12-09-2021, 03:42 AM
No tak, zaręczyny. To nie tak, że zapomniał dlaczego zgodził się na to chlańsko wina dzisiaj, ale po prostu miał nadzieję odwrócić jej uwagę od tego tematu. Przyszli tu wyluzować, odreagować wakacje, pośmiać się, powygłupiać i nawzajem nastroić pozytywnie na ten rok szkolny, smutki na bok!
Oczywiście nie marudził i wysłuchał jej słów z pełną uwagą, pozwalając nie tylko na wylanie tej siedzącej w niej frustracji, ale również obierając odpowiednią postawę wobec całej sprawy.
- Uznaj mnie za ignoranta, ale nie ogarniam tych całych czystokrwistych i elitarnych tradycji starych rodów, więc odpowiem jak najzwyklejszy człowiek mogący poszczycić się jedynie swoją zajebistością. Nie jesteście razem, nie? W takim sensie, że nie był to wasz świadomy wybór. - Zamachał wolną dłonią jakby trochę niecierpliwie, mając nadzieję, ze rozumie o co mu chodzi. - Korzystaj z wolności z wyboru. Ktoś cię tu kontroluje i rozlicza z grzeszków, o których nie wiedzą? - Może i on sam miał opinię kasanowy i co chwilę sypiał z innymi, więc jego postawa nie była tu żadnym zaskoczeniem, ale jednak jeśli w grę wchodził świadomy i dobrowolny związek, to Mickey stawiał na wierność. Pod warunkiem, że nikt nikogo do niczego nie zmusza. A w tej sytuacji? Czy ktoś ściąłby jej głowę - niczym w średniowieczu - za korzystanie z życia i młodości?
Uniósł brwi i z westchnieniem napił się porządnego łyka wina, bo jej kolejna wypowiedź była dość ciężka do strawienia.
- Nie wiem czy zakładanie pasa cnoty na rzecz małżeństwa z bratem to dobre wyjście. - Jakoś tak na myśl przyszła mu Gra o Tron i już nawet miał nawiązać do tych realiów, ale nagły skok Bianci, odepchnięcie, włoskie krzyki i chluśnięcie wina na stół. W chwilowym niezrozumieniu sytuacji uniósł brwi, szukając pająka, czy czegokolwiek innego na co dziewczęta mogłyby reagować tak ekstremalnie. Zamiast insekta, czy gryzonia, zauważył jednak Gryfona od siebie z roku. Nie miał pojęcia co takiego typek zrobił, ale najwyraźniej bardzo nie spodobało się to Biance.
Zdecydował się nie interweniować, bo uznał, że dobrze jej zrobi wyrzucenie z siebie frustracji na kogoś, kto najwyraźniej sobie na to zasłużył. Poza tym... Sforza potrafiła o siebie zadbać i wcale w tej chwili nie potrzebowała, żeby Mickey wchodził jej w drogę i zgrywał rycerza. Jedynie ponad jej ramieniem obserwował chłopaka z wypisanym na twarzy "she mad, and you deserved it", popijając przy tym wino.
A jak już Gryfon został wykopany w kierunku swoich znajomych - z tego co zrozumiał, to został tu po coś przysłany - chwycił butelkę wina, żeby uzupełnić braki przede wszystkim w kieliszku Bianci.
- Nie mam pojęcia o co poszło, ale może trochę ci lepiej po opierdoleniu kogoś z góry na dół? - Pomógł jej wycierać plamę, choć nie martwił się raczej o nieestetyczność. Dużo bardziej obchodziło go jak czuła się Sforza.
Oczywiście nie marudził i wysłuchał jej słów z pełną uwagą, pozwalając nie tylko na wylanie tej siedzącej w niej frustracji, ale również obierając odpowiednią postawę wobec całej sprawy.
- Uznaj mnie za ignoranta, ale nie ogarniam tych całych czystokrwistych i elitarnych tradycji starych rodów, więc odpowiem jak najzwyklejszy człowiek mogący poszczycić się jedynie swoją zajebistością. Nie jesteście razem, nie? W takim sensie, że nie był to wasz świadomy wybór. - Zamachał wolną dłonią jakby trochę niecierpliwie, mając nadzieję, ze rozumie o co mu chodzi. - Korzystaj z wolności z wyboru. Ktoś cię tu kontroluje i rozlicza z grzeszków, o których nie wiedzą? - Może i on sam miał opinię kasanowy i co chwilę sypiał z innymi, więc jego postawa nie była tu żadnym zaskoczeniem, ale jednak jeśli w grę wchodził świadomy i dobrowolny związek, to Mickey stawiał na wierność. Pod warunkiem, że nikt nikogo do niczego nie zmusza. A w tej sytuacji? Czy ktoś ściąłby jej głowę - niczym w średniowieczu - za korzystanie z życia i młodości?
Uniósł brwi i z westchnieniem napił się porządnego łyka wina, bo jej kolejna wypowiedź była dość ciężka do strawienia.
- Nie wiem czy zakładanie pasa cnoty na rzecz małżeństwa z bratem to dobre wyjście. - Jakoś tak na myśl przyszła mu Gra o Tron i już nawet miał nawiązać do tych realiów, ale nagły skok Bianci, odepchnięcie, włoskie krzyki i chluśnięcie wina na stół. W chwilowym niezrozumieniu sytuacji uniósł brwi, szukając pająka, czy czegokolwiek innego na co dziewczęta mogłyby reagować tak ekstremalnie. Zamiast insekta, czy gryzonia, zauważył jednak Gryfona od siebie z roku. Nie miał pojęcia co takiego typek zrobił, ale najwyraźniej bardzo nie spodobało się to Biance.
Zdecydował się nie interweniować, bo uznał, że dobrze jej zrobi wyrzucenie z siebie frustracji na kogoś, kto najwyraźniej sobie na to zasłużył. Poza tym... Sforza potrafiła o siebie zadbać i wcale w tej chwili nie potrzebowała, żeby Mickey wchodził jej w drogę i zgrywał rycerza. Jedynie ponad jej ramieniem obserwował chłopaka z wypisanym na twarzy "she mad, and you deserved it", popijając przy tym wino.
A jak już Gryfon został wykopany w kierunku swoich znajomych - z tego co zrozumiał, to został tu po coś przysłany - chwycił butelkę wina, żeby uzupełnić braki przede wszystkim w kieliszku Bianci.
- Nie mam pojęcia o co poszło, ale może trochę ci lepiej po opierdoleniu kogoś z góry na dół? - Pomógł jej wycierać plamę, choć nie martwił się raczej o nieestetyczność. Dużo bardziej obchodziło go jak czuła się Sforza.