09-01-2022, 10:19 PM
Uśmiechnęła się lekko. Sama właśnie przypuszczała, że Rue będzie albo ciężko zdecydować, albo nie będzie pamiętała, co tutaj serwują. Jeśli nie było się jakimś stałym bywalcem, ciężko było to wszystko spamiętać i sama Shannon musiała rzucić okiem na kartę dań. Potem zrozumiała, czemu niczego nie pamięta z menu – niewiele było tutaj atrakcyjnych obiadowych pozycji. A był czas na jakiś porządniejszy obiad, dlatego zdecydowała w końcu, że jedna z propozycji się w miarę nadaje.
— Wezmę pieczone kiełbaski z warzywami – stwierdziła, odsuwając od siebie kartę dań. I w zasadzie wzięła to danie właśnie razy dwa, plus kremowe piwo, oczywiście też razy dwa. W obu przypadkach bezalkoholowe, chociaż była też opcja z odrobiną alkoholu i obie były już w zasadzie pełnoletnie – ale nie, Shannon nie przepadała za trunkami i chciała wrócić w jednym kawałku do Hogwartu.
Zwróciła się również w stronę Rue, bo chociaż ta zapewne widzieć jej nie mogła, to i tak niemiłe było słuchanie jej bokiem. Każdego innego mogłaby potraktować, ale nie kogoś, kogo uważała za osobistą i chyba też jedyną przyjaciółkę. I nawet jeśli szkolne skandale, romanse i inne plotki niespecjalnie ją interesowały (bądźmy szczerzy, nie interesowało jej praktycznie nic poza książkami, szczególnie tymi od historii magii), to i tak słuchała całego tego potoku słów w milczeniu.
Czasami chyba nawet wiedziała, o kim mówiła. Przynajmniej wiedziała, kim jest jeden z tych dwóch typów, którzy cały czas się kłócą. Z jednym miała wątpliwą przyjemność, zaczepił ją i zawrócił niepotrzebnie głowę, gdy próbowała skupić się na pisaniu opowiadania. Ale czy była między nimi chemia? Między tymi dwoma chłopakami? Pewnie gdyby nawet przywaliła jej w twarz i znokautowała, Shannon by jej nie zauważyła. Może dlatego sama miała tak mało chłopaków w życiu. Ale nie jej wina, wszyscy byli debilami.
— W sumie to aż dziwne, zazwyczaj śliniące się pary widzi się na wiosnę, opcjonalnie w okolicach walentynek – stwierdziła, wyciągając rękę po kremowe piwo, aby samemu upić łyk. Ale w sumie sama też nie była bez winy… Z Riversem wyszło coś tak przy okazji. Ale nie wiedziała, czy wyjdzie z tego coś dalej. Różnie między nimi bywało… - Jednym z tych chłopaków jest chyba Remington? Jeśli tak, wcale się nie dziwię, że się ciągle z kimś tam kłóci. Sama miałam go ochotę znokautować książką. Jest bardziej natrętny niż końska mucha – wywróciła oczami z westchnieniem na wspomnienie tamtego wieczoru.
— Wezmę pieczone kiełbaski z warzywami – stwierdziła, odsuwając od siebie kartę dań. I w zasadzie wzięła to danie właśnie razy dwa, plus kremowe piwo, oczywiście też razy dwa. W obu przypadkach bezalkoholowe, chociaż była też opcja z odrobiną alkoholu i obie były już w zasadzie pełnoletnie – ale nie, Shannon nie przepadała za trunkami i chciała wrócić w jednym kawałku do Hogwartu.
Zwróciła się również w stronę Rue, bo chociaż ta zapewne widzieć jej nie mogła, to i tak niemiłe było słuchanie jej bokiem. Każdego innego mogłaby potraktować, ale nie kogoś, kogo uważała za osobistą i chyba też jedyną przyjaciółkę. I nawet jeśli szkolne skandale, romanse i inne plotki niespecjalnie ją interesowały (bądźmy szczerzy, nie interesowało jej praktycznie nic poza książkami, szczególnie tymi od historii magii), to i tak słuchała całego tego potoku słów w milczeniu.
Czasami chyba nawet wiedziała, o kim mówiła. Przynajmniej wiedziała, kim jest jeden z tych dwóch typów, którzy cały czas się kłócą. Z jednym miała wątpliwą przyjemność, zaczepił ją i zawrócił niepotrzebnie głowę, gdy próbowała skupić się na pisaniu opowiadania. Ale czy była między nimi chemia? Między tymi dwoma chłopakami? Pewnie gdyby nawet przywaliła jej w twarz i znokautowała, Shannon by jej nie zauważyła. Może dlatego sama miała tak mało chłopaków w życiu. Ale nie jej wina, wszyscy byli debilami.
— W sumie to aż dziwne, zazwyczaj śliniące się pary widzi się na wiosnę, opcjonalnie w okolicach walentynek – stwierdziła, wyciągając rękę po kremowe piwo, aby samemu upić łyk. Ale w sumie sama też nie była bez winy… Z Riversem wyszło coś tak przy okazji. Ale nie wiedziała, czy wyjdzie z tego coś dalej. Różnie między nimi bywało… - Jednym z tych chłopaków jest chyba Remington? Jeśli tak, wcale się nie dziwię, że się ciągle z kimś tam kłóci. Sama miałam go ochotę znokautować książką. Jest bardziej natrętny niż końska mucha – wywróciła oczami z westchnieniem na wspomnienie tamtego wieczoru.