21-09-2021, 10:26 AM
To były zaledwie pierwsze tygodnie szkoły, a już obfitowały w niespodzianki! Pomijając już niefortunne wydarzenia z jej narzeczeństwem, to do tych… ciekawszych mogła zaliczyć piątkową imprezę, potem naukę zaklęć z Noah, a teraz – niespodziewanie dostała liścik od Milesa z drobnym zaproszeniem na małą, hazardową rozrywkę.
Czy to było jej ulubione zajęcie – cóż, w sumie nie aż tak bardzo. Istniało wiele innych, przyjemniejszych sposobów na spędzenie dnia niż przegrywanie majątku podczas zabawy kośćmi, kartami czy jeszcze czymś innym… ale Miles poprosił ją tak ślicznie, że nie mogłaby złamać jego serduszka, nie pojawiając się na spotkaniu.
Nie zabrała wszystkiego, co ze sobą przywiozła – nie była aż tak głupia, żeby ewentualnie przegrać cały majątek, tym bardziej, że to dopiero drugi tydzień września, a ona nie chciała prosić rodziców o poratowanie finansowe. Pewnie by to zrobili, ale jak by to wyglądało? Nie taki wizerunek siebie starała się kreować.
Widząc już od progu Milesa i Madeline, zajętych przez moment jakimiś pierdołami, stanęła w progu i przyglądała się im z lekkim uśmiechem. Cóż, każdy cywilizowany człowiek by po prostu do nich podszedł i dołączył – ale po co, skoro można najpierw zaskarbić sobie ich uwagę?
— Zastawić buty i zegarki? – powtórzyła w końcu za Milesem tak, jakby opowiadał co najmniej herezję, za którą należało go spalić na stosie. – Toż to zbrodnia! Wiesz, sole mio, ile warte są dobre zegarki i dobre buty? Bezcenne! – uniosła dłoń ze złączonymi palcami dla podkreślenia dramaturgii sytuacji. – Dodatki mają czasem większą moc niż same ubrania!
A propos ubrań, dzisiaj wybrała dla siebie czarną, obcisłą sukieneczkę z marszczonymi, ozdobnymi rękawami, długie, czarne kolczyki z kołem i marszczonym materiałem na dole, nieco przypominającym kształtem ściśnięte kwiaty – a do tego czarne buty. Cóż, dzisiaj była całkowicie na czarno, ale czarny kolor i zawsze był na czasie, i potrafił być często bardziej seksowny niż czerwień.
Dopiero po tym jakże adekwatnym i zbulwersowanym komentarzu, odbiła się od ściany i podeszła kawałek do nich. Ona darowała sobie oglądanie kości, wszystko jej było jedno, jakimi grają.
Czy to było jej ulubione zajęcie – cóż, w sumie nie aż tak bardzo. Istniało wiele innych, przyjemniejszych sposobów na spędzenie dnia niż przegrywanie majątku podczas zabawy kośćmi, kartami czy jeszcze czymś innym… ale Miles poprosił ją tak ślicznie, że nie mogłaby złamać jego serduszka, nie pojawiając się na spotkaniu.
Nie zabrała wszystkiego, co ze sobą przywiozła – nie była aż tak głupia, żeby ewentualnie przegrać cały majątek, tym bardziej, że to dopiero drugi tydzień września, a ona nie chciała prosić rodziców o poratowanie finansowe. Pewnie by to zrobili, ale jak by to wyglądało? Nie taki wizerunek siebie starała się kreować.
Widząc już od progu Milesa i Madeline, zajętych przez moment jakimiś pierdołami, stanęła w progu i przyglądała się im z lekkim uśmiechem. Cóż, każdy cywilizowany człowiek by po prostu do nich podszedł i dołączył – ale po co, skoro można najpierw zaskarbić sobie ich uwagę?
— Zastawić buty i zegarki? – powtórzyła w końcu za Milesem tak, jakby opowiadał co najmniej herezję, za którą należało go spalić na stosie. – Toż to zbrodnia! Wiesz, sole mio, ile warte są dobre zegarki i dobre buty? Bezcenne! – uniosła dłoń ze złączonymi palcami dla podkreślenia dramaturgii sytuacji. – Dodatki mają czasem większą moc niż same ubrania!
A propos ubrań, dzisiaj wybrała dla siebie czarną, obcisłą sukieneczkę z marszczonymi, ozdobnymi rękawami, długie, czarne kolczyki z kołem i marszczonym materiałem na dole, nieco przypominającym kształtem ściśnięte kwiaty – a do tego czarne buty. Cóż, dzisiaj była całkowicie na czarno, ale czarny kolor i zawsze był na czasie, i potrafił być często bardziej seksowny niż czerwień.
Dopiero po tym jakże adekwatnym i zbulwersowanym komentarzu, odbiła się od ściany i podeszła kawałek do nich. Ona darowała sobie oglądanie kości, wszystko jej było jedno, jakimi grają.