22-12-2021, 10:27 PM
W miarę oddalania się od wstążek i ponownego zbliżania do miejsca, z którego startował, Mickey nabierał prędkości, sprawnie lawirując między drzewami. Ostrożność pozostała, ale zdecydowanie przestał już tak przesadnie uważać na wszystko, po prostu leciał po wygraną, bo przecież po to w ogóle się tu dzisiaj pojawił. Nie bez kozery był gwiazdeczką sportu, czyż nie?
Nie zwracał najmniejszej uwagi na słyszane pomiędzy drzewami odgłosy innych uczestników zderzających się z pniami, żadne jęki bólu nie mąciły jego skupienia, a wzrok nie odrywał się ani na moment od kierunku, w którym zmierzał. Dzięki temu uniknął kolejnych wypadków i już niedługo dotarł do miejsca startu, lądując brawurowo i bezkolizyjnie gdzieś nieopodal organizatorów. Wygrał?
No najwyraźniej! I ani trochę go to nie zaskoczyło!
Jednak mimo wszystko triumfowanie musiało poczekać, bo choć on sam wyszedł z tego wyścigu bez większych obrażeń (jedynie ujebany w błocie), to nie każdy miał takie szczęście. Pomimo już puszącego się ego, nie umknęło jego uwadze, że zarówno Kaia, jak i Harper dość niefortunnie zakończyły tę potyczkę. Ta pierwsza niemal od razu otrzymała pomoc od Ethana, natomiast Brooks...
Wspaniałomyślnie i po bohatersku Mickey podziękował, pouśmiechał się, po czym przeprosił, podkreślając, że koleżanka nie mająca tyle szczęścia potrzebuje pomocy medycznej, a raczej nikt z obecnych medykiem nie jest. Utrata przytomności to nie przelewki! Poza tym raczej nie było tajemnicą, że pomimo swojej arogancji i ego rozsadzającego mury zamku, Cavington nie przejdzie obojętnie obok kobiety w potrzebie! Dlatego też zostawił komuś miotłę i podszedł do Gryfonki leżącej plackiem pod drzewem. Wyjątkowo delikatnie wziął ją w ramiona, starając się nie trząchać za bardzo i jak już ustabilizował jej pozycję, powoli ruszył w kierunku zamku. Miał nadzieję, że nie natkną się na nikogo po drodze, bo wybrał zdecydowanie najkrótszą drogę na przełaj.
/zt Mickey i Harper
Wynik: 8 + 4 + 3,5 = 15,5
Suma: 4 + 1 + 2 + 2 = 9
Nie zwracał najmniejszej uwagi na słyszane pomiędzy drzewami odgłosy innych uczestników zderzających się z pniami, żadne jęki bólu nie mąciły jego skupienia, a wzrok nie odrywał się ani na moment od kierunku, w którym zmierzał. Dzięki temu uniknął kolejnych wypadków i już niedługo dotarł do miejsca startu, lądując brawurowo i bezkolizyjnie gdzieś nieopodal organizatorów. Wygrał?
No najwyraźniej! I ani trochę go to nie zaskoczyło!
Jednak mimo wszystko triumfowanie musiało poczekać, bo choć on sam wyszedł z tego wyścigu bez większych obrażeń (jedynie ujebany w błocie), to nie każdy miał takie szczęście. Pomimo już puszącego się ego, nie umknęło jego uwadze, że zarówno Kaia, jak i Harper dość niefortunnie zakończyły tę potyczkę. Ta pierwsza niemal od razu otrzymała pomoc od Ethana, natomiast Brooks...
Wspaniałomyślnie i po bohatersku Mickey podziękował, pouśmiechał się, po czym przeprosił, podkreślając, że koleżanka nie mająca tyle szczęścia potrzebuje pomocy medycznej, a raczej nikt z obecnych medykiem nie jest. Utrata przytomności to nie przelewki! Poza tym raczej nie było tajemnicą, że pomimo swojej arogancji i ego rozsadzającego mury zamku, Cavington nie przejdzie obojętnie obok kobiety w potrzebie! Dlatego też zostawił komuś miotłę i podszedł do Gryfonki leżącej plackiem pod drzewem. Wyjątkowo delikatnie wziął ją w ramiona, starając się nie trząchać za bardzo i jak już ustabilizował jej pozycję, powoli ruszył w kierunku zamku. Miał nadzieję, że nie natkną się na nikogo po drodze, bo wybrał zdecydowanie najkrótszą drogę na przełaj.
/zt Mickey i Harper
Wynik: 8 + 4 + 3,5 = 15,5
Suma: 4 + 1 + 2 + 2 = 9