21-09-2021, 01:03 AM
Dopiął swego. Jak zwykle, zresztą. Wkurzanie Harper było tak łatwe, że uznawał to za codzienną rozrywkę dla zabicia monotonii. I co lepsze, jej stosunkowo rzadko udawało się jemu nadepnąć na odcisk. To dodatkowo potęgowało satysfakcję z prowokowania jej do wszelkich prób, do złości, do wybuchów, do milczenia - do jakiejkolwiek reakcji. Mogła myśleć sobie o nim co chciała, Mickey i tak się tym nie przejmował. A w każdym razie nie z taką częstotliwością i natężeniem, z jakim to Brooks przejmowała się jego komentarzami i zdaniem na jej temat.
Wzruszył ramionami w mieszaninie rozbawienia i lekceważenia.
- Mój spryt ma się całkiem dobrze, ale to miłe że się martwisz. - Posłał jej nieco kpiący uśmiech. No nie, nie udało jej się wjechać mu na ambicję ani nadszarpnąć ego. Za to jej milczenie w odpowiedzi na kolejne słowa odrobinę go zainteresowało. Eliksir był już gotowy, więc mógł przyjrzeć się nic nie mówiącej Harper dość badawczo. Nie patrzył na jej ręce rozlewające eliksir do fiolek, ale na jej rozeźloną swoją obecnością i prowokacjami twarz.
Nie spodziewał się tylko jednego - że Gryfonka zagarnie fiolki wypełnione eliksirem i po prostu wyjdzie z sali. Bez "do widzenia", czy choćby "spierdalaj", zostawiając cały bajzel za sobą. Nawet się nie obejrzała za siebie, bezczelna! Przez moment po jej wyjściu Mickey milczał w zaskoczeniu, obserwując drzwi sali z myślą, że dziewczyna zaraz wróci, bo nie zostawi bałaganu po sobie, ani jego tego bałaganu doglądającego.
Ale nie wróciła.
Może gdyby był większym chujkiem, to zostawiłby ten burdel i zupełnie się nim nie przejął, ale jakoś nie potrafił. Dlatego rozlał trochę eliksiru do swoich przygotowanych fiolek, po czym ostrożnie spakował jej do pudełeczka odpowiedniego, a to do torby. Zaraz po tym trafił tam podręcznik i zebrane resztki składników. Wycelował we wnętrze kociołka różdżką, rzucił od niechcenia Tergeo i ku własnemu zadowoleniu stwierdził, że może powinien bardziej się skupić, bo nadal na ściankach naczynia zostało trochę eliksiru. Trudno, wyczyści w dormitorium, jakoś nie chciał zostawać w tym miejscu zbędnie długo.
Zgarnąwszy swoje manatki, w końcu i on opuścił salę, kierując się bezpośrednio do lochów.
/zt
Tergeo: 4
Wzruszył ramionami w mieszaninie rozbawienia i lekceważenia.
- Mój spryt ma się całkiem dobrze, ale to miłe że się martwisz. - Posłał jej nieco kpiący uśmiech. No nie, nie udało jej się wjechać mu na ambicję ani nadszarpnąć ego. Za to jej milczenie w odpowiedzi na kolejne słowa odrobinę go zainteresowało. Eliksir był już gotowy, więc mógł przyjrzeć się nic nie mówiącej Harper dość badawczo. Nie patrzył na jej ręce rozlewające eliksir do fiolek, ale na jej rozeźloną swoją obecnością i prowokacjami twarz.
Nie spodziewał się tylko jednego - że Gryfonka zagarnie fiolki wypełnione eliksirem i po prostu wyjdzie z sali. Bez "do widzenia", czy choćby "spierdalaj", zostawiając cały bajzel za sobą. Nawet się nie obejrzała za siebie, bezczelna! Przez moment po jej wyjściu Mickey milczał w zaskoczeniu, obserwując drzwi sali z myślą, że dziewczyna zaraz wróci, bo nie zostawi bałaganu po sobie, ani jego tego bałaganu doglądającego.
Ale nie wróciła.
Może gdyby był większym chujkiem, to zostawiłby ten burdel i zupełnie się nim nie przejął, ale jakoś nie potrafił. Dlatego rozlał trochę eliksiru do swoich przygotowanych fiolek, po czym ostrożnie spakował jej do pudełeczka odpowiedniego, a to do torby. Zaraz po tym trafił tam podręcznik i zebrane resztki składników. Wycelował we wnętrze kociołka różdżką, rzucił od niechcenia Tergeo i ku własnemu zadowoleniu stwierdził, że może powinien bardziej się skupić, bo nadal na ściankach naczynia zostało trochę eliksiru. Trudno, wyczyści w dormitorium, jakoś nie chciał zostawać w tym miejscu zbędnie długo.
Zgarnąwszy swoje manatki, w końcu i on opuścił salę, kierując się bezpośrednio do lochów.
/zt