27-09-2021, 06:57 PM
Co innego jej pozostawało, jak nie usiąść i westchnąć głęboko? To było praktycznie niemożliwe, żeby przez wszystkie lata postępu magicznego nie wynaleziono żadnego lekarstwa na ślepotę. Pomijając już tę wrodzoną, to ta nabyta powinna być jak najbardziej uleczalna! Chyba że…
Jedynym, czego nie potrafiła uleczyć magia, była czarna magia i jej ślady. One nie znikały, pozostawały już na całe życie, ale… jakoś nie chciało jej się wierzyć, że Rue próbowała uwarzyć jakąś truciznę. Zwyczajnie nie pasowało jej to do obrazu dziewczyny. Mimo wszystko jednak zmarszczyła brwi i chociaż rozważała zapytanie ją o to, chwilowo milczała.
Jak się okazało – słusznie, bo Rue dość szybko wyjaśniła jej, co się takiego stało. Nieszczęśliwie wpadł do kociołka dodatkowy składnik i wszystko zadziało się właśnie w ten sposób… Shannon westchnęła cicho. Może nigdy eliksiry i reakcje chemiczne nie były jej mocną stroną, ale sposób, w jaki przedstawiała to Krukonka, był bardzo poważny. To wszystko brzmiało poważnie i skomplikowanie. Chociaż z drugiej strony, jeszcze nic skomplikowanego jej nie odstraszyło, a jedynie dodało motywacji, żeby się czegoś nauczyć, poszerzyć swoją wiedzę, chociaż na polu teoretycznym.
Uśmiechnęła się do niej lekko i krótko, i sama skinęła głową. Na pewno, kiedy tylko dotrą do zamku, wyśle sowę do matki z prośbą o pomoc. Sama też przejdzie się po regałach biblioteki, również tych, których do tej pory raczej nie odwiedzała. Nie sądziła, że znajdą jakiekolwiek lekarstwo akurat w zamku, ale warto było spróbować.
Dostrzegła, jak na dość lakoniczną odpowiedź Shannon, uśmiech Rue nieco zaniknął. Zrobiło jej się nawet odrobinę przykro, ale naprawdę… co miała powiedzieć? Nic wyjątkowego w jej życiu się nie wydarzyło. Była tylko zdezorientowana, kiedy jej przyjaciółka nie wróciła do Hogwartu i nie dawała znaku życia – ale już wyjaśniła, dlaczego tak było, więc chyba nie było sensu wałkować tego tematu czy grać na sumieniu Rue, tym bardziej, że nie była to jej wina.
Miała nawet coś powiedzieć, już otwierała usta, kiedy niespodziewanie pociągiem szarpnęło i dość gwałtownie stanął w miejscu. Shannon wyciągnęła automatycznie dłoń, żeby się czegoś złapać, ale nie wymierzyła zbyt dobrze i wylądowała na siedzisku naprzeciwko. Dość szybko jednak odrzuciła myśli o sobie i zwróciła wzrok w stronę Rue, szybko łapiąc ją za ramię.
— Wszystko w porządku? – spytała z przejęciem, bo w końcu dla dziewczyny to musiało być znacznie większe przeżycie niż dla niej samej. – Cholera, chyba coś się stało, skoro tak nagle zahamowali – rzuciła okiem w stronę wyjścia z przedziału, ale widząc zbierających się na korytarzu ludzi, szybko zrezygnowała z dołączenia do tego grona.
Jedynym, czego nie potrafiła uleczyć magia, była czarna magia i jej ślady. One nie znikały, pozostawały już na całe życie, ale… jakoś nie chciało jej się wierzyć, że Rue próbowała uwarzyć jakąś truciznę. Zwyczajnie nie pasowało jej to do obrazu dziewczyny. Mimo wszystko jednak zmarszczyła brwi i chociaż rozważała zapytanie ją o to, chwilowo milczała.
Jak się okazało – słusznie, bo Rue dość szybko wyjaśniła jej, co się takiego stało. Nieszczęśliwie wpadł do kociołka dodatkowy składnik i wszystko zadziało się właśnie w ten sposób… Shannon westchnęła cicho. Może nigdy eliksiry i reakcje chemiczne nie były jej mocną stroną, ale sposób, w jaki przedstawiała to Krukonka, był bardzo poważny. To wszystko brzmiało poważnie i skomplikowanie. Chociaż z drugiej strony, jeszcze nic skomplikowanego jej nie odstraszyło, a jedynie dodało motywacji, żeby się czegoś nauczyć, poszerzyć swoją wiedzę, chociaż na polu teoretycznym.
Uśmiechnęła się do niej lekko i krótko, i sama skinęła głową. Na pewno, kiedy tylko dotrą do zamku, wyśle sowę do matki z prośbą o pomoc. Sama też przejdzie się po regałach biblioteki, również tych, których do tej pory raczej nie odwiedzała. Nie sądziła, że znajdą jakiekolwiek lekarstwo akurat w zamku, ale warto było spróbować.
Dostrzegła, jak na dość lakoniczną odpowiedź Shannon, uśmiech Rue nieco zaniknął. Zrobiło jej się nawet odrobinę przykro, ale naprawdę… co miała powiedzieć? Nic wyjątkowego w jej życiu się nie wydarzyło. Była tylko zdezorientowana, kiedy jej przyjaciółka nie wróciła do Hogwartu i nie dawała znaku życia – ale już wyjaśniła, dlaczego tak było, więc chyba nie było sensu wałkować tego tematu czy grać na sumieniu Rue, tym bardziej, że nie była to jej wina.
Miała nawet coś powiedzieć, już otwierała usta, kiedy niespodziewanie pociągiem szarpnęło i dość gwałtownie stanął w miejscu. Shannon wyciągnęła automatycznie dłoń, żeby się czegoś złapać, ale nie wymierzyła zbyt dobrze i wylądowała na siedzisku naprzeciwko. Dość szybko jednak odrzuciła myśli o sobie i zwróciła wzrok w stronę Rue, szybko łapiąc ją za ramię.
— Wszystko w porządku? – spytała z przejęciem, bo w końcu dla dziewczyny to musiało być znacznie większe przeżycie niż dla niej samej. – Cholera, chyba coś się stało, skoro tak nagle zahamowali – rzuciła okiem w stronę wyjścia z przedziału, ale widząc zbierających się na korytarzu ludzi, szybko zrezygnowała z dołączenia do tego grona.