11-09-2021, 08:03 PM
Dziewicze zawstydzenie i Mickey Cavington chyba nigdy nie szły w parze. Był trochę zbyt dużym narcyzem pod tym względem, żeby czuć się zawstydzonym w jakiejś intymnej sytuacji. I nawet jeśli to wszystko z Biancą to były ich typowe żarciki i przekomarzanki, to nie onieśmieliłaby go choćby nago przed nim się wiła. No, wtedy to może żarty zostałyby odstawione na bok na rzecz przyjemniejszych wrażeń.
- Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo nieszczęśliwy. - Pokręci głową w teatralnym podkreśleniu wagi swojej tęsknoty.
Jak już przełknął skradzionego kęsa ukradzionego ciastka, to niemal od razu pozostałą część łakocia została mu podetknięta pod nos. Chapsnął, a jakże! Jak rybka przynętę, bo nie spodziewał się, że w ostatniej chwili Bianca znajdzie się tak blisko, że zetknęli się nosami i niemal ustami w romantycznej scenie z Zakochanego Kundla (tylko zamiast spagetti mieli ciastko). W odpowiedzi na to, pozwolił sobie zsunąć dłoń z jej talii na pośladek i lekko klepnąć, jakby prześmiewczo dając jej "naganę" za takie zachowanie. A jak tylko się odsunęła, zabrał rękę i odwrócił się w kierunku stołu, jakby nic przed chwilą się nie stało.
- Po to tu przyszliśmy, alkohol nasz wróg, więc trzeba go w mordę lać! - Zapraszającym gestem wskazał kieliszki, a jak już zostały odrobinę napełnione, przejął podsunięte szkło. Stuknął nim o kieliszek Bianci. - W takim razie pijemy za to, żeby się upić! - Po tym jakże adekwatnym toaście, napił się niewielkiego łyka, tak na próbę. I w sumie uznał, że całkiem niezłe to wino, jak na alkohol! Mógł pić dalej. Tym bardziej, że miał do tego doskonałe towarzystwo!
Towarzystwo, które właśnie spojrzało gdzieś w bok jak zaczarowane, a kiedy podążył za jej wzrokiem zrozumiał dlaczego. Nawet uśmiechnął się szelmowsko pod nosem i zagwizdał cicho.
- Szarpałbym, jak Reksio szynkę, ale nie po to tu przyszliśmy. Przynajmniej jeszcze nie. - Pstryknął palcami przed twarzą dziewczyny, żeby wybudzić ją z tego transu i wskazać na butelki wina, które mieli do obalenia.
- Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo nieszczęśliwy. - Pokręci głową w teatralnym podkreśleniu wagi swojej tęsknoty.
Jak już przełknął skradzionego kęsa ukradzionego ciastka, to niemal od razu pozostałą część łakocia została mu podetknięta pod nos. Chapsnął, a jakże! Jak rybka przynętę, bo nie spodziewał się, że w ostatniej chwili Bianca znajdzie się tak blisko, że zetknęli się nosami i niemal ustami w romantycznej scenie z Zakochanego Kundla (tylko zamiast spagetti mieli ciastko). W odpowiedzi na to, pozwolił sobie zsunąć dłoń z jej talii na pośladek i lekko klepnąć, jakby prześmiewczo dając jej "naganę" za takie zachowanie. A jak tylko się odsunęła, zabrał rękę i odwrócił się w kierunku stołu, jakby nic przed chwilą się nie stało.
- Po to tu przyszliśmy, alkohol nasz wróg, więc trzeba go w mordę lać! - Zapraszającym gestem wskazał kieliszki, a jak już zostały odrobinę napełnione, przejął podsunięte szkło. Stuknął nim o kieliszek Bianci. - W takim razie pijemy za to, żeby się upić! - Po tym jakże adekwatnym toaście, napił się niewielkiego łyka, tak na próbę. I w sumie uznał, że całkiem niezłe to wino, jak na alkohol! Mógł pić dalej. Tym bardziej, że miał do tego doskonałe towarzystwo!
Towarzystwo, które właśnie spojrzało gdzieś w bok jak zaczarowane, a kiedy podążył za jej wzrokiem zrozumiał dlaczego. Nawet uśmiechnął się szelmowsko pod nosem i zagwizdał cicho.
- Szarpałbym, jak Reksio szynkę, ale nie po to tu przyszliśmy. Przynajmniej jeszcze nie. - Pstryknął palcami przed twarzą dziewczyny, żeby wybudzić ją z tego transu i wskazać na butelki wina, które mieli do obalenia.