27-09-2021, 09:50 PM
Mogłaby prychnąć z rozbawieniem na komentarz Noah, ale wiedziała, jak Krukon bardzo poważnie podchodził do nauki. W sumie poniekąd właśnie dlatego uznała go za najlepszego kompana do wspólnego poćwiczenia, a w zasadzie przyswojenia zaklęcia bardzo trudnego i zaawansowanego. Mogła dość lekko podchodzić do nauki jako takiej ogółem, ale miała upatrzony konkretny cel na przyszłość i do niego zamierzała dążyć. A tak się składało, że po drodze bardzo miało jej się przydać zaklęcie Patronusa. Na pewno będzie dodatkowym atutem, gdy już będzie zdawała egzaminy na staż aurorski.
Jednakowoż idealny kompan miał się okazać również doskonałym rozpraszaczem, bo do nikogo nie trzymała tak wielkiego sentymentu jak do tego konkretnego Krukona – a że ich, hm, zażyłość nadal istniała i miała się całkiem dobrze, to trzymanie rączek przy sobie może okazać się niemałym wyzwaniem…
— Hm, to już postęp. Przyznajesz sam przed sobą, że to wszystko skończy się zapewne w jeden sposób – rzuciła w komentarzu, przyglądając się z ciekawością, jak zmniejszał dzielącą ich odległość. Z uśmiechem pełnym satysfakcji, również nachyliła się w stronę Krukona i na jego pytający ruch brwi, musnęła nosem czubek jego noska w zaczepnym geście, nim puściła mu dodatkowo oczko.
Jej mina odrobinkę się zmieniła, kiedy stwierdził, że jego tydzień był znacznie cięższy niż rzucanie wyczerpującego zaklęcia.
— Powinnam spytać, co się stało? – zapytała już teraz, przechylając lekko głowę. Może nie była najlepszym rozwiązaniem problemów, a przynajmniej nie takich, które wymagały słów pocieszenia i dyplomacji, ale i tak, jako że lubiła Noah, przynajmniej postarałaby się go wysłuchać. O ile chciałby jej opowiedzieć, co się działo.
Uniosła brwi w geście lekkiego zaskoczenia, ale zaraz na jej ustach pojawił się szeroki, pełen satysfakcji uśmiech.
— Nigdy nie mów nigdy – dodała dość tajemniczym tonem, bo zdecydowanie odebrała jego słowa jako zapowiedź stawianego przed nią wyzwania.
Na szczęście Noah przynajmniej starał się być rzeczowy, i chociaż zaklęcie mu nie wyszło, sama postanowiła sięgnąć po różdżkę, aby rzucić zaklęcie. Które również nie wyszło. I jeśli przed chwilą miała zamiar nieco podroczyć się z nim odnośnie wyciąganego już w pośpiechu podręcznika, tak teraz sama zerknęła na stronice książki.
— W zasadzie nie wiem, czy wyczytasz tam coś jeszcze, czego byśmy nie wiedzieli – mruknęła pod nosem, będąc prawie pewną, że trzeba było znaleźć po prostu wystarczająco silne wspomnienie… i popracować nad własną wprawą. W końcu oboje wiedzieli, że Patronus to niełatwa sztuka.
Kostka: 1
Postęp: 0/5
Jednakowoż idealny kompan miał się okazać również doskonałym rozpraszaczem, bo do nikogo nie trzymała tak wielkiego sentymentu jak do tego konkretnego Krukona – a że ich, hm, zażyłość nadal istniała i miała się całkiem dobrze, to trzymanie rączek przy sobie może okazać się niemałym wyzwaniem…
— Hm, to już postęp. Przyznajesz sam przed sobą, że to wszystko skończy się zapewne w jeden sposób – rzuciła w komentarzu, przyglądając się z ciekawością, jak zmniejszał dzielącą ich odległość. Z uśmiechem pełnym satysfakcji, również nachyliła się w stronę Krukona i na jego pytający ruch brwi, musnęła nosem czubek jego noska w zaczepnym geście, nim puściła mu dodatkowo oczko.
Jej mina odrobinkę się zmieniła, kiedy stwierdził, że jego tydzień był znacznie cięższy niż rzucanie wyczerpującego zaklęcia.
— Powinnam spytać, co się stało? – zapytała już teraz, przechylając lekko głowę. Może nie była najlepszym rozwiązaniem problemów, a przynajmniej nie takich, które wymagały słów pocieszenia i dyplomacji, ale i tak, jako że lubiła Noah, przynajmniej postarałaby się go wysłuchać. O ile chciałby jej opowiedzieć, co się działo.
Uniosła brwi w geście lekkiego zaskoczenia, ale zaraz na jej ustach pojawił się szeroki, pełen satysfakcji uśmiech.
— Nigdy nie mów nigdy – dodała dość tajemniczym tonem, bo zdecydowanie odebrała jego słowa jako zapowiedź stawianego przed nią wyzwania.
Na szczęście Noah przynajmniej starał się być rzeczowy, i chociaż zaklęcie mu nie wyszło, sama postanowiła sięgnąć po różdżkę, aby rzucić zaklęcie. Które również nie wyszło. I jeśli przed chwilą miała zamiar nieco podroczyć się z nim odnośnie wyciąganego już w pośpiechu podręcznika, tak teraz sama zerknęła na stronice książki.
— W zasadzie nie wiem, czy wyczytasz tam coś jeszcze, czego byśmy nie wiedzieli – mruknęła pod nosem, będąc prawie pewną, że trzeba było znaleźć po prostu wystarczająco silne wspomnienie… i popracować nad własną wprawą. W końcu oboje wiedzieli, że Patronus to niełatwa sztuka.