24-12-2021, 02:00 AM
Jej uśmiech nieznacznie się poszerzył. Nie wiedziała, czy bardziej tłumaczył się przed nią, czy przed sobą samym… ale uważała to za tragicznie urocze. To, jak bardzo nie chciał jej zawieść… no i nie chciał dać jej czekać. Być może wiedział, że może mu zrobić na złość, potem się rozmyślić i pójść prosto do dormitorium – prawie na pewno by tak zrobiła (chyba że wróciłaby w dobrym humorze), ale domyślała się, że chodziło o coś więcej niż zwykłą obawę przed utratą towarzystwa.
Zarzuciła nogę na nogę, kiwając lekko głową na potwierdzenie jego słów.
— Dajmy dzieciakom się trochę zabawić. Nam na razie wystarczy pieniędzy – rzuciła, puszczając mu oczko. Bądź co bądź, oboje nie pochodzili z biednych rodzin. I jeszcze sobie dorabiali hazardem.
Ale na pytanie, które pierwotnie wzięła za retoryczne, uśmiechnęła się nieco szerzej.
Czy wszystkich jej obecność rozpraszała – tego by nie powiedziała. Znalazłoby się kilku, którzy zignorowaliby ją, albo chociażby staraliby się ją zignorować. Miles był inny i za dobrze wiedziała, że gdziekolwiek by się nie pojawiła, jego uwaga koniec końców i tak spoczęłaby na niej. Chociażby lasem biegło stado nagich striptizerek.
— Nie wiem. Jest bardzo wiele osób, które mnie nie lubi – rzuciła i westchnęło głęboko, jakby faktycznie sympatia wobec niej była jej cierniem w boku i nie mogła przez nią spać. – Z Tobą czuję się inaczej.
Na Milesa zawsze mogła liczyć. Miles uwielbiał ją. Uwielbiała Milesa.
Szczególnie, gdy podczas malowania zamyślił się i umorusał w farbie.
Jakkolwiek nie przepadała za nieeleganckim wyglądem, nawet po treningu pędziła prosto pod prysznic, bo czuła się źle i zdecydowanie brzydko, tak takie plamy dodawały Ślizgonowi uroku, musiała to przyznać. Sam był jak takie żywe dzieło sztuki.
Wsparła się ramionami z tyłu, tym razem celowo łamiąc polecenia Milesa i wychodząc z narzuconej pozy. Niech się trochę napracuje, żeby ją zmusić do powrotu. Może odrobinę się przybliży…
Uwielbiała się z nim droczyć.
— Jeszcze chwila, a sam skończysz jako obraz – rzuciła z zaciekawieniem i przechyliła lekko głowę, kiwając przy tym zalotnie stópką. – Nie, żebym miała coś przeciwko. Przyjemnie się na Ciebie patrzy.
Zarzuciła nogę na nogę, kiwając lekko głową na potwierdzenie jego słów.
— Dajmy dzieciakom się trochę zabawić. Nam na razie wystarczy pieniędzy – rzuciła, puszczając mu oczko. Bądź co bądź, oboje nie pochodzili z biednych rodzin. I jeszcze sobie dorabiali hazardem.
Ale na pytanie, które pierwotnie wzięła za retoryczne, uśmiechnęła się nieco szerzej.
Czy wszystkich jej obecność rozpraszała – tego by nie powiedziała. Znalazłoby się kilku, którzy zignorowaliby ją, albo chociażby staraliby się ją zignorować. Miles był inny i za dobrze wiedziała, że gdziekolwiek by się nie pojawiła, jego uwaga koniec końców i tak spoczęłaby na niej. Chociażby lasem biegło stado nagich striptizerek.
— Nie wiem. Jest bardzo wiele osób, które mnie nie lubi – rzuciła i westchnęło głęboko, jakby faktycznie sympatia wobec niej była jej cierniem w boku i nie mogła przez nią spać. – Z Tobą czuję się inaczej.
Na Milesa zawsze mogła liczyć. Miles uwielbiał ją. Uwielbiała Milesa.
Szczególnie, gdy podczas malowania zamyślił się i umorusał w farbie.
Jakkolwiek nie przepadała za nieeleganckim wyglądem, nawet po treningu pędziła prosto pod prysznic, bo czuła się źle i zdecydowanie brzydko, tak takie plamy dodawały Ślizgonowi uroku, musiała to przyznać. Sam był jak takie żywe dzieło sztuki.
Wsparła się ramionami z tyłu, tym razem celowo łamiąc polecenia Milesa i wychodząc z narzuconej pozy. Niech się trochę napracuje, żeby ją zmusić do powrotu. Może odrobinę się przybliży…
Uwielbiała się z nim droczyć.
— Jeszcze chwila, a sam skończysz jako obraz – rzuciła z zaciekawieniem i przechyliła lekko głowę, kiwając przy tym zalotnie stópką. – Nie, żebym miała coś przeciwko. Przyjemnie się na Ciebie patrzy.