastwić. I może w praktyce nie potrafiła jeszcze zastosować tego zaklęcia, ale wyryła cały podręcznik na pamięć i doskonale znała wszystkie efekty uboczne. Nie zamierzała wykończyć tutaj Zandera.
— Mówię Ci, w Twoim stanie to jest kiepski pomysł – stwierdziła, może bez jakiejś większej czułości w głosie, ale na pewno mając w intencji troskę o zdrowie i dobro Riversa. – Jak już umiesz Bombardę, to możemy się pouczyć jej ekstremalnej wersji. Kto wie, może nam to nawet psychicznie pomoże?
Wyładowanie się nawet na kilku meblach w komnacie mogło okazać się bardzo oczyszczającym przeżyciem, więc w sumie to nie był wcale taki zły pomysł. Dopiero kiedy Zander zapytał ją, kto jej podpadł, machnęła tylko ręką.
— Remington wczoraj za mną łaził i mnie denerwował pytaniami. Przyznaję, chłopak jest bystry, ale nie ma ani krzty instynktu samozachowawczego, czy czegokolwiek innego, żeby odpuścić, kiedy ktoś nie chce rozmawiać. – Westchnęła głęboko. – Powiedz mi lepiej, kto Tobie podpadł. Musiał Cię wymęczyć lepiej niż mnie wczoraj.
Najwidoczniej ona była w podobnym nastroju, jak i on, chociaż była zdecydowanie mniej wyczerpana. Może dlatego, że udało jej się dostatecznie szybko ewakuować i nabrać trochę siły.
Pokręciła jednak głową na pomysł z Patronusem. Nie, nie. Mogła być wredną suką, ale nad znajomymi, którym nie życzyła źle, nie zamierzała się pastwić. I może w praktyce nie potrafiła jeszcze zastosować tego zaklęcia, ale wyryła cały podręcznik na pamięć i doskonale znała wszystkie efekty uboczne. Nie zamierzała wykończyć tutaj Zandera.
— Mówię Ci, w Twoim stanie to jest kiepski pomysł – stwierdziła, może bez jakiejś większej czułości w głosie, ale na pewno mając w intencji troskę o zdrowie i dobro Riversa. – Jak już umiesz Bombardę, to możemy się pouczyć jej ekstremalnej wersji. Kto wie, może nam to nawet psychicznie pomoże?
Wyładowanie się nawet na kilku meblach w komnacie mogło okazać się bardzo oczyszczającym przeżyciem, więc w sumie to nie był wcale taki zły pomysł. Dopiero kiedy Zander zapytał ją, kto jej podpadł, machnęła tylko ręką.
— Remington wczoraj za mną łaził i mnie denerwował pytaniami. Przyznaję, chłopak jest bystry, ale nie ma ani krzty instynktu samozachowawczego, czy czegokolwiek innego, żeby odpuścić, kiedy ktoś nie chce rozmawiać. – Westchnęła głęboko. – Powiedz mi lepiej, kto Tobie podpadł. Musiał Cię wymęczyć lepiej niż mnie wczoraj.