25-09-2021, 11:55 PM
W rozbawieniu przewrócił oczami na słowa Bianci. A ta od razu o tym, że Miki miałby z Alice chodzić! Najpierw może niech się poznają? Niech się okaże, czy w ogóle jest jakaś chemia? Potencjał na coś więcej niż “randka” i, cóż, cokolwiek więcej na choćby jedną noc?
- Byle ten twój stylista nie wymagał zmywania różowego pasemka, wygląda całkiem uroczo. I oryginalnie. - Może gdzieś w podświadomości ten kolor połączył z pewnymi wydarzeniami z maja tego roku, ale informacja ta nie dotarła do świadomości, skutecznie blokowana alkoholem i rozpychającym się ego. Może to i lepiej. Chociaż pewnie i tak niewiele by sobie z tego zrobił.
Uniósł brwi i uśmiechnął się rozbawiony, jak Bianca przyciągnęła go bliżej siebie tak bez jakichkolwiek ogródek.
- Oho, aż tak tęskniłaś przez te kilka minut, że nie możesz znieść tego ogromnego dystansu między nami? - Poruszył jednokrotnie brwiami i dopiero spojrzał we wskazanym przez Gryfonkę kierunku. Zanim jednak skupił wzrok na konkretnym celu, przemierzył wzrokiem tłumek zebranych po drodze. Ale na wspomnienie o jego eks od razu odnalazł podmiot uwagi koleżanki. Nawet krótko parsknął śmiechem, zaraz jednak powstrzymując kolejny pchający się już na usta. Przygryzł na moment wargi, czując właściwie… no, nieopisane rozbawienie. Czy go to zabolało? O dziwno nie. Owszem, fajnie mu było z Kaią tak długo, jak trwało, ale jak się skończyło… żadne z nich nie schowało dumy w buty żeby spróbować związek uratować i jakoś tak z czasem… rozeszło się po kościach. Najwyraźniej sama Kaia nie rozchodziła tego jeszcze, a przynajmniej jeszcze godzinę temu wciąż wylewała na niego jad. A teraz… Miał ochotę się roześmiać i nawet podejść tam i coś jej powiedzieć, ale w zamian pochylił nieco głowę w stronę Bianci, wciąż obserwując ten romantyczny obrazek
- Czyli jednak moje podejrzenia i, hm, obawy okazały się ostatecznie bardzo podstawne. No wiesz, poniekąd to też trochę o niego się pokłóciliśmy. Wielka awantura wielkiego upadku wielkiej miłości. - Pokręcił lekko głową, śmiejąc się przez nos, po czym spojrzał na swój kieliszek i na raz wychylił jego zawartość.
No dobrze, może tak odrobinkę zrobiło mu się przykro. Ale wino bardzo szybko i skutecznie zmył to uczucie i Mickey już z uśmiechem szukał butelki, która nadal przecież nie została opróżniona do końca.
- Jak tak dalej pójdzie, to na wakacje zrobię ci nalot na chatę i poimprezujemy w winnicy. Wtedy nie ma sensu otwierać butelek, bezpośrednio z beczki będziemy lać!
- Byle ten twój stylista nie wymagał zmywania różowego pasemka, wygląda całkiem uroczo. I oryginalnie. - Może gdzieś w podświadomości ten kolor połączył z pewnymi wydarzeniami z maja tego roku, ale informacja ta nie dotarła do świadomości, skutecznie blokowana alkoholem i rozpychającym się ego. Może to i lepiej. Chociaż pewnie i tak niewiele by sobie z tego zrobił.
Uniósł brwi i uśmiechnął się rozbawiony, jak Bianca przyciągnęła go bliżej siebie tak bez jakichkolwiek ogródek.
- Oho, aż tak tęskniłaś przez te kilka minut, że nie możesz znieść tego ogromnego dystansu między nami? - Poruszył jednokrotnie brwiami i dopiero spojrzał we wskazanym przez Gryfonkę kierunku. Zanim jednak skupił wzrok na konkretnym celu, przemierzył wzrokiem tłumek zebranych po drodze. Ale na wspomnienie o jego eks od razu odnalazł podmiot uwagi koleżanki. Nawet krótko parsknął śmiechem, zaraz jednak powstrzymując kolejny pchający się już na usta. Przygryzł na moment wargi, czując właściwie… no, nieopisane rozbawienie. Czy go to zabolało? O dziwno nie. Owszem, fajnie mu było z Kaią tak długo, jak trwało, ale jak się skończyło… żadne z nich nie schowało dumy w buty żeby spróbować związek uratować i jakoś tak z czasem… rozeszło się po kościach. Najwyraźniej sama Kaia nie rozchodziła tego jeszcze, a przynajmniej jeszcze godzinę temu wciąż wylewała na niego jad. A teraz… Miał ochotę się roześmiać i nawet podejść tam i coś jej powiedzieć, ale w zamian pochylił nieco głowę w stronę Bianci, wciąż obserwując ten romantyczny obrazek
- Czyli jednak moje podejrzenia i, hm, obawy okazały się ostatecznie bardzo podstawne. No wiesz, poniekąd to też trochę o niego się pokłóciliśmy. Wielka awantura wielkiego upadku wielkiej miłości. - Pokręcił lekko głową, śmiejąc się przez nos, po czym spojrzał na swój kieliszek i na raz wychylił jego zawartość.
No dobrze, może tak odrobinkę zrobiło mu się przykro. Ale wino bardzo szybko i skutecznie zmył to uczucie i Mickey już z uśmiechem szukał butelki, która nadal przecież nie została opróżniona do końca.
- Jak tak dalej pójdzie, to na wakacje zrobię ci nalot na chatę i poimprezujemy w winnicy. Wtedy nie ma sensu otwierać butelek, bezpośrednio z beczki będziemy lać!