19-09-2021, 09:55 PM
Spojrzała na niego z odrobiną rozbawienia i odrobiną rozczulenia, kiedy tak teatralnie złapał się za pierś, jakby właśnie przeżywał największy dramat wszechczasów. Uwielbiała go. Naprawdę go uwielbiała. Może nie był typem chłopaka, z którym łączyłaby ją romantyczna więź, ale Miles w całej swojej osobie był tak bardzo nietypowy, że nie potrafiła nie darzyć go sympatią. Sposób, w jaki się zachowywał, w jaki traktował ją, jakby była jego osobistą boginią – to wszystko szalenie jej się w nim podobało, co niejednokrotnie przeradzało się w cielesne uniesienia i… za to w sumie również go uwielbiała.
Może nieco traktowała go jak osobistą maskotkę – może wiedziała też, że dla niej Miles był w stanie nawet dać się pokroić, gdyby sobie tego zażyczyła. Zapewne gdyby była Kleopatrą i zażyczyła sobie następnego dnia jego śmierci, tuż po miłości uprawianej wraz z nią przez jedną noc, poszedłby na ten układ. Na szczęście, nie była Kleopatrą, ani wcale nie chciała się go pozbywać. Nie chciała również wykorzystywać jego słabości… za bardzo. Bywały sytuacje, w których się o to pokusiła, zupełnie nieszkodliwe na dalszą metę, ale gdyby tylko ktoś go zranił, natychmiast poszłaby temu komuś wpierdolić, bez ostrzeżenia, bez namysłu. Uwielbiała go, pozwalała mu się malować i poniekąd uważała, że znajdował się pod jej osobistą opieką. A Bianca zawsze dzielnie broniła swoich.
Wysłuchała go w skupieniu. Och, czyli Miles jednak wiedział o wyścigu zorganizowanym przez jego brata – dobrze. Ale czy chciała na niego pójść? Teraz, kiedy w perspektywie miała wieczór spędzany razem z Milesem…
To była bardzo ciężka decyzja!
Tym bardziej, gdy dostrzegła sposób, w jaki na nią spojrzał, zatrzymując na niej spojrzenie przez jedną chwilę.
Uśmiechnęła się z delikatną satysfakcją – zaraz jednak westchnęła, ja kompletnie bezradna dziewczynka niezadowolona z decyzji, która została podjęta bez jej udziału.
— Och, nie wiem, czy dam radę aż tyle wytrzymać, w końcu cierpliwość nigdy nie była moją najsilniejszą stroną…
W tym akurat nie kłamała – nigdy nie była cierpliwa, zawsze chciała mieć wszystko na już. A w przypadku Milesa prawdopodobieństwo sukcesu małego szantażyku wynosiło prawie sto procent.
Spojrzała na niego spod długich rzęs tak słodkim spojrzeniem, że miód przy tym wydawał się okrutnie gorzki, po czym zatrzepotała kokieteryjnie rzęsami. I musiała się bardzo powstrzymywać, żeby z minki bezradnej dziewczynki nie wyszła pełna dzikiej satysfakcji, pewności i flirtu mina bezkompromisowej kokietki.
Może nieco traktowała go jak osobistą maskotkę – może wiedziała też, że dla niej Miles był w stanie nawet dać się pokroić, gdyby sobie tego zażyczyła. Zapewne gdyby była Kleopatrą i zażyczyła sobie następnego dnia jego śmierci, tuż po miłości uprawianej wraz z nią przez jedną noc, poszedłby na ten układ. Na szczęście, nie była Kleopatrą, ani wcale nie chciała się go pozbywać. Nie chciała również wykorzystywać jego słabości… za bardzo. Bywały sytuacje, w których się o to pokusiła, zupełnie nieszkodliwe na dalszą metę, ale gdyby tylko ktoś go zranił, natychmiast poszłaby temu komuś wpierdolić, bez ostrzeżenia, bez namysłu. Uwielbiała go, pozwalała mu się malować i poniekąd uważała, że znajdował się pod jej osobistą opieką. A Bianca zawsze dzielnie broniła swoich.
Wysłuchała go w skupieniu. Och, czyli Miles jednak wiedział o wyścigu zorganizowanym przez jego brata – dobrze. Ale czy chciała na niego pójść? Teraz, kiedy w perspektywie miała wieczór spędzany razem z Milesem…
To była bardzo ciężka decyzja!
Tym bardziej, gdy dostrzegła sposób, w jaki na nią spojrzał, zatrzymując na niej spojrzenie przez jedną chwilę.
Uśmiechnęła się z delikatną satysfakcją – zaraz jednak westchnęła, ja kompletnie bezradna dziewczynka niezadowolona z decyzji, która została podjęta bez jej udziału.
— Och, nie wiem, czy dam radę aż tyle wytrzymać, w końcu cierpliwość nigdy nie była moją najsilniejszą stroną…
W tym akurat nie kłamała – nigdy nie była cierpliwa, zawsze chciała mieć wszystko na już. A w przypadku Milesa prawdopodobieństwo sukcesu małego szantażyku wynosiło prawie sto procent.
Spojrzała na niego spod długich rzęs tak słodkim spojrzeniem, że miód przy tym wydawał się okrutnie gorzki, po czym zatrzepotała kokieteryjnie rzęsami. I musiała się bardzo powstrzymywać, żeby z minki bezradnej dziewczynki nie wyszła pełna dzikiej satysfakcji, pewności i flirtu mina bezkompromisowej kokietki.