06-01-2022, 11:59 PM
Oczywiście, że podręcznik do eliksirów przewertowała w tę i z powrotem. Dokładnie tak samo, jak każdy inny podręcznik – i chociaż dopuszczała do siebie myśl, że w praktyce może nie pójść jej wcale tak wyśmienicie, na pewno nie bała się spróbować. Może eliksiry nie były jej konikiem i większą miłością darzyła inną, bardziej teoretyczną dziedzinę magii, to uważała, że każdy przedmiot jest potrzebny i najchętniej chodziłaby na dosłownie każdą lekcję, na jaką tylko mogła.
Wrzesień już się kończył, a ona miała wrażenie, jakby przeleciało jej gdzieś pół roku. Ciągle coś robiła, czegoś się uczyła, kogoś odganiała i ostatecznie kończyło się… nijak, bo jej codzienność sprowadzała się do lekcji, nauki, prac domowych i jeszcze większej ilości nauki.
Przynajmniej była zadowolona z faktu, że ponownie w szkole pojawiła się jedna z niewielu osób, którą mogła nazwać bliską, i która jej nie denerwowała.
Siedząc pomiędzy Rue a Zanderem, tylko jednym uchem słuchała słów profesorki, swoją uwagę skupiając na prześledzeniu receptury eliksiru, dla przypomnienia. Nie umknęło jej uwadze, że ten był bardzo długi i dość długo się go warzyło, ale ponieważ nauczycielka nadzorowała przebieg lekcji, nie powinno być tak źle, nie?
No właśnie, chyba nie do końca. Gdy tylko rozdrabniała bezoar, słyszała już pierwsze efekty i ciężkiej pracy, i efektów ubocznych. Wściekłe syki, przekleństwa sypiące się pod nosem. A kiedy sama miała dodać miarkę sproszkowanego składnika, podskoczyła nagle, słysząc potężny wybuch gdzieś po swojej lewej stronie. Najchętniej spiorunowałaby właściciela kociołka spojrzeniem, ale wtedy i jej kociołek wybuchł. Może nie tak potężnie, ale zauważyła, że naczynie do niczego się już nie nadawało, a ona skończyła z mokrymi spodniami.
Fantastycznie. Tyle z jej optymizmu.
2 - 2 + 2 = 2
Efekt uboczny: 8
Wrzesień już się kończył, a ona miała wrażenie, jakby przeleciało jej gdzieś pół roku. Ciągle coś robiła, czegoś się uczyła, kogoś odganiała i ostatecznie kończyło się… nijak, bo jej codzienność sprowadzała się do lekcji, nauki, prac domowych i jeszcze większej ilości nauki.
Przynajmniej była zadowolona z faktu, że ponownie w szkole pojawiła się jedna z niewielu osób, którą mogła nazwać bliską, i która jej nie denerwowała.
Siedząc pomiędzy Rue a Zanderem, tylko jednym uchem słuchała słów profesorki, swoją uwagę skupiając na prześledzeniu receptury eliksiru, dla przypomnienia. Nie umknęło jej uwadze, że ten był bardzo długi i dość długo się go warzyło, ale ponieważ nauczycielka nadzorowała przebieg lekcji, nie powinno być tak źle, nie?
No właśnie, chyba nie do końca. Gdy tylko rozdrabniała bezoar, słyszała już pierwsze efekty i ciężkiej pracy, i efektów ubocznych. Wściekłe syki, przekleństwa sypiące się pod nosem. A kiedy sama miała dodać miarkę sproszkowanego składnika, podskoczyła nagle, słysząc potężny wybuch gdzieś po swojej lewej stronie. Najchętniej spiorunowałaby właściciela kociołka spojrzeniem, ale wtedy i jej kociołek wybuchł. Może nie tak potężnie, ale zauważyła, że naczynie do niczego się już nie nadawało, a ona skończyła z mokrymi spodniami.
Fantastycznie. Tyle z jej optymizmu.
2 - 2 + 2 = 2
Efekt uboczny: 8